Leżała na szpitalnym łóżku, nie płakała. Owszem było jej okropnie żal po stracie dziecka, ale postanowiła być silna. Silna dla siebie a przede wszystkim dla Dracona.
Mężczyzna od dwóch dni nie odwiedził jej, ani nie odezwał w jakikolwiek sposób. Postanowiła się tym nie przyjmować. Nadal czuła do niego urazę po tym jak całą winę zrzucił na nią.
Jutro już wychodziła ze szpitala. Wreszcie wróci do domu. Zamierzała też znaleźć pracę. Wiedziała, że Draco będzie zły o to, że o niczym mu nie powiedziała, ale nie interesuje ją jego zdanie. Zauważyła, że śmierć dziecka oddaliła ich od siebie. Jej rozmyślenia przerwało pojawienie się Ginny.
- Miona! - krzyknęła i rzuciła się przyjaciółce na szyje. - Tak mi przykro. Szatynka delikatnie się uśmiechnęła i starła samotną łzę spływającą po policzku.
- Wyniki były bardzo dobre. - zaczęła. - Musiałam się przemęczyć. Draco miał racje to moja wina.
- Nie mów tak. Nie Ciebie powinno to spotkać. - mocniej przytuliła przyjaciółkę.
- Harry został z dzieciakami? - spytała zmieniając temat.
- Tak. Mam nadzieję, że sobie poradzi. - westchnęła. - Przyniosłam Ci ciasteczka własnej roboty mam nadzieje, że się nie otrujesz.
- Ginny przestań robisz przepyszne ciasteczka. - powiedziała z uśmiechem.
- Och dobrze. - mruknęła. - Gdzie jest Draco?
- Nie wiem. - odwróciła wzrok.
- Hej co się dzieje? - dopytywała Ruda.
- Przez to wszystko Draco odwrócił się ode mnie. - westchnęła. - Gdy powiedziałam mu o ciąży cieszył się jak wariat, a potem wszystko się zmieniło. Ruda przytuliła szatynkę.
####
Lucjusz siedział w swoim gabinecie i od kilkunastu minut patrzył się w list, który otrzymał godzinę temu.
Drogi Lucjuszu!
Piszę do Ciebie ten list ponieważ nie spotkamy się już nigdy więcej,
Poznałam kogoś i zakochałam się ze wzajemnością.
Przykro mi jest, że dowiadujesz się w taki sposób, ale nie wiem czy potrafię spojrzeć Ci prosto w oczy.
Między nami różnie bywało, ale nasze uczucie już dawno się wypaliło.
Narcyza.
Nie wierzył w to co przeczytał. Na początku pomyślał, że to żart, ale Narcyza jego Narcyza nie żartuje pod postacią listów. Nie spodziewał się tego po Narcyzie.
####
Wrócił zmęczony po pracy i od razu udał się pod prysznic. Wyszedł po dwudziestu minutach przebrany w czarne jeansy i czarną koszulę. Mężczyzna postanowił odwiedzić żonę. Oczywiście postanowił, że nie przyzna się jej do zdrady, jeszcze nie teraz.
Po drodze kupił bukiet czerwonych róż i słodkości. Jego żona była nie małym łasuchem. Wszedł do sali i ujrzał siedzącą szatynkę na łóżku. W ogóle nie zwróciła a niego uwagi. Bezszelestnie podszedł i usiadł obok niej. Wzdrygnęła się.
- Draco. - szepnęła i rzuciła mu się w ramiona. - Tak bardzo tęskniłam.
- Miałem dużo pracy. - wymruczał wprost do jej ucha. - Przepraszam skarbie.
- Nie przychodziłeś martwiłam się, przez myśl mi nawet przeszło, że możesz mnie zdradzać albo ktoś Cię napadł.
Szatynka poczuła, że jej mąż cały się spina. Czyżby trafiła w dziesiątkę? Była aż tak zła? Draco zapewniał ją o swojej miłości, ale na pewno by jej nie zdradził.
- Nadal jesteś na mnie zły? - spytała odsuwając się od niego.
- Nie myszko. - ponownie ją objął. - Jak się czujesz?
- Już lepiej. Jutro rano wracam do domu. Na szczęście. - westchnęła. - Zostaniesz ze mną?
- Kochanie muszę już iść, zostało mi trochę pracy. - skłamał.
- Zostań. - popatrzyła na niego maślanymi oczami.
- Nie mogę. Kocham Cię. - pocałował ją w policzek i teleportował się do Jasmine.
Szatynka westchnęła i położyła się. Nie pasowało jej zachowanie Dracona. Stał się zimny i ewidentnie jej unikał Chciała z nim porozmawiać, a on uciekł.
####
Następnego dnia Hermiona była już spakowana i czekała już tylko na wypis. Po niedługim czasie przyszedł lekarz wraz z Ginny. Miona nie spodziewała się tego, że przyjaciółka przyjdzie po nią. Od razu poprawił jej się humor.
- Proszę to jest pani wypis. - powiedział lekarz.
- Dziękuję. - wzięła kartkę i delikatnie uśmiechnęła się do niego.
Założyła kurtkę i była już gotowa do wyjścia.
- Gotowa? - spytała Ruda.
- Tak. - westchnęła i przytuliła przyjaciółkę.
- Zabieram Cię do mnie. - powiedziała z uśmiechem. - James pytał się o Ciebie.
- Mały łobuz. - odpowiedziała zakładając szalik.
Kobiety postanowiły udać się jeszcze na małe zakupy. Musiały nadrobić trochę ten czas.
Teleportowały się na Pokątną.
- Mam ochotę na taką prawdziwą czekoladę. - odezwała się Hermiona.
- Chodź do Miodowego Królestwa. - powiedziała Ginny. - Tam są najlepsze oryginalne czekolady!
- Wiem Gin, Draco codziennie mi je kupował. - posmutniała.
- Co się dzieje? - spytała Pani Potter.
- Draco mnie unika. Był wczoraj, ale tylko na chwilę.
- Jak na niego to całkiem normalne, przecież to Malfoy.
- Ginny to mój mąż.
- Oj wiem, ale patrząc na szkolne lata to całkiem do niego podobne.- westchnęła Ruda.- Zasługujesz na kogoś lepszego.
Hermiona udała że tego nie słyszała, weszła do Miodowego Królestwa. W ich nozdrza uderzył zapach czekolady.
- Aż mi ślinka cieknie.- odezwała się Ginny.
- Dobra ja ide kupić coś slodkiego, a ty idź kup jakieś wino na nasz babski wieczór.
- Jestem za. To spotkamy się koło punktu teleportacyjnego.
- Okej.
Ruda wyszła ze sklepu, a Hermiona musiała zrobić zapas tych wszystkich niezdrowych, ale jak i pysznych słodkości.
Po 10 minutach przyjaciółki spotkały się koło punktu teleportacyjnego i przeniosły się do domu państwa Potter.
Przyjaciółki weszły do środka i od razu z uśmiechem przywitały ich dzieciaki wraz z Harrym.
- Ciocia! - krzyknął podekscytowany James.
- Cześć malutki. - przytuliła chłopca a następnie Lily.
- Jaką ty masz ładną sukieneczke. - powiedziała do dziewczynki, która ukazała małe dołeczki w policzkach.
- Cześć Mionka. - powiedział Harry i przytulił ją.
- Chodźcie do salonu. - rzekła Ginny.
- Mamusiu co nam kupiłaś? - spytał James.
- Bułeczki z nadzieniem czekoladowym, ale dostaniecie je później.
- Przed chwilą jedliście śniadanie. - odezwał się czarnowłosy.
...
Dodaj komentarz