Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.13

Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.13Esme:
Czymże jest małżeństwo bez fundamentu zaufania? czymże jest miłość bez szczerości? wierności? niczym.  

Ja teraz czułam się podobnie. To, co czułam w dniu ślubu było niczym w porównaniu do tego, co czułam w tym momencie. Mętlik panował w całej mojej głowie, a ja nie widziałam żadnego sensownego rozwiązania. No bo przecież jak miałam rozwiązać ten kłopot, co miałam zrobić, by na tym jak najmniej ucierpiał mój syn? Ja jeszcze co raz to bardziej komplikowałam sobie życie, ponieważ leżałam teraz całkiem naga w łóżku szwagra, co gorsze prawdziwej miłości i biologicznego ojca mojego dziecka i nie żałowałam. Noc, którą mi zapewnił niczym nie różniła się od tych, które spędzaliśmy razem. Wciąż był delikatny, czuły, namiętny, a każdy jego pocałunek, każdy gest, każdy ruch świadczył o jednym- Pragnę Cię. Nie czułam wstydu, czy zażenowania, może trochę obawę przed tym, jak będzie teraz wyglądać nasza relacja. Przecież mogłabym mu zwyczajnie powiedzieć, porozmawiać z nim, wyjaśnić. Jednak bałam się tego jak zareaguje, jak zareaguje mój syn, a przecież nie chciałam komplikować mu życia, nie potrafiłabym. Leżałam w łóżku i rozmyślałam o mojej beznadziejnej sytuacji, nie chciało mi się wstać. Przez chwile pomyślałam o Magdzie i zastanowiłam się co teraz u niej słychać? czy już wstała? co zrobi jako samotna matka? czy mój synek już wstał? co teraz robi Rafał? miałam tyle myśli na raz. Omara nie było przy mnie. Za drzwi słyszałam hałas z kuchni i domyśliłam się, że zaczął szykować śniadanie. Uwielbiałam go za to. Och gdybym tylko potrafiła mu się przyznać, gdybym tylko potrafiła mu wszystko powiedzieć? Zastanowiłam się nawet, czy nie ujawnić mu zamiarów Magdy, ale nie byłoby to właściwe z mojej strony. Z jednym miała rację. Ile razy ona pomogła nam w spotkaniach? ile razy trzymała moją stronę? ile razy wspierała nas? byłam jej szwagierką, ale przede wszystkim najlepszą przyjaciółką i nie mogłam jej zdradzić, nawet jeżeli jej bratem był ktoś, kogo kochałam. Po kwadransie do pokoju wszedł Omar z tacą i uśmiechnął się.
- Królewna życzy sobie śniadanie do łóżka, czy wstanie do kuchni? - zażartował i po chwili położył tacę na łóżku, a ja spojrzałam na smakołyki, jakie dla mnie przygotował. Już całkiem ubrany wskoczył do łóżka i obejmując mnie jedną ręką, spojrzał mi głęboko w oczy. - Esme co masz zamiar teraz zrobić? - zapytał, a jego głos brzmiał bardzo poważnie.
- Po tym co się tu wydarzyło, sama już nie wiem - przyznałam się, spuszczając wzrok. - Jest coś między nami Omarze prawda? - zapytałam. Mężczyzna przysunął się bliżej, chwycił mnie za brodę i zmusił bym na niego spojrzała. Palcami delikatnie przejechał po moim policzku, a ja zamknęłam oczy.
- Od zawsze coś między nami było. Tylko Ty nie zawsze chciałaś się do tego przyznać. Ja wiem, że jesteś żoną mojego brata, macie razem wspaniałe dziecko, kochacie je, ale - zawahał się i spojrzał na mnie z promiennym uśmiechem - Tylko, że Wy nie kochacie siebie. Ty kochasz mnie i nie zaprzeczaj Esme. Widzę to w twoich oczach, słyszę to w twoim głosie. Poznaje to po dotyku. Jesteś taka sama jak przed laty. Tylko, że jesteś taka przy mnie i tylko przy mnie - rzekł. - Nie mogłem patrzeć na twoją zmianę. Pragnąłem twojego spojrzenia tego z młodzieńczych lat. Tego pełnego miłości, szaleństwa, radości. Nie wiem co jest między Wami, ale niszczy Cię od środka. Kiedy zrobiłaś coś szalonego? kiedy zrobiłaś coś, czego sama chciałaś? - zapytał, a ja zrozumiałam. Rafał zmienił mnie, nie wiem czy zrobił to celowo, czy przy nim taka się stałam, ale straciłam swoją tożsamość. Musiałam znaleźć się tu, musiałam trafić w ramiona Omara, by na nowo to zrozumieć.
- Wczoraj zrobiłam coś szalonego. Po raz pierwszy zrobiłam coś, na co miałam ochotę. I nadal to robię. Bo przecież to, co teraz się dzieje jest Omarze szalone. Tak cholernie szalone, że zastanawiam się, czy aby nie pozjadałam rozumu - szepnęłam ściszonym głosem - A co do mojej zmiany to życie mnie do tego zmusiło - wyznałam, przypominając sobie o naszym rozstaniu. Pomyślałam o ciąży, pomyślałam o dziecku i poczułam się znów tak jak dawniej, bezbronna. Tak wiele zawdzięczałam Rafałowi. Tak wiele byłam mu winna, bo przecież to on wyciągnął do mnie pomocną dłoń. - Jestem matką i muszę myśleć poważnie, być odpowiedzialna. Nie mogę szaleć jak kiedyś, nie mogę robić niczego, co by naraziło dziecko na niebezpieczeństwo. Nie mogę siebie narażać Omarze - dodałam. Omar spuścił wzrok. Jego milczenie wydawało się być wiecznością, nie wiedziałam o czym teraz myśli, co planuje. Tak bardzo chciałabym móc poznać jego myśli, znaleźć się w jego skórze i wiedzieć co czuje. - Chyba powinnam już pójść. Syn może się zaraz obudzić. O ile już nie wstał - rzekłam. Spojrzałam na Omara i zapragnęłam zostać. Tak bardzo chciałam być przy nim, wrócić do niego, budzić się przy nim. - Pamiętasz ten stary dąb? - zapytałam. Omar uśmiechnął się i pokiwał głową. - Ostatnio przypomniałam sobie jedną z naszych rozmów pod dębem. Omarze czy właśnie tak miało wyglądać nasze życie? czy mimo naszej miłości i tego co do siebie czujemy, mieliśmy być oddzielnie? - spytałam. Omar zamilkł. Nie powiedział ani słowa, a w jego oczach ujrzałam łzy. Pospiesznie założyłam na siebie spodnie i resztę ubrań i pocałowałam go - Musze iść - rzuciłam, ale nie zrobiłam nawet kroku. Omar złapał mnie w swoje ramiona i objął tak mocno, że nie było szans, bym się wyrwała.
- Obiecaj mi coś - poprosił.  
- Tak wiem. Zamieszkam u matki. - rzekłam bez cienia wątpliwości. - Kocham Cię - wyznałam i bez słowa opuściłam jego mieszkanie.
    
      ***
Magda:
Siedziałam na małej kanapie i patrzyłam w oczy sprawcy. Zastanawiałam się, co ja tu robię i po co tu jestem. Przecież nie powinnam się tu znaleźć, ale miłość do tego mężczyzny okazała się silniejsza. Co ja miałam teraz zrobić? tak po prostu z nim wyjechać? uciec z przestępcą?
- Magdo jaka podjęłaś decyzję? - zapytał, nalewając mi herbaty.
- Nie mam pojęcia - przyznałam szczerze. Już chciałam coś mu jeszcze odpowiedzieć, gdy usłyszałam sygnał wiadomości. Esme nareszcie włączyła telefon. Parę sekund później szwagierka już do mnie telefonowała.  
- Co się stało? dzwoniłaś? - zapytała spanikowana.
- Tak. Kiedy będziesz w domu? bo jak się domyślam właśnie wracasz od mojego brata, prawda? - zaśmiałam się.
- A skąd Ty to wiesz? - spytała. Spojrzałam na mężczyznę i gwałtownie wstałam z łózka. Poszłam do łazienki i zamknęłam się na klucz.
- Byłam pod domem Omara wczorajszego wieczora, ale nikt mi nie otworzył - przyznałam.
- Gdzie jesteś? - usłyszałam zdenerwowany głos szwagierki.  
- Zgadnij - rzuciłam i zapadła długa cisza.  
- Okej zaraz po ciebie będę - obiecała a po chwili rozłączyła się. Wyszłam z łazienki i spojrzałam na mężczyznę. Chociaż chciałam z nim porozmawiać, nie miałam takiej odwagi.
- Moja szwagierka zaraz tu będzie - wyznałam. Widziałam w jego oczach strach. Podszedł, chciał coś powiedzieć, odezwać się, ale nie zrobił tego. Zapalił papierosa i spojrzał mi głęboko w oczy  
- A więc podjęłaś już decyzję? - zapytał. - No to będę musiał postąpić inaczej - uśmiechnął się, a ja nie wiedziałam co miał na myśli. - Nie chciałem tego, ale nie zostawiasz mi wyboru malutka - wyznał. Nie wiem dlaczego, ale nie podobał mi się ton jego głosu. Wyraz twarzy świadczył, że coś knuje, a ja zesztywniałam. Przecież nie mógł być aż tak podły.  
- Nie odważysz się! - rzuciłam się na niego, ale jego wyraz twarzy wciąż był niewzruszony. Uśmiechnął się tak szyderczo, że niemal wyleciało mi serce z piersi.
- Skąd taka pewność co mała? - zaśmiał się. Podszedł do mnie, a ja poczułam jak strach zagląda mi w oczy. W kim ja się zakochałam? z kim się związałam? nie znałam go z tej strony. Zawsze wydawał się być delikatny, czuły, opiekuńczy, ale teraz, gdy patrzyłam mu prosto w oczy zobaczyłam tam zimne spojrzenie rozgoryczonego człowieka. - Twój braciszek będzie idealną ofiarą nie sądzisz? miał motyw, a ja zeznam - spojrzał mi głęboko w oczy - A ja zeznam - zaśmiał się, a ja stałam nieruchomo i nie mogłam w to wszystko uwierzyć.  
- Na razie nie zrobię nic. Powiem, że był to nieszczęśliwy wypadek, ale jeżeli nie wydasz ślicznotko - podszedł do mnie i złapał mnie mocno w ramiona, jego uścisk był na tyle silny, że poczułam ból ramion. - Powiem na niego, jeżeli odważysz się choćby pisnąć coś na mój temat laleczko. Ja wyjeżdżam, więc nie oczekuj ode mnie alimentów na tego no cóż bobaska - zaśmiał się. - A tak poza tym mam już inną, więc wiesz nie łódź się, że kiedykolwiek z Tobą będę Kochanie - wyszeptał i wypuścił mnie z ramion. Usłyszałam trąbienie samochodu, chciałam wyjść, chciałam wybiec, ale poczułam mocne ściśnięcie nadgarstka. - Kochanie chyba wyraziłem się jasno tak? - zadrwił, a ja spojrzałam na niego. Byłam w szoku. Patrzyłam na mężczyznę, który tyle mi obiecywał, który tak wiele mówił i nie widziałam w nim nic z dawnego człowieka.  
- Zrozumiałam - rzekłam i bez słowa opuściłam dom, w którym byłam świadkiem, jak mój ukochany bez skrupułów zabija swoja żonę. Roztrzęsiona wpadłam do auta szwagierki i rozpłakałam się. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć? czy wyznać prawdę? czy powiedzieć jej co się stało? czy sama do końca życia nosić naszą tajemnicę w sobie? bez słowa odjechaliśmy i udaliśmy się prosto do mieszkania Esme.

           ***
Esme:
- On ją zabił Esme, zabił swoją żonę - usłyszałam. Poszukałam pobliskiego pobocza i roztrzęsiona ręką, skręciłam, zatrzymując auto. Słowa szwagierki były na tyle zaskakujące, że wpatrywałam się na nią oszołomiona, zastanawiając się, czy aby nie zwariowała. Może uderzyła się w głowę? może coś jej się pomieszało? Magda była na tyle roztrzęsiona, że nie wiedziałam jak ją uspokoić. Bez przerwy ryczała w aucie, a ja nie wiedziałam co mam zrobić, jak zareagować. Nie chciałam zadawać jej pytań, nie chciałam dopytywać skąd o tym wie, bo stan jej psychiczny w tym momencie miał wiele do życzenia. - Powiedział, że jak powiem o tym komuś, to zwali na Omara. Sąsiedzi słyszeli jak się odgrażał. Oskarżą mojego brata o to morderstwo, rozumiesz? - usłyszałam. Dopiero teraz rozumiałam jej strach. Rozumiałam wszystko to co przezywała, bo sama zaczęłam czuć podobnie. Nie wiedziałam jakich słów użyć, by nie pogorszyć sytuacji. Co miałam jej powiedzieć? - Esme musimy coś zrobić. Musimy go powstrzymać - rzekła  
- Jak? - zapytałam zaskoczona jej zachowaniem. Znałam ją i wiedziałam, że w jej głowie jest jakiś plan, plan, który nie koniecznie mi się spodoba.  
- Musimy go powstrzymać. Nie wiem jak, ale musimy- zapłakała.
- Przecież ja zapewnię mu alibi. Byłam z nim tej nocy, potwierdzę to - rzekłam. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie Magdy, by cały mój spokój wyparował. Chociaż nikt nie powiedział tego wprost, miała racje. Byłam z nimi przed jego domem, sąsiedzi mnie znają, nie uwierzą w moje alibi, pomyślą, że zwyczajnie kryję szwagra. Jeżeli ten drań, zechcę, będziemy skończeni. Postanowiliśmy nie mówić o niczym chłopakom. Nie było sensu martwić Omara, a Rafałowi zwyczajnie nie chciałam o tym mówić. Nie widziałam sensu w wtajemniczeniu go w nasze problemy. Przecież i tak nie byłam pewna, czy z nim zostaję, czy zamieszkam u matki i zdecyduję się na rozwód.
- Co masz zamiar zrobić? - usłyszałam głos Magdy. Wiedziałam o co mnie pyta, ale nie chciałam i nie miałam ochoty się jej tłumaczyć. Zapewne pomyśli, że sama szukam sobie problemów, gdyby tylko wiedziała. - Słyszałam waszą kłótnie Esme. Wiem o jego romansie - wyznała. Spojrzałam na Magdę i starałam się być silna. Nie chciałam pokazać swojej słabości i posypać się, ale dłużej nie wytrzymałam. Nie wiem czemu, ale tuż przed naszym garażem rozpłakałam się.  
- Ty jak chcesz idź zamieszkaj u Omara, a jak chcesz to tu zostań. Ja na parę dni z synkiem pojadę do rodziców. Muszę to przemyśleć - rzekłam.  
- Okej. To samo miałam Ci zaproponować. Jedź do rodziców, zastanów się i pamiętaj. Dla dziecka nie warto tkwić w tym małżeństwie. Wcześniej, czy później dziecko zrozumie a wy zaczniecie się nienawidzić. Małżeństwo ze względu na dziecko, prawie nigdy nie jest trwałe, a dziecko i tak później cierpi. Pamiętaj idź za głosem serca - usłyszałam.



Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do domu. Mój synek właśnie jadł obiad, a ja spojrzałam na Rafała.  
- Gdzie byliście?! Martwiłem się o Was! - krzyknął i spojrzał mi głęboko w oczy. Magda spojrzała na nas, ale nie zamierzałam wtrącać się w nasze sprawy i pobiegła do pokoju na górę, a ja przywitałam się z synkiem.
- Kochanie co powiesz na to, by pojechać na kilka dni do dziadków? pytali o Ciebie wiesz? - rzekłam. Oczy dziecka skierowały się w moją stronę i uśmiechnęły się.  
- A babcia ma nadal tego szczeniaka? - zapytał a jego oczki zaświeciły się z radości.
- Tak ma i wiesz co szczeniak też się za Tobą stęsknił - wyznałam. Nie musiałam go za długo przekonywać. Po chwili po skończonym obiedzie dziecko pobiegło do pokoju, a Magda miała pomóc mu się spakować.  
- Co ty wyprawiasz? wyprowadzasz się? - zapytał zaskoczony Rafał  
- Tak na parę dni. Potrzebuje samotności. Chcę się zastanowić, chcę to sobie przemyśleć. Zamieszkamy u moich rodziców - wyznałam, patrząc na jego zaskoczoną twarz. Rafał podszedł do mnie, chciał mnie przytulić, chciał mnie udobruchać, ale nie pozwoliłam mu. - Nie utrudniaj nam tego. Nie odchodzę, po prostu się wyprowadzam. Jadę do rodziców - wypowiadam bez cienia wątpliwości  
- Dlaczego zabierasz mi syna? - zapytał zaskoczony. Mam ochotę wygarnąć co o nim myślę, powiedzieć mu co myślę o jego zachowaniu, ale nie robię tego. Nie chce jeszcze bardziej komplikować naszej sytuacji, bo przecież mimo wszystko jestem wdzięczna Rafałowi, za wszystko, co dla nas zrobił.
- Nie masz do niego żadnych praw. To nie jest twój syn - szepczę mu do ucha, a on patrzy na mnie przerażonym wzrokiem. Po raz pierwszy odkąd dowiedziałam się o jego romansie jet mi go żal. Nie czuje do niego złości, może trochę rozczarowanie. Jednak naprawdę mi go szkoda. Nie chcę odbierać mu synka, nie mam takiego zamiaru, ale uświadamiam go, że mój syn, nie należy do niego i nigdy nie będzie należał. Może i znów postępuje egoistycznie, może i znów popełniam błąd, ale nie mam wyjścia. Moja zraniona duma, nie pozwala mi bym tak od razu mu wybaczyła. Magda znosi spakowaną walizkę, a ja patrzę w oczy synka. W jego oczach znajduje się ból, bo ponownie musi rozstawać się z ojcem.  
- A ty czemu z nami tato nie jedziesz? - pyta Rafała i przytula się w jego ramiona.  
- Bo muszę wracać do pracy - odpowiada Rafał i patrzy na mnie z wyrzutem. - Będę dzwonił - obiecuje mój mąż i przytula synka tak mocno, jakby miał widzieć go ostatni raz. Rafał podchodzi do mnie, a ja wtulam się w jego ramiona. Widzę w jego oczach łzy i sama staram się nie rozpłakać. - Uważajcie na siebie - szepcze mi do ucha. Patrzy mi prosto w oczy, a po chwili ponownie do ucha szepcze słowo Wróć. Jeszcze raz przytula naszego synka,a po chwili siedzimy już w aucie i jedziemy do moich rodziców. Czuje w głowie mętlik, ale jedno wiem na pewno. Postępuje tak, jak podpowiada mi serce. Po raz drugi w życiu, robię tak, jak sama chcę. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3069 słów i 16059 znaków, zaktualizowała 25 lis 2015.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Justys20

    Niesamowite jest to opowiadanie  :kiss:  <3

    25 lis 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @Justys20 Bardzo, bardzo Ci dziękuje <3

    27 lis 2015

  • Użytkownik Justys20

    @agusia16248  :kiss:

    27 lis 2015

  • Użytkownik Tosia12283

    Super ;)

    25 lis 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @Tosia12283 Dziękuje

    27 lis 2015

  • Użytkownik volvo960t6r

    Życie pisze różne scenariusze te dobre i te złe i to my musimy wybrać który scenariusz będzie lepszy...

    25 lis 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @volvo960t6r Niestety takie jest życie i dobrze powiedziane słowa :)  Zobaczymy jaką bohaterzy wybiorą drogę :)

    27 lis 2015

  • Użytkownik NataliaO

    samo życie, człowiek chce być szczęśliwy i codziennie musi o to walczyć, tak przyszło mi na  myśl jak czytałam opowiadanie :) Super :)

    25 lis 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @NataliaO Piękne słowa :) Bardzo dziękuje

    27 lis 2015