Pętla uczuć, cz. 3

Następnego dnia w szkole, zaczęło się całkiem nieźle. Z biologii dostałam piątkę za odpowiedź co u tej nauczycielki jest wejściem na Mount Everest, dosłownie! Na innych lekcjach też był tak zwany luzik... Dopiero na przerwie obiadowej przed szóstą lekcją zaczęło się coś dziać.  
Gdy siedziałam jak zwykle sama przed salą od geografii i powtarzałam ostatnią lekcję, Kuba do mnie podszedł i usiadł koło mnie:
- Hej.  
- Cześć, czemu się nie odzywałeś wcześniej?
- Tak jakoś, wybacz, - widać było, że wprowadziłam go w zakłopotanie.  
- Okej, nie gniewam się. Uśmiechnęłam się do niego ciepło, serdecznie.  
Gdy tak siedzieliśmy na korytarz weszły Oliwia z Klaudią.  
Obrzuciły mnie lodowatym spojrzeniem pełnym nienawiści, zaczęły coś szeptać. Pewnie o tym, że siedzę z moim Kubą. Ale o tym, że jest mój nie wiedziały, nikt nie wiedział, nawet on sam.  
- O czym myślisz, - wyrwał mnie z mojego wewnętrznego monologu.  
- O niczym. Skłamałam zgrabnie.  
- Pamiętasz o naszym dzisiejszym spotkaniu?
O nie wyleciało mi to z głowy! A wczoraj jeszcze pół nocy o tym myślałam!
- Tak, jak mogłabym zapomnieć!, - znów skłamałam, rumieniąc się przy tym.  
- No to do zobaczenia u mnie!, - powiedział na pożegnanie.  
Zostałam sama na pustym korytarzu, nie zauważyłam, że zadzwonił dzwonek. Wstałam i weszłam do sali, w której panował jeszcze chaos zanim to pani zdołała wszystkich uciszyć. Wychodząc ze szkoły wparowałam szybko do domu, ubrałam się w wygodniejsze ciuchy: czarne getry, dżinsową koszulę i trampki.  

Zadzwoniłam tym razem dzwonkiem do jego drzwi. Otworzył mi je ze swoim szelmowskim uśmiechem. Był sam w domu, tak jak ostatnio.  
- Chcesz coś do picia?
- Tak, poproszę.  
- Wejdź do mojego pokoju i zaczekaj, za chwilkę wrócę.  
Weszłam niepewnie do pokoju i rozsiadłam się wygodnie na jego łóżku. Nie musiałam długo czekać, przyszedł za chwilę do mnie niosąc dwie szklanki Coca Coli i salaterkę z żelkami.  
- Proszę, - powiedział to podając mi szklankę z napojem. Podziękowałam mu więc.  
Siedziałam u niego chyba ze dwie godziny. Od niepamiętnych czasów z nikim tak dobrze się nie dogadywałam!
- Dobra muszę już lecieć, - powiedziałam robiąc dla żartów kapryśną minę.  
- No jak musisz, - powiedział to z grymasem na twarzy.  
Pożegnałam się więc z nim. Na pożegnanie przytulił mnie. Zaskoczyło mnie to pozytywnie, nie spodziewałam się tego! On naprawdę okazał mi jakieś uczucie, nawet tym głupim prztuleniem!

Idąc do domu zauważyłam Klaudię i Oliwię.  
- Jak zwykle razem, - powiedziałam cicho do siebie.  
Nie zaprzątając sobie nimi głowy, poszłam przed siebie do domu. Wchodząc do środka miałam ochotę odpłynąć, dobrze się bawiłam będąc z Kubą. Umyłam zęby i wskoczyłam pod kołderkę.  

Następnego dnia idąc na lekcję zauważyłam, że moi odwieczni wrogowie, czyli Klaudia z Oliwią dziwnie mi się przyglądają. Nie zwróciłam na to uwagi. Gdy przyszłam pod sal Pati z Agą też się dziwnie patrzyły.  
- O co im chodzi do diaska?, - pomyślałam w duchu.  
Podszedł do mnie Kuba i zapytał zaniepokojony czy się dobrze czuję, bo jestem cała blada i ledwo chodzę i żyję. Poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro, rzeczywiście wyglądałam okropnie. Byłam cała blada. I nawet trochę mi się w głowie zakręciło.  
- To pewnie zatrucie jakieś, - pomyślałam nie przejmując się.  
Przyszłam pod klasę i akurat zadzwonił dzwonek. Wchodząc do klasy pani od chemii, bo taką właśnie mieliśmy mieć lekcję, dziwnie się na mnie spojrzała.  
Weszłam ostatnia wszyscy już siedzieli.  
Idąc poczułam się dziwnie, spowalniając kroku przytrzymałam się biurka, które służyło do robienia doświadczeń, wzrok wszystkich był zwrócony na mnie, pani wchodziła do sali.  
W tym czasie zachwiałam się, straciłam równowagę i... upadłam. Nie pamiętałam już nic potem, widziałam jak przez mgłę. Jedyne co pamiętam to panikującą panią dzwoniącą na pogotowie oraz do moich rodziców. Wszyscy prawdopodobnie podbiegli do mnie, żeby lepiej widzieć. Pamiętam jeszcze twarze Oliwii i Klaudii, wyglądały jakby były... zdziwione, a ich mina była.... zatroskana? Tak samo jak wyraz twarzy Kuby, jego mina pełna obaw, niepewności i smutku. Wtedy właśnie pomyślałam: "Może on coś do mnie jednak czuję?" Tak to jedyne co zapamiętałam. Dalej już nic nie mogłam sobie przypomnieć. Pewnie zanieśli mnie na noszach do karetki i zawieźli mnie do szpitala.

Kasia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 857 słów i 4571 znaków.

5 komentarzy

 
  • Kasia

    NIe będzie zachodzić w ciążę, co to za pomysł! To ma być młodzieńcza miłość, a nie. Wydarzenia rozgrywają się w gimnazjum, a to nie jest chyba czas na ciązę? A pikanteria może będzie później. :D Coś wymyślę. ^^

    26 mar 2013

  • Lovely.

    Jak zwykle cudownie! *-* I nie dawaj aż tak dużo pikanterii, niech nie zachodzi w ciążę :**

    25 mar 2013

  • wariat

    Miała być pikanteria :D W ciąży od przytulenia chyba nie jest? Tudzież jesteś? Piszesz swoją historię?

    25 mar 2013

  • Frodo ;d

    Uwielbiam! :D dalej ^^

    25 mar 2013

  • ^_^

    Fajne! Czekam na następną część ! 6_9
    :smile:

    25 mar 2013