MOJE NOWE ŻYCIE

Jest to pierwsze opowiadanko, jakie wrzucam... osądźcie sami...

NOWE ŻYCIE

ROZDZIAŁ 1     


–     Kochanie, mam dla ciebie pracę!
–     Bartek, chyba żartujesz?
–     Oczywiście, że nie. Chociaż nie wiem, czy ci spodoba się. Na pewno chciałabyś gdzieś w księgowości, ale myślę, że na początek to jest dobre i to.
–     A co to jest?
–     Dorota powiedziała, że jej brat wyjeżdża do Anglii i zwalnia miejsce w metalowym u Korbanka. Wiesz gdzie to jest?
–     Nie, pierwszy raz słyszę o kimś takim.
–     Korbanek posiada 2 czy 3 sklepy, ale widzę, że nie tryskasz radością?
–     Bartuś, wątpię, czy mnie przyjmą. Do takiego sklepu to potrzebny jest facet albo dziewczyna, która zna się na tym czymś. Ja nie mam zielonego pojęcia o gwoździach i całej reszcie.
–     Ale masz swój urok. Paulinko, uwierz, że to jest duży plus. Sama dobrze wiesz, że kiedy przyjmowałem Dorotę, to niewiele umiała, ale miała w sobie coś czarującego, co mi kazało właśnie ją zatrudnić. I nie myliłem się. Teraz nie zamieniłbym jej na nikogo.
–     No właśnie, już dawno zauważyłam, że nie możesz się bez niej obejść!
–     Kochanie, nie jesteś chyba zazdrosna? Wiesz, że lubię wokół siebie ładne dziewczyny! Nigdy nie byliśmy zbytnio pruderyjni, prawda? Najważniejsze, że kochamy się.
–     Ja nie prowadzę takiej gry. To może stać się bardzo niebezpieczne.
–     Głuptasie, nie masz się o co obawiać! Ale teraz już muszę lecieć. Dorota umówiła mnie z klientem na 11, 30. Nie wiem, kiedy wrócę. Na jutro umówi nas z Korbankiem, zgoda?
–     Widzę, że twoja asystentka jest wszechstronna! Może być jutro, i tak nie mam nic w planie.
Bartek cmoknął w policzek dziewczynę i wybiegł do samochodu. Tyle go widziała. Ucieszyła się, kiedy usłyszała o pracy. Miała już dosyć tej samotności. Bartka nie było całymi dniami. Ciągle tylko spotkania z klientami, wyjazdy, szkolenia. Często wracał, kiedy ona już spała. Kochała go i wierzyła mu, ale... No właśnie, było to "ale”. Przecież życie nie może zaczynać się i kończyć tylko na pracy. Już ubiegłego roku obiecał jej, że to niedługo skończy się, musi tylko firma stanąć mocno na nogi. Firma stanęła, a Bartek jak nie miał dla niej czasu, tak i dalej nie ma. Argument: ale przecież niczego ci nie brakuje był wszystkim, co słyszała od niego. I miał rację, jeśli chodzi o dobra materialne: nie patrzyła na ceny na półkach, na wakacje wyjeżdżali za granicę. Ale była sama. Bartek chciał mieć zawsze oczekującą dziewczynę w domu. Zawsze do jego dyspozycji. W końcu dał się przekonać do pomysłu, aby poszła do pracy. Miała tylko nadzieję, że tym razem to nie będzie pudło. Następnego dnia została umówiona na rozmowę z panem Korbankiem na 10, 00. Bartek zawiózł ją jeszcze przed określoną godziną. Jak się okazało, to pracujący tam panowie byli jego znajomymi: Piotr Labuda i Grzegorz Knieć, podobnie jak Bartek jeszcze przed trzydziestką, ale już widać w stałych związkach, bo zauważyła obrączki na ich palcach. Oczekując na przyjazd Korbanka wyraziła swoje wątpliwości co do przydatności w tej właśnie branży. Widać było po jej oczach przerażenie asortymentem.
–     Bartek, chyba niepotrzebnie będę zajmowała czas panu Korbankowi. Przecież ja wcale nie znam się na tym tutaj. Dla mnie to czarna magia.
–     Paulina, bo mogę ci tak mówić, prawda? - zapytał się Piotr – to naprawdę nie jest nic strasznego. A przecież my z Grzegorzem jesteśmy. Zobaczysz, że po miesiącu będziesz śmigać między regałami.
–     Fajnie by było, gdyby szef cię przyjął. Trochę rozświetliłabyś nam horyzont. A ty Bartek, nie boisz się puszczać takiej laski do pracy wśród samych mężczyzn?
–     Przecież jesteście już zajęci! A moja Paulinka nie zostawi mnie, prawda?
–     Oczywiście, kochanie.
–     O, szef przyjechał. Nie obawiaj się niczego, spoko facet. Jest i pani Bożena, dawno nie zaglądała do nas.
Do hali wszedł przystojny, elegancko ubrany trzydziestokilkuletni mężczyzna w towarzystwie również eleganckiej, niespełna trzydziestoletniej kobiety.
–     Dzień dobry, szefie. Dzień dobry pani Bożeno.
–     Część chłopaki. Dzień dobry, czy to z panią byłem umówiony?
–     Tak, jestem Paulina Bilińska.
–     Marek Korbanek, a to Alicja Korbanek - Deresz
–     Miło mi panią poznać. Marku, może załatwimy tamtą sprawę i będziesz miał czas na rozmowę z panią? Pani Paulino, to nam nie zajmie dużo czasu, zgodzi się pani?
–     Oczywiście, zaczekam.
Z takiego obrotu sprawy nie był zadowolony oczywiście Bartek. Dla niego klient był na pierwszym miejscu. Dlatego znając jego zdanie w tej sprawie Paulina zaproponowała mu, aby wracał do swojej pracy. Przecież nie jest już dzieckiem, da sobie radę, do domu też jakoś wróci. Widocznie to było po myśli Bartka, bo nie oponując pożegnał się z kolegami, lekko musnął policzek Pauli i już go nie było. Weszło kilkoro klientów, a więc Piotr z Grzegorzem wrócili do pracy. Paula rozglądała się po regałach. W jej głowie panował nadal mętlik. "Przecież te symbole to nie do zapamiętania!... O Boże!, toż przecież te śruby wszystkie jednakowe!... Nie, ja chyba przeproszę i zrezygnuję.” I niechybnie zrobiłaby to, gdyby miała więcej czasu, ale w tym momencie poczuła dotyk dłoni na ramieniu. Obejrzała się i widząc pana Korbanka uśmiechnęła się.
–     Jeszcze raz przepraszam za opóźnienie, ale...
–     Naprawdę nic się nie stało.
–     A więc zapraszam do siebie.
Po chwili znalazła się na zapleczu. W jednym z pomieszczeń urządzony był gabinet szefa. Składał się jakby z dwóch części: centralna z biurkiem pośrodku i "relaksowa” z kanapą i fotelami. W jednym z nich siedziała pani Korbanek. Tam też została poproszona Paulina.
–     Pani Paulino, ja chciałabym obejrzeć pani cv i ewentualne świadectwa pracy.
–     Proszę, cv mam, a co do świadectw to nie posiadam, bo też nigdzie na umowę nie pracowałam. Właściwie to ja chyba nie nadaję się do tej branży... To jest chyba domeną mężczyzn...
–     Pozwoli pani, że my to ocenimy. Skończyła pani Akademię Ekonomiczną. Faktycznie, praca w hurtowni metalowej nie spełniłaby chyba pani marzeń. Pisze pani, że interesuje się sprawami księgowo-finansowymi, nie szukała pani w tym kierunku?
–     Szukałam, ale w tym kryzysie trudno coś znaleźć. A po drugie to brak mi doświadczenia, każdy oczekuje już osób z praktyką.
–     Ja niestety nie mogę dłużej zostać, ale jeśli dogada się pani z Markiem, to nie mam nic przeciwko zatrudnieniu pani. Może zrzuciłabym na panią trochę swoich obowiązków, ale głównie potrzeba nam kogoś na obsługę klientów. Mam nadzieję, że nie będzie to nasze ostatnie spotkanie, prawda?
Wyciągnęła dłoń na pożegnanie, Paulina podała swoją i już jej nie było. Odezwał się pan Korbanek:
–     Napije się pani czegoś?
–     Nie, dziękuję.
–     Pozwoli pani, że wrócę do pani wątpliwości. To tylko tak strasznie wygląda. Zapewniam panią, że przy pomocy mojej i chłopców w ciągu miesiąca opanuje pani cały temat. No zapewne nie jest to wymarzona praca dla tak atrakcyjnej osoby, ale zapewniam panią, że zrobimy wszystko, aby czuła się pani wśród nas dobrze.
–     Panie Marku, przecież na początku nie będzie ze mnie pożytku żadnego. Nie chciałabym, abym tylko dlatego że jestem, jak pan powiedział atrakcyjną osobą, była traktowana w specjalny sposób.
–     Przyznam, że ma pani oryginalny sposób reklamowania się, ale odnosi on skutek. Jestem gotów zaryzykować i przyjąć panią. A żeby czuła się pani komfortowo, to niech to będzie umowa próbna na miesiąc. Po upływie tego okresu, jeśli będzie pani nadal zdania, że to jednak nie to, rozstaniemy się. Więc jaka jest pani decyzja?
–     Trochę głupio czuję się, bo faktycznie, zamiast ja pana przekonywać, aby mnie pan zatrudnił, to robi to pan. Ok, przyjmuję pana propozycję, ale pod jednym warunkiem: otóż jeśli zrobię coś nie tak, to nie będzie mnie pan oszczędzał.
–     To się da zrobić. A więc kiedy mogłaby pani podjąć pracę?
–     Mogłaby i dzisiaj, ale jutro zgłoszę się od rana.
–     Nie będzie pani miała problemów z dojazdem? Ma pani samochód? Ma pani do pokonania prawie cały Poznań.
–     Nie mam, ale jakoś będę musiała sobie poradzić.
–     Jak będą problemy to proszę powiedzieć, spróbuję coś zaradzić, a teraz chodźmy do naszych panów. Na pewno ucieszą się z naszej decyzji... o, akurat jest chwila luzu. Piotr, Grześ, pozwólcie, że przedstawię wam waszą koleżankę. Pani Paulina zgodziła się u nas zatrudnić.
–     To super, witamy cię wśród nas. Piotrek, będziemy musieli powściągnąć nasze języki, bo będzie wstyd za często rzucać mięsem. Od kiedy zaczynasz?
–     O której mam być jutro, panie Marku?
–     Chłopcy zapoznają cię z grafikiem, ale myślę, że na początek dobrze byłoby, aby była Pani od 9, 00 do 17, 00.
–     Pan tu jest szefem.
–     Bartek po ciebie przyjedzie?
–     Nie, nie umawiałam się z nim, a teraz zapewne ma spotkanie z klientami. Widziałam niedaleko przystanek...
–     Pani Paulino, jeśli zaczeka pani jakiś czas, to będę jechał do Komornik, podrzucę panią.
–     Nie chciałabym robić kłopotów.
–     Zapewniam, że to dla mnie przyjemność. Zostawiam was, bo czeka mnie parę telefonów.
Szef wyszedł na zaplecze. Do Pauliny odezwał się Piotr:
–     Ale minę masz nietęgą!
–     Bo nadal mam obawy, a poza tym głupio się czułam, bo to pan Marek mnie przekonywał zamiast ja jego.
–     Widocznie wpadłaś mu w oko.
–     Żartujesz chyba! Takich jak ja to on może mieć na pęczki, zresztą jestem zajęta, więc ta strona mnie nie interesuje. Pan Korbanek widać też jest zajęty, pani Bożena to przecież atrakcyjna kobieta...
–     No wiesz, Paula, ślubu nie macie, a więc wszystko jest do cofnięcia. A Bożena jest jego siostrą
–     Nie żartuj nawet w ten sposób, Grzegorz.
–     Długo jesteś z Bartkiem?
–     Niedługo minie 5 lat. Od 3 mieszkamy razem. Dwa lata temu skończyłam ekonomię i zaszyłam się w domu. Zapewne wiecie, że Bartek ma dużo pracy, potrzebna jest mu odskocznia, spokojny kąt, gdzie zawsze czeka ciepły obiad. Doszłam do takiej perfekcji, że radzę sobie z tym przez góra 2 godziny. Trudno było go przekonać do pomysłu mojej pracy, ale udało mi się.
–     To nie mógł ci dać czegoś w swojej kancelarii? Przecież podobno szukają sekretarki. Moja Basia była się dowiadywać.
–     Tak? Nie wiedziałam. Do tego widocznie też nie mam kwalifikacji. Zresztą wiesz jak to jest, za dużo być może wiedziałabym... oczywiście żartuję.
Jednak nie było jej do żartu. Jeśli to jest prawdą, to Bartek tym razem przegiął. "Czyżby faktycznie miał coś do ukrycia? Nie, Bartek nie byłby do tego zdolny.” Po kilkunastu minutach pan Korbanek uporał się ze swoimi sprawami. Kiedy już jechali srebrnym BMW odezwał się:
–     Pani Paulino, widzę smutek w pani oczach. Chyba to nie z powodu tej pracy? Naprawdę uważam, że wgra się pani w nasz zespół. Na Witosa mam siedzibę i moje ulubione dziecko – hurtownię założyłem 10 lat temu. Zaczynałem od małego sklepiku. Jakoś, dzięki Bogu, udało mi się dojść do tego, co pani widziała. Mam jeszcze dwa sklepy... Mam pomysł, ale to zależy od pani.
–     Słucham pana, co to takiego?
–     Jeśli pozwala pani na to czas to proponowałbym, abyśmy teraz podjechali do tych placówek i poznałaby pani wszystkich współpracowników. Myślę, że to pomoże w dalszej współpracy, tym bardziej, że jak słyszałem, Bożena będzie chciała wciągnąć panią w swoje sprawy. A do tego jest potrzebna ścisła współpraca wszystkich jednostek. Poza tym uważam, że dobra atmosfera między pracownikami, to połowa sukcesu firmy.
–     To już widzę co jest podłożem pana sukcesu. Oczywiście zgadzam się na pana propozycję.
Na rozmowie o wszystkim i o niczym upłynął im czas przejazdu od sklepu do sklepu. Paulina przekonała się, że firma "KORBANEK” jest prężnie działającą nowoczesną firmą. Zarówno sklep na Dzierżyńskiego jak i na Spokojnej były to dużo mniejsze placówki. Wszędzie pracowali mężczyźni. Zauważyła, że pan Korbanek cieszy się dużym szacunkiem u pracowników. Jednocześnie on także ich traktuje po ludzku. Znalazł czas, aby zapytać o zdrowie, o rodzinę. Trochę głupio czuła się, kiedy wchodzili do sklepów, ponieważ pan Marek zapewne chcąc dodać Paulinie otuchy, objął ją ramieniem. Lekki rumieniec pokrył jej policzki. Czuła, że powinna zaprotestować, ale nie wiedziała jak ma to zrobić. Pomyślała, że może taki jest jego sposób bycia. I usprawiedliwiła go tym. Poza tym czuła się wyśmienicie. Wszędzie została przyjęta z szacunkiem i radością, że oto wreszcie płeć piękna rozjaśni horyzont. Na koniec została odwieziona pod sam blok, w którym mieszkała z Bartkiem. Podziękowała serdecznie za przysługę, podała dłoń na pożegnanie i skierowała się do klatki, jednak nadal czuła na sobie wzrok przyszłego szefa. Przemknęło jej przez myśl: w co ja się pakuję? Na razie nie umiała dać odpowiedzi. Szybko przygotowała obiad na dzisiaj i jutro, jednak Bartek nie pojawił się, tylko przysłał sms, że wróci późnym wieczorem. Tak więc kolejny raz nie miała z kim porozmawiać o dręczących ją problemach.

Minka227

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2397 słów i 13548 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Love Haze

    Super :D Szybko dodaj kolejna czesc !!!!

    28 sie 2014