Szła wolnym krokiem, ludzie oglądali się za nią, gdyż wyglądała jak menel, który siedzi pod sklepem. Teraz ją to w ogóle nie obchodziło, co myślą o niej inni. Chciała dojść do miejsca, które prawdopodobnie widzi ostatni raz.
Doszła do miejsca, w którym rozegrało się piekło. Przystanęła. Rozglądnęła się. Zobaczyła karetkę, radiowóz policyjny, tłum, który stał przy wejściu do kamienicy, który zapewne debatował na temat tej całej tragedii. Chciała podejść bliżej, ale w tym momencie ujrzała, jak tłum się rozsuwa, a wyłaniają się z niego nosze, pchane przez sanitariuszy, a na których leżało zapewne ciało jej ojca. Ponowna fala łez napłynęła do jej oczów. Po chwili ponownie płynęły po jej policzku. Nogi się pod nią ugięły i upadła tracąc przytomność.
Otworzyła oczy. Westchnęła. Zdała sobie sprawę, że to co się wydarzyło wcale nie było snem. Po jej policzku spłynęła kolejna samotna łza. Rozglądnęła się do okoła i zorientowała się, że jest w szpitalu. Po chwili usłyszała, że ktoś się zbliża. Do Sali w której leżała wszedł lekarz. Wysoki, straszy pan, pod wąsem o siwych włosach.
-O widzę, że się Pani już obudziła. – powiedział spokojnym tonem głosu- Jak się pani nazywa?- spytał
Dziewczyna spojrzała na niego ze łzami w oczach.
-Aleksandra Janus- odpowiedziała słabym głosem
Lekarz uśmiechnął się do niej ciepło.
-Dobrze, a wiesz, gdzie jesteś i co się stało ?- spytał
Dziewczyna przetarła ręką policzek.
-Jestem w szpitalu i chyba zemdlałam- odpowiedziała na pytanie.
Lekarz ponownie się do niej uśmiechnął.
-No, czyli wiemy, że na wskutek uderzenia o beton nie straciłaś pamięci. Jeśli wszystko będzie dobrze to jutro Cię wypiszemy.- powiedział siwy mężczyzna, po czym wyszedł z Sali.
Ola była totalnie zagubiona. Ale musiała sobie dać radę. Postanowiła, że gdy wypiszą ją ze szpitala to wróci do domu po swoje rzeczy i wyjedzie z Warszawy. Nie mogła tu zostać. Wszystko by jej przypominało o tej tragedii, jaka się wydarzyła. Teraz musiała być silna, chociaż gdy o tym myślała, wydawało się jej to totalnie nieosiągalne.
W trakcie jej rozmyślań do Sali szpitalnej weszła kobieta. Drobna, rudowłosa z grzywką, która wpadała jej do oczu. Usiadła na krześle, które było obok łóżka Oli.
-Witaj, mam na imię Katarzyna Pucharska i jestem dyrektorką Domu Dziecka. Zostaliśmy poinformowani o tym co się wydarzyło. Nie martw się. Nie zostaniesz sama z tym wszystkim. Po wypisie ze szpitala zamieszkasz u nas, a potem coś razem wykombinujemy.- powiedziała spokojnym tonem głosu i z lekkim uśmiechem na twarzy.
Chwyciła rękę dziewczyny i uścisnęła ją. Ola odwzajemniła uśmiech kobiety.
-A nie mogłabym po prostu wyjechać z tego miasta ? Jestem przecież pełnoletnia.- spytała
Kobieta spojrzała w zielone oczy dziewczyny i odpowiedziała:
-Jeśli masz gdzieś w pobliżu rodzinę, to oczywiście możesz z nią zamieszkać. Jeśli jednak nie masz żadnej rodziny, to przykro mi, ale na jakiś czas musisz zamieszkać w Domu Dziecka. Do czasu kiedy nie znajdziemy Ci pracy i nowego mieszkania, bo jestem pewna, że jak na razie nie chcesz wrócić do starego.
Ola odwróciła wzrok.
-Nie, nie mam jakiejkolwiek rodziny- odpowiedziała zrezygnowanym głosem.
-Czy zamieszkasz jakiś czas u nas. Nie martw się, spodoba Ci się.- powiedziała rudowłosa kobieta
Ola wcale nie była zachwycona z tego pomysłu. Nie chciała mieszkać w "bidulu”. Chciała wyrwać się z tego miasta, zapomnieć o wszystkich, chociaż wiedziała, że to będzie cholernie trudne. Jednak chciała podjąć ten trud i chociaż spróbować.
Kobieta nie męczyła już dłużej dziewczyny. Obiecała jej, że jutro po nią przyjedzie.
Przed Olą była długa bezsenna noc. Gdy tylko próbowała zasnąć widziała jedno i to samo, czarną sylwetkę, która sięga po nóż, a następnie wbija go kilka razy w ciało jej ojca, a potem bezwładnie opadało na ziemię.
Marzyła o tym, by uwolnić się od tego obrazu, jednak czy to kiedyś nastąpi ? Tego jednak nie była pewna.
Następnego dnia, z samego rana, co nie przeszkadzało Oli, przyszedł do niej lekarz i oznajmił, że wychodzi ze szpitala. Dziewczyna przyjęła to bez jakiegokolwiek entuzjazmu. Chyba bardziej by wolała zostać w tym szpitalu niż iść do Domu Dziecka. Ale w sumie pocieszała się myślą, że zabawi tam niedługo i może szybko się stamtąd wyrwie. Ola przebrała się w swoje rzeczy, w których została przywieziona do szpitala. Były to te same ciuchy, w których spędziła noc na dworze w ciemnej uliczce. Nie miała innych rzeczy. To znaczy miała, w domu, ale nie miała zamiaru tam kiedykolwiek wracać. Przynajmniej teraz, nie była na to gotowa. Siedziała na łóżku w Sali i czekała na panią Katarzynę, która miała po nią przyjechać. Po kilku minutach lub godzinach, dokładnie tego nie wiedziała, bo nie spoglądała na zegarek, a czas leciał jej dość szybko, w drzwiach do Sali pojawiła się rudowłosa kobieta. Ola odwróciła się w jej kierunku, a Katarzyna zrobiła zniesmaczoną minę.
-Uhg… uprzedzano mnie, że masz lekko niechlujny strój, więc dobrze, że coś ze sobą przywiozłam. Proszę, przebierz się.- powiedziała podając dziewczynie torbę z ciuchami.
Ola wzięła ją od kobiety i udała się do szpitalnej łazienki by się przebrać. Otworzyła torbę, ale tam nie było ciuchów w jej stylu. Sam róż i jasne kolory. Teraz miała ochotę ubrać się w swój ulubiony rozciągnięty czarny dres, lub chociaż w jakieś czarne ciuchy, które choć trochę oddałyby wyraz temu jak się teraz czuje. Pogrzebała jeszcze trochę w torbie i zrezygnowana totalnie tym co w niej jest, postanowiła, że wybierze te granatowe rurki i biały podkoszulek. Wolała już to, niż ubrać się w róż. Przebrawszy się wyszła z łazienki i wróciła do Sali.
Kobieta, gdy tylko ją zobaczyła uśmiechnęła się do niej i powiedziała:
-Wyglądasz naprawdę znakomicie. Masz super figurę. Ogólnie jesteś bardzo ładną młodą dziewczyną, na pewno miałaś na pęczki chłopaków, co ?
Kobieta zadręczała ją takimi błahostkami. Ola nie miała ochoty rozmawiać na takie tematy. Cały czas myślała tylko: "Czy ta kobieta nie wie co ja właśnie przeżywam? Ona się mnie o chłopaków wypytuje ! A co ją to do jasnej cholery obchodzi ?! Niech się zajmie swoimi sprawami ! Jak chce mi pomóc to niech się zamknie i zabierze mnie już do tego cholernego bidula, chce już mieć to wszystko za sobą.” Jednak Ola musiała stwarzać pozory i burknęła tylko, że nie było ich wielu. Odpowiedziała tak na odczepkę, bo tak prawdę powiedziawszy nigdy żaden chłopak się nią nie interesował. Twierdziła: "Kto by się interesował taką brzydką dziewczyną jak ja? Przecież na świecie jest miliard ładniejszych dziewczyn, po co ktoś by miał sobie mną zaprzątać głowę.”
Po chwili Ola i Kasia, znalazły się na parkingu. Katarzyna zaprowadziła ją, do białego forda fiesty rocznik 2011. Znała się na samochodach, w końcu jej ojciec był mechanikiem. Był. Dobrze powiedziane. Ponownie do Oli wróciły wspomnienia z tamtego felernego dnia. Teraz zaczęła myśleć, że śmierć jej ojca, to jej wina. Gdyby wtedy się nie pokłócili, gdyby nie wyszła wtedy z domu, gdyby go posłuchała i została, nie byłoby całej tej sytuacji dzisiaj. Nie jechałaby właśnie do Domu Dziecka. Siedziałaby pewnie teraz u siebie w pokoju i słuchała głośno muzyki, a tato pewnie by znowu na nią wrzeszczał, żeby ją ściszyła. Po jej policzku spłynęła samotna łza. Otarła ją szybko i zaczęła oglądać Warszawę za oknem samochodu.
Po niecałej godzinie jazdy dojechała na miejsce. Właśnie stała przed białym budynkiem z czerwonym dachem i dużym placem zabaw, który bardziej przypominał szkołę niż coś w czym mieszkają ludzie. Westchnęła, po czym zrezygnowanym krokiem podążyła za dyrektorką placówki. Szła przez wąski, długi korytarz, pomalowany do połowy na różowo i biało. Już się jej tu nie podobało. Kolor ścian od razu zraził ją do tego miejsca. Myślała: " Byle tylko przetrwać. Na pewno nie zabaluje tu długo.”
-O to Twój pokój- powiedziała pani Pucharska i otworzyła przed Olą drzwi.
Przed dziewczyną staną mały przytulny pokoik, pomalowany na seledynowo. Przy oknie stało biurko, koło niego łóżko, a po przeciwnej stronie meblościanka.
-I jak podoba Ci się ?- spytała rudowłosa kobieta
-Może być- odpowiedziała Ola, po czym weszła do środka.
Tak naprawdę pokój się jej totalnie nie podobał. Ale nie chciała robić przykrości tej kobiecie, więc postanowiła powiedzieć coś na odczepkę.
-Cieszę się, że w jakimś stopniu Ci się tu podoba. W szafie znajdziesz jeszcze kilka innych ubrań. Teraz zostawię Cię samą na chwil, byś mogła się zadomowić. Przyjdę do Ciebie później.- powiedziała pani Katarzyna, po czym zamknęła za sobą drzwi pokoju.
Ola usidła na łóżku i westchnęła. W myślach cały czas sobie powtarzała: " Dam radę, przetrwam.”
3 komentarze
Misia
Do boskiego bym tego nie zaliczyła, bo trochę powtórzeń i literówek jest ale fabuła ogólnie oryginalna. Póki co pasuje mi to bardziej do kryminalnych, jednak akcja może się rozwinąć w innym kierunku.
oj
Boskie, chce kolejna
karcia
to jest super