Mów szeptem,jeśli mówisz o miłości - rozdział 2

Mów szeptem,jeśli mówisz o miłości - rozdział 2Kilka tygodni później
W domu rodzinnym państwa Szczęsnych rozdzwonił się telefon:
-Halo ?- podniosła telefon starsza kobieta, o blond włosach.
-Dzień dobry. Z tej strony Dyrektorka V Domu dziecka w Warszawie- Katarzyna Pucharska. Chciałabym się zapytać, czy mam przyjemność z panią Alicją Szczęsny ?- zapytała kobieta o lekko piskliwym głosiku.
-Tak, a o co chodzi ?- spytała zdezorientowana kobieta.
Nie miała bladego pojęcia, o co może chodzić tej kobiecie. Przecież miała już dorosłych synów, więc po co mieliby do niej dzwonić z Domu Dziecka.
-Czy znała pani pana Roberta Janusa ?- spytała kobieta
-Tak, to mój dobry stary znajomy, a co się stało ?- zapytała zaniepokojona pani Alicja
Pucharska chrząknęła.
-Został kilka tygodni temu brutalnie zamordowany w swoim mieszkaniu, na oczach jego córki.- wyjaśniła- Jest pani jako jedyna oznaczona jako rodzina Aleksandry. I mam do pani pytanie. Czy chce ją pani wsiąść do siebie, czy ma u nas zostać ?- spytała dyrektorka Domu Dziecka
Przez głowę pani Alicji przeszło tysiąc myśli. Straszne było to co się stało, w końcu Robert był jej znajomym i on jej pomagał w trudnych sytuacjach, teraz kiedy jego córka potrzebuje pomocy, poczuła, że musi ją zabrać od siebie.
-Oczywiście, że ją zabieram do siebie. Nie zostawię dziewczyny w potrzebie !- powiedziała do słuchawki.
Pucharska podała gdzie dokładnie znajduje się dom dziecka i umówiły się na godzinę piętnastą, po czym odłożyła słuchawkę.
Właśnie do salonu wszedł jeden z synów Alicji.
-Mamo, co się stało ? Wszystko w porządku ? Wyglądasz jak byś miała zaraz zemdleć. Może zadzwonić po lekarza ?- pytał zatroskany, najmłodszy syn kobiety- Wojtek.
Alicja uśmiechnęła się do niego lekko, po czym odpowiedział:
-Nie, nie trzeba. Wszystko w porządku, po prostu dowiedziałam się, że mój stary, dobry znajomy nie żyje- powiedziała do syna- Musimy gdzieś dzisiaj pojechać po południu- dodała
Wojtek pokiwał na zgodę głową.

Do pokoju Oli wpadły promyki słoneczne. Wstała z łóżka i ze złością zasłoniła roletę. Wciągu tych kilku tygodni spędzonych tutaj strasznie się zmieniła. Stała się bardziej arogancka, pyskata. Już nie jest tą miłą promienną dziewczyną, którą była kiedyś. Ona umarła, razem z jej ojcem. I nigdy nie wróci, tak samo jak on. Nie czuła się lepiej. Co prawda chodziła na terapię do psychologa, bo ta bezsenność ją wykańczała. Nie mogła spokojnie zamknąć oczu, by nie zobaczyć tego co się kiedyś wydarzyło. Terapia dużo jej dawała. Przynajmniej mogła już normalnie spać, uwolniła się także od poczucia winy, że to przez nią jej tata nie żyje.
W bidulu ludzie starali się jej pomóc, zaprzyjaźnić się z nią. Jednak ona odrzucała jakąkolwiek pomoc i ignorowała ludzi. Na początku wszyscy chcieli jej pomóc, teraz to nikt, odwdzięczają się tym samym-także ją ignorują. Ola uważa, że samej jest jej dobrze. Ma dość już tego miejsca, chętnie by się stąd wyrwała, tylko nigdzie nie ma pracy dla niej, a co się z tym wiąże nie ma także mieszkania, więc musi dalej tutaj mieszkać. Codziennie sobie powtarza: "Byle tylko przetrwać.” To się już stało jej mottem życiowym.
Ktoś nagle zapukał do jej pokoju, po czym wszedł do niego. Jak się okazało była to pani dyrektor tej placówki.
-Mam nadzieję, że Cię nie obudziłam ?- spytała rudowłosa kobieta.
Ola pokiwała przecząco głową.
-To dobrze, bo mam dla Ciebie świetne wieści.- powiedziała kobieta
Ola od razu uśmiechnęła się. Miała nadzieję, że znaleźli jej pracę i w końcu będzie mogła się stąd wyprowadzić.
-Udało mi się znaleźć osobę, która znała Twojego ojca. Powiedziała, że zabierze Cię do siebie, będzie tu o piętnastej- rzekła z uśmiechem kobieta.
Uśmiech z twarzy dziewczyny znikł. Była zaskoczona, że ktoś ją chce do siebie przygarnąć, ale z drugiej strony była zła, że ktoś się nad nią lituje.
-Nie potrzebuje litości. Mogę poradzić sobie sama. – powiedziała
Katarzyna westchnęła i rzekła:
-To nie litość. To po prostu pomoc. Chociaż raz mogłabyś ją przyjąć. Proszę Cię. To dla Twojego dobra. Pomocy od ludzi z stąd nie musiałaś przyjmować, ale tą przyjmij. Zrób to dla samej siebie. Przecież chciałaś się stąd wyrwać, więc dlaczego nie miałabyś przyjąć pomocy od tych ludzi ?
Ola popatrzyła na kobietę.
-Bo chciałabym wszystko zacząć na swój własny rachunek. Na własną odpowiedzialność. Nie chce, żeby ktoś mi pomagał, jak mogę zrobić to sama. Ja chyba sama lepiej wiem, co jest dla mnie dobre.- odpowiedziała z goryczą w głosie.
Pucharska popatrzyła na swoją podopieczną.
-Nie dasz rady. Twój terapeuta mówi, że najlepiej by było gdybyś wyjechała z Warszawy, albo nawet z kraju. Mówi także, że nie masz jeszcze na tyle siły, by sama zmierzyć się ze swoimi problemami, że musi Ci ktoś pomóc. Więc jak przyjadą Ci ludzie tutaj, to błagam wykrzesaj z siebie resztki uprzejmości, które tam masz w sobie i pokaż się od najlepszej strony.- powiedziała rudowłosa kobieta.
Ola wywróciła oczami i odpowiedziała:
-Postaram się, ale nie obiecuję, że się uda.
Dyrektorka odetchnęła z ulgą i wyszła z pokoju dziewczyny. Ola miała kilka godzin by poćwiczyć uprzejmość z którą ostatnio miała spore problemy.

-Ale jak to ty masz się nią teraz zaopiekować ?- spytał zdziwiony Wojtek, kiedy Alicja opowiedziała mu o całej sytuacji.
Jego mama, była kobietą o wielkim sercu, nic więc dziwnego, że bez minuty zawahania zgodziła się przyjąć Aleksandrę pod swój dach.
-Oj, nie tylko ja się nią będę opiekować, bo ty mi pomożesz- powiedziała z uśmiechem na twarzy pani Alicja.
-Przecież ona nie ma chyba dziesięciu lat, na pewno jest starsza, może się przecież sama sobą zająć- powiedział rozgoryczony Szczęsny
Jego matka przewróciła oczami, po czym uśmiechnęła się do niego.
- Wojtku, mam do Ciebie ogromną prośbę. Obiecaj mi, że mi pomożesz i, że jeśli to będzie konieczne weźmiesz ją ze sobą do Anglii, proszę- powiedziała jego mama.
Jakoś nigdy nie umiał się jej sprzeciwić. To co mówiła było dla niego świętą świętością, więc i tym razem jej nie odmówił i obiecał, że zaopiekuje się Olą.

Ola siedziała na łóżku w swoim pokoju. Z jednej strony denerwowała się, bo nie miała bladego pojęcia, kto może po nią przyjechać, a z drugie strony nie była zbytnio zachwycona tym, że znowu będzie musiała zmieniać miejsce zamieszkania. Spojrzała na zegarek, było już grubo po piętnastej, a tych ludzi nadal nie było. Denerwowała się, że narobili jej nadziei, a teraz ją wystawili. Zaczynała już wątpić w ich przyjazd tu i dawała sobie powoli spokój, teraz ogarniał ją gniew. Nie lubiła, gdy ktoś dawał obietnicę, a potem jej nie dotrzymywał.

W tym samym czasie w gabinecie pani Katarzyny Pucharskiej, siedziała pani Alicja wraz ze swoim synem Wojtkiem. Rozmawiali na temat Aleksandry.
-Cieszę się, że pani chce ją zabrać do siebie. Przyda się jej teraz takie bezpieczne miejsce, w którym będzie się czuć dobrze. Ola zmieniła się od śmierci swojego ojca. Stała się bardziej pyskata, odrzuca pomoc, którą ludzie jej oferują, zraża do siebie ludzi, ale mam nadzieję, że u pani wróci jej dobry humor i ogólnie wróci stara Ola. – powiedziała pani dyrektor
Alicja uśmiechnęła się do kobiety i odpowiedziała:
-Też mam taką nadzieję.
Pucharska spojrzała w papiery i przypomniało się jej jeszcze kilka kwestii, o których powinna poinformować blondwłosą kobietę.
-Ola chodziła na terapię do psychologa. Miała problemy z bezsennością i obwiniała siebie za śmierć ojca. Psycholog doszedł do wniosku, że będzie dla niej dobrze, jeśli na jakiś czas wyjedzie z Warszawy, albo nawet z kraju- powiedziała szybko rudowłosa kobieta.
Alicja spojrzała znacząco, na swojego syna, a Wojtek pokiwał tylko głową.
-Mogę zabrać ją na trochę do Anglii- powiedział szybko
Katarzyna uśmiechnęła się do Wojtka.
-Świetnie, tylko uprzedzam trzeba będzie jej poświęcać dużo uwagi, niby jest już dorosła i mogłaby się sama sobą zająć, ale mimo wszystko w nowym otoczeniu będzie się jej trudno odnaleźć, jeszcze po takiej tragedii. – powiedziała kobieta.
Wojtek pokiwał głowę ze zrozumieniem.
-Jakoś sobie poradzę- odpowiedział z uśmiechem
Mama popatrzyła na niego z podziwem. Była dumna z syna, że zaopiekuje się dziewczyną. Miała także małe ziarnko nadziei, że Aleksandra w jakimś stopniu zmieni jego życie, bo po rozstaniu z Sandrą był lekko podłamany.

Ola chodziła z kąta w kąt. Nie mogła znaleźć sobie miejsca. Dochodziła już godzina szesnasta, zaczynała już wątpić, że ktokolwiek dzisiejszego dnia do niej przyjdzie. Przecież jej nie zależało na tym, czy ktoś po nią przyjedzie, czy nie. Tak naprawdę oszukiwała samą siebie. Cholernie chciała żeby ją ktoś już stąd zabrał. Zależało jej na tym, bo już być daleko od tego miejsca.
Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Przystanęła, a serce zaczęło jej bić mocniej. Miała nadzieję, że to po nią właśnie przyszli. Powiedziała ciche "proszę”. Drzwi uchyliły się, po czym zobaczyła w nich rudowłosą kobietę.
-Przyprowadziłam Ci gości- powiedziała, po czym rozchyliła bardziej drzwi.
O mało co nie zemdlała, gdy zobaczyła, kto w tym momencie przekracza próg jej pokoju. Był to sam Wojtek Szczęsny ze swoją mamą. Nie wierzyła własnym oczom. Miała wrażenie, że śni.
-Przedstawiam Ci Twoich nowych opiekunów. – powiedziała rudowłosa kobieta.
Ola nadal nie mogła uwierzyć własnym oczom. Była totalnie zszokowana tym widokiem. Myślała: " Boże Przenajświętszy ! Ja chyba śnie, to na pewno nie jest prawda !”
-Cześć, jestem Wojtek Szczęsny, a Ty zapewne jesteś Aleksandra prawda ?- powiedział, po czym wyciągnął w kierunku Oli rękę.
Dziewczyna poparzyła na dłoń, która była wyciągnięta w jej kierunku i niepewnie ją uścisnęła.
-Tak, to ja- odpowiedziała słabym głosem.
Była zdziwiona, że udało jej się wykonać jakikolwiek ruch i, że udało jej się cokolwiek powiedzieć.
-Miło mi Cię poznać- powiedział ciepłym tonem głosu.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Uśmiech, który zagościł na kilka sekund na jej twarzy, był wywołany przyjaznym tonem chłopaka, który lekko ją zawstydził. Po chwili także przywitała się z nią jego mama.
Ola zabrała swoje rzeczy, po czym pożegnała się z dyrektorką Domu Dziecka i razem z Wojtkiem i jego mamą- Alicją, udali się do jej nowego, tymczasowego domu.

NajaranaxMarzeniam

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1963 słów i 10793 znaków.

7 komentarzy

 
  • Użytkownik Misia

    Mam też dziwne wrażenie, że tą pierwszą część nie pisałaś Ty. Jakoś styl pisania nie współgra z resztą opowiadania, ale może się mylę. ;)

    1 maj 2014

  • Użytkownik Misia

    Podpisuję się pod komentarzem niżej.
    Trochę też to dziwne , że ją trzymają w domu dziecka mimo pełnoletności.. W realnym życiu nigdy by się to nie zdarzyło bo takie sytuacje nie mają miejsca. Lepiej by było już jakby bohaterka miała 17 lat a za niedługo kończyła to 18 bo tak to trochę bez ładu wyszło.

    1 maj 2014

  • Użytkownik taitamta

    Jest okay tzn moim zdaniem brakuje tutaj emocji ale duzy plus za 1 rozdzial motym mi sie super podoba ale troche zly kierunek dla kontynuacji opowiadania wybral Ktos ale keep going wierze ze next part bedzie lepszy ^^

    30 kwi 2014

  • Użytkownik LittleScarlet

    Takie to trochę naiwne, ale ogólnie nienajgorzej. Tylko mała uwaga - WZIĄĆ nie wziąść.  :/

    29 kwi 2014

  • Użytkownik jestessuper

    Czekam name kolejna. Piszesz boooooskoooo.

    29 kwi 2014

  • Użytkownik NajaranaxMarzeniam

    Jutro postaram się skaczyć pisać i może w czwartek dodam

    29 kwi 2014

  • Użytkownik sawicza

    super opowiadanie, czyta się lekko i przyjemnie, zapowiada się bardzo ciekawie. Kiedy można się spodziewać kolejnej części?

    29 kwi 2014