Nowe - Rozdział 2

Nowe - Rozdział 2Po zabraniu kotki z powrotem na ręce i ogarnięciu się trochę podeszłam z opuszczona głową do auta.
Nie wiem jak ich mam przeprosić. Chyba po prostu będę tam stała jak ten kołek i patrzyła się w ziemię.
- Dobrze - westchnęła Amelia, pani, która mnie zaadoptowała - Możemy już jechać? - zapytała po czym nie czekając na naszą reakcję odpaliła silnik i ruszyła.
- Może podczas podróży wybierzemy Ci imię? - zapytał pan Andrzej, mąż pani Amelii
Potaknęłam tylko, a w samochodzie można było usłyszeć zaraz kilka propozycji.
- Angelika, Aniela, Anastazja, Lilia, Róża... - wymieniał, jak dobrze pamiętam Krzysiek.
- Mi się podoba Aniela. - oznajmiła pani Amelia - Jesteś taka drobna i spokojna jak anioł w porównaniu z moimi synami. - odparła, a wszyscy się zgodzili na to. Jedynie Sebastian patrzył przez okno niczym nie wzruszony.
Od dzisiaj jestem Aniela, a nie Bezimienna!
Dojechaliśmy w końcu do celu naszej podróży, czyli domu państwa Zalewskich. Był to nawet spory, jednorodzinny dom z dużym ,jak mi się wydaje, ogrodem.  
Wszyscy weszliśmy już po chwili do domu i każdy rozszedł się w swoją stronę, a ja stałam tam jak słup soli, nie wiedząc co mam zrobić.
Po chwili jednak przyszedł do mnie Krzysiek z wiadomością o oprowadzeniu mnie po całym domu i zaprowadzeniu do „mojego” pokoju.
Czuje, że długo tu nie będę mieszkać... Szkoda, bo polubiłam nawet pana Andrzeja i Krzyśka, ale nadal nie jestem w stanie im zaufać.
Chyba już nigdy nikomu nie będę w stanie zaufać.
Chodziliśmy po całym domu, co chwila najmłodszy syn opowiadał mi śmieszne historie związane z danym pomieszczeniem czy miejscem.
Jest to idealna rodzina, więc po co im ja?
Moja kotka poszła zbadać teren (czyt. ogród) i po spacerować.
- Dzieciaki! My wychodzimy! - krzyknęła pani domu i usłyszałam jeszcze tylko trzask drzwi frontowych, a potem kroki starszego syna (ten młodszy nadal był obok).
Nawet się niespostrzegłam kiedy był już obok mnie i przyszpilał do ściany.
- Słuchaj suko! - ryknął, a ten młodszy poderwał się na równe nogi i przyglądał się nam z zaciekawieniem - Masz zostawić Krzyśka, mnie i rodziców w spokoju. Rozumiesz?! - pokiwałam na znak, że rozumiem głową, ale ten domagał się słów.
- Tak, rozumiem! - krzyknęłam, a młodszy popatrzył się na mnie z zaskoczeniem w oczach.
- Grzeczna dziewczynka, a teraz przyszedł czas spłaty długu za milczenie. - oznajmił, a ja poczułam się znowu jak u tamtych mężczyzn
- Co chcesz? - zapytałam ze strachem - Mówiłam Ci już, że nic takiego nie posiadam.  
- Możesz po prostu się zabić - zażartował, a ja głupia wzięłam to na serio i przytaknęłam - Na serio zrobiłabyś to?  
- Miałam już dwie próby samobójcze przez nich... - odpowiedziałam cicho na jego pytanie
- Skoro potrafisz mówić - przerwał nam dyskusję młodszy - to opowiesz nam coś o swojej przeszłości? Dlaczego trafiłaś do Domu Dziecka? - zapytał, a ja zgodziłam się. W sumie może mnie z rozumieją i będą bardziej życzliwi? Kogo ja tu oszukuje? Ludzie to po prostu świnie!
Przeszliśmy do pokoju młodszego brata Sebastiana i usiedliśmy w trójkę na podłodze.
- To co chcecie wiedzieć?
- Wszystko! - wykrzyknął Krzysztof
- Zacznij od samego początku. Spoko? - poprawił go Sebastian
- Mhm... No więc moi rodzice kiedy byłam mała zostwili mnie samą pod Domem Dziecka. Miałam może z pięć lat? - spytałam samą siebie - Byłam radosnym dzieckiem, uczyłam się grać od małego na skrzypcach. Była i nadal jest, to moją pasją. Około w wieku dwunastu, jedenastu lat zostałam zaadoptowana przez kilku mężczyzn. - na samo wspomnienie kilka łez wudostało się z  pod powiek - Na początku byłam tam szczęśliwa jak zawsze. Niestety już po tygodniu mieszkania tam miałam kilka siniaków. Potem było coraz gorzej. - nie patrzyłam na nich, bo po co? Patrzeć tylko i szukać u nich pocieszenia? - Miała sprzątać, prać, gotować i wiele innych rzeczy, które normalne dziecko by nawet nie potrafiło zrobić. Często byłam bita, poniżana, molestowana... - ostatnie słowo wyszeptałam, ale i tak wiem, że dobrze mnie usłyszeli, bo starszy się zachłysną, a młodszy przytulił -  Nie dostawałam jedzenia ani picia za byle co. Na przykład źle złożony obrus czy mała plamka na podłodze. W moje czternaste urodziny zostałam pierwszy i nie ostatni raz zgwałcona. - po tych słowach wybuchłam płaczem - Powtarzało się to codziennie nawet kilka razy. Mężciźni kazali siebie nazywać swoimi Panami albo właścicielami. Bałam tak jakby darmową niewolnicą. - zaśmiałam się gorzko na samo wspomnienie - Pewnego dnia nie wrócili na noc do domu, a to w ich przypadku było bardzo dziwne. Zawsze przed północą najmłodszy zaczynał „zabawy” ze mną. Jak się później okazało zostali zamordowani przez jakiś wrogi gang. Dokładnie tak. Byłam niewolnicą jakiegoś tam gangu. Oczywiście wróciłam do domu dziecka, ale zupełnie nikt nie wiedział i nie wie tam co ja tak na prawdę przeżyłam. Od tamtej pory do nikogo się nie odezwałam, zostałam samotnikiem. Tak jakby oddalona od wszystkich, zapomniana. Moim ukojeniem był i nadal jest ból fizyczny. Chorowałam na anoreksję, ale myślę, że chyba się już z tego wylczyłam. Dokładnie dzisiaj jest dzień, w którym zostałam pierwszy raz zgwałcona. Taka mała rocznica - zdobyłam się na żart, który i tak nie był w żadnym stopniu śmieszny - Dzisiaj również mnie zaadoptowaliście. Kiedy zobaczyłam Cię wtedy pierwszy raz, Sebastian, wystraszyłam się. Na pierwszy rzut oka jesteś bardzo podobny do tego, który mnie siłą rozdziewiczył. Brakuje Ci jeszcze tylko kilka tatuaży i czerwonych soczewek. Tak o to jestem tutaj. Macie jakieś pytania?  
Po opowiedzieniu im tego wszystkiego poczułam tak jakby... ulgę? Chyba tak.
- O co chodzi z tym bólem fizycznym? - zapytał młodszy, a ja zdjęłam sweter zostając w samym staniku.
- Tnę się. Popatrzeć - wskazałam na ramię - potrafisz rozczytać ten napis? - zapytałam, a ten przyglądnął się dokładnie, ale nie potrafił - piszę tu „dziwka”. To była moja pierwsza blizna, którą ja osobiście nie zrobiłam. Był to Marcin, jeden z tych moich właścicieli. - przyznałam i ubrałam sweter z powrotem na swoje ciało.
Po wszystkim zapadła bardzo niezręczna cisza więc postanowiłam coś zapytać.
- Macie może tu w domu jakiś instrument?
- Mam gitarę, pianino oraz skrzypce. Te ostatnie leżą na strychu, bo nikt nie lubi na nich grać ani nawet nie potrafi, a co? - przemówił wreszcie Sebastian
- Chciałam wam coś zagrać. Mogę?
- Tak! - powiedział z zapałem młody.

Koteczka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1258 słów i 6750 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik YZ

    Czy spółka w upadłości może prowadzić działalność?

    Hi there just wanted to give you a quick heads up and let you know a few of the pictures aren't  
    loading properly. I'm not sure why but I think its a linking issue.
    I've tried it in two different web browsers and both show the same  
    results. Kto może być syndykiem masy upadłościowej?

    28 sie 2023

  • Użytkownik niejestempiekna

    Jeszcze,.kiedy kolejna? ;)

    29 gru 2016

  • Użytkownik Koteczka

    @niejestempiekna Dzisiaj postaram się jeszcze coś nabazgrać ^-^

    29 gru 2016

  • Użytkownik edyta

    Masz talent

    29 gru 2016

  • Użytkownik Koteczka

    @edyta Moja ciocia pisze książki. Może to po niej odziedziczyłam choć okruszek talentu pisarskiego (wątpie w to). Dziękuje ^-^

    29 gru 2016