Perfekcyjna cz.12

Jaskrawe światło przebija się przez moje powieki. Gdzie jestem? Staram się usiąść i rozejrzeć, ale wykonanie tak prostej czynności wydaje się niemożliwe, ponieważ właśnie się zorientowałam, że każdy, nawet najmniejszy ruch sprawia mi ból. Razem z falą bólu przypływają do mnie wspomnienia. Justin. On naprawdę mnie tak bardzo skrzywdził.. I nagle zaczynam wszystko rozumieć. Muszę być w szpitalu. Gdy tylko o tym pomyślałam wyłapałam miarowe pikanie i szum maszyn, do których jestem przypięta. Jak ja się tu dostałam? Ostatnie co pamiętam to widok mojej krwi, na podłodze w jego mieszkaniu. Boję się. Tak bardzo się boję. A co jeśli on po mnie wróci? Jeśli będzie chciał skończyć to, co zaczął? Zaczynam płakać, nie kontroluję swojego ciała, które zaczyna się trząść. Wszystko mnie tak bardzo boli. Do sali wbiega pielęgniarka. Kiedy zobaczyła w jakim jestem stanie przywołała lekarza, który wstrzykną coś do kroplówki, do której jestem podłączona. Spazmy ustały, mój umysł okryła senna mgiełka, a oczy zrobiły się takie ciężkie...  

***
Ponownie podnoszę powieki. Tym razem wiem gdzie jestem. Mimo tego, że otworzyłam oczy pozostaję w bezruchu. Boję się. Co jeśli on gdzieś tu jest? Staram się oddychać jak najciszej, żeby mnie nie usłyszał. Po jakimś czasie uświadamiam sobie, że to co robię nie ma najmniejszego sensu, bo jeśli on chciałby mnie odnaleźć i tak by to zrobił. Niepewnie rozejrzałam się wokół. Zauważyłam na krześle obok mojego łóżka śpiącego Harrego. Pomimo tego, że znam go od zawsze i jest dla mnie najważniejszy, natychmiast się odsuwam. Boję się, że może powtórzyć się to, co zrobił mi Jus. Harry chyba wyczuł moje poruszenie, bo otworzył oczy i spojrzał na mnie. Na początku jego wzrok nie wyrażał niczego szczególnego, ale chwilę później jego oczy rozświetliła radość.
-Chachi, wreszcie się obudziłaś. Tak się cieszę-po tych słowach delikatnie dotknął mojej ręki. Zrobił to bardzo delikatnie, ale mimo to się wzdrygnęłam i cofnęłam dłoń.  
-Harry, proszę, nie dotykaj mnie-powiedziałam słabym głosem.
-Spokojnie kruszynko, nic ci się nie stanie. Nie dotknę cię, jeśli nie życzysz sobie tego. I nie mów już nic. Musisz odpoczywać-chciał powiedzieć to spokojnie, ale widać było, że od środka rozrywają go emocje. Była to tak skomplikowana mieszanina, że nie potrafiłam ich nazwać. Kiedy Hazza powiedział, że powinnam odpoczywać ogarnęło mnie zmęczenie.
-Prześpię się jeszcze minutkę-zastanawiałam się, czy sobie tylko nie wyobraziłam, że to powiedziałam, ale nie miałam siły by powtórzyć, więc pozwoliłam moim powiekom opaść.  

***
Kiedy znów się obudziłam, mogłam wywnioskować po nikłym świetle wpadającym do sali, że jest albo wczesny wieczór i zapada mrok, albo słońce zaczyna wschodzić. Rozejrzałam się po pokoiku i zauważyłam mały zegar, który powiedział mi, że to druga opcja jest prawidłowa. Kiedy senna mgła ode mnie odeszła moją klatkę piersiową przeszyło ukłucie niepokoju. Co będzie, jeśli on się tutaj pojawi? Nie chcę, nie chcę, nie chcę. Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze, a jakaś dziwna mgła, niewiele różniąca się od tej sennej zaczęła mnie pochłaniać. A wśród niej pojawiły się najgorsze chwile mojego życia. Każdej z tych chwil towarzyszył on. Okrutny. Bez serca
-Chachi, dlaczego mi to zrobiłaś? Dlaczego jesteś taką ździrą? Przecież ja cię kochałem, dawałem ci wszystko, czego potrzebowałaś, byłem dla ciebie taki dobry.  
-Przecież wiesz, że zasłużyłaś na karę. Wiesz, że muszę to zrobić, żebyś nigdy więcej się tak nie zachowywała.  
-Jak mogłaś mu powiedzieć głupia szmato?! Zabiję cię! Słyszysz?! Zabiję!! Nie daruję!!
-Jesteś beznadziejna! Nikomu niepotrzebna! Powinnaś się nigdy nie urodzić!  
Jego głos, który miał mnie odtąd prześladować do końca życia nie chciał odejść. Tkwiłam w tamtych chwilach, jakbym znów je przeżywała. I to było straszne. Nie spałam, to nie był koszmar, ale nie potrafiłam wytłumaczyć, co się ze mną działo. Kiedy w pełni odzyskałam świadomość zegar wskazywał już 6:30. To trwało tak długo. To było takie przerażające. Bałam się przyszłości. Bałam się tego, co przyniesie kolejna chwila. Wiedziałam tylko jedno. Ten koszmar jeszcze bardziej umocnił się w moim życiu. Od tej pory nie ma nic poza nim. Od tej pory to on jest mną, on mną włada. I wiem, że zrobi wszystko, by odebrać mi wszystko co pozostało.  

_______________________________________
Tym razem trochę inaczej. Muszę się wam przyznać, że nie mogę sobie wyobrazić tego, co może się dziać w najbliższym czasie w życiu Chachi. Mam masę pomysłów na późniejsze chwilę, ale teraz to wszystko stanęło w takim miejscu, w którym nie wiem co zrobić. Więc przepraszam was za ten i prawdopodobnie kilka następnych rozdziałów. Później postaram się wam to wynagrodzić. I przepraszam też za to, że tak długo zwlekałam z opublikowaniem tego, ale tak jak mówię, brak mi weny. Cały czas liczyłam na jakiś jej przypływ, ale chyba nic z tego. Także przepraszam i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną, że wspólnie przetrwamy trudny czas tego opowiadania.. xx/PN

PannaNikt

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 949 słów i 5358 znaków.

4 komentarze

 
  • Niki

    Super czekam na kolejna czesc

    25 kwi 2015

  • brzytkwa

    Ja mam tak samo, że co będzie dalej wiem, ale z tym, co teraz to już problem :)  ktoś już pisał, że rozdział Ci wyszedł i przyznaję mu rację. Czekam na dalsze losy bohaterki.

    22 kwi 2015

  • Jaga

    Jak to się nazywa brak weny, to ja jestem Lady Gaga :) super jest <3

    22 kwi 2015

  • Madierka

    Hmm.. Podobno nie masz weny, ale ta część wyszła nieźle :) Mam taką samą blokadę, że nie mogę wyobrazić sobie dalszych losów bohaterki i piszę jedną część opowiadania od 8 dni... :D

    22 kwi 2015