Perfekcyjna cz.5

-Witaj-powiedziałam lekko drżącym głosem.
-Mam dla ciebie niespodziankę. Widzimy się dziś o 19 u mnie?-wiedziałam, że to pytanie jest tylko formalnością. Jemu się nie odmawia.
-Jasne-szepnęłam.  
-W takim razie do zobaczenia-po tych słowach się rozłączył. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Wydawał się mówić tak miło. Można by pomyśleć, że dziś jest dobrze, ale prawdy dowiem się tak naprawdę dopiero będąc na miejscu. Przyspieszyłam kroku i w miarę szybko dotarłam do domu. To co tam zastałam przerosło moje wszelkie wyobrażenia. W przedpokoju stały dwie ogromne torby, z salonu dochodziła jakaś kiczowata muzyka, a z kuchni dobiegał mnie odgłos rozmów. W tym ogromnym domu nie było tylu ludzi odkąd pamiętam. Niepewna tego co zastanę weszłam do kuchni. Na krzesłach barowych siedział mój ojciec, jego dziewczyna i Nannette, nowa córeczka tatusia.  
-Co wy tutaj robicie?-spytałam od progu.
-Kochanie, dom i tak stoi pusty, a w domu Sary jest remont, więc ona i Nan na jakiś czas zamieszkają w naszym domu-powiedział milutkim głosem tato. "Przedstawienie czas zacząć"-pomyślałam.  
-Jak długo potrwa ten remont?
-Zakładamy, że najdłużej dwa tygodnie-odpowiedziała Sarah. No nie! Dwa tygodnie pod jednym domem z nimi. Nie wiem jak to zniosę. Nie wiem dlaczego ojciec przychodzi tutaj jakby nadal tu mieszkał. Oboje wiemy, że już dawno przeniósł się do Sary. Ten dom nie jest tak duży jak rezydencja kobiety. Dziwi mnie to, że ta księżniczka zgodziła się tu zamieszkać. Ale cóż, nie mam wpływu na ich decyzje. Muszę wytrzymać jeszcze niecały rok i będę mogła wreszcie podjąć jakieś decyzje co do mojego życia. Na razie dom ojca, mój rodzinny dom, to jedyne co mam. Wiem jednak, że nie mogę się do niego przyzwyczajać. Mój rodzic może mi go w każdej chwili odebrać. Ale może zabrać tylko dom. Nie może skrzywdzić mnie bardziej, choć wiem, że chciałby. Dom to jedyne co mam. Cóż, lepiej nie będę wchodzić w drogę nowej rodzinie mojego ojca, może odwdzięczą się tym samym. Ja mam teraz poważniejsze problemy na głowie. Nic więcej nie wtrąciłam do tej jakże cudownej wymiany zdań tylko udałam się na górę, do swojego pokoju. Musiałam się jakoś przygotować do spotkania z Justinem. Przebrałam się w rurki i koszulę na długi rękaw. W ten sposób w razie gdybym upadła obtarcia będą mniejsze. Do spotkania miałam jeszcze trochę czasu, więc postanowiłam zadzwonić do Harrego.  
-Hej mała, co jest?-odebrał po 3 sygnałach.
-Cześć Harry. Muszę ci o czymś powiedzieć. Masz trochę czasu?
-Jasne, zamieniam się w słuch.  
-Mój ojciec znów coś odwalił. Przyjechał do naszego domu, wlokąc za sobą Sarah i Nan. Przez najbliższe dwa tygodnie będę z nimi żyć pod jednym dachem-opowiedziałam.
-To nieciekawie. Ale może jakoś to będzie, może uda wam się nawet nie widywać. Przecież oni nie będą wiecznie siedzieć w domu, a i ty często jesteś poza domem-próbował mnie pocieszyć.
-Obyś miał racje. Wiem, że dziś wieczorem nie będę musiała oglądać ich twarzy. Spotykam się z Jusem.  
-Co?! Dlaczego znów do niego idziesz?! On może zrobić ci krzywdę!-zaczął na mnie nacierać.
-Przestań! On taki nie jest! Nie rozumiesz? On nic mi nie zrobił, a przynajmniej nie wtedy, kiedy na to nie zasłużyłam-powiedziałam do słuchawki.
-Przestań go bronić. Przecież wiem jak jest. A co jeśli w końcu posunie się tak daleko, że wylądujesz w szpitalu albo.. albo umrzesz? Co wtedy?
-Harry, proszę, skończ ten temat. Justin nie zrobi mi krzywdy-powtórzyłam.  
-Powiedzmy, że chwilowo ci wierzę. Ale jeśli wrócę i zobaczę, że coś z tobą nie tak to nie ręczę za siebie-ostrzegł.
-Spoko, będzie dobrze. A teraz wybacz, ale chciałabym jeszcze coś zjeść przed wyjściem. Papa-po tych słowach zakończyłam połączenie. Zeszłam na dół. Niestety kuchnia ciągle była okupywana, ale byłam głodna, więc zachowując się tak, jakby ich nie było podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej na blat składniki potrzebne do przygotowania zapiekanki, bo to na nią miałam ochotę. Jakiś czas później miałam gotowy obiad. Miałam się zabierać do jedzenia ale przerwał mi głos ojca.  
-Księżniczko, to nieładnie tak jeść samemu. Pamiętaj, żeby następnym razem spytać czy któreś z nas nie miałoby ochoty-upomniał mnie ojciec, przez co zagotowała się we mnie krew. Chwyciłam talerz z posiłkiem i szybko zamknęłam się w pokoju. Po skończonym posiłku udałam się do łazienki. Musiałam się jakoś ogarnąć, tak, żeby Jus był zadowolony z mojego wyglądu i mnie za niego nie ukarał. Umyłam zęby i uczesałam włosy. Pociągnęłam lekko usta jego ulubionym błyszczykiem i spryskałam się perfumami od niego. Uznałam, że mogę już wychodzić, więc zeszłam na dół i włożyłam trampki.  
-A ty gdzie się wybierasz smarkulo?-przyczepiła się Sarah.
-To nie jest twój interes-warknęłam.
-Nigdzie nie pójdziesz! Nie, kiedy mieszkasz pod moim dachem!-zaczęła się awanturować.
-Przykro mi bardzo, ale z tego co wiem ten dom należy do mnie i do ojca, nie do ciebie. Poza tym nie jesteś moją matką żeby móc mi czegoś zakazać!-wykrzyknęłam i wyszłam trzaskając drzwiami. Do spotkania z Justinem miałam jeszcze godzinę, ale zawsze wychodziłam wcześniej. Przechadzki po pobliskim parku pomagały mi się przygotować na te spotkania. Kiedy tak szłam między drzewami zastanawiałam się nad każdymi możliwymi konsekwencjami tego spotkania. Zdecydowałam wziąć to wszystko na siebie, nie zależnie od tego z czym dane mi się będzie zmierzyć i się nie załamywać. 18:30. Ten czas strasznie szybko ucieka kiedy myślę. Powoli skierowałam swoje kroki w kierunku jego domu. Wiedziałam, że nie mogę się spóźnić. On nie toleruje spóźnień. O 18:56 wcisnęłam dzwonek w drzwiach. Otworzył je niemal natychmiast.
-Witaj księżniczko-przywitał mnie pocałunkiem w policzek.
-Hej-szepnęłam nie patrząc mu w oczy.
-Skarbie, musisz na mnie patrzeć gdy do mnie mówisz. Nie lubię gdy odwracasz wzrok-powiedział cicho, można by rzec delikatnie, ale w tonie jego głosu czaiła się groźba. Natychmiast odnalazłam spojrzeniem jego oczy.  
-Wejdź do środka-zaprosił. Gdy usiadłam na jego ogromnej kanapie znów zaczął do mnie mówić.
-Chachi, dlaczego znów szlajałaś się z tym całym Sparksem?-spytał mrużąc oczy.
-Harry to mój przyjaciel, ja..
-Obiecaj, że więcej nie będziesz się z nim spotykać-przerwał mi.
-Ale ja nie mogę. To mój przyjaciel-powiedziałam drżącym głosem.
-Obiecaj, kurwa!-zażądał.  
-Nie mogę-szepnęłam i spuściłam wzrok. Niespodziewanie poczułam jego pięść na swoim brzuchu. Nawet nie zauważyłam kiedy wstał. Jest cholernie cichy. Skuliłam się pod wpływem fali bólu jaka przepłynęła przez moje ciało.
-Przepraszam kochanie, to było niechcący-bąknął.  
-Jasne, nie przepraszaj-wydukałam. Ciężko było mi mówić gdyż ból był ogromny.  
-No więc, obiecasz mi, że więcej się z nim nie zobaczysz, proszę?-spytał tym razem sztucznie miłym tonem.
-Już mówiłam, nie mogę-załkałam, wiedząc, że ta odmowa będzie wstępem do koszmaru. Powiedział przecież proszę. Robi to niezwykle rzadko.
-Nie możesz?! Nie możesz?!-zaczął krzyczeć i nerwowo chodzić po pokoju. Napięłam wszystkie mięśnie, ale tego co zrobił zupełnie się nie spodziewałam. Podniósł z półki wazon i cisnął nim we mnie. Szkło się rozbiło raniąc mnie swoimi odłamkami. Teraz już jawnie płakałam.  
-Justin, proszę, nie rób tego. Przestań-zaczęłam błagać.
-A jak ja prosiłem i ty odmówiłaś było dobrze?!-wykrzyknął, a jego pięść wylądowała na mojej szczęce. Poczułam w ustach metaliczny smak krwi. Bałam się. Wiedziałam, że on jest nieobliczalny. Napięłam mięśnie tuż przed tym jak poprawił cios w moją twarz. Łzy skapywały do otwartych ran i powodowały ogromne pieczenie, wręcz nie do zniesienia. Zacisnęłam zęby by nie krzyknąć z bólu. Jus odszedł do drugiej ściany, a ja chciałam uciec. Podniosłam się z kanapy i ruszyłam do drzwi. Już dotykałam klamki, kiedy jego dłonie powaliły mnie na podłogę. Zaczął mnie kopać, bez opamiętania. Nie wiem, ile czasu minęło zanim skończył. Dla mnie to była cała wieczność. Kiedy przestał leżałam na zimnej posadzce, zwinięta w kłębek i niezdolna do wykonania żadnego ruchu. Strach mnie sparaliżował. Kiedy zobaczyłam jego ruch cała się napięłam. Na szczęście kolejnych ciosów nie było. Podał mi rękę i zaczął mówić.
-Przepraszam kochanie, nie wiem co we mnie wstąpiło. No już, wstawaj. Późno już. Powinnaś pójść do domu bo jutro się nie wyśpisz-powiedział to jak gdyby nic wielkiego się nie stało. Tak, jakby przed chwilą mnie nie pobił. Nie miałam pojęcia o co chodzi. Nigdy wcześniej tak nie robił, ale postanowiłam nie czekać na kolejny atak furii tylko podpierając się ściany wstałam i mimo bólu przenikającego mnie zaczęłam biec. Zatrzymałam się dopiero gdy zatrzasnęłam drzwi do mojego pokoju. Zaczęłam spazmatycznie płakać, starając się nie zrobić hałasu, bo wiedziałam, że za ścianą śpi Nan. Była już 1 w nocy. Musiał okładać mnie bardzo długo. Przeczłapałam do łazienki i miałam ochotę krzyczeć gdy zobaczyłam swoje odbicie. Na policzku widniało spore rozcięcie pozostawione przez odłamek wazonu, szczęka była napuchnięta i sina. Reszta ciała wcale nie wyglądała lepiej. Wszędzie krew. Gdyby nie to, że widywałam swoje ciało w gorszym stanie nie wiem co bym zrobiła. Normalny człowiek nie dałby sobie rady przy takiej ilości krwi. Ja zachowując resztki spokoju rozebrałam się i weszłam pod zimny prysznic. Woda, która ze mnie spływała zmieniała swoją barwę na różowawą. Kiedy byłam w miarę czysta wyszłam z pod prysznica, wytarłam się delikatnie i zaczęłam opatrywać co głębsze rany. Na tę na twarzy zakleiłam plasterki by jakoś ściągnęły ze sobą krawędzie rozcięcia. Po godzinie pracy mogłam się wreszcie położyć. Sen niestety nie przychodził bardzo długo. Morfeusz zabrał mnie w swoje objęcia dopiero gdy zaczęło świtać.

PannaNikt

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1877 słów i 10323 znaków.

8 komentarzy

 
  • PannaNikt

    Już jest :)

    4 mar 2015

  • Maja

    Kiedy kolejna ? :)

    3 mar 2015

  • mała 091

    Niech idzie z tym na policję czy coś . Wymysł coś xD A tak wgl uwielbiam to opowiadanie i wolę żeby było częściej a krótsze, nie wytrzymam za długo na kolejną część jestem zbyt niecierpliwie więc proszę dodaj kolejną

    3 mar 2015

  • Paulaa

    Czekam na więcej ;)

    2 mar 2015

  • Maja

    Super<3 Czekam na kolejna czesc :)

    2 mar 2015

  • hemmings

    Pisz dalej <3 <3

    2 mar 2015

  • lovend17

    To takiej straszne..dobrze ze ma Harrego

    2 mar 2015

  • Szalonaa

    Wspaniałe :)

    2 mar 2015