Na początek zabraliśmy się za wycieranie kurzu zebranego przez tyle czasu. Często się wygłupialiśmy, śmialiśmy. Nawet mogę chyba nazwać ich przejaciółmi.
Kiedy pokój lśnił, jak sama nawet zarządziłam, poprzesówaliśmy wszystkie wyczyszczone meble na sam środek strychu i przykryliśmy to wszystko prześcieradłami, którymi były na sam początek przykryte. Miało to za zadanie ochronić meble przrd farbą, którą będziemy odmalowywać ściany aby jakoś wyglądały.
Nawet udało nam się wyprać firanki z dwóch okien (poza tym jedynych na tym strychu) oraz umyć stare, ale ładne i w dobrym stanie panele.
Zmęczeni usiedliśmy na czystej podłodze i zaczęliśmy się okropnie nudzić.
- Zagramy w butelkę? - zaproponował młody na co się zgodziliśmy.
Po chwili padło na mnie.
- Prawda czy wyzwanie? - zapytał Sebastian, a ja nie chcąc być tchórzem, wybrałam wyzwanie
- No nie wiem... Rozbierz się! - krzyknął, a ja spaliłam buraka
Najpierw wstałam i zdjęłam sweter, a potem skarpetki, buty i dżinsy. Popatrzyłam na niego błagalnie, ale nie dawał za wygraną.
Odwróciłam się tyłem do nich, rozpięłam stanik i zdjęłam go zostając już w samych koronkowych figach.
Po chwili i te spotkały się z ziemią.
Stałam tam, zaciskając nogi oraz zasłaniając piersi rękami, tyłem do nich.
- No odwróć się! - zarządał młody.
Czy on przypadkiem nie jest zbyt młody na takie coś?
Ech... Wykonałam polecenie i ujżałam satysfakcję w oczach obydwóch.
Teraz muszę zakręcić jakoś butelką! Mój pech nie zna granic...
Próbowałam łokciem albo stopą, a oni się z tego nabijali.
Mam dość! Tyle razy musiałam służyć gościom albo moim dawnym właścicielom bez ciuchów, to i teraz przesrane się wygłupiać!
Usiadłam tak jak wcześniej czyli „po turecku” i zakręciłam butelką.
Nawet nie zwracali uwagi na butelkę, bo bezwstydnie gapili się na moje odsłonięte piersi albo... Sami wiecie co.
- Możecie przestać? Mam jeszcze może coś zatańczyć na rurze? - spytałam z kpiną, a oni jak na zawołanie odwrócili wzrok. Bardzo mnie irytuje takie zachowanie w chłopakach.
Wersja robocza materiału.