Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.2

Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.2Esme:
Szłam przyspieszając kroku. Wracałam właśnie z imprezy na której miałam nie być. Po tym, czego dowiedziałam się dzisiejszego ranka, impreza wydawała mi się kiepskim pomysłem, tym bardziej, że musiałam na siebie od teraz uważać. Z moich oczów leciały kolejne porcję łez. Chociaż chciałam pohamować łzy, chociaż chciałam zatrzymać czas, nie potrafiłam. Widok Omara całującego się z jakąś dziewczyną, była niemal nie do zniesienia.  
- Esme zaczekaj! - usłyszałam głos tego cholernego zdrajcy. Jeszcze bardziej przyspieszyłam kroku.Moje kroki bardziej przypominały bieg niż szybki marsz. - Esme! Do cholery! To nie tak! krzyknął zrozpaczonym głosem. Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę i rzuciłam na niego pięściami!  
- Nie tak! krzyknęłam nie panując nad emocjami! Wybuchłam przy nim płaczem, ale pod żadnym pozorem nie pozwoliłam by mnie dotknął. - Nie tak mówisz? to co to twoim zdaniem było? co do jasnej cholery widziałam? całowałeś się z nią na moich oczach bydlaku a ty mi mówisz, że to nie tak? jesteś taki jak mi mówiono! Jesteś pieprzonym egoistą, kłamcą i bydlakiem! nienawidzę Cię! - wydarłam się ze wszystkich sił. Cieszyło mnie, że cała ta akcja nie toczy się pod klubem.bo już mogłabym nie pokazywać się w szkole. Widziałam rozbawione spojrzenia przechodniów. Musiałam wyglądać żałośnie zapłakana, okładająca najbardziej popularnego chłopaka ze szkoły. Żeby tylko nie było tu nikogo znajomego! tylko nie znajomego!  
- Esme to nie tak! - widziałam bezsilność w jego oczach.  
- Zacięła Ci się płyta czy jak? twoim jedynym wytłumaczeniem ma być, to nie tak? a to dobre! - warknęłam pełna jadu. Odwróciłam się do niego plecami, bo nie mogłam znieść jego spojrzenia. Było takie fałszywe, jak wszystkie jego obietnice, każde zapewnienie. Spojrzałam na chłopaka i zastanawiałam się, co ja w nim widziałam. Owszem był ładny, podobał się każdej dziewczynie ze szkoły, był popularny, ale każdy znał go z tego, że łamał serca dziewczyną. Zaliczał je a potem rzucał, po dniu, dwóch. Ze mną tak nie było. Owszem niedawno wreszcie oddałam mu się, ale dlatego, że zawładnął moim sercem. zakochałam się w nim, a on powtarzał mi, że nigdy do nikogo nie czuł tego, co do mnie. Kłamca! cholerny kłamca!  
- Esme - w jego oczach znajdowały się łzy. Pokiwałam tylko przecząco głową i bez słowa odeszłam. Szłam szybkim i pewnym krokiem. Modliłam się, by nie wybuchnąć przy nim płaczem, bo nie chciałam dać mu takiej satysfakcji. Pobiegłam do domu i dopiero na drugiej ulicy, gdy upewniłam się, że nie ma go za mną, pozwoliłam sobie na łzy. Złapałam się za brzuch i poczułam się podwójnie dotknięta. Poszłam na tą imprezę, bo od jego kumpla dowiedziałam się, że tam jest. Chciałam z nim porozmawiać, chciałam powiedzieć mu o naszym dziecku, chciałam powiedzieć mu, że jestem z nim w ciąży. Teraz natomiast nie miałam takiego zamiaru. obiecałam obie, że nigdy nie powiem mu o tym, że jestem z nim w ciąży. Obiecałam sobie, że nigdy nie dowie się, że noszę w sobie jego dziecko. Zapłakana wróciłam do domu. rodzice spali już, więc nie musiałam się im tłumaczyć. Nikt nie wiedział o mojej ciąży i nie miałam zamiaru nikomu na razie o tym mówić. Nie byłam pewna nawet tego, czy urodzę, czy usunę to dziecko. nie chciałam o tym teraz myśleć.

     ***
Omar:
Parzyłem jak odchodzi, ale nie miałem odwagi jej zatrzymywać. Widziałem jej spojrzenie pełne bólu i jadu. Widziałem ból w jej oczach. Wszystko było nie tak. Nic nie czułem do kobiety, z którą się całowałem, gdyby tylko pozwoliła mi to wszystko wytłumaczyć, gdyby tylko dała mi szanse, powiedziałby jej, że nic dla mnie tamta nie znaczyła. Nie wiem dlaczego dałem namówić się chłopakom na ten zakład. Nie wiem kto z nas wpadł na tak durny pomysł. Przecież miało jej tu nie być, miała nie przyjść na tą imprezę. Bóg mi świadkiem, że gdybym wiedział, jak zakończy się finał tej imprezy, to nigdy bym tu nie przyszedł, nigdy nie pocałował bym jej. Stałem jak kretyn na środku chodnika i nie wiedziałem co mam zrobić. Ona nie pozwoliła nawet bym ją dotknął, nie pozwoliła sobie nic wytłumaczyć. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wykręciłem jej numer. jeden, drugi, trzeci, czwarty raz, ale za każdym razem nie odebrała.  
- Omar!- usłyszałem za sobą głos o rok starszego brata.  
- Wytłumaczyłeś jej? głupio wyszło - rzekł i poklepał mnie po ramieniu. - Nie, Nie chciała mnie nawet słuchać. Nie chciała ze mną rozmawiać.  
- Porozmawiam z nią. ostrzegałem Cię, że ten zakład to jeden z najgłupszych pomysłów chłopaków. Przecież mogłeś przewidzieć, że się
o tym dowie - usłyszałem głos brata.
- Daj już na luz. Nie chcę o tym gadać - rzuciłem i skierowałem się w stronę lokalu. Nie miałem ochoty wracać na imprezę, ale jeszcze bardziej nie miałem ochoty wracać do mieszkania i myśleć o reakcji Esmeraldy. Bałem się, że nie uda mi się jej tego wytłumaczyć.  
- Nie pij więcej. Wracajmy już! - usłyszałem głos brata. Zignorowałem Rafała. Nie chciałem stąd wychodzić. Chciałem zalać się, by nie myśleć o tym, co narobiłem.  
- Szukałam Cię - rzekła dziewczyna, z którą jeszcze nie tak dawno się całowałem. Miałem świadomość, że powinienem powiedzieć jej o zakładzie, olać ją, zignorować, ale nie miałem na to siły. Nie zareagowałem, gdy przysiadła się do mnie do baru. Powiedziałem barmanowi by nalał nam to samo i siedziałem smętny nad kieliszkiem. - Omar wracamy! - głos mojego brata zaczął działać mi na nerwy.  
- Nie mam po co wracać. Ona nie chce mnie znać - rzekłem upity już trunkami, wypitymi kilka minut wcześniej.  
- Omar! - rzekł zdenerwowanym głosem mój brat.
- Spierdalaj! - rzuciłem i całkowicie zignorowałem brata.

                 ***
Esme:
Zbudziło mnie pukanie w okno. Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, dochodziła czwarta nad ranem. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Kamienie uderzały w okno, a ja bałam się, że zaraz zbudzą się moi dość surowi rodzice. Otworzyłam okno i spojrzałam w dół. Na dole zobaczyłam kompletnie zalanego w trupa Omara, który ledwo stał na nogach.  
- Kurwa odbija ci?! - Warknęłam wściekła na chłopaka.  
- Kochanie porozmawiajmy!- belkotał coś pod nosem. Wściekła jak osa założyłam na siebie bluzę i wyszłam z pokoju. Zbiegłam z bloku i po chwili byłam już na przeciwko pijanego chłopaka.
- Alkohol odebrał Ci rozum? - rzuciłam zdenerwowana.  
- Ja, ja musiałem Cię zobaczyć - wybelkotał pod nosem, a ja prychnęłam mając gdzieś jego musiałem. Nie wierzyłam ani jedno jego zakłamane słowo i najchętniej odesłałabym go gdzie pieprz rośnie, ale był pijany i bałam się, że sobie narobi biedy. Znałam skłonność Omara po pijanemu od awantur, a dzielnica w której mieszkał w nocy była dość niebezpieczna. Z jego kieszeni wyjęłam telefon i wykręciłam numer Rafała.  
- Po co do mnie dzwonisz? przecież kazałeś mi wypierdalać - rzekł zaspanym głosem jego brat.
- To ja Rafii. Całkowicie nalany przylazł pod mój blok i walił w okno kamieniami. Mógłbyś po niego przyjść? nie chcę samego go w tym stanie puścić - wyjaśniłam. Dotąd miałam ograniczony kontakt z jego bratem. Czasami wydawało mi się, że on zwyczajnie za mną nie przepadał. Sama nie wiem. Po prostu nie nadawaliśmy na tych samych falach, nie potrafiliśmy się dogadać.  
- Okej zaraz tam będę - zapewnił, a ja rozłączyłam się. Spojrzałam na zapłakaną twarz Omara i poczułam żal.Złość, którą czułam parę godzin wcześniej znikła gdzieś, a moim sercem zawładnęło ponownie uczucie. - Jesteś naprawdę kretynem - podsumowałam jego dzisiejsze zachowanie i spojrzałam na jego twarz.  
- To był głupi zakład, ona nic dla mnie nie znaczyła, przyrzekam - zapewnił, a ja tak bardzo chciałam mu uwierzyć. - Miało cię tam nie być - bronił się.  
- Ach tak, to na każdej imprezie, na której mnie nie ma całujesz się z dziewczynami? - wkurzyłam się, za to, co powiedział.  
- Nie. Dobrze wiesz, że nie - wyznał.  
- Problem w tym, że nie wiem. Chyba nawet cię nie znam - szepnęłam zmęczonym głosem. Byłam senna, wkurzona i tak bardzo chciałam by przyszedł już jego brat.
- Jestem z Tobą w ciąży - wypaliłam nagle, sama nie wiedząc dlaczego mu to mówię.Chłopak spojrzał na mnie, a po chwili obok nas pojawił się Rafał. Patrzyłam na Omara, a on nie spuszczał ze mnie wzroku. Widziałam strach i niepewność w jego oczach.  
- Ty skończony idioto! - napadł na niego brat. Uśmiechnęłam się do Rafała, wdzięczna za to, że przerwał ten moment.  
- Chyba nie narobił Ci kłopotu? - upewnił się chłopak, a ja szybko zapewniłam, że nic głupiego nie zrobił. - Oprócz tego, że pojawił się o tej godzinie pod moim blokiem - zaśmiałam się, a Rafał odwzajemnił mój uśmiech.  
- Dzięki i przepraszam - rzucił i po chwili powoli zniknęli mi z oczu. Miałam co raz więcej wątpliwości, czy postąpiłam słusznie wyznając mu prawdę. Chciałam by wiedział, ale też nie potrafiłam wyobrazić sobie go w roli ojca mojego dziecka. Nie byłam pewna, czy podoła. Pełna nowych wątpliwości, udałam się prosto do domu. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1817 słów i 9411 znaków, zaktualizowała 7 lis 2015.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Tosia12283

    Cudownie :)

    7 lis 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @Tosia12283 Dziękuje :)

    12 lis 2015

  • Użytkownik DemonicEagle

    Jestem tego samego zdania co NataliaO. ;)

    6 lis 2015

  • Użytkownik NataliaO

    @DemonicEagle  :P

    6 lis 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @DemonicEagle Bardzo dziękuje :)

    7 lis 2015

  • Użytkownik NataliaO

    Bardzo mi się podoba, i ten piękny uroczy tytuł :*

    6 lis 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @NataliaO Dziękuje :* Kolejna część będzie zadedykowana Tobie

    6 lis 2015

  • Użytkownik NataliaO

    @agusia16248  <3

    6 lis 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @NataliaO Obiecałam i jest <3

    7 lis 2015