Mów głośno, cicho kochaj

1. Jest to pierwsze opowiadanie pisane w internecie.  
2. Przepraszam za błędy.  
3. Jest to tak zwany jedno-part.  
4. Proszę o szczere komentarze z uzasadnieniem.  
5. Notatka od autora będzie w nawiasie (... ).  
6. JA i tylko JA jestem autorką tej opowieści.  
7. Jest ona całkowicie wymyślona.  
8. Kopiować tylko i wyłącznie jak się zgodzę.  
9. Zwolnię akcję.  
10. Przepraszam za koniec opowiadania. Nie wiecie o czym piszę? Przeczytajcie!
11. Zastosuje zmiany perspektyw, narracji. Raz będzie ona (główna bohaterka), raz on (Mateusz) i narrator na samym początku.  
12. Przepraszam za przekleństwa!  
Miłego czytania!

____________________________________________________

Victoria to zwykła 16-letnia dziewczyna. Nie jest żadną miss szkoły, ale nie jest też szkolną ofiarą. Uroda, jak uroda. Nie przesadzona. Jedynym kosmetykiem jakiego używa to szminka. Lubi się uczyć, ale nie jest nazwana kujonem. Nikt nie ośmielił by się to zrobić. Dzięki swojej inteligencji potrafi "zgasić" osobę, tylko i wyłącznie, dogadującą jej. Jest miłą, pomocną dziewczyną. Nie potrafi karać ludzi za coś co pierwszy raz zrobili. Wierzy, że to był ten pierwszy i ostatni raz, kiedy to złamali dane przepisy. Można śmiało powiedzieć, że jest takim białym punkcikiem na czarnym tle. Zupełnie z innego wymiaru. "Takim barankiem wśród stada wilków"*.  

Jako, że są wakacje razem ze swoją paczką znajomych spotyka się w parku. Dzisiaj też miała się z nimi spotkać.  

Szybko naciągłam na siebie czarne rurki. Zawiązałam granatowe trampki i już gotowa wyszłam z domu informując mamę, że idę do parku. Szłam ciemnymi uliczkami. Lubiłam adrenalinę. Lubiłam być niepewna, bać się. Wiem to jest dziwne jak na 16-latke. Wiedziałam doskonale, że przez adrenalinę powoli wykańczam moje serce. Cóż trzeba żyć chwilą, bo i tak umrzemy. W parku już czekali na mnie. Przywitałam się z każdym i każdego przytuliłam. Po tych czułościach usiadłam na jednej z tych starych ławek. Na niej znajdowały się nasze inicjały. Pomyślicie, że to niszczenie ławki, która nie służy tylko nam. Jednak to miało dla nas wartość sentymentalną. Dodawało nam pewności, że nigdy nic nas nie rozdzieli. Zaczęłam rozmawiać z Oliwią o nowej szkole. Dołączyli się do nas chłopcy, który ciągle robili różne dziwne miny. Kamil nawet zepchnął Dawida z ławki. Nasz śmiech unosił się w parku. Odbijał echem. Odwróciłam głowę i oto zobaczyłam 3 chłopaków. W tym jednego. Ciemna karnacja, kruczoczarne włosy z blond pasemkiem i oczy. Tęczówki przypominały dwa ziarna kawy. Były takie brązowe, czekoladowe.  

Zobaczyłem dziewczynę. Brunetka o jasnej cerze. Usta miała krwisto czerwone jakby na nich spoczywała krew. A jej oczy. Były zielone niczym trawa po deszczu. Nawet nie pomyślałem tylko usiadłem obok niej.  

Zaczęliśmy rozmawiać. Śmiać się. Zapomnieliśmy o Bożym świecie. On był naprawdę ideałem. "Aniołem. "

Spotykaliśmy się codziennie. Mogliśmy tak przegadać cały dzień i noc. Kiedyś przyszedł z jakąś dziewczyną. Okazało się, że to Ewa. Piękna blondynka o niebieskich oczach. Miss szkoły. On rozmawiał tylko z nią. Ja zeszłam na boczny tor. Nie! Ja w ogóle znikłam. Byłam niepotrzebna jak rozbite lustro. Zostałam zastąpiona lepszą wersją dziewczyny. Nie miałam sił patrzeć na nich. On był "aniołem... ciemności"  

Później już go nie widziałam. Znikł razem z nią. Znów przez cały tydzień chodziłam do parku. Może nawet trochę wróciło mi radości. Jednak on musiał się zjawić. Chciałam udawać, że jest już dla mnie obojętny, że może wracać do tej całej Ewy. Nie mogłam, nie potrafiłam. Znów zaczęliśmy rozmawiać. Nagle zapytał co sądzę o Ewie i o nim jako parze. Gotowało się w mnie. Byłam rozdarta. Serce mówiło żebym mu powiedziała całą prawdę jaką znam o Ewie o tym, że to ja zakochałam się w nim. Rozum radził zachować tą tajemnic dla siebie. Dać szanse Ewie. Może to właśnie będzie idealna para. Posłuchałam rozumu. Nie chciałam litości. On podziękował mi i pobiegł. Znikł uśmiech na mojej twarzy. Zastąpiła go mina małego dziecka, które zgubiło ulubionego misia. Miałam się rozpłakać. Powstrzymałam łzy. Następnego dnia doszły mnie informacje, że Ewa i on są razem. Jaka to szczęśliwa para, jak wspaniale do siebie dopasowana. Nie no zaraz zwymiotuje tęczą!  

Minęły miesiące. Kontakt się urwał. Ale dalej pamiętałam go. Jego rysy twarzy. Znów dzisiaj miałam spotkać znajomych. Wyszłam z domu. Znów ciemnymi uliczkami szłam w kierunku parku. Usiadłam na ławce. Nikogo jeszcze nie było. Powoli zaczęło mi się nudzić. Wstałam i postanowiłam pozwiedzać. Idąc jedną z alejek. Trafiłam na całującą się parę. Mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech. Ta dziewczyna przypominała mi kogoś. Te rysy twarzy. Przecież to Ewa. Tylko nie z nim. Z jakimś obcym chłopakiem. Czy to możliwe, że ich związek się rozpadł. Nie, raczej nie. Przecież doszły by do mnie takie informacje. "Czyli go zdradza". Przemknęła taka myśl przez moją głowę. Już miałam lecieć do niego i mu o tym powiedzieć. Jednak nie. Nie zrobiłam tego. W końcu to jest idealna para. Może to tylko jeden niewinny wybryk. Pierwszy i ostatni. Zostawiłam ich i sama wróciłam do domu.  

A teraz co? Siedzę na moście Brooklińskim i piję wino. Patrze na tafle wody poruszanej przez wiatr. Kolo mnie siada ktoś. Czuję odór męskich zapachów. Czyli to chłopak.  

-Co robisz tu sama?- pyta po angielsku.  

-Nie widać, że piję wino?- odparłam oschle.  

-Ej no weź! Co jesteś taka smutna?- znów pytał. Kiedy się on w końcu odczepi?  

-Nie twoja sprawa- odpowiedziałam prawie krzycząc.  

-Może i nie moja, ale widać ty nie możesz sobie poradzić bo topisz w winie smutki- wydobył z siebie ten potok słów.  

-Chcesz wiedzieć to proszę bardzo. Dokładnie 23 i 28 minut temu rodzice umarli. Przyjaciółka nazwała mnie suką. Nawet nie wiem czemu i jestem sama w Nowym Jorku. Jestem nikim dlatego nie mogę poradzić sobie z tym. A wiesz co jest najgorsze? To, że 3 lata temu zauroczyłam się w chłopaku. Jednak to był prawdziwa miłość. I teraz on pewnie ma gromadkę dzieci i jest szczęśliwy. Nawet nie wie, że ja prawie na drugim końcu świata pamiętam o nim.  

-Przykro mi- odparł cicho i ramieniem przytulił mnie.  

- Widzisz też jestem sam tutaj. Dziewczyna z która byłem 3 lata rzuciła mnie. I tak jak ty zakochałem się w pewnej dziewczynie. Miałem wtedy 16 lat. Jednak musiałem wszystko spieprzyć. A teraz pewnie siedzi sobie w mieszkaniu z chłopakiem i oglądają razem filmy- powiedział a mi zrobiło się go żal.  

Przypominał mi moją sytuacje. Nastała cisza. Może nie w okół nas tylko między nami. Miałam dość.  

-Nie wiem jak ty ale ja skacze- wymamrotałam.  

-Chyba też. - odparł.  

Podałam mu rękę. Raz. Zamkłam oczy. Dwa. Wzięłam głęboki wdech. Trzy. Oderwaliśmy stopy. On mocno trzymał mnie za rękę. Uświadomiłam sobie, że nie popatrzyłam na jego twarz. Podniosłam powieki. Moim oczom ukazała się ta sama twarz. Tylko bardziej przemęczona życiem. To był on. Teraz też spostrzegł z kim ma do czynienia. Nie zwlekałam. Pocałowałam go. Trwaliśmy w jednym gorącym pocałunku. Nagle poczułam zimną wodę. Ból klatki piersiowej. Oderwaliśmy się do siebie. Jednak dalej czułam jego uścisk. Nagle zapadła ciemność. Nic już nie czułam. Mózg wariował. Przestał. Umarłam.  

____________________________________________________________

* jest to tak zwany Haiku, okruch. Ja jestem jego autorką.

mrozikowa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1375 słów i 7749 znaków.

5 komentarzy

 
  • Ewkinia77

    naprawdę niezłe:) twoje opowiadanie jest bardzo zgrabne językowo:) pozdrawiam!

    10 maj 2013

  • moosiek150

    BOSKIE *-*  Boże no mega mi się podoba, szczególnie końcówka :3

    5 maj 2013

  • Roxa

    Fajne opowiadanie, ale mogłaś rozłożyć to na części : )

    26 kwi 2013

  • agusia

    świetne:) więcej proszę

    26 kwi 2013

  • Kath

    Świetne*-*

    25 kwi 2013