Let Me Love You. #10

Chodził po mieście zupełnie bez celu. Był zły na Hermione, za to, że zaczęła tak drażliwy temat.  Nie chciał się z nią kłócić, ale wtedy już nie wytrzymał. Przeszło mu przez myśl, że przesadził krzycząc na nią. Jego żona jest w ciąży i ma te swoje humorki.  Powinien ją przeprosić. Tak powinien to zrobić bez mniejszego zastanowienia.  

Przechodził właśnie obok sklepu z artykułami dziecięcymi. Jeszcze nic nie kupił dziecku. Nawet nie przygotował pokoiku.  Oboje z Hermioną zdecydowali, że przez pierwszy rok maluch będzie spał u nich w sypialni w łóżeczku.  W tej chwili uważał się za beznadziejnego ojca.  Bez większego namysłu wszedł do sklepu. Nie miał bladego pojęcia co mógłby kupić, przecież nie znał płci dziecka. Mimo tego chciał pokazać swojej żonie, że zależy im na nich.  

Ostatecznie kupił niebieskie buciki, śpioszki w samochodziki i kosz zabawek. Postanowił też kupić coś ukochanej, ale to już w sklepie z różnymi błyskotkami. Już od dawna nic od niego nie dostała, a on bardzo lubił sprawiać jej przyjemność.  Pieniędzy mu nie brakowało, więc mógł sobie na wiele rzeczy pozwolić. Wybrał złote kolczyki.  Za pomocą jednego zaklęcia odesłał zakupy do posiadłości.  

  


Przechodząc obok jednej z restauracji zauważył swoją żonę w towarzystwie jakiegoś mężczyzny.  Ten widok zepsuł mu humor jeszcze bardziej. Chciał tam podejść, ale w ostatniej chwili się rozmyślił. Nie chciał zrobić niepotrzebnie  przedstawienia. Doskonale wiedział, że Hermiona mocno by się zdenerwowała. W kiepskim humorze udał się do wynajętego apartamentu.  

* * *



Kobieta z uśmiechem przekroczyła próg domu. Miło spędziła czas ze Stefano.  Nawet zapomniała o kłótni z Draconem. Zastanawiała się czy blondyn już wrócił. Nie było jego butów więc chyba nie wrócił.  

Mile się zaskoczyła gdy zobaczyła mężczyznę siedzącego przy stole i pijącego kawę.  

-  Długo Cię nie było. - odezwał się. - Świetnie się  z nim bawiłaś?  
- Jesteś zazdrosny. - powiedziała z uśmiechem podchodząc do niego od tyłu. Wtuliła się w jego plecy. Brodę  oparła o jego ramię. - Przepraszam za wczorajszą kłótnię, nie powinnam zaczynać tego tematu.  
- Masz rację, nie powinnaś zaczynać tego tematu. - odwrócił głowę w jej stronę. - Ja też przepraszam nie powinienem się tak na Ciebie unosić.  
- Daj spokój. - pocałowała go w policzek.  
- Więc kim był ten facet?  
- To Stefano. Wpadliśmy na siebie, a w ramach przeprosin zabrał mnie na obiad.  
- Czuję się zazdrosny.  
- Fajny facet z niego, Musicie się koniecznie poznać.  
- Jesteś głodna? - spytał wstając z krzesła i zmieniając tym samym temat.  
- Jadłam już, ale z chęcią napiję się soku. - usiadła na jego miejscu.
Po chwili stała przed nią szklanka z sokiem pomarańczowym.  
- Dziękuję.  
- Jak się czujesz? - spytał klękając obok jej nóg.
- W porządku, jestem tylko trochę zmęczona, strasznie mnie bolą nogi.- westchnęła.  
- No  nieźle masz kostki opuchnięte.
- Dzisiaj śpię w gościnnym, nie dam rady już wychodzić po schodach.  
- Myślisz, że puszcze Cię tam samą? Tak beze mnie?  
- Nie, mam nadzieję, że udasz się tam ze mną.  
- Z tobą nawet i na koniec świata. Dobrze, że są tu dwie łazienki.  
- I tu masz szczęście, że wybrałeś akurat taki apartament. Przyniesiesz mi piżamkę? - spytała robiąc maślane oczy.  
- Może przyniosę, ale tylko wtedy jak ładnie poprosisz.  
- Dlaczego mnie to nie dziwi? Nigdy nie zrobisz czegoś bezinteresownie. - uderzyła go lekko w ramię.  
- Ała, kobieto to boli. - powiedział udając oburzenie.  
- Jasne, jasne.  
- No więc przyniesiesz? Proszę.  
- Nie przekonało mnie to. - wstał i nachylił się nad nią. Szatynka uśmiechnęła się i dała mu buziaka w policzek.  
- Stać Cię na coś więcej moja droga. - namiętnie pocałował szatynkę. Kobieta wplatała palce w jego miękkie blond włosy.  Ten natomiast mruknął z zadowolenia.  
Po chwili oderwali się od siebie.  
- Jesteś niemożliwy.  
- Ale za to mnie kochasz, prawda? - wymruczał do jej ucha.  
- Prawda. - szepnęła.  
- Chyba nie dosłyszałem. - uśmiechnął się.  
- Kocham Cię. - powiedziała. Blondyn musnął jej wargi i udał się na górę po rzeczy swojej żony. Hermiona z delikatnym uśmiechem poszła do łazienki. Po całym dniu chodzenia i zwiedzania kąpiel była idealnym sposobem na zrelaksowanie się.  Musiała się odprężyć.  

Gdy woda była już gotowa, szatynka zdjęła ubrania. Weszła do wanny pełnej wody. Głośno westchnęła i oparła głowę o brzeg wanny. Nałożyła na dłoń odrobinę żelu o zapachu czekolady.  Wtarła go w swój brzuch, szyję, piersi, a następnie w ręce i nogi. Ciepła woda idealnie rozluźniała jej spięte mięśnie.  

-Kochanie? - usłyszała głos blondyna.  
- W łazience. - odezwała się.  

Drzwi otworzyły się i do środka wszedł Draco.  

- Wyglądasz bardzo kusząco. - wymruczał odkładając jej rzeczy na szafkę z ręcznikami.  
- Może się przyłączysz? - szepnęła nie otwierając oczu.
- Wiesz dobrze, że nie będę mógł sie opanować. Strasznie mnie pociągasz.
- W takim  razie idź przygotuj łóżko.  
- Cóż za dwuznaczne propozycje mi składasz? - uniósł jedną brew w góre.  
- Oj idź już. - powiedziała zawstydzona.  

Po 20 minutach szatynka opuściła łazienkę ubrana w swoją cienką koszulkę nocną. Położyła się obok Dracona.  

- Wolałeś sam się umyć? - wymruczała.  
- Oczywiście, że nie. - objął ją jedną dłonią,a drugą położył na jej wypukłym brzuszku.  
- Zastanawiałeś się już nad imionami? - spytała.  
- Szczerze to nie,a ty?  
- Tak sobie myślałam, że dla dziewczynki Jean, mama z pewnością ucieszyła by się, a dla chłopca Scorpius.  
- Podoba mi się. - musnął jej czoło. - Mam coś dla Ciebie. Blondyn odwrócił się i wyjął z szuflady małe granatowe pudełeczko.  
- Draco, nie musiałeś. - powiedziała.  
- Nie musiałem, ale chciałem.  Otwórz.  

Oczom szatynki ukazały się piękne złote kolczyki.  

- Są śliczne. - szepnęła. - Dziękuję.  
- Lubie sprawiać Ci przyjemność. - rzekł z uśmiechem. - Kupiłem też coś dla dziecka.  

Wziął różdżkę, która leżała na stoliku, machnął nią i na łóżku pojawiły się małe drobiazgi.  

- Och jakie to śliczne.  - powiedziała ze łzami  w oczach.  
- A za jakiś czas wezmę się za pokoik.  
- Kocham Cię. - szepnęła w jego usta.  
- Ja Ciebie też. A teraz pora spać.  
- Dobranoc. - ziewnęła i zamknęła oczy.  
- Dobranoc księżniczko.

Lizusia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1230 słów i 6543 znaków.

Dodaj komentarz