Róże w kolorze krwi 12

Leżeliśmy ściśnięci na dnie jednej z niewielkich, cumujących w porcie łodzi. Był późny wieczór i mimo letniej pory zaczynało robić się chłodno, a przemoczone ubrania ani trochę nie pomagały.

– Skąd oni wiedzieli, gdzie jesteśmy? – westchnęła Kat.

Zdziwiło mnie, że tym razem Jaime milczał. Zebrałam się jednak na odwagę i sama postanowiłam się przyznać.

– Zadzwoniłam do znajomego detektywa – przyznałam cicho – sądziłam, że policja pomoże Annie. Bałam się, że Daniel ją skrzywdzi – wyjaśniłam ponuro.

– Teraz już wiesz, jak jest – fuknęła na mnie Kat.

W ciemności widziałam jedynie zarys ich sylwetek, natomiast doskonale słyszałam nierównomierne oddechy.

– On nie chciał jej skrzywdzić – odezwał się po dłuższej chwili milczenia Tomas. – Ta sytuacja, którą widziałaś pod pokładem… – zaczął niepewnie – to moja wina. Myślałem, że coś wie i chciałem ją porządnie nastraszyć. Daniel mi nie pozwolił, dlatego się pokłóciliśmy.

Nie odpowiedziałam. Poczułam jak moje oczy znowu stają się mokre. Po raz kolejny go oceniłam i znowu niewłaściwie.

– Wiem, że ta propozycja wam się nie spodoba, dziewczyny – odezwał się Jaime, chyba też trochę po to, żeby rozładować napięcie – ale sugeruję, żebyśmy wszyscy zdjęli te mokre ciuchy, bo się pochorujemy tutaj, a sądzę, że spędzimy tu całą noc.

– Zboczeniec – warknęła na niego Kat, ale najwyraźniej posłuchała, bo poczułam jak się porusza obok mnie w ciasnej przestrzeni.

Ja również zdjęłam przemoczoną bluzę i spodnie, kładąc je obok adidasów, które zsunęłam z nóg już wcześniej. Jaime włożył mi pod głowę swoje ramię, przyciągając mocno do siebie. Poczułam, że robi mi się odrobinę cieplej i wygodniej. Z drugiej strony miałam przylegającą do mnie Kat, która drżąc wtulała się w ramiona Tomasa. Byli przyjaciółmi. Poczułam się bardzo źle z tym, że to ja ich zdradziłam.

– Kiedy spotkamy się z Danielem? – zapytałam. – Czy macie jakieś umówione miejsce albo coś w tym stylu?

Odpowiedziała mi cisza. W końcu, kiedy już myślałam, że nikt nic nie powie, odezwała się Kat.

– Nie spotkamy się z nim – wyjaśniła szeptem. – Odciągnie ich kawałek, a potem da się złapać, żeby dali nam spokój.

Jęknęłam cicho, zamykając oczy.

– Nie martw się – odezwał się Jaime tuż do mojego ucha. – Nie zabiją go, dopóki nie da im tego, czego chcą, a w tym momencie nie mają go czym szantażować.

Cudowne pocieszenie! W myślach błagałam jedynie, żeby nie zrobili mu krzywdy.

– Czy to naprawdę była policja? – zapytałam.

– I tak i nie – odpowiedziała mi Kat. – Widzisz, Daniel ma dowody pogrążające polityków i to nie tylko portugalskich. Są zakodowane, to cholerne rzędy cyfr, z których nie jesteśmy w stanie zrobić żadnego użytku – wyjaśniła. – Oni jednak są, dlatego wszyscy chcą go dopaść. Na dodatek rozpuścili plotkę, że Daniel ukradł pieniądze. W ten sposób poluje na niego więcej ludzi. Ci szukający skarbu chcą go mieć żywego, tak samo jak portugalski rząd, inni jednak woleliby żeby zginął, bo wtedy te dane prawdopodobnie nigdy nie wyjdą na jaw.

Usłyszałam ciche warknięcie Tomasa.

– Czemu jej to mówisz?! – spytał rozeźlony. – Przecież to przez nią mamy kłopoty.

– Może gdyby wiedziała wcześniej, to by tego nie zrobiła – odcięła się Kat. – Uważam, że to nie fair, że on niczego jej nie powiedział. Niewiedza wcale nie zapewni jej bezpieczeństwa. Tkwi w tym tak samo jak my.

– A jak wy się w tym znaleźliście? – ośmieliłam się zapytać.

Ponownie odpowiedziało mi milczenie. Tym razem to Jaime zdecydował się odpowiedzieć.

– Daniel pracował dla przemytników diamentów. Wozili towar na statkach z portugalskich kolonii w Afryce. – Mówił takim tonem, jakby opowiadał przygodową historię, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że Daniel z jakiegoś powodu jest jego bohaterem. – Zgarnął nas do pomocy. Zorganizował całą grupę. Zanim się nami zajął, żyliśmy na ulicy. Było nas około dwudziestki, ale przeżyliśmy tylko my.

– Przyszli w środku nocy i zabili wszystkich na statku – wtrąciła się Kat, a ja poczułam jak drży. – Potem okazało się, że chodzi o jakieś dane z dowodami i listą. Daniel je wykradł, gdyby tego nie zrobił, my również byśmy nie żyli, tak jak i on. To było trzy lata temu – kontynuowała – od tego czasu właściwie ciągle uciekamy.

Jaime przyciągnął mnie do siebie mocniej.

– Niedawno zabili jego matkę – powiedział bardzo cicho. – Mimo, że ukrywał ją Interpol. Dlatego właśnie postanowił odnaleźć ciebie.

Z trudem przełknęłam ślinę. Kolejna ofiara tej dziwnej, chorej gry, dla której, jak do tej pory, nie widziałam żadnego rozwiązania. Teraz przestały mnie dziwić szramy na jego rękach, już nie zastanawiałam się, dlaczego chciał zniknąć z mojego życia i dlaczego tak bardzo żałował, że się w nim pojawił. W dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć, że to moja rzeczywistość.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Podróż do Portugali była niczym sen. Nie miałam pojęcia skąd Tomas wziął samochód i wolałam o to nie pytać. Kupiliśmy również nowe ubrania i prowiant. Kat dzwoniła do kogoś. Dowiedziała się, że Daniel, oskarżony o porwanie Anny, trafił do portugalskiego więzienia i dlatego tam właśnie jechaliśmy. Pozostali wyglądali na bardzo przerażonych tym faktem, a ja mimo strachu nie wiedziałam dlaczego. Kiedy dotarliśmy na miejsce, spaliśmy pod namiotem na jakimś kempingu. Nie byłam w stanie spać ani jeść. Wszystkie moje myśli krążyły wokół Daniela i w żaden sposób nie potrafiłam się od tego uwolnić. Spędziliśmy tam dwa tygodnie i właśnie wtedy stwierdziłam, że mam dość. Poczułam, że muszę coś zrobić, nie miałam tylko pojęcia co. Nie chciałam jednak w żaden sposób narażać pozostałej trójki. Nad ranem wymknęłam się z kempingu i złapałam jadący do miasta autobus. Kiedy na końcowym przystanku otworzyły się drzwi, tuż za mną wysiadł mężczyzna w czarnym garniturze, zauważyłam go kątem oka, a potem towarzyszyła mi tylko ciemność.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥  ~

Ocknęłam się obolała  i przemarznięta od leżenia na kamiennej podłodze. Niejasno wracały do mnie wspomnienia. Znowu zachowałam się jak idiotka. W pomieszczeniu z wysoko umieszczonymi oknami panował półmrok. Upiornie bolała mnie głowa, a oczy powoli przyzwyczajały się do kiepskiego światła. Usiadłam, próbując skupić się na jednym punkcie. Zakręciło mi się w głowie. Po chwili otworzyły się ciężkie, okute metalem, drzwi. Jakiś mężczyzna kogoś wepchnął do środka, a potem z powrotem je zamknął. Moje serce na moment zamarło, a potem puściło się dzikim galopem. Minęły niecałe trzy tygodnie, a on wyglądał koszmarnie. Nie miał na sobie koszulki i widziałam, że sporo schudł. Jego ciało pokrywały siniaki, kontrastujące z podłużnymi bliznami na rękach, w różnym stadium gojenia  i ślady po gaszonych papierosach. Włosy chłopaka miały może dwa milimetry, co znaczyło, że musieli ogolić go na łyso. I tylko żywo zielone oczy patrzyły wciąż tak samo. Nie mogłam złapać tchu. To była moja wina i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Podszedł do mnie szybkim krokiem, opadł przy mnie na kolana, położył dłonie na moich ramionach.

– Jagoda, nic ci nie jest? – spytał zaniepokojony.

Przecząco pokręciłam głową, nie będąc pewna czy dam radę mówić. Odetchnął z ulgą, przyciągnął mnie do siebie, tuląc w objęciach.

– Przepraszam – udało mi się w końcu wyszeptać. – Przepraszam.

Pokręcił głową, obejmując mnie tylko jeszcze mocniej.

– To moja wina. Namieszałem w twoim życiu. Nigdy nie powinienem był się do ciebie zbliżać. Po prostu nie potrafiłem się powstrzymać – westchnął. – Wybacz mi.

– Przykro mi z powodu śmierci Joyce – odezwałam się cichutko.

– Skąd wiesz? – spytał zaskoczony, delikatnie odsuwając mnie od siebie.

Skrzywiłam się lekko.

– Rozmawialiśmy, przepraszam.

– Nie, nic się nie stało – mruknął, podnosząc mnie i prowadząc pod ścianę przy drzwiach. – Już dawno powinienem był z tobą porozmawiać. Za wszelką cenę chciałem cię chronić, a tylko wszystko zepsułem.

Usiadł na podłodze, oparty plecami o ścianę, a mnie posadził tuż przy sobie. Wtuliłam się w niego, a on objął mnie mocno.

– Gdzie jesteśmy i jak się tu znalazłeś? – zapytałam.

– Nie mam pojęcia – odpowiedział niechętnie. – Policja zamknęła mnie do więzienia, a ci ludzie mnie stamtąd wyciągnęli i zabrali tutaj. Koniec historii. Kiedy to wszystko się skończy, przyrzekam ci, że już nigdy więcej nie będziesz musiała oglądać mnie na oczy – dodał po chwili, nie patrząc na mnie i zapewne nie zdając sobie sprawy, że to najgorsze słowa, jakie usłyszałam kiedykolwiek w życiu.

cdn.

Miye

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1592 słów i 9112 znaków.

6 komentarzy

 
  • malutka16

    Cudo

    8 maj 2016

  • pola25

    Uwielbiam to opowiadanie :-*

    8 maj 2016

  • lalllliiiiiiiii

    za kazdym razem placze jak czytam cudo swiata <3 :)

    7 maj 2016

  • Vinyl3

    Jest cudowne :kiss:

    6 maj 2016

  • Misiaa14

    Cudowne!  Niech ona mu powie że ona chce z nim spędzić życie i wgl cudo*-*

    6 maj 2016

  • ayio5

    Płakam... :faint: jak on mógł jej tak powiedzieć :rolleyes: czy to znaczy że on umrze? :woot:

    6 maj 2016