Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.17

Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.17Omar:
Spacerowałem po parku, nie zważając uwagi na spadające z nieba krople deszczu. W głowie panuje mętlik. Nie chciałem tego robić, ale Esme nie zostawia mi wyboru. Chociaż to była jej decyzja, tak trudno było mi się z nią pogodzić. Rozumiałem ją. Na przekór wszystkiemu i wszystkim naprawdę starałem się ją rozumieć. Jej ból, strach, jej niepewność i brak możliwości naszego szczęścia. Nie czułem do niej żalu. Mimo wszystko cieszyłem się, że od nowa starają się z Rafałem. Kibicowałem im. Filip, mój chrześniak był dla nich wszystkim, to co robili, robili dla niego, a ja nie miałem prawa odbierać im rodziny. Wciąż znajdowałem się w parku, odwiedzałem nasze miejsca, byłem w miejscu, gdzie kiedyś znajdował się tamten stary dąb i płakałem. Po prostu płakałem, czując się jak pokonany. Nie, ja byłem pokonany. Nasza miłość była pokonana. Nasza. Jakże obce dla nas słowo. My. Już nigdy nie będzie nas. Jesteśmy tylko ja, mój brat i ona, żona mojego brata, kobieta, która nieświadomie złamała mi serce, ta, którą pokochałem. Nie wiem co powinienem zrobić. Męczę się, duszę, biję z myślami. Chociaż podświadomie wiedziałem co powinienem zrobić, serce zaprzecza. Miałem plan. Ten sam co zawsze. Ten sam, który przychodził mi do głowy. Ucieczka. Przyspieszyłem kroku, Deszcz padał co raz intensywniej. Czułem na twarzy krople deszczu. Zamykam oczy. Stoję na środku ulicy, cały mokry. To nic. To nie ma znaczenia. Cierpienie. Tylko to jedno było w mojej głowie. Cierpienie, to piekielne cierpienie, które nie potrafi przestać mnie prześladować. Znów zamknąłem oczy. Znów czułem deszcz. Teraz jakby trochę mniej padało. Nie wiem, czy to mi się wydawało, czy po prostu przestałem już cokolwiek odczuwać. Nie zostawiła mi wyboru. Nie wiem kiedy, nie wiem w którym momencie znów mnie odtrąciła. Przecież kochała mnie, kochała i nie mogła udawać, że nie. Nie potrafiła. I ja ją kochałem, ale był ktoś inny. Ich syn, jej mąż, mój brat. Tak wiele osób byśmy skrzywdzili i chociaż jej męża wcale nie żałowałem, mimo tego, że był moim bratem, dzieciaka nie chciałem ranić. Była taka krucha. Taka skołowana, zagubiona. Jej wzrok. Jej zagubiony wzrok. Jej strach. Jej ból. Nie! Boże ja za chwilę oszaleje. Nie chcę, nie mogę, nie potrafię o niej myśleć. Nie! Deszcz ucichł, nie wiem jak długo przebywałem w tym parku, nie wiem jak długo tu byłem. Nie chciałem być w mieszkaniu sam. Wolność. Tak tu czułem się wolny, po prostu wolny. Esme. Moja ukochana, najwspanialsza Esme. - Ty tak zdecydowałaś - przypomniały mi się moje ostatnie słowa wypowiedziane w jej stronę. To ona. To tylko ona do tego doprowadziła. Ponownie zamknąłem oczy. Ruszyłem w stronę mieszkania, by spakować się na ranny lot.

   ***
Magda:
- Może powinnaś do niej zadzwonić? - usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się w stronę mężczyzny i spojrzałam na niego zamyślonym wzrokiem. Byłam z nim już od pewnego czasu i mimo iż, nie udało nam się zamieszkać razem w Polsce, zostałam tutaj. Nie wiem w którym momencie zakochałam się w nim i nie chciałam zrezygnować z tej znajomości. Kochałam go a on kochał mnie. Tworzyliśmy udany związek, a nie zamieszkaliśmy w Polsce, dlatego, że dostał bardzo dobrą posadę tutaj. Nie chciałam by przez moje życzenie rezygnował z dobrej pracy, z własnych marzeń. Esme i moi bracia pokochali go. Po urodzinach mojego chrześniaka, przyjechał na drugi dzień, tak jak obiecał i od tamtej chwili byliśmy prawie nie rozłączni. Teraz stał tuż za mną, oparty o ladę i patrzyła na mnie takim wzrokiem, jak tylko on potrafił. Może i miał rację. Może powinnam wtrącić się raz jeszcze i sprowadzić Esme do porządku? Tylko czy chciałam? czy chciałam wtrącać się w życie przyjaciółki i brata? czy powinnam?
- Chyba powinni sami to rozwiązać - zawahałam się i spojrzałam mu głęboko w oczy.  
- Może - powiedział niechętnie i uciął rozmowę. Nie był głupi. Niemal od razu zorientował się, że coś jest między Esme a Omarem, a ja no cóż nie mogłam tego przed nim ukryć. Był na mnie zły, ale nie chciałam wiecznie ingerować w jej życie. - Zobaczysz, że Esme pożałuje swojej decyzji. Obudzi się, ale będzie już za późno. Omar jest wspaniałym mężczyzną, tutaj od razu kogoś pozna - ostrzegł.  
- To co ja mam zrobić według Ciebie Kris? zadzwonić do Esme i powiedzieć, że jest głupia, bo pozawala mu odejść? wracali do siebie już kilka razy - powiedziałam trochę rozzłoszczona.  
- Otóż to! Masz zadzwonić do niej i powiedzieć jej, że jet skończoną idiotką. Ja bym jej to powiedział, ale nie mogę - rzekł biorąc moja córkę na ręce.  
- A jeżeli? - zawahałam się i wzięłam głęboki wdech. Miał rację. Musiałam wreszcie zareagować.

- Chyba nie mówisz poważnie? - usłyszałam głos Esme. Szwagierka była tak zdenerwowana, tak przerażona, że niemal mnie ogarnął strach. Przełknęłam ślinę, by potwierdzić wypowiedziane przez chwilą słowa. Było mi jej żal, ale ktoś musiał powiedzieć jej wreszcie prawdę. Ktoś musiał przemówić jej do rozsądku.
- Esme. Musisz się wreszcie zdecydować. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam mówiąc Ci o jego planach. Dość się już zraniliście - wyznałam.
- Ale czy to moja wina? Magdo! Kocham twojego brata! Kocham Omara, chcę z nim być, ale się boję. Ile razy wracaliśmy? ile razy zrywaliśmy? - usłyszałam.
- Jednak wciąż wracaliście. Jednak wciąż byliście razem. Myślisz, że Rafał jest lepszy? myślisz, że on zerwał z kochanką? otóż nie moja droga! Oni nadal się spotykają. Tylko ty zrezygnowałaś z własnego szczęścia - rzekłam zdenerwowanym głosem. - Kocham Cie, ale kocham tez jego. I jeżeli - zawahałam się, zastanawiając się, czy powiedzieć to, co planowałam - Jeżeli nadal masz zamiar go ranić, jeżeli nadal nie chcesz z nim być, to odpuść! Daj mu wyjechać i pozwól mu być wreszcie szczęśliwym - dokończyłam, rozłączając telefon.

Nie dopuściłam jej do słowa. Nie byłam pewna, czy postępowałam właściwie, ale ktoś musiał wreszcie jej to powiedzieć. Poczułam ciepłe ramiona Krisa. Przytuliłam chłopaka i schowałam się w jego ramionach.  
- Jestem z Ciebie dumny. Wreszcie ktoś nią potrząsnął. Teraz jej krok - wypowiedział Kris.  
- A jeżeli ja stracę przyjaciółkę? - podzieliłam się swoimi obawami.
- Nie stracisz - zapewnił i uśmiechnął się do mnie szeroko.CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1235 słów i 6600 znaków, zaktualizowała 5 sty 2016.

6 komentarzy

 
  • Użytkownik Misiaa14

    ohhhh. ..cudo :*

    6 sty 2016

  • Użytkownik agusia16248

    @Misiaa14 Dziękuje :*

    3 mar 2016

  • Użytkownik NataliaO

    Super :) <3

    6 sty 2016

  • Użytkownik agusia16248

    @NataliaO Dziękuje <3

    3 mar 2016

  • Użytkownik Justys20

    Niech szczęście się do nich uśmiechnie. Ale muszę przyznać że boskie to opowiadanie  :bravo:

    5 sty 2016

  • Użytkownik agusia16248

    @Justys20 Dziękuje

    3 mar 2016

  • Użytkownik Tosia12283

    Genialnie:*

    5 sty 2016

  • Użytkownik agusia16248

    @Tosia12283 Dziękuje

    3 mar 2016

  • Użytkownik Karolina12

    Piekne ❤❤❤czekam na następne ❤❤❤

    5 sty 2016

  • Użytkownik agusia16248

    @KontoUsunięteina12 Dziękuje <33

    3 mar 2016

  • Użytkownik lola123

    Jak zwykle cudowne  <3

    5 sty 2016

  • Użytkownik agusia16248

    @lola123 Dziękuje <3

    3 mar 2016