No longer I can trust II

No longer I can trust II-A poza tym przecież Cię nie zdradziłem! - ciągnie dalej swój żałosny monolog, jest poirytowany.
-A więc tak mówisz o tym co chciałeś mi zrobić? -powiedzieć, że jestem zła to za mało, jestem cholernie wściekła!! Teraz niech sobie tak mówi ale kiedy ochlał się, przyszedł do mieszkania zalany w trupa i chciał mnie zgwałcić to było dobrze! A co ja przeszłam to już się wcale nie liczy. Staram się oddychać spokojnie, żeby tylko go tylko nie zabić. Spokojnie, spokojnie - mruczę pod nosem.
-Dobrze wiesz, że czasem jestem narwany. Byłem taki podniecony. I jeszcze wchodzę do sypialni, a tam ty leżysz w tej swojej kusej koszulce. Nie mogłem się opanować. Przepraszam, gdybyś w ostatniej chwili się nie wyrwała to bym to zrobił.- mówi z pełną skruchą i opuszcza głowę.
-Wtedy liczyło się tylko moje ciało, a nie uczucia. Byłam jak rzecz. I wiesz co? Cały ten nasz związek to była taka iluzja, ja w nim byłam taką rzeczą. Ty byłeś panem, który w każdej chwili mógł wyrzucić zabawkę w kąt, a kiedy jej potrzebował po prostu znowu ją brał. - odpowiadam smutnym głosem na jego wyznanie. Naprawdę kiedyś mu wszystko wybaczałam, bo kochałam. Bo wciąż ja głupia kocham. Na samo wspomnienie tego co się stało kiedy wybiegłam z mieszkania w tej właśnie kusej koszulce mam dreszcze na plecach. Znowu czuję dotyk obcego faceta na skórze. Jestem tylko zabawką do wykorzystywania. Już słyszę jego saranie i jęki nad uchem kiedy brutalnie mnie zgwałcił. "Jesteś moją dziwką", czuję się dziwką. Brudny dotyk na całej mojej skórze. Do domu wróciłam już bez koszulki, dziękowałam Bogu za to, że nikt nie widział mnie w takim stanie, nie sorry taki Bóg nie istnieje. Jakby był to nie zostałabym zgwałcona. Pamiętam, potem od razu poszłam pod prysznic, chciałam zmyć ten brud ze swojej skóry. Na szczęście niczego podejrzanego on nie widział. Przespałam się tylko na kanapie, a z samego rana spakowałam się i uciekłam. Był taki skacowany, że nic nie słyszał nawet mojego głośnego płaczu pod prysznicem. Nagle przed oczami robi mi się ciemno. W ostatniej chwili przytrzymuję się ściany i niczego nie widzi.
-Nie byłaś żadną rzeczą ani zabawką! - jest zły i zdekoncentrowany moimi słowami. Może wreszcie zrozumie, że teraz pragnę tylko trochę odpoczynku i spokoju.
-Ale tak się czułam. A teraz jestem wściekła, więc łaskawie wypuść mnie z tego domu jeśli możesz! Nie co ja mówię, wychodzę! I nie próbuj mnie zatrzymywać! - po tych słowach kieruję się w stronę drzwi nawet nie odwracając głowy. Już prawie jestem wolna i w połowie stoję na klatce schodowej kiedy ktoś gwałtownie łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. Jedną ręką przytrzymuje mnie, a drugą zamyka drzwi na klucz. Nie to moja jedyna droga ucieczki! Krzyczę i uświadamiam sobie jedną bardzo istotną sprawę, on mnie dotyka. Gwałtownie wzdrygam się na samo wspomnienie tego co on chciał mi zrobić i tego co zrobił ten facet. Nie chcę tego dotyku. Cała sztywnieję i staram się wyrwać. Na marne. Moja podświadomość już sobie wyobraża, że znowu przejdę przez to samo. Oczami wyobraźni widzę jego rękę wślizgującą się pod moją koszulkę. Zaczynam płakać, wyrywać się, kopać na oślep, drapać go swoimi paznokciami byle tylko się obronić. Nieświadomie z mojego gardła wydobywa się miarowy krzyk:
-Nie!! Błagam nie gwałć mnie! Nie rób mi tego! - gwałtownie wyrzucam z siebie słowa, którymi rozluźniam jego uchwyt. Po chwili puszcza mnie całkowicie, a ja nie mam siły na nic i tylko opieram się o ścianę i płaczę. W takim stanie jeszcze mnie nie widział. Chce mnie przytulić. No co reaguje tylko tym, że bardziej przytulam się do ściany. Chce mnie dotknąć. Zamiera z ręką w powietrzu widząc mój przerażony wzrok. Cała się trzęsę.
-Nie dotykaj mnie! - tylko to jestem teraz w stanie z siebie wyrzucić. I to chyba za dużo. Odwracam wzrok, nie chcę, żeby z niego wszystko wyczytał. Nie chcę, żeby ktoś wiedział, że jestem brudna, że moje ciało jest brudne.Ale no to jest chyba już za późno bo po chwil zrywa się i momentalnie siedzi na przeciwko mnie. Uszanował, że nie chcę, żeby mnie dotykał.
-Kto Ci to zrobił?
Jest wściekły wyczuwam to. Boję się jeszcze bardziej. Przesuwam się bliżej kąta, byle dalej od niego.
-Ej, nie bój się ja Ci nic nie zrobię.
-Ale chciałeś! - ledwie odpowiadam między silnymi spazmami płaczu, który mną targa.
-Teraz chcę tylko zabić tego gnoja, który Ci to zrobił...
On wie, tylko to dotarło do mojej głowy. Dalszych jego słów nie pamiętam, znowu zemdlałam. Ostatnie co czułam to tylko jak ktoś kładzie mnie delikatnie na łóżku i czule całuje w czoło.

autodestrukcja

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 899 słów i 4834 znaków.

1 komentarz

 
  • LittleScarlet

    Cudowne *w* bardzo mi się podoba, jest takie... emocjonalne. Zdecydowanie porusza!

    19 sty 2014