Pozwól, że nauczę Cię kochać

Pozwól, że nauczę Cię kochać- Proszę pozwól mi bym nauczył Cię kochać - wypowiadasz te słowa ze łzami w oczach.  

Stoimy w naszym ulubionym miejscu i już wiemy, że dziś nadeszło nasze pożegnanie. Chociaż nie chcę od Ciebie odchodzić to wiem, że muszę.  

Ty jeszcze łapiesz mnie za rękę, próbujesz zatrzymać, błagasz, bym nie podejmowała tak trudnej dla nas decyzji, starasz się mnie zatrzymać, ale oboje wiemy, że jest za późno. Pożegnanie jest tylko kwestią czasu, a my staramy się jeszcze przeciągnąć nasze pożegnanie o jeden dzień, o jedną minutę. Biorę głęboki wdech i delikatnie wyswobadzam się z twoich ramion. Patrzymy sobie w oczy, ale nikt z nas nie umie powiedzieć nawet słowa. Wielka kula staje nam w gardle, a łzy wylewają strumienie po naszej twarzy. Tak bardzo pragniemy zatrzymać czas, tak bardzo chcemy zmienić nasz los, nadaremnie. Robię krok w tył, , ale nie potrafię spuścić wzroku z twojej zapłakanej twarzy. Kolejny krok w tył i biorę następny głęboki wdech. Upadam na kolana i wybucham nie pohamowanym płaczem. Odwracam się w tył i widzę jego zadowolone spojrzenie. Zdajemy sobie sprawę, że wygrał, ale nie mamy odwagi z tym walczyć. Znów patrzymy sobie w oczy, ale tym razem twoje spojrzenie jest zimne, zaczynasz mnie nienawidzić i nagle uświadamiam sobie jak bardzo Cię zraniłam. Jeszcze chcę złapać Cię za rękę, chcę Cię przeprosić, ale nie potrafię. Te cholerne słowa nadal nie przychodzą mi przez gardło.  

On podchodzi do nas, Jego wzrok jest łagodny, jakby chciał powiedzieć, wiem co czujecie. Ty jesteś mu wdzięczny, bo przecież dał nam te ostatnie kilka minut. Pozwolił nam się pożegnać.  

Patrzymy na siebie, nie zwracając uwagi na to, że on stoi obok. Tuż za moim mężem stoi nasz syn i patrzy wystraszonym wzrokiem na naszą twarz. We mnie widzi kogoś kogo nienawidzi a w Ciebie widzi kogoś, kto chciał rozwalić mu rodzinę. Tylko Rafał zna prawdę i wie, że chłopiec za nim to twój biologiczny syn. Nawet Ty o tym nie wiesz. Chociaż na zawsze pozostaniesz miłością mojego życia, nie potrafiłam zrujnować dziecku życia, nie chciałam wywracać go do góry nogami. Znów patrzymy sobie w oczy, chcemy jeszcze coś powiedzieć, jeszcze chcemy ze sobą porozmawiać, ale nie wiemy co sobie powiedzieć.  
- Esme - słyszę twój cichy, czuły głos. Twoja doń, delikatnie dotyka mojego policzka, a ja zamykam oczy. Chcę na zawsze zapamiętać każdy twój dotyk, każdy gest, każde słowo. - Moja ukochana Esme - wypowiadasz te słowa głosem pełnym bólu. Rozpacz w twoich oczach jest nie do zniesienia. Odwracam wzrok. Nie mogę znieść twojego cierpienia, nie mogę znieść twojego bólu. - Kocham Cię - wypowiadasz tak cichutko, że tylko ja jestem w stanie usłyszeć te słowa. Nie odpowiadam. Parze na Ciebie tak, jak tylko ja potrafię patrzeć a ty już wiesz. Wiesz, że mimo wszystko nigdy nie przestałam Cię kochać. Nie wiem, czy rozumiesz moje powody, czy będziesz potrafił wybaczyć mi to, że od Ciebie odchodzę, ale nie obchodzi mnie to. - Zostań - próbujesz ponownie mnie przekonać. Nie patrze na twoją twarz, bo boję się widoku twego cierpiącego wzroku. Czuje na plecach dłoń męża i zamykam oczy.
- Pora wracać - uświadamia mnie, że jego cierpliwość jest na granicy wytrzymałości, a ja słabo się do niego uśmiecham. Całuje Cię na pożegnanie, przez chwile zapominając, że tuż za mną jest mój mąż i odchodzę. Nie próbujesz mnie zatrzymać. Nie próbujesz za mną biec. Łapię męża za rękę i odchodzimy, ale moje myśli wciąż krążą wokół Ciebie.
- I Ja Ciebie kocham Omar - powtarzam w myślach i wtulając się w ramiona męża, wybucham płaczem.
***

Omar :
Patrzę jak odchodzisz, ale nie zatrzymuję Cię. Podobno jeżeli kogoś kochasz, musisz pozwolić mu odejść. Ja właśnie taką miłością Cię pokochałem i nie zamierzam zatrzymywać Cię na siłę. Nie wiem czego od Ciebie oczekiwałem. Masz rodzinę, dziecko, męża i byłbym głupi, gdybym kazał Ci z tego wszystkiego dla mnie zrezygnować. Nie wyszło nam kiedyś i nie wyszło teraz. Nie zamierzałem próbować trzeci raz. Nie miało to najmniejszego sensu. Ty znikłaś mi już z oczu, ale nie jestem w stanie się ruszyć. Wciąż stoję wpatrzony w dal i czekam, bo jeszcze wierze, że wrócisz. Mijają minuty, a po Tobie nie widać śladu. Z nieba lecą krople deszczu, zupełnie jakby płakało niebo. Idealna pora na pożegnanie nie ma co - rozmyślam. Nie wiem, czy to za sprawą jesieni, czy ponurego krajobrazu dookoła, czy twojego odejścia z mojego życia, ale z moich oczów zaczynają pomalutku płynąć strumienie łez. Chociaż jestem starym facetem, chociaż stoję w parku i mam świadomość tego, że nie powinienem płakać, że nie wypada, mimo wszystko nie potrafię powstrzymać łez. Ta świadomość, że jesteś z moim bratem, ta świadomość, że jesteś i będziesz szczęśliwa dodaje mi sił. Wyciągam telefon z kieszeni i wykręcam znajomy numer.  
- Witaj. I co wróciliście do siebie? - pyta damski głos, po drugiej stronie słuchawki.  
- Nie. Dziś pożegnaliśmy się na zawsze - odpowiadam a w słuchawce słyszę ciężkie westchnienie.
- Przez cały ten czas miałam nadzieje, że jednak zmieni zdanie. Miałam nadzieje, że odważy się od niego odejść. - usłyszałem.
- Daj spokój Magdo! To jej decyzja. Twoja propozycja jest aktualna? - pytam nadal na pół przytomny, po tym co się dziś wydarzyło.  

Wciąż przed oczami widzę jej twarz i jestem jednego pewny, kochała mnie, kochała i chyba nadal kocha.  

- Tak aktualna. Możesz zacząć nawet od teraz - szepcze kobieta.
- Przylecę do Ciebie juro - rzucam i bez słowa odkładam słuchawkę. Tak jestem tego już pewien. Do tej pory trzymała mnie tylko ona, ale teraz nie widzę sensu w tym, by tu zostać. Nie potrafię o niej nie myśleć.  

Chociaż nie obwiniam o to mojego brata, bo nie zrobił nic złego, po prostu zakochał się w tej samej kobiecie co ja. Czy to wtedy popełniliśmy błąd? czy tamtego lata, na tamtej imprezie straciłem jej serce? a może tego wieczoru, gdy powiedziałem jej krótkie coś się wypaliło? czy gdybym wtedy z nią nie zerwał, czy gdybym nie posłuchał zazdrosnego przyjaciela, czy gdybym nie dał się otoczeniu teraz to ja byłbym jej mężem?  

Byłem dla niej tym złym. Tym cholernym idiotą, który tak nie słusznie ją potraktował. Złamałem jej serce, a pocieszenie znalazła w ramionach mojego brata. Później zaszła w ciążę i pobrali się, a ja stałem się jej szwagrem. Szwagrem, który nigdy nie przestał jej kochać. Wciągam zimne powietrze w płuca i biorę głęboki wdech. Odwracam się jeszcze raz, jakbym nadal wierzył, że za moment się tu pojawi. Jeszcze chwilka, tylko chwilka przekonuje sam siebie. Dość!! Kurwa ona nie wróci! Nie pojawi się! Nie nadejdzie! podpowiada mój rozum. Kucam przy drzewie, opierając głowę o korę i spuszczam wzrok. Po raz kolejny dzisiejszego wieczora wybucham płaczem. Wstaje, przekonany, że tak jest dla nas lepiej i wracam do pustego domu. Jeszcze dziś postanawiam napisać jej pożegnalnego sms i spakować rzeczy. Wyjeżdżam, bo wierze, że tylko tak zdołam o niej zapomnieć.
***
Esme:
Chociaż nie jest mi zimno, opatulam się płaszczem, jakbym chciała by płaszcz ochronił mnie od bólu. Syn siedział w samochodzie ze słuchawkami w uszach i jak zawsze zaszył się w swoim małym świecie. Tak bardzo przypominał tym ojca. Tak bardzo był do niego podobny. Zamknęłam oczy, by zapomnieć o bólu na twarzy Omara. Poczułam na sobie dłoń męża i spojrzałam na niego zapłakanym wzrokiem. Chociaż bardzo starałam się, nie potrafiłam ukryć swoich łez.

- Proszę pozwól mi, bym nauczył Cię kochać - przypomniały mi się słowa Omara.  

Spojrzałam na jego brata, zastanawiając się jak to możliwe, że są tak od siebie różni. Od zawsze byli jak ogień i woda. Jak lato i zima. Omar był rozrywkowy, szalony, nie przewidywalny. Kochał kłopoty i chyba dlatego zwróciłam kiedyś na niego uwagę, zakochałam się w nim, bo był typem podrywacza, coś w rodzaju niegrzecznego chłopaka, którego należałoby omijać szerokim łukiem. Rafał, mój mąż natomiast przeciwnie. Poukładany, cichy, nieśmiały, spokojny. I co najważniejsze odpowiedzialny. To on był przy mnie, gdy Omar krok po kroku łamał mi serce, to on był przy mnie, gdy świat walił mi się na głowę. Lata przyjaźni zbliżyły nas do siebie i dlatego postanowiłam za niego wyjść. Nie chciałam zdradzić Omarowi, że zaszłam z nim w ciążę, przecież był nieodpowiedzialnym gówniarzem i wolał imprezki, podrywanie dziewczyn niż poważny i trwały związek. Dla mojego i dziecka bezpieczeństwa poślubiłam Rafała i nawet z czasem zaczęłam coś do niego czuć. Dawał mi to, czego nigdy nie dostałam od Omara - poczucie bezpieczeństwa, stabilizację. Obiecałam mężowi, że nigdy nie powiem Omarowi o naszym synku. A mój synek nigdy nie mógł dowiedzieć się kto jest jego biologicznym ojcem. Dla niego jedynym i najważniejszym mężczyzną w jego życiu był mój mąż, a ja nie miałam serca ranić ukochanego syna. Dlatego też postanowiłam, że zostanę mężem. Nie chciałam rozbijać naszej rodziny, nie chciałam nikogo z nich ranić.  

Droga do domu dłużyła się niemiłosiernie. Chciałabym już wyjść z samochodu i zaszyć się w pokoju, móc w spokoju wypłakać cały ból, jaki towarzyszył mi od kilkunastu minut. Przy synku, nie mogłam pozwolić sobie na słabość, nie chciałam. Po kilku minutach dojechaliśmy do domu. Nasz syn bez słowa wybiegł z samochodu i nawet nie zamierzał ze mną rozmawiać. Wbiegł do domu i zatrzasnął drzwi tuż przed moim nosem.  
- Filip! - krzyknęłam załamana jego zachowaniem.  
- Daj spokój. Esme nie warto - usłyszałam czuły głos Rafała.  
- On mnie nienawidzi. Muszę z nim porozmawiać. Muszę mu to wytłumaczyć - rozpłakałam się. Mąż podszedł i mocno złapał mnie w ramiona. Wtuliłam się w niego i znów dałam upust emocjom. Płakałam jak mała, zraniona dziewczynka.

Tej nocy nie mogłam spać. Leżałam bezwładnie przy Rafale i przypominałam sobie wszystkie chwile u boku jego brata. Nie rozumiałam dlaczego los nas znów pokarał. Dużo ryzykowaliśmy próbować jeszcze raz, dawać sobie kolejną szansę, ale i teraz też nam nie wyszło. Czasami po prostu, ktoś nie jest stworzony do bycia razem. Powoli zaczynałam wierzyć, że i z nami tak jest. Robiliśmy krok w przód i dwa kroki w tył. I gdy już byliśmy pewni, przekonani, że tym razem się uda, że chcemy ze sobą być, stało się coś, co krzyżowało nasze plany.  

Wstałam z łóżka i założyłam na siebie bluzę. Postanowiłam iść na spacer, przewietrzyć się, przemyśleć to, co postanowiłam. Nie chciałam wcale się z nim rozstawać. Nie chciałam od niego odchodzić i byłam już gotowa porzucić męża, porzucić wszystko, to do czego doszłam by z nim być. Zastanawiałam się nawet nad wyjawieniem Filipowi prawdy, gdyby tylko o mnie walczył. Jednak on nie zrobił niczego, prócz kilku słów wypowiedzianych w tym parku. Nie napisał żadnego sms, żadnej wiadomości, nie zadzwonił, nie przyjechał tu. Widocznie nie kochał mnie tak, jak mówił, tak jak przyrzekał. Usiadłam na ławce, przed blokiem i zamknęłam oczy. Chciałam powstrzymać łzy, które z minuty na minutę leciały ciurkiem z moich oczów.
- Esme - usłyszałam tak bardzo znajomy głos. Gwałtownie odwróciłam się w stronę mężczyzny i spojrzałam mu głęboko w oczy.  
- Co ty tu robisz? - wydusiłam z siebie i zamknęłam oczy. Spojrzałam w kierunku bloku, by upewnić się, że nikt nas nie widzi.  
- Błąkałem się po mieście, snułem się jak cień i bez przerwy rozmyślałem o nas. Kocham Cię Esme - usłyszałam jego cichy głos.  
- I ja Ciebie Omarze kocham. Też Cię do cholery tak bardzo mocno kocham - rozpłakałam się. Drzwi od bloku otworzyły się, a ja podskoczyłam do góry. Spojrzałam na blok, ale z niego wyszła tylko młoda dziewczyna, objęta przez jakiegoś mężczyznę. - Nie możemy tu zostać - rzekłam cichym głosem. Pociągnęłam go za rękę i oddalaliśmy się od bloku, w którym spał mój mąż. - Dzwoniła do mnie Magda. czy to prawda? wyjeżdżasz? - zapytałam upewniając się, czy słowa mojej przyjaciółki są prawdziwe. Nie odpowiedział. Kiwnął potwierdzająco głową, a ja spuściłam wzrok. Powiedz mu! Powiedz mu do cholery! podpowiadało moje serce. - Ah tak - wyznałam rozczarowana. Nie walczy o nas, nie stara się. Chociaż jego zapłakany wzrok patrzył wprost na moją twarz, nie potrafiłam niczego mu powiedzieć. Znów pojawiło się to cholerne zawieszenie, ta cholerna pustka, gdy uświadamiasz sobie, że twoje marzenie stało się nierealne. Jednak My, nasza historia, nasza miłość miała szansę się spełnić, miała szansę być realna, ale nie zrobiłam niczego, co mogło by zbliżyć nas do siebie.  
- Właśnie dlatego tutaj jestem. Nie chciałem wyjeżdżać bez pożegnania Esme. Nie chciałem postąpić tak jak - zawahał się i spojrzał mi głęboko w oczy.  
- Tak jak wtedy prawda? - zakończyłam za niego, a on tylko spuścił wzrok. Tak, to chyba dlatego postanowiłam poślubić jego brata. On bez słowa wyjechał za granice z swoją nową dziewczyną, a ja poczułam się podwójnie dotknięta. Zabolało mnie to, że wyjechał bez słowa pożegnania i to, że związał się z kimś innym. Teraz natomiast nie chciałam do tego wracać, nie chciałam znów poczuć się jak tamta zraniona, zakochana dziewczyna. - No to już się pożegnaliśmy - rzuciłam starając się, by moje emocje stały się dla niego nie zauważalne. Jednak nikt nie znał mnie tak jak on. Chociaż patrzyłam na niego zimnym, wręcz lodowatym wzrokiem, on potrafił w moich oczach ujrzeć miłość i ból.
- Nie bądź taka - wyszeptał, a ja poczułam jak cała skorupa, pod którą starałam się ukryć roztrzaskane, poranione serce, rozleciała się na drobny mak.  
- A co mam błagać Cię byś tu został? byś nie uciekał? - wydusiłam siebie, nie mając pojęcia, że z moich oczów spływają strumienie łez.
- To od Ciebie zależy. Zostań ze mną. Nie odchodź ode mnie. Odejdź od niego błagam Cię - usłyszałam. Zamknęłam oczy, by uspokoić roztrzaskane serce. Chciałam by łzy przestały płynąć, chciałam zapanować nad emocjami, chciałam powstrzymać kolejne jego słowa, nie potrafiłam.
- To nie możliwe przecież wiesz. Nie mogę od niego odejść, nie chcę go zranić - wyznałam to, czego sama przed sobą nie potrafiłam przyznać. Wmawiałam sobie, że zaczynam coś do niego czuć, przekonywałam wszystkich, że kocham mężczyznę z którym żyję, ale tak naprawdę okłamywałam się. Nie potrafiłam oddać mu serca, które całością należało do innego mężczyzny.  
- Nie potrafię być przy Tobie i patrzyć jak jesteś z moim bratem. Rozumiesz mnie? nie mogę, nie potrafię - rozpłakał się - Nie miej do mnie żalu, że po prostu nadal Cię kocham. Nie miej żalu, że nie chcę się z Tobą dzielić, że nie potrafię być twoim przyjacielem, nie potrafię być przy Tobie, a nie móc Cię dotknąć, przytulić. To zbyt okrutne - wyjaśnił, zapłakanym głosem.
- A wiec to naprawdę jest nasze pożegnanie? - zapytałam upewniając się, że widzimy się ostatni raz. Podszedł do mnie i przywarł swoim ciałem do mojego, a na moich ustach złożył delikatny pocałunek. Żegnaliśmy się tym razem naprawdę. Widziałam to w jego oczach, czułam to w jego dotyku, czułam w jego pocałunku.  
- Ty tak zdecydowałaś - rzucił i nie dopuszczając mnie do słowa odszedł, zostawiając mnie samą wśród jesiennych liści. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2906 słów i 15836 znaków, zaktualizowała 13 lis 2015.

6 komentarzy

 
  • szczęśliwa

    Wzruszyłaś mnie

    11 lis 2015

  • agusia16248

    @szczęśliwa I o to mi chodziło :) Chciałam wzruszyć czytelników :)

    12 lis 2015

  • Tosia12283

    Super opowiadanie <3

    7 lis 2015

  • agusia16248

    @Tosia12283 Dzięki

    12 lis 2015

  • Malolata1

    Piękne. Było kilka błędów, ale czytając dalej zupełnie o tym zapomniałam, wyobrażając sobie to wszystko, co opisałaś. Piękne, naprawde.

    7 lis 2015

  • agusia16248

    @Malolata1 bardzo, bardzo a to bardzo dziękuje :) Cieszę się, że się podoba :)

    12 lis 2015

  • Py64

    Zostanie mężem? :O

    5 lis 2015

  • agusia16248

    @Py64 Możliwe, że mmój błąd

    12 lis 2015

  • DemonicEagle

    Wspaniałe, kolejny raz przez Ciebie brakuje mi słów aby napisać komentarz :P

    5 lis 2015

  • agusia16248

    @DemonicEagle Bardzo dziękuje :)

    12 lis 2015

  • NataliaO

    ładny początek :)

    5 lis 2015

  • agusia16248

    @NataliaO Dziękuje )

    5 lis 2015