ROZDZIAŁ 3
Ranek obudził Paulinę promieniami słońca wbijającymi się poprzez żaluzje. Bartka już nie było w łóżku, zapewne był w łazience, bo stamtąd słyszała szum wody. Wstała i poszła przygotować mu śniadanie. Kiedy wszedł do kuchni nienagannie ubrany uśmiechnął się:
- Cześć, kochanie. Nie lepiej byłoby pospać, gdybyś nie pracowała?
- Dla mnie nie, kochanie! Ja wolę iść do pracy. Kiedy wrócisz?
- W piątek albo w sobotę. Wtedy zabiorę cię gdzieś na kolację, dobrze?
- Bartek, nie obiecuj, bo ostatnio nic z tego nie wychodzi. Najlepiej będzie, jak po prostu wrócisz po pracy do domu i wtedy razem coś zaplanujemy, dobrze?
- Jesteś trochę niesprawiedliwa, ale teraz muszę już jechać. Pa, kochanie!
Cmoknął Paulinę w policzek już go nie było. Poczuła się jakby była w bardzo starym małżeństwie. Przecież jej rodzice byli ze sobą już 30 lat, a buziak w wykonaniu jej ojca miał w sobie więcej namiętności niż Bartka. Ale Paulina postanowiła rozpocząć nowy etap w swoim życiu, i nie przejmować się tym, co nie tyczyło się pracy. Szybko ubrała się i chciała jeszcze tylko nałożyć delikatny makijaż, kiedy odezwała się jej komórka.
- Tak, słucham?
- Dzień dobry, pani Paulino. Wyszła już pani z domu?
- Dzień dobry, jeszcze nie.
- To świetnie, da radę pani być gotowa za 15 minut? Przyjadę po panią.
- Nie chciałabym robić kłopotu...
- Zapewniam, że żaden kłopot. To do zobaczenia.
Szybko dokończyła toaletę i po 15 minutach wychodziła przed blok. Szef akurat już też podjechał. Od tego dnia stało się to normą. Każdego ranka zajeżdżał po Paulinę, a popołudnia odwoził. Rozciągnęła swój dzień pracy. I skoro szefowi spieszyło się i musiał być w firmie o 7, 30 to Paulina dostosowała się, tak samo z popołudniem. Zostawała do 18, 00. Praca naprawdę zaczęła ją wciągać. Pomału poznawała wszystkie arkana handlu. Zdobyła uznanie w oczach kolegów, nie mówiąc już o szefie, który nie komentował jej poczynań, ale bacznie obserwował. Trzeciego dnia pracy rzucili ją na głęboką wodę. Akurat przyjechał przedstawiciel jednej z firm współpracujących. Zarówno Grzegorz jak i Piotr byli zajęci klientami. Nie mając wyjścia zajęła się przedstawicielem, ale przedtem zajrzała jeszcze do szefa:
- Panie Marku, proszę o pomoc. Chłopcy kazali mi zamówić towar u "Olimpii”, ale nie chciałabym zrobić gafy.
- Już idę, ale mam propozycję. Proszę zamawiać, a ja będę obserwował i ewentualnie coś skoryguję, dobrze?
- Zgoda. Spojrzę jeszcze tylko na ich kartotekę.
Przejrzała kartotekę kontrahenta i zaczęła zamawiać towar, co chwilę spoglądając na szefa. Za każdym razem uzyskiwała jego aprobatę. Pod koniec dość długiego zamówienia zapytała się o rabat.
- Panie Jacku, z tego co widzę, to nie dostaliśmy jeszcze w waszej firmie rabatu, a zamawiamy coraz więcej.
- To fakt, zamówienia wzrosły, ale jeśli idzie o rabat, to wam trochę brakuje. Jeszcze miesiąc – dwa i może uzyskacie.
- No wie pan, za miesiąc to my możemy kupować u konkurencji. Nie da się nic zrobić? Nawet marnych 5 %? Panie Jacku, pomyśl pan!
- Chwileczkę, muszę zadzwonić.
Kiedy przedstawiciel odszedł do samochodu Paulina zagadnęła szefa:
- Panie Marku, czy nasze sklepy też biorą z "Olimpii”?
- Tak, biorą.
- Na osobne zamówienia?
- Zgadza się.
- A czy można by złożyć jedno wspólne zamówienie? Może wtedy coś uzyskalibyśmy?
- Z mojej strony nie ma przeszkód. Niech pani próbuje.
Podszedł do nich przedstawiciel.
- I co, panie Jacku, jak góra?
- Jesteśmy skłonni udzielić rabatu, ale jeśli przekroczycie 15, 000 złoty. Tu miałbym jakieś 12, a więc jeszcze ponad 3 tysiące.
- Da mi pan jakieś 15 minut? Zorientuję się w naszych sklepach, co potrzebują.
Szybko zorientowała się w potrzebach sklepów i skompletowała zamówienie jeszcze na 9500. Jednak zanim złożyła zamówienie zagadnęła jeszcze:
- Panie Jacku, mówił pan, że otrzymamy 5% rabatu od 15 tys., a następny próg rozumiem, że jest przy 20 tysiącach, prawda?
- Przedstawiciel roześmiał się i zwrócił do szefa:
- Marek, skąd wziąłeś taką twardą negocjatorkę? Pani Paulino, czy nie chciałaby pani zmienić pracodawcę?
- Jacek, przeginasz. Pani Paulina nie szuka obecnie pracy, prawda?
- Oczywiście, że nie szukam, a więc jak tam z 10%? Od jakiej kwoty?
- Momencik, muszę zadzwonić....Ok. Macie 10%, ale musi być przekroczone 20 tysięcy. Da pani radę?
- Proszę, tu będzie gdzieś na 9500. Zatem grubo przekroczyliśmy 20 tys. I mamy 10% rabatu, mam rację?
- Ma pani, ale muszę przyznać, że po raz pierwszy ktoś tak ostro pertraktuje ze mną. A tak duży rabat także udzieliłem po raz pierwszy.
- No wie pan, zawsze musi być ten pierwszy raz. Dziękuję panu za miłą współpracę.
- Proponuję abyśmy po tak zajadłych targach przeszli na ty.
- Nie mam nic przeciwko. Paulina.
- Jacek.
Podała rękę, którą Jacek szarmancko pocałował. Paulina zmieszała się trochę. Kiedy mimochodem spojrzała na szefa, ujrzała w jego oczach jakiś błysk. Cofnęła rękę i powiedziała:
- W takim razie skoro wszystko mamy uzgodnione to zostawię panów samych a ja wrócę do swojej pracy. O, dzień dobry pani Bożenko, nie zauważyłam, kiedy pani podjechała.
- Dzień dobry pani Paulino i gratuluję negocjacji. Obserwowałam panią.
- Dziękuję, ale ja przecież nic takiego nie zrobiłam.
Wróciła do wprowadzania faktur. Była z siebie zadowolona. Mogła pokazać Bartkowi, że wbrew jego pesymizmowi, daje sobie radę. Szefowa także zaczęła już pomału przekazywać "swoją działkę”. Postanowiono wstawić do biura szefa regał i biurko dla Pauliny. Aby nie narażała się na koszty dostała firmową komórkę, co uważała za następny dowód uznania jej pracy. Dlatego też w pełni szczęśliwa oczekiwała powrotu Bartka z delegacji.
2 komentarze
omomom
Świetne *.* kiedy następna część ?
sawicza
kolejna część cudowna, wspaniale, gratuluję fabuły opowiadania
i już czekam z niecierpliwością na kolejną część