MOJE NOWE ŻYCIE - 8 ostatni

ROZDZIAŁ 8



Po jednodniowej wizycie u rodziców Pauliny wrócili do Poznania, bo pomimo chęci Marek nie mógł sobie teraz pozwolić na dłuższy urlop, a Paulina nie chciała zostawać sama. Obiecali przyjechać najszybciej jak tylko wygospodarują sobie czas. Koledzy w pracy nie mogli nadziwić się zmianom, jakie zaszły w Paulinie. To nie była ta sama dziewczyna sprzed tygodnia. Kochała i była kochana. We wtorkowy wieczór przekazali nowiny o zaręczynach Bożenie i Jurkowi. Gratulacjom nie było końca. Postanowili także z jednym zamachem powiadomić także rodziców Marka, a że mieszkali godzinę drogi od Poznania, więc udali się tam jeszcze tego dnia. Paulina bała się tego spotkania, pomimo że znała już przyszłych teściów. Ale jej obawy nie miały pokrycia w rzeczywistości. Mama Marka wyznała, że już w niedzielę wiedziała o tym, ze Paula zostanie ich synową. Ustalili, że w nadchodzący weekend udadzą się na oficjalne zaręczyny do rodziców dziewczyny. Kiedy wrócili do Poznania, Bożena położyła już dzieci i postanowili jeszcze raz uczcić zaręczyny.
-      Mareczku, a tak w ogóle to ty zaplanowałeś to co się stało u moich rodziców?
-      Dlaczego tak sądzisz?
-      Bo miałeś przy sobie ten śliczny pierścionek. Powiedz prawdę, przecież decyzji nie zmienię.
-      Nie, kochanie, nie planowałem, ale miałem cały czas nadzieję, że może to się stanie.
-      A rozmawialiście już o dacie ślubu? Myślę, Marek, że chciałbyś jak najszybciej pojąć Paulinę za żonę, prawda?
-      Oj, masz siostra rację. To co, Paula, kiedy chciałabyś aby nastąpił ten dzień?
-      Myślę, że chęci niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. W pół roku nie zdążymy na pewno.
-      Słucham? Pół roku? Czy ty słyszysz co mówisz? Ja nie wytrzymam tyle czasu bez Ciebie, kochanie. Chyba że zamieszkasz ze mną już dzisiaj. W innym wypadku chyba zamieszkam u siostry.
-      Nie mam nic przeciwko, braciszku. Ale myślę, że jak wszyscy dobrze się postaramy to termin wesela moglibyśmy przyspieszyć do dwóch miesięcy. Przecież teraz wszystko da się załatwić.
-      Bożena, to nie jest tylko kwestia załatwienia. Moi rodzice nie są pewnie gotowi na tak szybkie wesele, a sami dobrze wiecie, że ja nie jestem w stanie wyręczyć ich, chociaż bardzo chciałabym. Przecież wiecie o mojej sytuacji...
-      Paulinuś, wiesz przecież, że dla nas nie będzie stanowiło to żadnego problemu. Myślę, kotku, że przekonam Twoich rodziców, abym wziął na siebie ciężar tych uroczystości. To my powinniśmy pomóc Twoim rodzicom, a nie oczekiwać od nich wydatków na wesele. Paulinko, chciałbym, aby ten dzień był dla Ciebie najpiękniejszym dniem w życiu. Reszta nie jest ważna. Przecież pieniądze są po to, aby uprzyjemniać nam życie, prawda?
-      Tak, ale nie wiem, czy tak wypada...
-      Stop, Paula. Pozwólcie, że wtrącę się do wszej rozmowy. Paula, czy ważne jest, kto zrobi wesele? Przecież w tym dniu najważniejsi będziecie WY. Czy tylko dlatego, że jesteśmy w trochę lepszej sytuacji finansowej od Ciebie, od twoich rodziców, to jesteśmy innymi ludźmi? Moja siostra była w podobnej sytuacji, jak Ty. Roberta nie było stać na wesele. Zrobili je moi rodzice. I dziś Robert z Sylwią są bardzo szczęśliwym małżeństwem. Roberta rodzice przystali na to i dziś przyjaźnią się z moimi staruszkami. Jeśli Twoi rodzice są tak wspaniałymi ludźmi jak Ty, to myślę, że nie będą robić problemu.
-      No nie wiem, ale pozostawmy na razie ten temat. Muszę przespać się z tym wszystkim, bo za dużo spłynęło na mnie. Możemy na razie zostawić ten temat? Proszę!
-      Oczywiście, kochanie.
W wesołej atmosferze posiedzieli do 23, 00. Bożena z Jurkiem poszli spać. Paula oddała się pocałunkom i delikatnym pieszczotom z Markiem. Po kilkunastu minutach Paula powiedziała:
-      Mareczku, tak mi dobrze z Tobą! Boję się, że to jest tylko sen, że zbudzę się, a Ciebie nie będzie koło mnie, że będę nadal z Barkiem...
-      Kochanie, nie mów tak. Już zawsze będziemy razem. Nigdy nie pozwolę Ci odejść, pamiętaj o tym. Ale jedno mnie zastanowiło w Twoich słowach, otóż boisz się, że zbudzisz się beze mnie...
-      Tak tylko powiedziałam...
-  Ja naprawdę chciałbym budzić się mając Cię u swego boku.
-      Ja też, ale jeszcze nie teraz, jeszcze nie dzisiaj, proszę.
-      Dobrze, już, kochanie. Chodź na górę, położysz się, bo rano znowu będziesz zmęczona. A muszę przecież dbać o moją przyszłą żonę.
-      Marku, jesteś dla mnie za dobry. Nie chcę Cię skrzywdzić, nie mogę Cię skrzywdzić!
-      Paulinko, jestem szczęśliwy będąc z Tobą. A kochać się zaczniemy wtedy, kiedy i Ty tego zapragniesz, dobrze?
-      Dobrze.
Udali się do pokoju, który zajmowała Paula, wzięła szybki prysznic, przebrała się w piżamkę i po krótkim pocałunku została sama w pokoju. Postanowiła szybko zasnąć, ale tak się nie stało. Brakowało jej Marka. Dopóki byli razem, czuła się wspaniale, ale teraz spokój prysnął. Wstała i zeszła cicho na dół, bo nie chciała nikogo budzić. Usiadła w kuchni przy stole. Twarz wtuliła w dłonie. Nie słyszała, kiedy do kuchni weszła Bożena. Podeszła do dziewczyny i usiadła koło niej.
-      Paula, stało się coś?
-      Nie, przepraszam, jeśli Cię zbudziłam. Bo widzisz, Marek jest dla mnie taki dobry, a ja sama nie wiem, co chcę.
-      Chciał, abyś spędziła z nim noc?
-     Nie powiedział tego, ale tak chyba było.
-     A ty? Zdaje mi się, że też chciałabyś już nie rozstawać się z moim braciszkiem. Bądź szczera ze sobą.
-     Tak, masz rację. Ja wiem, że Marek może mieć jakąś tam pretensję do mnie... z Bartkiem byłam, a z nim robię jakieś fochy.
-     To zmień to, jeśli tylko uważasz, że tego potrzebujesz. Paulinko, macie już swoje lata, nie jesteście małolatami, łączy was naprawdę mocne uczucie. Idź do niego i pokaż mu jak bardzo go kochasz. Wejście od ogrodu nie będzie zamknięte. A na pewno Marek jeszcze nie śpi.
-      Bożena, mówisz, że powinnam tak zrobić?
-      Tak, uważam, że Twoje miejsce jest teraz przy Marku. Powiem więcej: Twoje miejsce jest już na zawsze przy Marku. Idź do niego i pozwól dojść do głosu namiętności. Pozwól się kochać, pozwól Markowi szaleć na Twoim punkcie. Jeśli chce zrobić wesele w ciągu miesiąca, niech robi.
-     Ale jeśli nie będę go temperować, to gotów jest robić same głupstwa.
-     Teraz jednak idź już do niego.  
-     A jeśli pomyśli, że narzucam mu się?
-     Idź, bo zaczynasz gadać głupoty. A rano opowiesz mi, jak było, dobrze?
-     Ale jesteś ciekawa!
Przeszła przez ogród do domu Marka. Zauważyła odblask telewizora w jego sypialni. Bożena miała rację, drzwi od ogrodu były otwarte. Znając rozkład pokoi trafiła bez trudu do sypialni Marka. Drzwi były uchylone, więc wśliznęła się do środka. Faktycznie telewizor był włączony, ale Marek leżał na wznak wpatrując się w sufit. Cichutko podeszła do niego. Dopiero wtedy Marek ją zauważył:
-     Paula?
-      Nie mów nic. Chcę się z Tobą kochać. Chcę być dzisiaj Twoją.
Marek wstał, ujął twarz Pauliny w swoje dłonie.
-     Paulinko, nigdy Cię nie skrzywdzę. Kocham Cię.
-     Wiem i dlatego tu jestem. Ja też... ja też kocham Cię. Nie chcę już być sama. Marek, naucz mnie kochać Ciebie.
-     Ciii, skarbuś.
Wpatrując się w jej oczy rozebrał ją z piżamki by następnie obsypać jej ciało pocałunkami. Z początku czuła się skrępowana nagością, ale wkrótce zapomniała o tym i oddała się całkowicie Markowi. Bała się pierwszego zbliżenia, że nie sprosta wymaganiom ukochanego mężczyzny. I pewnie Marek to wyczuł, bo stał się jeszcze czulszy, jeszcze delikatniejszy. Wyczuła to. W takiej właśnie chwili Marek myślał tylko o niej. To wystarczyło, by mu całkowicie i bezgranicznie zaufać. W takiej atmosferze pełnego zaufania doszło do ich pierwszego stosunku. Ale jakże on był inny od tego, co było z Bartkiem. Dopiero teraz czuła się kochana. I jednocześnie Markowi także dała odczuć, jak bardzo go kocha. Oboje mieli ochotę na całą noc seksu, ale Paulina nie wytrzymała i niedługo po pierwszym stosunku smacznie spała.




Od tego dnia zamieszkała u Marka, bo żadne z nich nie wyobrażało już sobie życia na dwa domy. W zapomnienie poszedł pomysł zamieszkania w kawalerce Jurka. Wspólnie z obojga rodzicami ustalili termin ślubu na 30 sierpnia. Pauliny rodzice dali się przekonać przez Marka, aby to on pokrył wszelkie koszty. Paulina bała się, jak przyjmą jej rodziców rodzice Marka, ale były to bezpodstawne obawy. Wszyscy czworo bardzo się zaprzyjaźnili. I nie było ważne, że byli oni byli zwykłymi rolnikami z małej wioski spod Kutna. Nigdy nie odczuli różnicy klasowej.

30 sierpnia Paulina wyglądała jak księżniczka. Wypowiadając słowa przysięgi czuli się jedynymi ludźmi na świecie. Przyjęcie weselne na 150 osób odbyło się w niewielkim dworku koło Poznania. W podróż poślubną zabrał Marek swoją żonę na Rodos, gdzie spędzili niezapomniane 10 dni. 15 kwietnia następnego roku Paulina urodziła ślicznego chłopczyka, któremu dali na imię Patryk, a dwa lata później na świat przyszła Julia. Może to przeżycia sprzed poznania siebie spowodowały, że potrafili zawsze sobie ze wszystkim poradzić. Ufali sobie i to pozwalało im żyć w pełni szczęścia. Wychowując dzieci Paulina nie zaprzestała pracy zawodowej, więc razem prowadzili firmę, czego byli dowodem na to, iż można być ze sobą 24 godziny na dobę i nadal kochać się. Po kilku latach, kiedy rodzicom Pauliny ciężko już było prowadzić gospodarkę, Marek kupił niewielki domek pod Poznaniem, by mieli blisko do wnuczków.

Tak więc nie było powodów, aby nie spełniła się bajka z zakończeniem: I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE.



               KONIEC!

Minka227

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1813 słów i 9883 znaków.

5 komentarzy

 
  • czarnyrafal

    Opowiadanie palce lizać,tylko....nie zawsze takie jest życie Chwała Tobie Minko za to ,że dążysz za marzeniem i pokazujesz życie takim,jak chciała byś by wyglądało. :kiss:  <3

    21 lis 2015

  • junia

    super  przeczytalam jednym tchem

    7 lis 2014

  • betty

    kocham! kocham! kocham! najlepsze :D

    4 wrz 2014

  • Minka227

    Dzięki, jest ono także moim ulubionym.

    30 sie 2014

  • omomom

    Jesteś najlepsza ! Opowiadanie boskie *.* Uwielbiam je !

    30 sie 2014