M&M [11] - Ucieczka

M&M [11] - UcieczkaJego słowa o związku strasznie mnie zdenerwowały. Nie wiem do czego zmierzał w swoich słowach, oraz co chciał mi powiedzieć przez to, że coś do mnie czuje. Całkowicie zdezorientowany odwołałem swoje zamówienie i wyszedłem. Powoli zaczynało kropić, a ja szedłem coraz to ciemniejszymi już ulicami miasta. Po chwili usłyszałem biegnięcie człowieka po kałuży i wołanie mojego imienia.

- Poczekaj - krzyczał Kuba.
- Co chcesz? - spytałem zdenerwowany.
- No musimy pogadać. Nie chciałem!
- Co nie chciałeś?
- Żebyś był w kłamstwie.
- Dobra wiesz co? Nie chce mi się z tobą rozmawiać. - powiedziałem już całkowicie zdenerwowany.  

Odwróciłem się i szedłem dalej. Po chwili zadzwonił do mnie telefon od mamy Michała. Poinformowała mnie, że jest ponownie w szpitalu. Usiadłem na ławce, spoglądając na księżyc który wychodził zza chmur. Kuba usiadł obok mnie i przytulił. Nie chciałem, ale nie mogłem się wyrwać. Postanowił pojechać razem ze mną do niego.

Szybko udaliśmy się taksówką do szpitala, w którym leżał. Michał leżał na jakimś tam oddziale. Podbiegłem do szyby, która oddzielała mnie od niego. Spojrzał się na mnie z uśmiechem i podniósł rękę. Nie trzymał jej długo, ponieważ po chwili odwrócił głowę w drugą stronę i schował rękę pod kołdrę. Byłem zdezorientowany do momentu, gdy Kuba położył swoją rękę na moim ramieniu.  

Wróciłem do domu sam. Położyłem się, spoglądając raz na jakiś czas w monitor. Kusiło mnie, aby odpalić Word’a i napisać kilka zdań na temat dzisiejszego dnia. Wszystko jednak spłynęło w niepamięć gdy zasnąłem, w ciuchach bez przykrycia.  

Przyszła niedziela. Zastanawiałem się od rana do popołudnia co robić w ten dzień. Jak nigdy, siedziałem przed komputerem. Strasznie mi się nudziło. Za oknem padał deszcz, nikt nie chciał wyjść na miasto. Jutro szkoła, a ja nawet nie wiem z czego się trzeba uczyć. Zresztą i tak nie mam na to humoru. Przez wszystkie wydarzenia z ostatnich tygodni straciłem wszystkie siły. Około godziny piętnastej przestał padać deszcz. Przez czarne chmury zaczęły prześwitywać promienie słoneczne, tworząc piękną i dużą tęczę. A nawet dwie, bo druga mniejsza i niezbyt wyraźna pojawiła się po kilku minutach. Zaciekawiony tym jakie jest powietrze na dworze, napisałem do Michała czy mogę do niego wpaść. Idealny pomysł na długi spacer do szpitala i przemyślenie wszystkich spraw, a dodatkowo rozmowa z Michałem.  

Poszedłem przez las, trochę na skróty ale i tak szedłem tam czterdzieści minut. Mijałem najładniejszą porę roku w lesie. Żółte, brązowe i czerwone liście zlatywały z drzew, tworząc piękną kolorową drogę. Szelest liści i błota pod butami był piękny, a nad drzewami co chwile latały ostatnie grupy ptaków, odlatujących do ciepłych krajów.  

Doszedłem do swojego celu. Wszedłem do budynku szpitala, a na ławce przy wejściu siedział już Michał. Uśmiechnąłem się do niego i zaproponowałem wyjście przed szpital i usiedliśmy na ławce, po drugiej stronie ulicy pod drzewami.

- I jak się czujesz? - spytałem.
- Już lepiej - odpowiedział - lekarz powiedział, że wyjdę we wtorek.
- Coś ty znowu najlepszego zrobił, ciamajdo. Nie można cię na chwilę zostawić w domu, już coś odwalisz.  
- Noo, takie życie. - powiedział śmiejąc się.
- Jesteś jakiś.. jakiś inny.
- Nie, skądże. - odpowiedział Michał, odwracając wzrok w drugą stronę.
- Prawda. Spytałbyś się czemu, a nie odpowiedział, że nie. - powiedziałem, znając już prawdę.
- No dobra, masz rację. Musimy porozmawiać.
- No to mów. - powiedziałem, bojąc się dalszej rozmowy.

Przez około dwie godziny rozmawialiśmy na ten sam temat. Na nasz temat i naszej przyszłości. Po raz kolejny z rzędu, przy kolejnym spotkaniu rozmawiamy o tym samym. Tym razem, chyba na dobre. Michał zdecydował o rozstaniu. Pojawiły mi się łzy w oczach i przytuliłem się do niego. Po chwili odprowadziłem go do wyjścia i życzyliśmy sobie powodzenia.  

Wróciłem do domu. Dopiero po wejściu do pustego mieszkania, które w sumie i tak zawsze było puste, ogarnęła mnie myśl, że już prawdopodobnie nigdy go nie zobaczę. Ponownie go straciłem. Znowu wyjechał. Czy wróci? Nie potrzebnie robię sobie nadzieję. Usiadłem przed biurkiem i uruchomiłem komputer. Spojrzałem na klawiaturę, odpaliłem Word’a i zacząłem pisać, co mi ślina na język przyniesie. Napisałem i opisałem swój smutek, żal, rozpacz. Nie wiem nawet, czy nazwałem to dobrze. Nie oczekiwałem żadnej pomocy. Nie oczekiwałem odzewu. Nie spodziewałem się też, że zareaguje na to Florian. Kilkanaście minut po umieszczeniu wpisu na blogu, spytał się mnie czy nie potrzebuję pomocy. Podziękowałem mu i napisałem, że nie. Poszedłem pod prysznic i zasnąłem w pościeli już o osiemnastej, nie mając najmniejszej myśli o tym, że jutro pójdę do szkoły.

Wstałem już o czwartej. Przewracałem się z boku na bok. Nie mogłem spać dalej. Było mi duszno i gorąco. Na dworze jeszcze wisiał księżyc, niczym w środku nocy. Było tam cicho i zimno. Usiadłem na parapecie od okna i wpatrywałem się w księżyc. Założyłem słuchawki i puściłem muzykę, nim się obejrzałem była już siódma. Księżyc zniknął za blokiem, a z drugiego końca powoli wychodziły promienie słońca. Ze względu na nudę, postanowiłem zjeść coś i pojechać do szkoły. Kiedyś nie pomyślałbym, że może być mi tak źle, że do niej pojadę z samych nudów.  

Dzień w szkole nie zaskoczył mnie niczym. Oczywiście wypytywanie Kuby i Ani o to co się stało oraz inne problemy to normalka. Nie zaliczam tego w "niecodzienność”. Moje problemy, których kiedyś praktycznie nie miałem, nagle zaczęły zwalać się znikąd. Zawsze, gdy pojawiał się Michał. Myśląc o nim coraz więcej w szkole, coraz więcej za nim tęskniłem. Czułem się tak samo jak ponad trzy lata temu, gdy zostawił mnie nad Wisłą. Nie było ostatniego pocałunku, ostatniego słowa, ostatnich uczuć.  

Wychodząc ze szkoły, napotkałem Floriana, który także próbował poprawić mi humor i dowiedzieć się, co się stało. On także za dużo się nie dowiedział. Próbując uzyskać informacje, coraz bardziej mnie denerwował i irytował. Chciałem od niego uciec jak najszybciej, i wtedy wpadłem na świetny pomysł. Uciec stąd, gdzie nikt mnie nie znajdzie.  

Nieraz wiele osób pisało o tym, że chciałoby stąd uciec. Zmienić numer telefonu, zamieszkać wśród innych ludzi za granicą. Skoro mam możliwości - dlaczego tego nie zrobić? Problemem była by tylko szkoła, ale przy kończącym się zaraz semestrze nie było by raczej wielkich problemów. Ania gdy dowiedziała się o tym "przez przypadek”, bo się jej wygadałem, powiedziała, że wszystko ma swoje granice. Próbowałem rozmyślać nad tymi słowami, ale nie dałem rady. W mojej głowie był tylko i wyłącznie Londyn, do którego jeszcze tego samego dnia, zamówiłem bilety. Położyłem się spać, z nadzieją na lepsze jutro.

Minęło kilka dni, a szkoła już plotkowała na temat mojego wyjazdu. Oczywiście "całkowicie przypadkowo” Michał wyjechał tydzień przede mną. Ludzie w tej szkole, nie mieli całkowicie szacunku. Dla nich każdy temat był do plotek. Każda sprawa mogłaby być nagłośniona na tyle, że całe województwo, jak nie cała Polska by o tym wiedziała.  

W dniu wyjazdu, od samego rana towarzyszyło mi dziwne uczucie, że coś się jeszcze dzisiaj wydarzy. Nie wiedziałem do końca, czy wiąże się to z wypadkiem, uczuciem czy czymś innym. Większość takich rzeczy się u mnie sprawdzała. Czekałem z niecierpliwością na "ten cud” który miał się pojawić tego dnia. Około dwunastej przyjechał po mnie tata, żeby zawieźć mnie na lotnisko do Gdańska. Jak to ja, oglądałem mijające obiekty wokół pojazdu. Dojechaliśmy trzy godziny przed czasem, weszliśmy do środka wielkiego terminalu i zająłem jakieś miejsce. Tata musiał już jechać, więc wrócił do domu, a ja czekałem na siedemnastą by wsiąść w samolot do Londynu. Troszkę poczytałem gazetę, wypiłem kawę i pospałem. Dwie godziny minęły dosyć szybko i czas był na odprawę.  

Wziąłem walizkę i szedłem w stronę wejścia na linię numer dwa. Było tyle ludzi, że nie mogłem usłyszeć własnych myśli, a co dopiero, że ktoś mnie woła z tyłu. Za trzecim razem odwróciłem się i zobaczyłem biegnącego z torbą Michała. Nagle w moich oczach pojawiły się łzy, zrzuciłem z siebie torbę i utuliłem go bez żadnych słów.

- Cieszę się, że cię widzę. - powiedziałem, wycierając łzy z oczu.
- Ja też. Musiałem szybko przyjechać, by zobaczyć cię ostatni raz. - odpowiedział swoim wysokim głosem, bo właśni taki miał gdy płakał.  

Staliśmy chwilę, przytuleni do siebie nie zwracając uwagi na ludzi otaczających nas.  
- Maciek.. - zaczął mówić, ale mu przerwałem.
- Poczekaj Michał. Najpierw ja.  
- Okej. - odpowiedział.
- Wiesz o tym, że zawsze mamy dużo problemów. Mógłbym nawet stwierdzić, że przynosisz mi pecha. Odkąd się poznaliśmy mamy same problemy, które znikły przy twoim pierwszym odejściu. Ale chcę mieć te problemy, bo gdy ich nie mam, to ty nim jesteś. Wolę móc denerwować cię i utulać każdego dnia.
- Maciek to miłe ale..
- Ale? - spytałem zdziwiony.
- Ty lecisz do Londynu. - powiedział zasmucony.

Spojrzałem na niego i na jego torbę.  
- Masz w niej rzeczy? - spytałem.
- Tak. - odpowiedział szybko. - A co? - dodał.
- No to lecisz ze mną. - powiedziałem, ponownie go przytulając.
- Ale, ale jak to? - spytał zdziwiony.
- Dzisiaj miałem dziwne przeczucie, że coś się wydarzy. Z samego rana zamówiłem dodatkowy bilet.
- Przepłaciłeś? - powiedział zdenerwowany.
- Zapłaciłem za naszą przyszłość. - powiedziałem dając mu całusa.

Ukradłem mu torbę i zacząłem biec w stronę wejścia do samolotu. Przeszliśmy odprawę, nasze torby odjechały, a my szczęśliwi jak nigdy weszliśmy na pokład samolotu. Dyskutując o tym, co zobaczymy w Londynie, przepraszaliśmy się nawzajem za wyrządzone sobie krzywdy. Dopiero poważna kłótnia i ucieczka, dały mi do zrozumienia, że to Michał jest wyjątkowy.

###
W weekend kolejna część. Co będzie dalej? Może tak łapkę i komentarz na zachętę? ^^

Foster

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1942 słów i 10483 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Kubolo

    Moje zdanie już znasz, dlatego nie będę się rozpisywać. Wolę poczekać na kolejną część i dowiedzieć się, jak to się wszystko potoczy. Część dość ciekawa, bo ma kilka ważnych wątków. Czekam więc na kolejną i nie obejdzie się bez narzekania na brak przecinków. :faja:

    24 maj 2014

  • Użytkownik PseudoPisarz

    WOW. Super część ;) No no... postarałeś się xdd Trzymaj tak dalej!

    22 maj 2014