-Szłaś chodnikiem. Było wczesne lato. Ostatnie wykłady na uczelniach.Miałaś na sobie czerwoną, krótką sukienkę w kwiatki. W jednej ręce miałaś chyba książki. Rozmawiałaś przez telefon. Kłóciłaś się z kimś. - wtedy mu przerywam.
-Pamiętam. Kłóciłam się z siostrą. Była strasznie zła bo nie mogłam przyjechać do niej na weekend.
Zachowuje się tak jakbym mu w ogóle nie przerywała i wspomina dalej:
-Jechałem jezdnią, wiatr we włosach i muzyka na full. Nawet nie chcę myśleć co by było jeśli bym nie zahamował w odpowiednim momencie.
-No co? Spieszyłam się na pierwsze zajęcia. Nie miałam czasu nawet spojrzeć na drogę.
-Dobrze, że od razu zwróciłem na Ciebie uwagę. - drażnimy się kochaniutki? Dobrze.
-Przyznaj się!! Zauroczyłam Cię od pierwszego wejrzenia!
-No tak, jesteś tego taka pewna? Bo widzę, że teraz to ty przyjmujesz pałeczkę.
-Tak, jestem pewna.
-A może chciałem Cię tylko przelecieć?
Chyba robię dziwną minę, bo zaraz dodaje:
-No przecież, że żartuję. - wyznaje z pełną skruchą.
Na moich ustach błąka się uśmiech. Całe moje życie to gra. Wszystko to gra, a my jesteśmy zawodnikami. Czasami mam ochotę zacząć wszystko od początku, wylogować się z tego życia. Może zacząć od nowa. A może chcę się zabić? Zawsze podziwiałam samobójców. Ja nie byłam taka odważna. Chodź ciekawa jak to jest. Zawsze kiedy już miałam wszystko przygotowane to tchórzyłam. Przez cały ten czas patrzę się na twarz tego wariata. Uśmiecha się, tak szczerze, ale ten uśmiech nie trafia do mojego serca. Nawet nie zdaje sobie sprawy jak skrajne uczucia mną targają.
-Wiem, że jestem bardzo przystojny, ale nie musisz się tak na mnie patrzeć, przecież teraz masz mnie na co dzień. - jest głos aż ocieka pewnością siebie.
-Patrzę się bo chcę zapamiętać twarz człowieka, który zranił mnie i moje serce w najstraszniejszy i najokrutniejszy sposób. Chcę zapamiętać jak wyglądasz. Chcę zapamiętać jak pachniesz, jak się poruszasz, żeby już nigdy nie dać się zranić i zakochać wtedy kiedy już stąd odejdę.
Momentalnie wyraz jego twarzy ulega zmianie. Widzę jak zaciska pięści. W jego oczach natomiast widzę lęk, strach i przerażenie?
-Tak uważasz? - tym razem ton jego głosu jest twardy jak skała.
Stara się przybrać obojętny wyraz twarzy, ale ja widzę jak bardzo mu się to nie udaje. Wszystkie jego trudy są marne. Wstaję od stołu. Ta cała sytuacja powoli mnie dołuje. Mam dość. To jakiś absurd!! Nikt nie będzie mnie przetrzymywał wbrew mojej woli. Zostawiam go w kuchni, a sama kieruję się do sypialni. Kładę się na łóżku. Beznamiętnym wzrokiem patrzę w okno. Delikatnie kropi deszcz. Wtedy na stoliku obok szafy dostrzegam jego telefon. Chcę krzyczeć z radości kiedy orientuję się, że on działa. Moja jedyna szansa. Tylko do kogo zadzwonić? Na policję! Powoli i ostrożnie stąpam po podłodze. Już nam komórkę w ręce i już prawie wykręcam numer kiedy jakaś nie znana siła uderza mnie w rękę. Telefon spada na wykładzinę i roztrzaskuje się. Podchodzi do mnie i ze złością w oczach uderza mocno w klatkę piersiową. Czuję jak roztrzaskuję wiszące na ścianie lustro a potem upadam na plecy. Na moją ranę. Wokół mnie są szkła. Nie mogę oddychać. Duszę się. Słyszę świst, który wydobywa się z mojego gardła za każdym razem kiedy rozpaczliwie walczę o odrobinę powietrza. Moje ręce i nogi leżą bezwładnie. Chyba ich nie czuję. Mimowolnie z moich oczu płyną łzy i spadają na dywan. Rana szczypie niemiłosiernie, czuję świeżą krew na skórze. Patrzę przerażonym wzrokiem w sufit, a za chwilę nade mną pojawia się on przez co moja walka o każdy oddech jest jeszcze gorsza. Czuję jakby moje płuca zalewała woda. Przed oczami widzę wydarzenia ostatnich dni. Gwałt, szpital, moje jeszcze żywe dziecko. Zaraz chyba umrę. Ale kiedy on próbuje mnie podnieść ostatkiem sił odpycham się w stronę ściany. Mój oddech jest płytszy i już sama chcę umrzeć. Razem z jego dzieckiem po prostu znikniemy. Stanie się to czego nie mogłam zrobić jako nastolatka. Chce do mnie podejść, zabraniam mu biorąc w rękę leżące niedaleko szkło. Przystawiam je sobie do szyi, po chwili płynie po niej strumyk krwi. Walka o wszystko jest rozpaczliwa. Widzę kałużę krwi obok siebie, czerwona i gęsta krew w zadziwiająco szybkim tempie opuszcza moje żyły i organizm. Czuję kawałki szkła powbijane w moje ręce i nogi. Wokół nich także jest krew. Walczę sama z sobą. Kiedy zbliża się bardziej ja mocniej wbijam sobie szkło. Widzę przerażenie w jego oczach, już nie jest zły. Boję się go. Zadziwiające, nie boję się śmierci tylko jego. On był, jest i już nie długo przestanie być moim koszmarem. Podnoszę rękę, chcę coś powiedzieć, ale z mojego gardła wydobywa się tylko przeciągły jęk. Ręką osada bezwładnie w kałuże mojej własnej krwi. Ostatkiem sił pisze na podłodze niewyraźne słowa: Zabiłeś nas. Patrzy zdezorientowany i pyta:
-Kogo!?
Piszę dalej: Mnie, dziecko.
Jest przerażony, kręci tylko głową na boki, w kącikach jego oczu pojawiają się łzy. Jest bezsilny na moje zachowanie. Pierwszy raz widzę kiedy płacze.
-Błagam! Nie rób tego!!
Ledwo odpowiadam słabym głosem:
-Za późno.
Potem piszę dalej: Nie ratuj mnie, daj nam odejść w spokoju.
Zaczyna krzyczeć. Kieruje się szybkim krokiem w stronę drzwi. Zdobywam się na ostatni wysiłek i w myślach kalkuluję. Nie zdążą mnie uratować, nawet jeśli przyjadą w 5 minut. Chcę go powstrzymać i płaczę głośniej, to zwraca jego uwagę na mnie. Zrobię to!! Właśnie teraz!! Zakończę mój marny żywot!! Patrząc mu w oczy wbijam sobie szkło głęboko w szyję. Nie czuję bólu. Czuję krew na całej sobie. Moje powieki opadają coraz szybciej. Ostatnie co widzę to jego przerażony wzrok skierowany w moją szyję i jego ręce potrząsające moimi ramionami oraz wydobywający się z jego gardła rozpaczliwy krzyk.
Potem nie czuję nic. Jestem tylko ja, moje dziecko, ciemność i nicość, w którą coraz bardziej się zapadam...
7 komentarzy
Misia
Świetne emocjonalne opowiadanie... Wciąga tak , że nic poza nim w danej chwili się nie liczy. :<
LittleScarlet
No to żałoba, flagi do połowy masztów etc. :'c
autodestrukcja
Nie mam weny i czasu :-(
LittleScarlet
Co? Cococococococo?! Jakto nie będzie dalszych losów? D;
autodestrukcja
Miałam pisać kolejną część, ale postanowiłam zostawić to tak jak jest. Już nie będzie dalszych losów bohaterów
Misiaa
Czyli to już koniec ? Czy napiszesz jeszcze coś ?
LittleScarlet
No w końcu, no wreszcie! Twoje teksty są uzależniające, serio. **.