Pętla uczuć, cz. 4

Obudziłam się w szpitalu. Pierwsze co ujrzałam to rodziców rozmawiających z lekarzem. Usłyszałam tylko coś o *diametralnym spadku cukru we krwi, i innych powodach*, szczerze mówiąc nie znam się wię dokładniej powiedzieć nie mogłam.  
- Obudziłaś się nareszcie.  
- Ku-ba?, - powiedziałam z niedowierzaniem.  
- Tak to ja. - zaśmiał się. - Wszystko w porządku, dobrze się czujesz?, - zapytał z troską w głosie. Przytaknęłam.  
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - wyszczerzył zęby w łobuzerskim uśmiechu.  
Po tych słowach poczułam... ulgę, radość w sercu, a najważniejsze było to, że zaczęłam coraz bardziej wierzyć w to, iż Kuba czuł do mnie to samo co ja do niego.  
  
Przychodził do mnie codziennie, nie ważne czy było dużo zadane, czy mało; czy był jakiś sprawdzian, czy go nie było.  
Podsumowując był cały czas przy mnie. Nie ukrywam schlebiało i podobało mi się to. Co ja mówię byłam najszczęśliwszą nastolatką pod słońcem!
No ale mniejsza z tym.  
W szpitalu spędziłam tydzień, myślałam, że potrwa to dłużej, bo mój stan dawał wiele do życzenia, ale lekarz stwierdził, że mogę wrócić do normalnych czynności. Wychodząc ze szpitala poczułam niepewność, jak zareagują moi koledzy i koleżanki, gdy ujrzą mnie w szkole? Ale to już była myśl, która zaraz zniknęła mi z głowy.  

Wchodząc na szkolny korytarz poczułam się dziwnie. Myślałam że zaraz zemdleję. Nagle ktoś wziął mi mój plecak z ramienia. To był nie kto inny jak Jakub.  
- Nie pozwolę ci byś dźwigała, - uśmiechnął się szelmowsko.  
- Dziękuję ci, ale nie jestem obłożnie chora, oddaj mi mój plecak.  
- Nigdy w życiu, - puścił do mnie perskie oko.  
Zastanawiałam się co inni powiedzą, gdy ujrzą mnie z Kubą, który niesie zresztą mój plecak? Nie zaprzątałam sobie tym głowy. Miałam to gdzieś. Niech myślą i mówią co chcą. Raz się żyje, a ja nie zamierzam tego życia zmarnować na jakieś głupie zawracanie sobie głowy plotkami. Szłam więc dumnie korytarzem "Niech myślą co chcą" i z uniesioną głową weszłam pod naszą klasę. Moja intuicja znów mnie nie zawiodła. Przyjęłam na klatę spojrzenia innych, te szepty i różne takie. Usiadłam za to z moim przyjacielem pod salą na uboczu.  
- Wszyscy się na nas gapią, - powiedziałam
- Niech się gapią, mają na co. Uśmiechnęliśmy się jednocześnie.  
Przez wszystkie lekcje cierpliwie znosiłam te spojrzenia, szepty i różne komentarze. Miałam to nie ładnie mówiąc w d*pie.  

Wychodząc ze szkoły pomyślałam:
- Nareszcie! Nie muszę już znosić tej szkoły!
- Zaczekaj, - to był Kubuś.  
- Tak o co chodzi?
- Miałabyś czas przyjść do mnie? Pogadamy, powygłupiamy się, będzie fajnie.  
- Czy ma to być randka?, - myślałam, że ujmie to za żart, ale się mile, bardzo mile zaskoczyłam.  
- No, powiedzmy, jeśli uważasz to za randkę to niech tak będzie!
- No to w porządku, - powiedziałam i poszłam się przygotować na tą "randkę".  

Po godzinie byłam gotowa. Stałam przed jego drzwiami. Zadzwoniłam. Otworzył mi. Był znów sam.  
- Cześć.  
- Hej!
- Zapraszam do mojego pokoju!, - powiedział to z zapraszającym gestem.  
Siedząc już na kanapie rozmawialiśmy o tym i o tamtym, lecz w pewnym momencie zrobiła się niezręczna cisza.  
- Chciałbym coś spróbować?, - powiedział przerywając chwilę ciszy.  
- No to próbuj. - powiedziałam zachęcająco.  
Po chwili ani się obejrzałam Kuba wpił się w moje wargi. Zaskoczyło mnie to, ale mu nie przerwałam. Poczułam jeszcze większe motylki w brzuchu. Przerwał po parunastu sekundach, które wydawały by się być wiecznością. Uśmiechnął się niepewnie, aczkolwiek pytająco. Pewnie myślał czy ten pocałunek nie wyprowadził mnie z równowagi i jaka będzie moja reakcja.  
Mądra ja natomiast, bez chwili zastanowienia odpłaciłam mu się tym samym. Oplotłam swoje ręce wokół jego szyi i tak pozostaliśmy w tej romantycznej chwili uniesienia. Widać było, że zaskoczyłam go tym. Myślał zapewne, że będę zła lub będę się gniewać i pójdę sobie. Lecz nic się takiego nie wydarzyło. Nie opuściłabym takiej okazji. Kochałam go po prostu i nikt ani nic, nie mógł mnie od tego odwieźć. Całowaliśmy się jeszcze dość sporą ilość czasu.  
Właśnie przezywałam swój pierwszy pocałunek. Moja radość nie znała granic.  
- Kocham cię. - powiedział Kuba kończąc nasz pocałunek.  
- Ja ciebie też, i w nikim nie byłam tak bardzo zakochana jak w tobie.  
Po tych moich słowach Kuba pocałował mnie jeszcze raz, wprawiając mnie w tym samym w podniecenie.  
Wiedziałam już, byłam nawet pewna w stu procentach, że Kubuś czuje to samo co ja do niego. Postanowiłam puścić wodze mojej fantazji, całując go bardziej namiętnie. Jego zapach przyprawiał mnie o zawroty głowy.  
Po wszystkim położyliśmy się wtuleni w siebie. Powracałam myślami do tego jak wyznał mi to piękne uczucie. W tym samym czasie wziął mnie za rękę przycisnął mnie do siebie mocniej, pocałował w czubek głowy i wyznał mi jeszcze raz że mnie bardzo kocha. Zatopiłam się w jego wyznaniu. Odpłynęłam.

Kasia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 995 słów i 5197 znaków.

10 komentarze

 
  • astronautka

    już się nie mogę doczekać ^^

    3 kwi 2013

  • ania

    pisz bo to opwiadanie jest świetne ;D

    2 kwi 2013

  • Kasia

    Dzięuję wam i przepraszam że jeszcze nie dodałam nastepnej części. Nie miałam czasu święta i w ogóle ale postaram sie nie długo cos napisać. <3333

    1 kwi 2013

  • dusiaczekk

    mrau : *

    1 kwi 2013

  • hihrs

    Pisz dalej

    30 mar 2013

  • Lovely.

    Nie mogę się doczekac :*

    28 mar 2013

  • Kasia

    Dziekuję wam, ale następną część dodam dopiero w sobotę bo na razie nie mam czasu, i muszę się zastanowić co dalej jeszcze więc najpóżniej sobota wiecdzór bądź ewentualnie niedziela <333333333 KOCHUUU!!!  ♥

    27 mar 2013

  • CZAKRA

    Kubuśś <3 aww . pisz pisz ! prosimy o następną ^^

    27 mar 2013

  • eheee

    Słodko! pisz dalej .. :** :dancing:

    27 mar 2013

  • Nana

    Rozpływam się to czytając...

    26 mar 2013