Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.4

Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.4Z dedykacją dla Justys20

Esme:
Siedziałam w pokoju i darłam po kolei wszystkie nasze zdjęcia. Chciałam wymazać z pamięci całą jego zakłamaną i fałszywą miłość.  
- Esmę! - usłyszałam głos matki. Wytarłam z oczów łzy i usiadłam na łóżku. Po chwili do mojego pokoju weszła mama i spojrzała na mnie zatroskanym wzrokiem. - Kochana Esmę tak mi przykro - rzekła. Zbyłam jej słowa machnięciem ręki i udałam, że wcale nasze rozstanie nie zabolało. Chociaż moje serce krwawiło, chociaż umierałam minuta po minucie, ze wszystkich sił, starałam się ukryć pod skorupą obojętności.  
- Jego strata. Jestem fantastyczna dziewczyną i to on będzie żałował, że mnie stracił, nie ja - wypaliłam. Mama chyba zorientowała się, co się naprawdę działo w moim sercu, bo jeszcze nigdy nie widziałam w jej oczach tyle współczucia, tyle troski co teraz. - Naprawdę mamo wszystko gra - przekonywałam chyba bardziej siebie niż ją. Po chwili wstała i powiedziała, że kolacja jest gotowa i odeszła, zostawiając mnie samą z moimi myślami. Nie dość fantastyczna, by ze mną był podpowiadało moje obolałe serce. Tak bardzo chciałam być zimną suką bez uczuć, tak bardzo zapragnęłam zapomnieć o nim, wymazać go z pamięci, znienawidzić, ale nie potrafiłam. Po tej akcji, gdy dałam mu w twarz tak wiele się zmieniło. On coraz częściej zaczął prowadzić się z tą pannicą, aż wreszcie ogłosił kolegą, że zostali parą. Nawet nie raczył posłać ani jednego spojrzenia w moją stronę. Jakbym ja, nasza miłość, to wszystko przestało mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie, jakbym dla niego przestała istnieć. A może tak było? może ja już dla niego nie istniałam? teraz natomiast czułam jeszcze większy ból. Na samo wspomnienie o nim, na sam widok naszych wspólnych zdjęć, na których byliśmy tak cholernie szczęśliwi, czułam jak moje serce obumiera. Czy naprawdę znaczyłam dla niego tak niewiele? czy naprawdę nic do mnie nie czuł? czy byłam kolejną jego zabawką, kolejną panienką, którą tylko chciał zaliczyć? dlaczego ich nie posłuchałam? dlaczego do cholery nikogo nie posłuchałam, gdy mnie ostrzegali? Byłam głupia, naiwna i wierzyłam, że ja, siła naszej miłości może zmiękczyć jego serce, wierzyłam, że jeszcze mogę go zmienić. Nie mogłam. Nawet nasze dziecko tego nie zrobiło, bo ani razu nie zapytał się o to, jak się czuje. Przecież pamiętał nasza rozmowę, więc musiał też pamiętać o tym, że wyznałam mu o ciąży. A może nie? Jakie to teraz ma znaczenie? Żadnego. Już chciałam podrzeć parę ostatnich zdjęć, do których naprawdę miałam ogromny sentyment, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili do mojego pokoju wszedł Rafał, a ja uśmiechnęłam się do kumpla. Ostatnio nawet i jego zaczęłam kompletnie unikać, jakbym karała go za zachowanie jego brata.
- Co ty tu robisz? - zapytałam oszołomiona jego widokiem. Rafał spojrzał na łózko, na którym były porozrzucane nasze zdjęcia i uśmiechnął się do mnie.
- Wyrzucasz wszystkie wasze zdjęcia? - zapytał marszcząc brwi.
- Ta - wyznałam, nie spuszczając wzroku z jednego zdjęcia, które miało dla mnie szczególne znaczenie. - Wyrzucę wszystkie z wyjątkiem tego - wyznałam, podnosząc z łózka jedno zdjęcie, które schowałam głęboko w szafie. Przez chwile dałam ponieść się wspomnieniom i zapomniałam o obecności Rafała. Dopiero jego chrząkanie, sprowadziło mnie na ziemie.
- Nie odbierasz ode mnie telefonu a musiałem Ci coś powiedzieć - rzekł Rafał i podszedł bliżej mnie. Wyciągnął swoją dłoń i złapał mnie za rękę. Widziałam strach i troskę w jego oczach. - On wyjechał Esmę. Omar i Marta wyjechali do Niemiec godzinę temu - rzekł. Słyszałam o ich planach, ale nie traktowałam tego wszystkiego poważnie. No bo przecież wydawało mi się, że go znam. Wydawało mi się, że wiem o nim prawie wszystko.  
- Co takiego? - zapytałam, uświadamiając sobie, że straciłam go na dobre. Nagle poczułam cholerny ból i skuliłam się, łapiąc za brzuch. Poczułam jak tracę przytomność i upadłam na podłogę.

       ***
Omar:
Patrzyłem na czarnulkę, która siedziała obok mnie i rozmyślałem. Siedzieliśmy w samolocie i lecieliśmy do Niemiec. Przed oczami miałem ostatnie spotkanie z Esmeraldą i nie potrafiłem przestać o niej myśleć. Chociaż wyjeżdżałem z aktualną dziewczyną, tak naprawdę uciekałem przed bólem i cierpieniem. Uciekałem przed miłością do tej dziewczyny, z którą bez przerwy się raniliśmy. Zrobiłem to dla niej. Robiłem to dla jej dobra. Kochałem Esmę i wiedziałem, że nigdy nie przestanę jej kochać. Związałem się z Martą, bo chciałem wzbudzić zazdrość w niej, ale później doszedłem do wniosku, że lepiej będzie Esme beze mnie. Nie wiem, czy słowa Rafała, czy słowa mojego przyjaciela, czy po prostu dorosłem do jej straty, ale coś podpowiadało mi, że tak będzie dla nas lepiej.  
- Misiek jesteś pewny, że tego chcesz? - usłyszałem głos Marty.
- Tak jestem - zapewniłem i pospiesznie przytuliłem dziewczynę, by uspokoić jej obawy. Nie była głupia. Chyba tak naprawdę była mądrzejsza niż sądziłem. Już na drugim spotkaniu domyśliła się, że spotykałem się z nią, by wzbudzić zazdrość u mojej ukochanej. Jednak jej to nie przeszkadzało. Cieszyła się, że w nowej szkole, w nowym otoczeniu znalazła kogoś, na kogo będzie mogła liczyć, kogoś, z kim będzie mogła spędzać czas. Poświęcałem jej każdą wolną chwilę, bo wierzyłem, że w ten sposób zapomnę o Esmę. Podobno kij dobrze zwalczać kijem, na nieszczęśliwą miłość, najlepsza jest nowa, a ja mimo szczerych chęci, starań, nie potrafiłem zakochać się w Marcie. Dlatego zdecydowałem się na ten krok, dlatego postanowiłem wyjechać. Wierzyłem, że gdzieś tam z dala od niej, z dala od miłości mojego życia, od dziewczyny, którą tak wiele razy zraniłem, nauczę się żyć i kochać od nowa. Marta siedziała zrelaksowana na fotelu a w jej uszach znajdowały się słuchawki od mp3. Zawsze taka była. Potrafiła godzinami zamykać się w świecie muzyki i nie odzywać do nikogo. Mimo wszystko, to dodawało jej uroku. Jednak potrafiła też być dobrą przyjaciółką, potrafiła wysłuchać, doradzić, pomóc. To chyba dlatego postanowiłem z nią pojechać, potrzebowałem kogoś, takiego jak ona. Potrzebowałem jej, by móc zapomnieć o Esme. Jednak nie była taka jak ona. Nie była nią i miałem tego świadomość, że już żadnej kobiety nigdy nie pokocham tak jak jej. Cóż. Staraliśmy się, ale nie wyszło. Nie miałem siły walczyć o coś, czego i tak nigdy nie będzie. Za bardzo różniliśmy się, by móc ułożyć sobie życie. I Chociaż Kochałem ją do szaleństwa, chociaż żałowałem mojego wyjazdu, nie zamierzałem zmienić decyzji. Postanowiłem z nas zrezygnować...

                    ***
Esme:
Obudziłam się w białej sali. Obok mnie siedziała zapłakana matka, a ojciec chodził od okna do drzwi, od drzwi do okna, od okna do drzwi i tak bez końca. Otworzyłam oczy i przypomniałam sobie ostatnie słowa Rafała. Wyjechał.  
- Mamo - szepnęłam słabym głosem. Wciąż czułam zawroty głowy, wciąż było mi słabo i byłam strasznie senna.  
- Córeczko! - zapłakała mama. Ojciec spojrzał na mnie, lecz nie potrafił powiedzieć nawet słowa. W jego oczach widziałam łzy. Rozumiałam go. Zawiodłam.  
- Tato ja chciałam Wam powiedzieć, naprawdę - zapewniłam, ale chyba nikt nie wierzył w moje słowa.
- Powiesz mi kto jest ojcem? ten chłopak, z którym się spotykałaś tak? - zapytał zaciskając pięści.  
- On wyjechał tato. Wyjechał z nową laską - zapłakałam. Mama przytuliła mnie do siebie, ale widziała strach w jej oczach. Bała się o moją przyszłość. Tata nie wytrzymał i wyszedł z sali trzaskając drzwiami. Mama spojrzała na drzwi, ale nic nie powiedziała. Pocałowała mnie w słowo i wyszła za mężem, zostawiając mnie samą. Zamknęłam oczy. Chciałam powstrzymać łzy, ale leciały ciurkiem, a ja nie miałam siły ich ciągle od nowa wycierać. Nawaliłam. Nagle drzwi od sali otworzyły się i zobaczyłam w nich przerażoną twarz Rafała.
- Dlaczego nic nikomu nie powiedziałaś? - zapytał, jakby miało to teraz największe znaczenie.
- Co z dzieckiem? - zapytałam, bo jakoś rodziców nie miałam odwagi o to zapytać.
- Dobrze. Po prostu za dużo wrażeń. Jakbym wiedział. Jakbym tylko wiedział, nie powiedziałbym Ci nic.- zapewnił. Uśmiechnęłam się do niego, ale smutek w moich oczach pozostał. - Ojcem dziecka jest mój brat prawda? - zapytał, upewniając się, czy ma rację.  
- Tak. Omar jest ojcem - zapłakałam. Nie potrafiłam wyobrazić sobie, co teraz zrobię. Jak poradzę sobie jako samotna matka?  
- Czy on, czy on wie? - zapytał Rafał, łapiąc mnie za rękę.  
- Owszem. Powiedziałam mu tamtej nocy przed moim blokiem. Jednak niewiele to dla niego znaczyło, skoro wyjechał z Martą - rzekłam. Rafał już nic się nie odezwał. Chociaż po jego wyrazie twarzy domyśliłam się, że nie jest dumny z postępowania brata, nie mieliśmy wpływu na jego decyzję.
- Zadzwonię do niego. Powiadomię go, poproszę by wrócił. Przecież jego psim obowiązkiem jest tu być! - wyznał, a jego pięście zaciskały się.  
- Nie Rafał. Proszę zostaw to. Sama je wychowam. - wyznałam. Rafał spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałam strach. Cieszyłam się, że tu jest, bo miałam świadomość, że mogę na niego liczyć, że nie zostanę z tym sama.  
- Dziecko musi mieć ojca - rzekł.
- Nie musi. On nas nie chcę Rafale. Nie chce być z kimś z przymusu, z obowiązku. Ja taka nie jestem. Wróci do mnie z miłości, albo wcale nie wróci - wypaliłam i spojrzałam na niego. Po mojej twarzy rozpoznał, że nie zmienię zdania i odpuścił.  
- Możesz na mnie liczyć - zapewnił a po chwili wyszedł, zostawiając mnie samą z moimi myślami. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1880 słów i 10035 znaków, zaktualizowała 9 lis 2015.

5 komentarzy

 
  • Justys20

    Dziękuję za dedykację :-*  <3 rozdział jest taki czadowy  :yahoo: trochę smutny, ale takie bywa życie

    9 lis 2015

  • agusia16248

    @Justys20 Nie ma za co kochana :* A co do opowiadania to cóż :) zawsze po burzy wstaje słońce. Wiem,że smutny, ale taki miał być :)

    12 lis 2015

  • Justys20

    @agusia16248 tak bywa i musimy się z tym pogodzić

    12 lis 2015

  • DemonicEagle

    Bardzo,ale to bardzo dobry rozdział ;)

    9 lis 2015

  • agusia16248

    @DemonicEagle Cieszę się :)

    12 lis 2015

  • Tosia12283

    Cudownie :)

    9 lis 2015

  • agusia16248

    @Tosia12283 Dziękuje :)

    12 lis 2015

  • czarnyrafal

    Wiesz  Agusiu przypomniał mi się urywek wiersza dziewięnastowiecznego rosyjskiego puety Samuela Marszaka-cytuję z pamięci " Cieżkie jest brzemię miłości,Nawet jeśli nieść je we dwoje,Teras jestem sam Twojej i mojej cząstki strzegę Lecz dla kogo i po co Nie potrafię powiedzieć"Czyżby tu tak miało być? Pięknie piszesz Autorko. :kiss:  <3

    9 lis 2015

  • agusia16248

    @czarnyrafal Bardzo dziękuje :)

    12 lis 2015

  • Misiaa14

    Niech on jednak zadzwoni do niego i powie jaki z niego de*il itd xD cudooo *-*

    9 lis 2015

  • agusia16248

    @Misiaa14 Dziękuje :)

    11 lis 2015