Przywracając życie - rozdział jedenasty

Patrick odprowadził mnie do domu, wciąż pytając, jak się czuję. Odpowiadałam, że już dobrze, choć tak naprawdę sama nie wiedziałam, co czułam.
Już nie płakałam. W jednej sekundzie postanowiłam, że nie będę się odwadniać z powodu jakiegoś kretyna, który się nudził, gdy miał pod ręką tylko jedną dziewczynę. Czułam się jednak tak, jakby ktoś mi wymierzył soczysty policzek. Czułam się oszukana i to w najpaskudniejszy sposób, jaki tylko istnieje.
Nie mogłam powiedzieć, że oddałam Paulowi serce. Nasz związek był krótki, burzliwy, dopiero stawiał pierwsze kroki. Ciężko było to w ogóle nazwać związkiem, ale mieliśmy fajną relację, spędzaliśmy ze sobą czas, nawet mimo problemów, śmialiśmy się razem, całowaliśmy się, chodziliśmy wszędzie, trzymając się za ręce – od tego się zresztą zaczęło. Byliśmy razem, po prostu. Czy dla niego to nic nie znaczyło? Może nie była to miłość stulecia, ale jakieś uczucie na pewno było obecne. Jeśli on tego nie czuł, dlaczego po prostu tego nie skończył? Zamiast tego okłamał mnie, zrobił coś wrednego za moimi plecami, uznał mnie za łatwy cel do zdrady. To dobijało mnie najbardziej. To, że byłam taka, a nie inna, dawało jakieś milczące przyzwolenie na to, by mnie bezkarnie zdradzać? Bo co, bo się nie zorientuję? Bo wybaczę? Bo powiem, że nic się nie stało i każdemu się zdarza?  
Otóż nie. Nawet gdyby mnie błagał na kolanach, nie zamierzałam wybaczać. Czegoś takiego po prostu się nie robi. Co z tego, że krótko byliśmy razem? Byliśmy i tylko to się liczyło. Ufałam mu. Wierzyłam, że mimo wad naprawdę mnie lubił i starał się być lepszy. Ciekawe, czy zamierzał mi w ogóle o tym powiedzieć? Gdybym nie zobaczyła tego na własne oczy, żyłabym dalej w nieświadomości. A może to nie był pierwszy raz albo tylko jedna dziewczyna? Kręciło mi się w głowie od tych myśli. Czułam się zraniona i w tamtej chwili nie chciałam nawet towarzystwa Patricka. Chciałam po prostu być sama.
Nie spałam przez pół nocy, próbując dostrzec, czy zrobiłam coś źle. Być może nie powinnam spędzać tyle czasu z Patrickiem, ale niekiedy czułam się samotna, gdy Paul wychodził z kolegami, a ja zostawałam sama. Cat była na mnie cięta od kiedy spotykałam się z Paulem i nawet nasze rozmowy nie były już takie same. Tylko Patrick traktował mnie tak jak wcześniej. Roztrząsałam wszystko po kolei, ale w końcu doszłam do wniosku, że jakkolwiek bym nie zawiniła, Paul i tak nie powinien tego robić. Zdradził mnie, moje zaufanie, zniszczył wszystko. Serce kurczyło mi się na samo wspomnienie jego i tej dziewczyny. Ciekawe, czy w ogóle o mnie myślał, gdy był z nią? Czuł się choć odrobinę winny czy zupełnie bezkarny? Może śmiał się z głupiej, naiwnej Mary, która była niższa i brzydsza od tej dziewczyny. Mary, która pomagała koleżance i była kompletnie nieświadoma tego, co on w tej chwili robił, więc mógł to robić bez żadnych skrupułów. Czułam się okropnie; brzydka, głupia, naiwna, niechciana. Jakbym coś przegrała. Tak jakby Paul wykorzystał moją wieczną radość, ciągły uśmiech, brak podejrzliwości… wciąż miałam w sobie coś z dziecka. Paul mi to odebrał.  
Nagle poczułam się pusta.
Zobojętniałam na wszystko. Stałam się zimna i zdystansowana. Nie mogłam znieść towarzystwa innych ludzi, ale z drugiej strony ich potrzebowałam. Nie chciałam jednak rozmawiać z Catherine czy Natalie – Natalie była teraz zajęta Drew. Catherine była moją przyjaciółką od zawsze, ale nie chciałam jej dawać tej satysfakcji, że miała rację co do Paula. Nie chciałam przyznawać się do tego, jak mnie upokorzył. Nie chciałam też spowiadać się mamie, choć na pewno widziała po mnie, że stało się coś złego.
Pozostał mi więc tylko Patrick – tylko dlatego, że był świadkiem całej sytuacji. Nie chciałam go zmuszać do pocieszania mnie i spędzania ze mną czasu, ale szybko okazało się, że nie odstępował mnie na krok. Nie przeszkadzało mu, że byłam teraz małomówna i nie było ze mną rozmowy, że miałam twarz jak wykutą w kamieniu i że przestałam się śmiać. Po prostu siedział obok mnie i też milczał. Niby nic, ale jednak mi to pomagało.
Przez cały weekend Paul na przemian do mnie dzwonił i pisał wiadomości. Nie odbierałam połączeń, a wiadomości tylko czytałam, po czym od razu kasowałam. Chciało mi się śmiać. Czyżby na te dni przypadała moja kolej? Gdzie była ta dziewczyna, która widocznie była dla niego lepsza ode mnie? Gardziłam nim teraz. Sama nie przypuszczałam, że byłam zdolna do tak silnych uczuć. Nienawidziłam go. Chciałam go zgnieść palcem niczym robaka. Wykrzyczeć mu w twarz, jakim jest dupkiem i że karma zawsze wraca i pewnego dnia pożałuje, że mi to zrobił. Chciałam tego wszystkiego, ale nie potrafiłam tego zrobić. Unikałam go, uciekałam przed nim, bo nie byłam gotowa na niego spojrzeć ani się do niego odezwać.
Bałam się, że złapie mnie w szkole, dlatego niemal każdą przerwę spędzałam w damskiej łazience. Czmychałam tam szybko, gdy tylko dzwonił dzwonek i czekałam, aż zadzwoni ponownie. Choćby Paul bardzo chciał mnie znaleźć, nie sądziłam, by wszedł do toalety i zaczął mnie szukać. To było całkiem niezłe rozwiązanie, ale po kilku takich ucieczkach dziewczyny zaczęły się na mnie dziwnie patrzeć. Pewnie myślały, że mam jakieś mocne rozwolnienie, skoro chowałam się w łazience co przerwę. Natalie też dziwnie na mnie patrzyła, ale bardziej zajmował ją Drew. Byłam za to wdzięczna, bo przynajmniej nie musiałam się tłumaczyć.
W końcu jednak Patrick wziął sprawy w swoje ręce.
- Dość tego – oświadczył, łapiąc mnie mocno za ramię, gdy wychodziłam z sali, chcąc jak najszybciej uciec do toalety. – Nie możesz wiecznie się chować.
- Nie chowam się – zaprzeczyłam, choć miał stuprocentową rację.
- Spotkało cię coś okropnego, ale to on się powinien wstydzić i chować, a nie ty. – Patrick trzymał mnie mocno, więc nie mogłam się wyrwać. – Od teraz będziesz spędzała przerwy ze mną.  
- Wtedy Paul mnie w końcu dopadnie i będzie chciał rozmawiać, a ja nie jestem na to gotowa – zauważyłam.
- Nie musisz z nim rozmawiać. Po prostu przestań się chować, bo to niezdrowe. Będę z tobą cały czas – dodał, widząc moje wahanie. – Nie zostawię cię nawet na sekundę.
Poczułam nagłą falę wdzięczności za jego słowa, dlatego skinęłam głową. Prawie się uśmiechnęłam, kiedy minęła nas Nina. Spojrzała z politowaniem na moje włosy, niedbale związane w kucyk i na Patricka, który dalej trzymał mnie za ramię.  
- Potrzebujesz eskorty do toalety? – rzuciła. Momentalnie poczułam wściekłość. A więc i Nina zauważyła moje ucieczki. Nie chciałam się wściekać, zwłaszcza na korytarzu pełnym ludzi, ale emocje we mnie buzowały od dłuższego czasu i w końcu znalazły ujście.
- Spieprzaj – warknęłam w jej stronę. Patrick spojrzał na mnie ze zdumieniem. Nina tylko prychnęła i odeszła.
- Co się z tobą dzieje? – rzucił Patrick, przyglądając mi się ze zmarszczonymi brwiami. – Nie poznaję cię.  
- Dlaczego w ogóle kumplujesz się z tą suką? – naskoczyłam na niego, choć tak naprawdę on nie był niczemu winien. – Nie widzisz, jaka jest wredna?
- Nie zawsze taka jest – odparł, czerwieniąc się. Pomyślałam, że pewnie dla niego Nina była bardzo miła. Wściekłość dalej we mnie wrzała, ale starałam się uspokoić. To nie ja. Ja taka nie byłam.  
Tego dnia w ogóle nie widziałam Paula, co pozwoliło mi sądzić, że prawdopodobnie nie było go w szkole. Po jakimś czasie rozluźniłam się, wiedząc, że już go nie spotkam. Mimo wszystko Patrick nie odstępował mnie na krok, choć widziałam, że nagle odrobinę zmienił do mnie stosunek. Nienawidziłam teraz samej siebie. Nie sądziłam, że potrafię się do kogoś tak chamsko odezwać. Zawsze byłam tą miłą. Tymczasem to wulgarne słowo w stronę Niny przyszło mi bez żadnego problemu. Miałam wrażenie, że nagle cała nienawiść świata uplasowała się we mnie i tylko czekała na dogodną okazję, żeby wybuchnąć.  
Przez resztę tygodnia miałam spokój. Dowiedziałam się od kogoś, że cała klasa Paula wyjechała na wycieczkę. Odetchnęłam z ulgą na tę wiadomość i postanowiłam wykorzystać te parę dni, by zastanowić się nad sobą. Byłam teraz kłębkiem nerwów i nie podobałam się sobie w tej wersji. Próbowałam wszystkiego – piłam melisę, chodziłam spać o wczesnej porze, słuchałam uspokajającej muzyki, próbowałam medytacji i jogi. Przynajmniej miałam czym się zająć. Pocieszałam się też faktem, że niedługo święta. Przy odrobinie szczęścia mogłam zyskać trochę więcej dni, by się przygotować do ostatecznej rozmowy z Paulem.
W następny poniedziałek już nie miałam niedbałego kucyka. Wstałam wyspana, więc porządnie przyłożyłam się do wyboru ubrań i do ułożenia włosów. Zrobiłam sobie nawet lekki makijaż i czułam się odrobinę lepiej. Wiedziałam, że teraz już nie uniknę Paula, więc przynajmniej mogłam przy tym wyglądać ładnie.
Jechałam do szkoły jak zwykle z Catherine, która paplała wesoło o czymś, nawet nie wiem o czym, bo ledwo jej słuchałam. Nie byłam w stanie się skupić. Żołądek miałam maksymalnie zaciśnięty. Autobus już prawie dojeżdżał do naszego przystanku, gdy dostałam smsa od Patricka.
"Za ile będziesz?”
"Za jakieś pięć minut”, odpisałam.
"Ok. Czekam na ciebie w szatni”
Ponownie zalała mnie fala ciepła, gdy zobaczyłam, że Patrick nadal chciał mnie niańczyć. Postanowiłam odwdzięczyć mu się jakoś za ten trud, gdy wreszcie już będzie po wszystkim.
- Słuchasz mnie w ogóle? – spytała w końcu Cat, szturchając mnie tak mocno, że komórka wypadła mi z ręki i wtoczyła się pod siedzenie. – Ups. Sorki.
- Nie słuchałam cię – przyznałam. – A oto moja kara. – Schyliłam się i zaczęłam szukać komórki. Autobus zatrzymał się gwałtownie, przez co komórka poleciała jeszcze dalej – poznałam to po charakterystycznym dźwięku. Miałam tylko nadzieję, że nikt na nią nie nadepnie. – Idź, bo się spóźnisz. Pogadamy później.
Poprosiłam kierowcę, żeby jeszcze nie ruszał, bo to mój przystanek, ale zgubiłam komórkę. Po pięciu minutach raczkowania na brudnej podłodze w końcu ją znalazłam. Otrzepałam z kurzu i czym prędzej wysiadłam. Rzuciłam się biegiem w stronę szkoły, bo do ósmej zostało tylko pięć minut. Zadyszana wpadłam do środka i prawie zderzyłam się z Paulem, który stał przy wejściu, jakby na kogoś czekał. Odskoczyłam od niego jak oparzona.
- Cześć – powiedział, przyglądając mi się uważnie. Nie uśmiechał się. – Już myślałem, że zapadłaś się pod ziemię. Dlaczego w ogóle mi nie odpisywałaś, nie odbierałaś, jak dzwoniłem? – Próbował mnie pocałować, ale jeszcze bardziej odsunęłam się do tyłu.
- Byłam zajęta – mruknęłam. Serce waliło mi jak młotem. – Pogadamy później – rzuciłam i chciałam go minąć, ale złapał mnie za nadgarstek.
- Porozmawiamy teraz – powiedział z naciskiem, ściskając mnie mocno.  
- Nie! – warknęłam, wyszarpując rękę. Sama nie wiedziałam, jak mi się to udało – trzymał mnie dość mocno. Widocznie moja uśpiona wściekłość się obudziła i dodała mi sił. – Spieszę się na zajęcia.
Odeszłam szybko, rozmasowując nadgarstek. Musiałam przyznać, że w tej chwili się go nieco bałam. Nie cierpiałam tego, że miał nade mną władzę. Trzeba było to skończyć, raz na zawsze.
Wpadłam jeszcze do szatni, by zmienić buty i zostawić kurtkę, choć byłam już spóźniona. Zdziwiłam się ogromnie, gdy zobaczyłam, że w środku siedział Patrick.
- Dlaczego nie poszedłeś na lekcję? – spytałam ze zdumieniem. – Przepraszam, wiem, że na mnie czekałeś, ale komórka mi upadła w autobusie i musiałam ją znaleźć…
- Przynajmniej już jesteś – Patrick uśmiechnął się do mnie blado. – Chodź, idziemy na biologię.
Bałam się, że Paul osaczy mnie już na pierwszej przerwie, ale nic takiego się nie stało. Z Patrickiem u boku czułam się bezpiecznie, tak jakbym chodziła z ochroniarzem. To było trochę śmieszne, bo Patrick w niczym nie przypominał ochroniarza – nie był super wysoki ani nie ważył stu kilo, a jednak przy nim się nie bałam.
W końcu stało się to, czego się obawiałam najbardziej – stałam z Patrickiem przy klasie, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Paula, który się uśmiechał – na pozór łagodnie, a jednak wyglądał odrobinę przerażająco.
- Tu jesteś. Co słychać u mojej najdroższej dziewczyny?
Ponownie się we mnie zagotowało. Na nic melisa i muzyka uspokajająca – nie potrafiłam się opanować. Byłam wściekła. Gdybym tylko nie znajdowała się na środku korytarza, najchętniej wydarłabym się na całe gardło.
- Mamy do pogadania – oznajmiłam, strącając jego rękę z mojego ramienia. Zmarszczył brwi, a potem przeniósł wzrok na Patricka, który stał obok mnie niczym posąg.
- A to twój adwokat? – zakpił Paul, zaciskając szczęki. – Koleś, może byś sobie znalazł inne zajęcie i się stąd wyniósł, co?
- Nie sądzę – warknął Patrick. Nagle poczułam, jak bierze mnie za rękę. Odruchowo ją ścisnęłam.
- A to dobre – parsknął Paul, patrząc z powrotem na mnie. – No, słucham, co masz mi do powiedzenia, Mary? Nie było mnie parę dni, ty się nie odzywałaś… - Spojrzał na nasze splecione dłonie, a potem na mnie. Jego usta wykrzywiły się paskudnie. – Jesteś z tym krasnalem? Zdradziłaś mnie z nim, tak? Dobrze mówię?! – warknął głośno. Zaperzyłam się. Nie tylko za nazwanie Patricka krasnalem – był niemal tego wzrostu co Paul – ale za sugestię, że to JA go zdradziłam. Wyrwałam się Patrickowi tylko po to, by wolnymi rękami odepchnąć Paula od siebie, ponieważ stał stanowczo za blisko mnie.
- Tak, no jasne, że cię zdradziłam – zakpiłam, podnosząc głos i patrząc mu prosto w oczy. Już się nie bałam i nie miałam zamiaru uciekać. Wiedziałam, że to był ten moment. Nawet mnie nie obchodzili gapiący się na nas ludzie. – Zdradzałam cię od początku, każdego dnia, w każdej minucie. Taka ze mnie suka. Chyba byłeś zbyt ślepy, by widzieć, że naprawdę mi zależało – rzuciłam, starając się maskować żal w moim głosie. – Ale to już przeszłość. Nie zależy mi na tobie. Wiesz czemu? Bo ja też byłam ślepa.  
- O czym ty, kurwa, mówisz? – rzucił Paul, wytrzeszczając oczy.
- O czym mówię? – powtórzyłam z rozbawieniem. – A może pogadamy o tej dziewczynie, z którą byłeś w kawiarni? Tej, która stłukła kubek? – dodałam, obserwując z satysfakcją, jak jego twarz ze zdumionej zmienia się na zmieszaną i zaczerwienioną. – Jesteś takim kretynem, Paul. Myślisz, że jak ty zdradzasz, to każdy inny też? Jesteś dupkiem – dodałam. – Jesteś pieprzonym dupkiem. Zdradziłeś mnie i myślałeś, że się nie dowiem? Mam ochotę ci przyłożyć – powiedziałam nagle i zaśmiałam się cicho. Paul patrzył na mnie zmrużonymi, wściekłymi oczami. – Aż mnie ręce świerzbią. Ale nie zrobię tego. Kiedyś życie zrobi to za mnie. Karma wraca. Zawsze – dodałam, czując już, że wygrałam tę bitwę. Paul wyglądał, jakby nagle zapomniał języka w buzi. Stał i milczał, gniewnie oddychając. – Więc zrób mi przysługę, dobrze? Spieprzaj stąd. I nigdy więcej się do mnie nie odzywaj. Nie chcę cię znać.
Myślałam, że coś powie, ale tylko odwrócił się z pochmurną miną i odszedł. Dopiero parę kroków później zobaczyłam, jak uderza pięścią w ścianę i wrzeszczy przy tym "kurwa!”. Zaraz potem podeszła do niego wzburzona nauczycielka i zaczęła na niego krzyczeć za używanie wulgaryzmów. Zachciało mi się śmiać. Odwróciłam się do Patricka i powiedziałam cicho:
- Od teraz przestaję przeklinać. Obiecuję.
Nie było już dystansu na jego twarzy. Uśmiechał się. Wydawało mi się, że był odrobinę rozbawiony – tak jak ja.
- Byłaś wspaniała – powiedział tylko i przytulił mnie mocno. Wtuliłam się w niego na krótką chwilę i w myślach pogratulowałam sobie zakończenia tej sprawy. Teraz już mogłam ruszyć do przodu.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 3038 słów i 16680 znaków, zaktualizowała 6 mar 2018.

6 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik POKUSER

    Mam dziwne wrażenie że mi komentarz wcielo. Zatem króciutko: wielkie brawa za kolejny mocny odcinek  :bravo:

    19 mar 2018

  • Użytkownik candy

    @POKUSER dziękuję :D

    19 mar 2018

  • Użytkownik agnes1709

    Zniknęło, hehe:D Moderzy naprawiają błądki:D

    8 mar 2018

  • Użytkownik agnes1709

    ŁOOOOOO!!!:eek: :woot::woot2: Wystarczyło odświeżyć, i już trzy na raz! TO się nazywa: "Jak lol porządnie zwiesi".:D

    8 mar 2018

  • Użytkownik candy

    @agnes1709 hahah :D

    8 mar 2018

  • Użytkownik agnes1709

    No, nadrobiłam :yahoo:  I co mogę napisać? Oczywiste, że zajebiste::D (ale jakaś ostrzejsza spinka mile widziana).kiss: Czekam, ja zawsze;)

    8 mar 2018

  • Użytkownik candy

    @agnes1709 dzięki! Spinki oczywiście będą , nie odpuszczę :D

    8 mar 2018

  • Użytkownik Fanka

    Wooow! Jednak człowiek przy drugim człowieku się zmienia... Mam nadzieję że Mary teraz będzie spokojna i nie będzie używać wulgaryzmów :smiech2:

    7 mar 2018

  • Użytkownik candy

    @Fanka czasem się przydają  :cool:

    7 mar 2018

  • Użytkownik Fanka

    @candy czasem i tu się zgadzam :D

    7 mar 2018

  • Użytkownik Black

    Była wspaniała :rotfl: Cudowny rozdział <3

    6 mar 2018

  • Użytkownik candy

    @Black <3 <3

    6 mar 2018