Pov Drake
W głowie wciąż jeszcze szumiało mi w uszach od głośnej muzyki. Głowa pulsowała mi z bólu, a z nosa mocno lała się krew.
Kolejny zazdrosny mąż, żadna nowość. Czy miałem prawo mieć im za złe? Gdybym przyłapał moją kobietę na bzykaniu się ze striptizerem, prawdopodobnie zabiłbym go na miejscu. Porwałem papierowy ręcznik z baru i ruszyłem do biura Millera.
-Mam już tego kurwa dość.
Siedział na kanapie z szerokim uśmiechem i szklanką whisky w dłoni.
-Obiło mi się o uszy, że miałeś bardzo nieprzyjemne spotkanie.
Skinął głową na miejsce obok niego, ale ja w dupie miałem jego uprzejmości.
Dość tej roboty, dość tego burdelu. Kobiety traktowały mnie jak zabawkę, a faceci jak worek treningowy.
-Odchodzę.
Rzuciłem mu przepustką i kluczami do lokalu.
-Nie będę już niczyją maskotką. W dupie mam tę kasę i przywileje, ludzie mnie nie szanują i ciężko im się dziwić.
Jego goryle zaczęły zbliżać się w moim kierunku, ale powstrzymał ich jednym ruchem dłoni. Wszyscy byli na jego skinienie, za jedno nieposłuszeństwo czekała Cię kara. Najdelikatniejszą z nich był lekki uszczerbek na zdrowiu, inaczej mówiąc kończyłeś na ostrym dyżurze z licznym połamaniem kończyn.
-Jesteś moim największym skarbem.
Przejechał palcem po mojej żuchwie, odsunąłem się odruchowo. Ten facet miał na prawdę niezdrową obsesję na moim punkcie. Jego niemal idealna twarz nie pokazywała żadnych emocji. Oczy tylko rzucały mi gniewne spojrzenie.
-To, że obowiązują Cię tu trochę inne zasady, to nie znaczy że możesz szczekać sobie na prawo i lewo.
Dopiero teraz zorientowałem się, że zostaliśmy całkiem sami.
-Odchodzę i nie zmienię zdania, rozliczmy się tylko za ten miesiąc i pożegnajmy jak cywilizowani ludzie.
Sam nie do końca wierzyłem w te słowa, ale nie pozostało mi nic innego. Ze stoickim spokojem zbliżył się jeszcze bardziej z szyderczym uśmiechem na ustach.
-Beze mnie byłbyś nikim, spłaciłem wszystkie Twoje długi, pomogłem Ci z terapią matki a Ty tak mi się odpłacasz. Teraz masz jeszcze u mnie dług do spłacenia.
Groźba wisiała w powietrzu, a mi nie podobało się w jakim kierunku zmierza ta rozmowa. Znałem go już na tyle długo, żeby wiedzieć że nic dobrego z tego nie wyniknie.
-Podaj cenę, spłacę wszystko co do grosza i więcej się już nie spotkamy.
Zaśmiał się chłodno, ale na jego twarzy nie było już nawet grama uśmiechu. Założył maskę obojętności i splótł ręce na klatce piersiowej, przyjmując niemal pozycje do ataku.
-Tyle lat czekałem, liczyłem że sam do mnie przyjdziesz. Zapragniesz mnie tak, jak ja Ciebie.
Odciął mi każdą, możliwą drogę ucieczki. Zawsze wiedziałem, że był mną zainteresowany, ale nie sądziłem że w taki sposób. Czułem się nieswojo, niemal jakbym był napastowany seksualnie. Chciałem coś powiedzieć, ale położył mi palec na ustach.
-Zawsze byłem ciekawy, co kryje się pod tymi ubraniami, a zwłaszcza w majtkach.
Na ten komentarz objechał mnie wzrokiem z góry do dołu, poczułem jak obrzydzenie wypełnia mnie całego. Nigdy czegoś takiego nie czułem.
Oblizał usta i nie dając mi nawet chwili na reakcję wpił się w moje, pozostaiwajc na nich mokry ślad. Odepchnąłem go od siebie i z całej siły mu przypierdoliłem. Cała frustracja i gniew, który nagromadził się i zdążył już skumulować zszedł ze mnie razem z tym jednym uderzeniem.
Podniósł się z podłogi z dziką satysfakcję, jakby ta cała,chora gra sprawiała mu jakąś przyjemność.
Nos miał lekko przekrzywiony, a na ziemi leżało kilka jego zębów. Nigdy nie byłem taki wściekły. Czułem się z molestowany, a cała moja strefa komfortu i prywatność została przez niego zdeptana.
-Możemy się zabawić, lubię takie gry wstępne.
Fala mdłości przeszła przez całe moje ciało. Przez chwilę byłem pewien, że zarzygam mu ten perski dywan.
Zebrałem się w sobie i przywaliłem mu jeszcze w drugi policzek. Nachyliłem się nad nim.
-Odpierdol się ode mnie Ty chory pojebie raz na zawsze. W dupie mam Twoją kasę, możesz się nią podetrzeć.
Naplułem na podłogę obok niego i ruszyłem w kierunku drzwi.
-Jeszcze tego pożałujesz, wrócisz do mnie na kolanach i będziesz błagać! Obiecuje Ci to kurwa!
Wykrzyczał za mną, ale ja nie zważałem na jego słowa, po raz pierwszy od wielu lat czułem się nareszcie wolny.
************
Jechaliśmy samochodem w kompletnej ciszy. Eva wyglądała za okno, pogrążona w swoich myślach. Ja natomiast korzystałem z okazji i co chwila przyglądałem się jej ukradkiem. Była piękna, jedna z tych kobiet którą spotyka się raz w życiu, której nigdy się nie zapomina.
W głowie kłębiło mi się tysiąc myśli, martwiłem się, że Miller tak bardzo się do nich zbliżył. Myślałem, że nasza ostatnia rozmowa dała mu do myślenia, ale najwyraźniej bardzo się myliłem.
-Jak długo są razem?
Zapytałem, jak gdyby nigdy nic.
Nie chciałem wzbudzać żadnych większych podejrzeń, bo przeczuwałem, że i tak już jakieś miała.
Zmrużyła oczy zanim odpowiedziała i przyjrzała mi się dokładnie, jakby szukając jakiejś oznaki na mojej twarzy.
-Kilka tygodni, to świeża sprawa.
Oparła się wygodniej o fotel i podgłośniła radio, akurat leciała jej ulubiona piosenka.
Musiał od dawna je obserwować, kurwa, nigdy nie da sobie spokoju. Po co to robił? Chciałem, żeby zostawił je w spokoju. Jeżeli chce się odegrać na mnie, dobrze.
Położyła mi rękę na kolanie i posłała piękny uśmiech, dokładnie jakby wiedziała że tego potrzebuje. Uniosłem jej dłoń do ust i złożyłem czuły pocałunek na zewnętrznej stronie.
-Skąd się znacie?
Wbiła we mnie czujne spojrzenie. Nic się przed nią nie ukryje.
-To ktoś z mojej przeszłości.
Zamilkła, chciała, żebym kontynuował.
-Jest jeszcze parę rzeczy, o których nie wiesz, ale powiem Ci wszystko. Obiecuje. Tylko w swoim czasie.
Zatrzymałem się pod apartamentowcem.
-Dobrze, zaczekam. Tylko nie chce żadnych kłamstw.
Wiedziałem, że przed nami dużo pracy. Raz ją okłamałem. Powiedziałem, że nigdy nie spałem z tymi kobietami. Było mi wstyd, wtedy nam się nie układało i bałem się, że ją stracę.
Tym razem miałem zamiar jej o tym powiedzieć, nawet jeżeli to oznaczało utratę jej na zawsze. Nie chciałem budować tego związku na kłamstwie, zwłaszcza, że czułem że to jedyna. Czułem to od dnia, kiedy zobaczyłem ją na siłowni.
-Zapraszam.
Otworzyłem jej drzwi, żeby mogła wysiąść.
W windzie była bardzo gęsta atmosfera, a w mieszkaniu to było już niemal nie do wytrzymania. Bardzo jej pragnąłem, chciałem żeby wiedziała, że jest moja,ale nie mogłem. Nie była rzeczą, żeby ją sobie przywłaszczać. Byłem zakochany po uszy, a właśnie miałem złamać nam obu serce. Nie miałem zamiaru się z nią dzisiaj kochać, chociaż pragnęła tego każda komórka w moim ciele.W każdym razie, taki był plan.
Zarzuciła ręce na mojej szyi i przycisnęła mocno usta do moich. Pachniała cytryną i arbuzowym szamponem do włosów. Pięknie.
-Poczekaj. Nie wiesz wszystkiego.
-Nie chcę czekać. Jeżeli chcesz mi złamać serce, zrób to później. Chcę się nacieszyć Tobą i tym co czuję teraz. Proszę.
Zadrżałem na jej słowa, nie chciałem wykorzystywać jej słabości w taki sposób, nie teraz.
-Kocham Cię Drake, a czuje że to co mi powiesz zmieni nas, na zawsze. Nie psujmy tej chwili, jeżeli mamy się rozstać, pozwól mi zapamiętaj tą chwilę.
Zawsze umiała dobierać słowa, żeby totalnie namieszać mi w głowie. Panika ustąpiła miejsca podnieceniu. Wziąłem jej twarz w obie dłonie, chciałem zapamiętać każdy szczegół. Malutkie piegi na nosie, ledwie dostrzegalnego pieprzyka nad górną wargą i piękne oczy, w których z łatwością człowiek mógłby się zgubić.
-No więc? Na co czekasz?
Posłała mi kuszący uśmiech, a jej dłonie wędrowały z pragnieniem po moim ciele.
-Niech to szlak, chodź tu.
Przyciągnąłem ją do siebie mocno, nie dając jej chwili na zawahanie.
Jeżeli pójdę za to do piekła, trudno. Ważne, że na ziemi mam swojego anioła.
1 komentarz
Niki41
Kiedy kolejna cześć???