Nie odwracaj wzroku (2)

2.DWIE NOGI I DWIE RĘCE.
Scarlet Black podchodzi właśnie do paczki swoich znajomych i wita ich zwykłym 'cześć'. Są do tego przyzwyczajeni i w odpowiedzi obdarzają ją uśmiechem. Dziewczyna udaje, że przysłuchuje się ich rozmowie o przebiegu wczorajszego, poniedziałkowego meczu. Jest zdania, że w tej szkole chyba wszyscy interesują się sportem i nie obchodzi ją to zbytnio. W jej głowie wciąż siedzi deszczowa sobota, kiedy to nieświadomie rozmawiała z idolem wszystkich nastolatek. Odgania od siebie wszystkie te myśli, gdy zaczepia ją Jayce.  
-Hej, Black! Jakim cudem nie jesteś jeszcze znana w branży klubów nocnych? - drwi z niej chłopak.  
Scarlet obdarza go na kilka sekund obojętnym spojrzeniem i nadal milczy.  
-Odszczekaj to Jayce! - ryczy w tym samym czasie Brunon.  
Przyjaciel dziewczyny rusza w stronę prowokatora, ale zostaje umiejętnie powstrzymany.  
-Zostaw go, Brunon - rzuca brunetka i patrzy mu w oczy.  
Jest świadoma, że kiedy to robi, całkowicie to na niego działa. Chłopak niechętnie kiwa głową na wznak zgody, a wtedy ona odwraca swoje manipulacyjne spojrzenie.  
-Widzę, że na ciebie też to działa, stary - prycha Jayce, po czym odchodzi korytarzem w głąb szkoły.  
-Kiedyś skopię mu za to jaja - obiecuje Brunon i wpartuje się w miejsce, w którym ostatnio było widać sylwetkę chłopaka.  
-Piszę się na to - oznajmuje Tay.  
-My tym bardziej - dołączają się Lodovica i Katarina.  
-Co mnie ominęło? - wtrąca się Payton, który dyszy jakby przebiegł maraton.  
-Nic ciekawego - rzuca Brunon, a przybyły chłopak patrzy na niego podejrzliwie.  
-Znowu kierowca zrobił ci na złość i odjechał przed czasem? - przerywa ciszę Lodovica.  
-Yhym... Dokładnie tak - potwierdza chłopak.  
W tym samym momencie dzwoni dzwonek, a wtedy Scarlet rusza w stronę klasy. Za nią podążają dziewczyny, a chłopcy kierują się na salę gimnastyczną, gdzie czeka ich lekcja wychowania fizycznego. Panna Black spędza każdą lekcję samotnie w ostatniej ławce, pochłaniając słowa nauczycieli. Chyba każda osoba w tej szkole wie, że nie należy się do niej przysiadać, gdyż sobie tego nie życzy. Nawet ludzie z jej paczki przestrzegają tej zasady, to znaczy: Lodovica, Katarina, Brunon, Dimitri, Tay, Payton i Franklin. Podczas długiej przerwy wszyscy oczekiwali przyjścia dziewczyny, która równo głośnie według całej szkoły była intrygująca. -Payton czy mogłabym... - zaczęła wskazując na jego tackę.  
-Jasne, Scarlet. Tobie to jedzenie przyda się bardziej niż mi - przerwał jej chłopak z uśmiechem i zachęcił gestem ręki.  
Dziewczyna zajęła miejsce obok niego i zabrała sałatkę w plastikowym opakowaniu z zamiarem zjedzenia jej.  
-Chyba nie zamierzasz zjeść tylko tego? - dziwi się chłopak.  
-A właśnie, że zamierzam - rozwiała jego wątpliwości.  
-Więc po co pytałaś o zgodę skoro wiesz, że nikt siedzący przy tym stole nie je takiego jedzenia? - kontynuował.  
-Payton, daj jej spokój - poprosiła Katarina.  
-Właśnie, Payton. Poza tym chyba zapomniałeś, że ja też jestem zwolennikiem zielonego jedzenia - dołączył się ktoś nowy.  
-Franklin! - wszyscy odwrócili się w jego stronę z szerokimi uśmiechami.
Wszyscy oprócz Scarlet Black, która odsunęła od siebie w połowie skonsumowany posiłek.  
-Cześć, lamusy - wita się chłopak i staje za siedzącą do niego tyłem dziewczyną.  
-Miałeś wrócić dopiero za tydzień - zauważa Brunon, a wtedy dwie dziewczyny mordują go za to wzrokiem.  
-Tak wyszło - wzrusza ramionami, a później nachyla się nad brunetką i składa pocałunek na jej lewym poliku - Witaj, Scar.  
-Frankie - odpowiada dziewczyna, nie wykonując żadnego ruchu.  
Dla kogoś kto widziałby pierwszy raz takie zachowanie, byłoby to dziwne, ale dla tych, którzy teoretycznie znają Scarlet Black - całkiem normalne.  
-Może byś nam raczył opowiedzieć co robiłeś przez ostatni miesiąc, Franklinie? - pyta Lodovica.  
-Dobry pomysł - stwierdza Brunon.  
-Lepiej przejdź od razu do tego, kogo zaliczyłeś - skwitowuje Tay.  
-Nie rób z siebie większego debila, Tay - błaga Payton.  
Franklin przewraca oczami na wymianę zdań między jego przyjaciółmi. Uśmiecha się przy tym, bo bawi go to.  
-Dajcie mu w końcu dojść do słowa - wzdycha Scarlet.  
Franklin kładzie dłoń na jej drobnym ramieniu w geście podziękowania, a reszta śmieje się z samych siebie.  
-Widywałem się z elitami społecznościowymi i jadałem z nimi cholernie drogie potrawy. Nikogo nie zaliczyłem, bo nie miałem czasu, a Sasha Grey w rzeczywistości nie okazała się szmatą - wyszczerzył się przy ostatnim komentarzu.  
Cała piątka parsknęła śmiechem rozumiejąc jego aluzję, a Scarlet wróciła do jedzenia sałatki.  
-Widziałeś może Beau? - zmienia temat Katarina i rozmarza się.  
-Oczywiście, że tak - odpowiada za chłopaka Tay.  
-Jesteście tacy zabawni. Miło was znów widzieć - stwierdza Franklin.  
Ich rozmowa przyjmuje przyjacielski wymiar i wszyscy starają brać się w niej udział. Wszyscy, co nie znaczy, że Scarlet. Brunetka typowo dla siebie milczy, rozglądając się od czasu do czasu po pełnej uczniów stołówce. Kiedy dzwonek daje o sobie znać, bez słowa wstaje i kieruje się do wyjścia. Jako pierwszy dogania ją właśnie Franklin.  
-Tęskniłem za tobą - oznajmia idąc z nią na lekcje.  
-To normalna reakcja - odpowiada dziewczyna.  
Chłopak kręci głową z rozbawieniem i łapie z przodu szelki plecaka, żeby powstrzymać się przed przyciągnięciem przyjaciółki do swojego boku.
-Nie całkiem normalna, bo ty taka nie jesteś - wypowiada na głos swoją myśl i szczerze tego nie żałuje.  
-Mam dwie nogi i dwie ręce, Frankie - mówi sarkastycznie brunetka, a on wie, że oznacza to koniec ich rozmowy.  
Całą lekcje spędza na wpatrywaniu się w obiekt swojego zmartwienia, któremu nie potrafi pomóc.  
-Co o tym myślisz, Franklinie? - zwraca jego uwagę nauczycielka.  
Chłopak obdarza ją pustym spojrzeniem i nie zdaje sobie sprawy z omawianego przez nią tematu.  
-Że nie można pomóc osobie, która tego nie chce - wypala bezmyślnie, a klasa zaczyna rechotać.  
-Dobra hipoteza, ale nie dotyczy ona fenyloetyloaminy i deoksyfenyloetyloaminy - uświadamia go kobieta i wraca do swojego wykładu.  
-Dlaczego od fenyloetyloaminy można się uzależnić i co z tym ma wspólnego adrenalina? Na ten temat dostarczycie mi jutro krótkie referaty. Dziękuję i życzę miłego dnia - nauczycielka kończy tymi słowami lekcje.
-Do widzenia, pani profesor - mówi klasa, a wtedy Scarlet udaje się do wyjścia.  
Franklin chce za nią nadążyć, lecz z chwilą, gdy o tym myśli dopada go świadomość, że nikt nie jest w stanie tego zrobić. Bezradność w sprawie tej dziewczyny po raz kolejny pęta mu ręce i jest to dla niego największy cios. Chłopak odjeżdża swoim range roverem z piskiem opon.  
-Kochanie czy mogłabyś mi powiedzieć dlaczego od godziny wlepiasz wzrok w ekran laptopa? - pyta pani Black.  
Kobieta kręci loki z długich włosów córki, a ta marszczy czoło kolejny raz czytając wiadomość na gadu-gadu.  
emotionally_vacant Znalazłem cię, ogierze.  
-Jakiś psychopata do mnie napisał - wzrusza ramionami dziewczyna.  
-Scarlet Black-Widow ile razy mówiłam ci, żebyś nie korzystała z aplikacji, które mogą ci zagrażać? - irytuje się rodzicielka.  
Dziewczyna nie reaguje na pytanie i postanawia odpisać nieznajomemu, czego normalnie by nie zrobiła.  
falling_stars Pomyliłeś stajnie, pozdrawiam.  
Wiadomość przychodzi niemal od razu, co wywołuje prychnięcie brunetki.  
emotionally_vacant Zdecydowanie nie. Tych oczu się nie zapomina... Zwłaszcza, gdy ktoś cię olewa wciskając przycisk 'losuj dalej' ;')
-Cholera - klnie na głos dziewczyna.  
-Scarlet Black-Widow! - upomina ją matka w sposób, którego ta nie znosi. -Już dobrze... Chodźmy, bo się spóźniony - skutecznie odwróciła jej uwagę.  
-Masz rację... Za pięć minut w samochodzie i nie każ nam na siebie czekać, kochanie. To bardzo ważny bankiet dla twojego ojca i przełomowy moment w jego karierze - przestrzega ją pani Black.  
-Jasne - wzdycha tylko, gdy matka opuszcza jej pokój.  
Scarlet poprawia swoją czarną sukienkę i wychodzi, zabierając ze sobą małą torebkę od D&G. Zajmuje tylne siedzenie i zapina pasy.  
-Wyglądasz pięknie, skarbie - wita ją pan Black.  
-Ale wciąż nie równie dobrze jak ty - odpowiada z podtekstem emocjonalnym, który ma oznaczać u mnie dobrze, we mnie źle.  
Mężczyzna wybucha gromkim śmiechem, a jego żona mu wtóruje. Opuszczają swoją posesję w wyjściowych humorach.  

Co się wydarzy, hmm...? ;>

Gaziowana

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1515 słów i 8677 znaków.

1 komentarz