Może się jeszcze spotkamy (15)

Czas leciał szybko. Nim się obejrzałam, był ostatni dzień wakacji. Słowa Sama przez jakiś czas traktowałam jak groźbę, lecz z upływem czasu o nich zapomniałam. Sam chłopak nie kontaktował się ze mną, zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu. Tematu brata Iana unikaliśmy jak ognia. Młodszy Colbert nie pogodził się z bratem, rzadko się spotykali. Sam już nie przyjeżdżał tak często do Seattle. I dobrze. Ja natomiast spędzałam każdą wolną chwilę z moim chłopakiem. Miał niesamowite pomysły. Mieliśmy zasadę, że każdy weekend spędzamy inaczej. Raz był paintball, a innym razem weekend pod namiotem. Był tak opiekuńczy, że niejednokrotnie musiałam mu przypominać, że nie jestem z porcelany. Jednak zawsze czułam się przy nim bezpiecznie. A to najważniejsze. Kiedy się nie spotykaliśmy, razem z Aiven urządzałyśmy sobie nasze małe ladies night.
Było zbyt idealnie, więc z nastaniem wakacji, coś musiało się zmienić. Niestety. Był pierwszy dzień wakacji, a mi udało się dopiero co namówić rodziców, abyśmy na wakacje do Grecji zabrali ze sobą Iana. Rodzice go uwielbiali. Mama non stop powtarzała mi jakie to mam szczęście, że trafiłam właśnie na niego. Dżentelmen, szarmancki, kulturalny, a jednocześnie czuły. Ideał. Tata niby był w stosunku do niego nieco chłodny i za każdym razem, jak gdzieś razem wychodziliśmy, groził mu palcem oraz powtarzał, że mam być w domu przez dziesiątą, jednak widać było, że uśmiecha się ciepło, ilekroć wspominam imię chłopaka.
Jak tylko usłyszałam zgodę ze strony rodziców, natychmiast pobiegłam do domu Iana. Zapukałam z entuzjazmem, a drzwi otworzyła mi pani Colbert. Traktowała mnie jak córkę, której nie miała. Dogadywałam się z nią naprawdę dobrze, biorąc pod uwagę, że moja mama raczej nie należała do tego typu rodzicielek, które otwarcie okazują uczucia. Przytuliła mnie na powitanie i od razu wskazała ręką drzwi pokoju chłopaka. Weszłam bez pukania i zamarłam. Na samym środku stał Ian, a naprzeciwko niego żywo gestykulował Sam, krzycząc wściekle. Obok nich znajdowała się dziewczyna z burzą rudych loków. Gdzieś w ich otchłani widać było fragment okularów przeciwsłonecznych. Jej zielone oczy, podkreślone eyelinerem wpatrywały się z rozdrażnieniem w chłopaków. Piegi na jej nosie wyraźnie wyróżniały się na bladej skórze. Usta były mocno podkreślone czerwoną szminką. Na szyi miała złoty naszyjnik, a na nadgarstkach pełno bransolet różnego rodzaju i złoty zegarek. Jasne dżinsy podkreślały jej sylwetkę, a biały top idealnie kontrastował z wzorzystą koszulą w odcieniu turkusowym. Może nie miała ciała modelki, ale do grubych też nie należała. Być może moja świadomość podsuwała mi takie domysły. Dziewczyna była naprawdę piękna. Oryginalna uroda i dobry styl dodawały jej uroku. Musiałam stać tam długo, bo kiedy przeniosłam wzrok na Iana, zobaczyłam jak idzie w moim kierunku. Stałam jak zahipnotyzowana, otrząsnęłam się dopiero, jak złapał moją rękę.
- Hej. Co się stało? – zapytał zatroskany brunet, patrząc mi głęboko w oczy.
- Hej, nic. A co się miało stać? Nie mogę już przyjść do domu własnego chłopaka? – zapytałam sztucznie miłym głosem, ale słychać było w nim nutę desperacji. Chciałam dać do zrozumienia, że zastanawia mnie obecność obcej dziewczyny i jego brata w pokoju Iana.
- No tak. Zapomniałem. O czym chciałaś porozmawiać? – spytał. Popatrzyłam na niego znacząco, a Ian, rozumiejąc, co chcę mu przekazać, grzecznie poprosił intruzów o wyjście z pokoju. Gdy już zostaliśmy sami, a drzwi się zamknęły, od razu przeszłam do ataku. Miałam zbyt dużo pytań, a nowina mogła poczekać.
- Co on robił w twoim pokoju? I kim była ta ruda? Masz kogoś na bo…
- Nie! Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć? Zależy mi tylko na tobie, kocham tylko ciebie! – krzyknął Ian, a ja zaniemówiłam. Czy on właśnie wyznał mi miłość?
- Co… co ty powiedziałeś?
- Że cię kocham – wyszeptał. Zszokowana, szybko podniosłam na niego wzrok. Chłopak speszył się, co poznałam po rumieńcach. Wzięłam jego rękę w swoją dłoń i kciukiem podniosłam jego głowę do góry, tak aby spojrzał na mnie. Było to trochę trudne, biorąc pod uwagę, że był ode mnie wyższy.
- Ja też cię kocham, głuptasie – powiedziałam, jednocześnie zamykając mu usta namiętnym pocałunkiem. Oddał pocałunek, kładąc dłonie na mojej talii. Po chwili lekko go odepchnęłam i łapiąc oddech, popatrzyłam na niego. – Stop. Nie pójdziemy dalej, póki mi nie wytłumaczysz co tu się przed chwilą działo.
- No tak – westchnął, po czym ciężko opadł na łóżko. – To dość skomplikowane. I wydaje mi się, że powinnaś usiąść.
Starałam nie dać po sobie poznać, że jego słowa wywarły na mnie duże zdziwienie. Czy to było coś poważnego? Na to wyglądało. Zajęłam miejsce koło niego.
- Megan, dziewczyna, którą widziałaś, jest moją byłą. Chodziłem z nią, zanim cię poznałem. Zerwałem z nią krótko przed twoim przyjazdem do Seattle. Wiesz czemu? To takie oklepane – prychnął. – Zresztą mogłem się tego po nim spodziewać. Pewnego dnia dowiedziałem się, że Meg mnie zdradza. Z Samem. To był cios poniżej pasa. Rozumiem zdradę z jakimś obcym gościem. Nie, sorry, nie rozumiem jak można zdradzić drugą osobę. W ogóle. To dla mnie niewyobrażalne. Ale z bratem chłopaka? – Ian zacisnął pięści. – Byłem taki wkurzony. Od razu powiedziałem, że z nami koniec. Płakała, błagała, ale byłem nieugięty. Po takim świństwie? Powiedziałem jej, że nie ma co się martwić, w końcu ma mojego brata. To wtedy pogorszyły się nasze stosunki. Nie odzywałem się do Sama przez miesiąc. Dlatego nie mówiłem o nim dużo. Byłem na niego wściekły. A potem, nagle, pewnego dnia, brat powiedział, że ją rzucił. Podobno dlatego, że ja byłem dla niego ważniejszy niż jakaś laska. Śmiechu warte – zaśmiał się sucho. Jak Sam mógł być tak podły? Najwyraźniej musiał mieć taki charakter. W końcu mnie też pocałował, mimo że wiedział, że miałam chłopaka.
- Nie wiedziałam. Przykro mi. – Uśmiechnęłam się do niego i objęłam jego twarz moimi dłońmi. Złożyłam czuły pocałunek na jego ustach. – Ale pogodziliście się z Samem, tak?
- Taa. Do czasu. Pojawiłaś się ty, a Sam nagle jeszcze częściej zaczął przyjeżdżać do domu. Często też wyjeżdżał do Dallas. Twierdził, że ma tam jakichś znajomych. Bardziej jednak ciekawił mnie powód jego częstych przyjazdów tutaj. Do Seattle. Nie miałem pojęcia o co chodzi. Myślałem, że poznał jakąś dziewczynę i to do niej przyjeżdża. I poznał. Ciebie. – Uśmiechnął się smutno. Coś mi tu nie grało. Przecież spotkałam się z Samem tylko raz? Skoro Ian twierdził, że chłopak przyjeżdżał częściej, to… – A potem, jak zobaczyłem was w jego pokoju. I od razu pomyślałem najgorsze. Na szczęście, szybko dałem mu do zrozumienia, że jesteś ze mną.
- Nie musiałeś mu dać tego tak wyraźnie do zrozumienia – powiedziałam, wspominając widok pobitego Sama. Wzdrygnęłam się.
- Musiałem. Inaczej by do niego nie dotarło.
- No dobra. W sumie to trochę mu się należało – roześmiałam się, a Ian mi zawtórował. – Mimo wszystko nie rozumiem, co tu robiła ta dziewczyna. Przecież już nie jesteście z nią. Żaden z was.
- No właśnie to ta skomplikowana część. Obiecaj mi proszę, że się nie wściekniesz – poprosił brunet.
- Zależy, co to jest – odparłam podejrzliwie.
- Obiecaj.
- Obiecuję.
- Przyszła tutaj, bo nie wie… bo nie wie, który z nas jest ojcem.
- Ojcem? – Nagle mój ton stał się lodowaty.
- Wiedziałem. Wiedziałem, że się wściekniesz. Mogłem ci nie mówić. To był zły… - plątał się Ian. Chciał wstać, ale szybko pociągnęłam go z powrotem na łóżko.
- Wszystko mi powiesz. Wszystko – zagroziłam.
- Megan jest w ciąży. Jakoś w czwartym miesiącu. Twierdzi, że nie wie który z nas jest ojcem dziecka. Zdradzała mnie długo, zanim się o tym dowiedziałem. Strasznie denerwowała się tą sytuacją, że jest ze mną, a na boku spotyka się z Samem. Tak się przynajmniej usprawiedliwiała. – W głosie Iana można było wyczuć sarkazm. - Dodatkowo brat jakiś czas wcześniej postawił jej ultimatum. Albo on albo ja. Nie mogła się zdecydować. Kiedy pojechałem z klasą na wycieczkę, poszła na imprezę. Po niej przyjechała do naszego domu z zamiarem wyznania mi prawdy. A że mnie nie było, przespała się z Samem. Scenariusz do filmu, co? – prychnął.
- A nie ma jakichś cholernych testów na ojcostwo? DNA? Zanim urodzi się dziecko?
- Są. Ale ona nie ma na nie kasy.
- Jakoś na zegarek od GUESS ją stać – mruknęłam pod nosem. Chłopak się zaśmiał, a ja spojrzałam na niego zdumiona. Po chwili jednak przypomniałam sobie, o czym rozmawialiśmy i spoważniałam. – Ale to nie znaczy, że nie jestem wściekła. Musicie coś zrobić. Nie mogę ci zarzucać tego, że twoja była może być z tobą w ciąży. Poznałeś ją w końcu, zanim spotkałeś mnie. Ale nie będę udawać, że mnie to nie obchodzi.
- Dziękuję. Naprawdę. To wiele dla mnie znaczy. Że mnie nie chcesz zabić i w ogóle – zażartował Ian.
- Tego nie powiedziałam. – Mrugnęłam. Oparłam głowę na jego ramieniu i westchnęłam. Ian miał rację. Może zrobiło się trochę skomplikowanie. I może Megan jest w ciąży z moim chłopakiem. Ale wybrniemy z tego. Wiem to. Muszę mu tylko zaufać. On to zrobił.

dainty

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1808 słów i 9735 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik NikStar

    Dzięki za część ;)

    17 paź 2016

  • Użytkownik dainty

    @NikStar nie ma za co :)

    19 paź 2016

  • Użytkownik Olifffka<3

    Suuuper ! :yahoo:

    17 paź 2016

  • Użytkownik dainty

    @Olifffka<3 haha  :dancing:

    17 paź 2016