Może się jeszcze spotkamy (7)

Stałam w progu domu i patrzyłam na odjeżdżające radiowozy. Po tym, jak Maia przyznała się do zabójstwa mojej siostry, rodzice zadzwonili na policję, która przyjechała niemal natychmiast. Dziewczyna się nie spierała i posłusznie szła w kierunku samochodu policyjnego. Po drodze, odwróciła się na ułamek sekundy, ale ja zdołałam wychwycić jej przerażający uśmiech. Patrzyłam na nią z odrazą, ale też niepokojem. Mimo że nie mogłam pojąć jej zachowania, to przyjaźniłam się z nią przez ostatnie siedem lat mojego życia. A teraz szła do więzienia. Za zabójstwo.
Wzdrygnęłam się i skierowałam do domu. Miałam już dość myślenia o niej i o tym, co zrobiła. Rodzice zauważyli, że się oddalam, więc pożegnali funkcjonariuszy i podążyli za mną.
- Kochanie, my... naprawdę nam przykro. W życiu byśmy nie podejrzewali, że Maia jest do tego zdolna. Ona... - Mama przełknęła głośno ślinę i zaniosła się płaczem.
- Mamo, wy nie wiedzieliście. Ja nie wiedziałam, nikt nie miał o tym pojęcia. Dobrze, że udało nam się odkryć prawdę, chociaż tyle dobrego - powiedziałam pewnym głosem. Wiedziałam, że to jedyne co mogę dać rodzicom, po tym czego się dzisiaj dowiedzieli.
- Hannah, Sarah, wszyscy jesteśmy już zmęczeni. Proponuję abyśmy poszli już spać, a jutro porozmawiamy na spokojnie - tata zaproponował czule. Posłusznie poszłam na górę, żegnając rodziców.
Zasypiając tego wieczora, obiecałam sobie, że od poniedziałku się zmieniam. Nie będę już tą kapryśną nastolatką, sprawiającą zawód rodzicom na każdym kroku. Będę silna, nie będę okazywała słabości, ale nie będę też tą, która chowa się po kątach. Zaprzyjaźnię się z kimś, żeby zachować pozory normalności. A przede wszystkim-nie dopuszczę do siebie na tyle blisko, aby poznał moją przeszłość.
Jednak mój plan zawiódł już pierwszego dnia szkoły...
  
***
- Jesteś pewna, że wszystko wzięłaś? Kanapki, książki, telefon, świadectwo z poprzedniej szkoły? Może cię jednak podwiozę? I tak mam po drodze, więc...
- Mamo, spokojnie. Wszystko wzięłam. Nie musisz mnie podwozić. Chętnie przejadę się autobusem. - Uśmiechnęłam się i skierowałam ku drzwiom. - Pa mamo, pa tato! Do zobaczenia później! - zawołałam na pożegnanie i już mnie nie było.
Wyjęłam telefon, słuchawki i włączyłam moją ulubioną piosenkę "Knocking On Heavens Door" RAIGN. Wpisałam w Google adres mojej nowej szkoły i zaczęłam szukać odpowiedniego przystanku. Nagle upadłam na asfalt. Co, do cholery? Szybko podniosłam się, ale zaraz znowu opadłam na ziemię, bo głowa pękała mi z bólu. Nic nie słyszałam, tylko piski. Co się stało? Gdzie ja jestem? Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że leżę na samym środku drogi. Koło mnie, dosłownie centymetr ode mnie stał sportowy samochód. Raptem usłyszałam stłumione głosy, które powoli stawały się wyraźniejsze.
- Jezu, nic ci się nie stało? Pokaż tę głowę - ktoś zbliżył się do mnie i objął delikatnie rękami moją głowę. - Uff, na szczęście nie widzę krwi. Ale mimo wszystko, zawiozę cię do szpitala.
Naraz wszystko zaczęło do mnie docierać. Głos był na pewno męski, bardzo czuły, ale słychać było lekką naganę. Boże, co ja wygadywałam? Czuły głos? Leżę na środku drogi i zastanawiam się nad głosem osoby, która mnie uratowała?
- Nie, nie trzeba. Poradzę sobie. Mam za chwilę szkołę i nie mogę się spóźnić, to mój pierwszy dzień - usłyszałam swój głos. W ogóle siebie nie poznawałam. Od kiedy to mówiłam nieznajomym o moich planach?
- Chyba sobie jaja robisz. Nigdzie nie idziesz. Zresztą ja też za chwilę zaczynam lekcje, ale ponieważ cię potrąciłem, jestem za ciebie odpowiedzialny...
- Zaraz, zaraz? To ty mnie potrąciłeś?! Jesteś totalnym kretynem czy robisz to codziennie?! - nagle poderwałam się do góry i darłam się na nieznajomego chłopaka. Był mniej więcej w moim wieku, a jego twarz wyrażała zdziwienie. Szybko jednak zastąpił je kpiący uśmieszek. Chłopak miał brązowe, kręcone włosy i hipnotyzujące zielone oczy. Ubrany był w białą koszulkę, opinającą jego wyrzeźbioną sylwetkę (pewnie dużo trenował), jeansy i czarne, sportowe buty. Nastolatek musiał zauważyć, że mu się przyglądam, ponieważ chrząknął znacząco. Szybko odwróciłam wzrok, czując, że moje policzki przybierają kolor buraka. Szybko zaczęłam taksować ulicę, szukając wzrokiem mojego plecaka. Nigdzie nie było jednak po nim śladu. Ani po telefonie i słuchawkach. Nagle usłyszałam, jak chłopak się odzywa:
- Szukasz tego? Zdążyłem pozbierać twoje rzeczy, kiedy ty sobie słodko spałaś na drodze - rzucił chłopak, po czym podał mi plecak. - Aha, no i na przyszłość, mogłabyś patrzyć na drogę, a nie w telefon. Na pewno masz tam ciekawsze rzeczy do oglądania, ale ważniejsze jest chyba twoje bezpieczeństwo, prawda? - oznajmił, po czym uśmiechnął się do mnie prowokująco.
- Na pewno ciekawsze od oglądania ciebie - podjęłam grę. - A teraz wybacz, ale śpieszy mi się.
To mówiąc, zarzuciłam torbę na plecy i ruszyłam przed siebie. Nie uszłam nawet pięciu metrów, bo zaraz zobaczyłam jadące obok mnie Audi R8. Po chwili otworzyło się okno, a z wnętrza wyjrzał na mnie ten sam, irytujący chłopak.
- No co, nie myślałaś chyba, że cię tak zostawię? Nie zostawia się damy w opałach.
- A kto powiedział, że jestem w opałach? - rzuciłam wściekła.
- Może jeszcze nie jesteś, ale będziesz wkrótce, jeśli ze mną nie pojedziesz. Poza tym i tak jadę do West Seattle High School, więc nie jest to dla mnie żaden problem, a wręcz przyjemność - wzruszył ramionami i uśmiechnął się znacząco.
- Niech ci będzie - mruknęłam i weszłam do samochodu. Miałam nadzieję, że to ostatni raz, kiedy widzę tego irytującego chłopaka.

dainty

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1114 słów i 5967 znaków.

3 komentarze

 
  • Lolisss

    Świetne!! Kiedy kolejna? :)

    2 paź 2016

  • dainty

    @Lolisss dzisiaj albo jutro :)

    2 paź 2016

  • Olifffka<3

    Kocham :-*

    2 paź 2016

  • dainty

    @Olifffka&lt;3 <3

    2 paź 2016

  • Nataliiia

    Czekam na następną część!!

    2 paź 2016

  • dainty

    @Nataliiia haha <3

    2 paź 2016

  • Nataliiia

    @dainty ;**

    2 paź 2016