Jak kamyk, cz. 6

***
Podobno czekanie na coś ma w sobie pewien smak. Wiecie, że zawsze na coś czekamy? Na tramwaj, spóźniającą się wypłatę, na coś nieokreślonego, może nie z tego świata? Moje ciało mnie zdradzało. Starałam się myśleć racjonalnie, uspokajać się, a mimo to czułam dreszcze w dole brzucha za każdym razem, kiedy spoglądałam na zegarek. Już nie układałam w głowie tego, co powiem i jak powinno wyglądać to spotkanie. Chciałam mieć je za sobą, a jednocześnie dotknąć jego włosów, poczuć jego zapach i miękkie usta. Za piętnaście piąta westchnęłam ciężko, zamknęłam teczkę z dokumentami, wstałam z krzesła i skierowałam się do drzwi. Nie wiem, skąd wiedział, że o piątej będę wolna, pewnie strzelał na oślep, ale udało mu się – rzeczywiście kończyłam pracę o siedemnastej. Przed wejściem do małego bistro w szpitalu rozejrzałam się trochę. Siedział przygarbiony przy jednym ze stolików. Jedną ręką podpierał głowę, w drugiej trzymał telefon. Był pochłonięty czytaniem, na jego twarzy malował się upór i jestem pewna, że świat nie istniał dla niego w tej chwili. Wyglądał trochę jak wielkolud w świecie liliputów. Krzesło zdawało się być trochę za małe, skrzyżował nogi w kostkach pod stolikiem, ale i tak wychodziły nieco poza jego zasięg. Jak cichy wróg, ogarnęło mnie znienacka rozczulenie na ten widok i pomyślałam: „Mój mały chłopiec”. Kiedy tylko to sobie uświadomiłam, potrząsnęłam przecząco głową. „Wybicie sobie go z makówki potrwa dłużej niż myślałam” – strasznie mnie to wkurzyło. W bojowym nastroju podeszłam do stolika. Kiedy tylko mnie zauważył, wyprostował się i gwałtownie odłożył komórkę. Chyba go zaskoczyłam.
- Miło, że jesteś – czyżbym wyczuła w jego głosie ulgę?
- Nie mam zbyt wiele czasu – skłamałam.
- Hmm… oczywiście. Siadaj proszę – wskazał mi krzesło naprzeciwko siebie. Patrzył intensywnie na mnie.
- W jakim celu tutaj jestem? – stanowczo nie odpowiadał mi wyraz jego oczu.
- Od dawna chciałem z tobą porozmawiać. Myślę, że sprawy między nami nie potoczyły się tak, jakbym chciał.
- Między nami? – zapytałam – Maciek nie ma żadnych „nas”. To był tylko seks.
Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, widziałam to – był zaskoczony. Mogłam sobie pogratulować, że trafiłam w punkt i byłam przy tym opanowana. Poczułam głęboki smutek, ale zrozumiałam wreszcie, że do tego się to sprowadzało. Od początku cała ta relacja sprowadzała się właśnie do seksu, a ja niepotrzebnie przywiązywałam zbyt dużą uwagę do pewnych szczegółów, nadawałam im inny wyraz niż miały w istocie. Ależ naiwna byłam… Jakby wszystko, co mówił o układzie, nie miało żadnego znaczenia. Co za nierozwaga z mojej strony? Całe to cierpienie, którego teraz doświadczam… sama sobie jestem winna. Poczułam łzy pod powiekami, ale trzeba było to doprowadzić do końca.
- Bardzo jasno określiłeś, czego oczekujesz. Ja się do tego nie nadaje i…
- Wysłuchaj mnie, dobrze? – przerwał mi.  
Skinęłam tylko głową.
- Nie jestem z Elką. Wyprowadziłem się z domu.
Moje oczy zrobiły się ogromne niczym spodki.
- Po twoim odejściu coś się zmieniło. Nie potrafiłem dalej mijać się z Elką. Porozmawialiśmy szczerze i jestem pewien, że rozstanie było dobrą decyzją.
- Co z Weroniką? – zapytałam.
- Chyba wykazała się większą dorosłością niż my z Elką. Powiedziała mi, że ma kilka koleżanek, których rodzice nie są ze sobą. Stwierdziła, że nie ma sensu dłużej patrzeć jak się nie uśmiechamy.
- Po co mi to mówisz?
- Wiem, że na początku to miało wyglądać inaczej, ale było mi tamtej nocy cudownie.
- Uciekłeś – czułam się naga. To nie czas, nie miejsce… ludzie wokół…
-Tak, przestraszyłem się. Nie gustuje w kobietach takich jak ty... – przerwał. Chyba zdał sobie sprawę, że nie zabrzmiało to dobrze – Jesteś inna… – zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Posłuchaj mnie uważnie Maciek – nie zamierzałam  już spędzić przy tym stoliku zbyt wiele czasu.
- To, co się stało tamtej nocy było wielkim błędem. Gdybyś chciał się odezwać, zrobiłbyś to. Niepotrzebne byłoby przypadkowe wpadanie na siebie. Przypadkowe, rozumiesz? Różne określenia na swój temat słyszałam, ale bardzo proszę nic już nie mów.
- Nie chciałem, posłuchaj… - przerwałam mu uniesioną dłonią.
- Nie będę zastępstwem i do tego, jak sugerujesz, marnym. Nie musisz się też martwić moim kontaktem z Tadeuszem. Rozumiem, że martwisz się o ojca, ale jest pod doskonałą opieką. To najlepszy szpital w mieście, a mój kontakt z tobą nie będzie miał wpływu na pracę z nim, nic mu nie powiem – po chwili przerwy dodałam zupełnie tracąc panowanie nad sobą – chcę randek, chcę być kochana, chcę być piękna.
- Ale jesteś… - znowu mu przerwałam.
- I wiem na pewno, że nie chcę już ciebie – podniosłam się z krzesła tak gwałtownie, że upadło z hałasem na podłogę. Nieliczni ludzie w kafejce zwrócili wzrok ku naszemu stolikowi. Nie wytrzymałam i wybiegłam. Zatrzymał mnie na korytarzu.
- Jesteś piękna, wyjątkowa, silna. Przepraszam, że wtedy stchórzyłem. Nikogo nie zastępujesz. Przy tobie czuję, że żyję. Pozwól mi…
Nie mogłam tego dłużej słuchać.  
- Pani Karolino – zwróciłam się do pielęgniarki przechodzącej obok – ten pan ma chyba problemy z ciśnieniem. Czy byłaby pani tak uprzejma i zajęła się nim?
Pielęgniarka zwróciła się w stronę Maćka, a mnie już nie było.
***
Ten wieczór miał być wyjątkowy. Chciałam się pożegnać z myślami o Maćku. W domu postanowiłam wziąć długą kąpiel. Postanowiłam też paradować cały wieczór w puchowym szlafroku, który czekał już za długo w szafie na to, by go założyć. „Będę popijać lody winem i tańczyć boso na środku pokoju aż padnę” – pomyślałam z satysfakcją. Plan zamierzałam wcielić w życie od razu. Nie szczędziłam sobie przyjemności – dużo olejku do kąpieli, dużo świeczek. Muzyka nastawiona na tyle głośno, żebym słyszała ją dobrze w łazience. Kieliszek wina obok wanny. „Jak będzie mi za zimno, spuszczę wystudzoną wodę i naleję nowej” – uśmiechnęłam się na tę myśl. Byłam… byłam zmęczona. Spokojna, ale zmęczona. Nie chciałam analizować rozmowy z Maćkiem, chciałam się odciąć. Pomyślałam, że przygarnę psa, jutro. Nie będę odkładała życia na później. Potem umówię się z tym ratownikiem medycznym, który kilka razy proponował mi kawę. I będę się dobrze bawić. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Nie zamierzałam otwierać, nie spodziewałam się nikogo. „Jacyś domokrążcy” – ponownie zamknęłam oczu rozkoszując się ciepłem i zapachem. Ktoś był jednak bardzo napastliwy. Po trzeciej serii, wstałam z wanny, okryłam się ręcznikiem i pomaszerowałam do wejścia. Nie hamowałam głośnych przekleństw wydobywających się w mojego gardła. Kiedy odsunęłam zasuwę, ktoś brutalnie wtargnął do środka.
- Randki będziesz miała od jutra – i nim się spostrzegłam, wpił się w moje usta.
Nie dał mi czasu na protesty, na myślenie. Ujął moją twarz w dłonie i całował jakby świat za drzwiami nie istniał, skurczył się do wielkości mojego małego przedpokoju. Miał takie delikatne usta… Zaczerwieniły się intensywnie od pocałunku. Kiedy dostrzegł, że mu się poddam, zwolnił nieco nacisk i skubał delikatnie moją dolną wargę. Rękoma przyciągnął mnie do siebie i oparł je na moich biodrach. Nieświadomie powędrowałam dłońmi do jego głowy i wplotłam palce w miękkie włosy. To był zapalnik.
- Sypialnia? – zapytał przerzucając sobie mnie przez ramię.
- Drugie drzwi na prawo – nie mogłam powstrzymać śmiechu. Od dzieciństwa nikt mnie tak nigdzie nie transportował.
Rzucił mnie na łóżko i zaczął pospiesznie odpinać pasek od spodni.
- Piłaś? – bardziej stwierdził niż zapytał – Nie szkodzi – i położył się na mnie całując namiętnie.  
Jego ręce były wszędzie, gestem pokazał mi, że mam opleść go udami w pasie. Czułam, że ta chwila sprawia mu wielka przyjemność. Sunął ustami po mojej szyi, lizał piersi, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu. „Co ja robię? – pytałam się w duchu czując jednocześnie, że jestem w bardzo właściwym miejscu, w bardzo odpowiednich dłoniach.
- Idealna, rozumiesz? – szeptał znacząc językiem drogę do pępka.
Chciałam zabrać jego głowę, ale gwałtownie zabrał moje dłonie i przygwoździł je jedną ręką do materaca.
- Ada, nie walcz – popatrzył w moje oczy – zostanę.
Nie byłam przekonana.
- Chcesz prawdy? – zmusił mnie do spojrzenia mu w oczy, bo uciekałam wzrokiem od jego twarzy – Ada, chcę zostać. Bardzo. I nie na układ. Pozwól mi być ze sobą.
Spięłam się jeszcze bardziej. To za szybko.
- Ada… proszę – pierwszy raz widziałam tak klarownie niepewność w jego oczach i zrobiłam coś całkowicie poza logiką, dotknęłam jego policzka.
- Nigdy mnie już nie zostawiaj – dotknęłam ustami jego ust.
- Nigdy – powiedział cicho.
To wystarczyło, utonęliśmy w ciszy i w sobie. Dopasowanie, to czułam. Całkowicie różni, pasowaliśmy do siebie idealnie. Wiedziałam, kiedy rozsunąć uda, on wiedział, kiedy wejść. Wiedział, jaki rytm obrać. Tej nocy to ja byłam ważna, traktował mnie jak figurkę z porcelany. Cudownie było czuć jego ciepło, widzieć, że sprawia mu przyjemność dawanie przyjemności mnie. Jego ruchy były długie, posuwiste, dobijał głęboko. Sprawiał, że wyginałam się w łuk, a kiedy byłam już blisko przyspieszał, by w chwili, kiedy dochodzę, czuć mocniej i pełniej. Po wszystkim, kładł się obok, a ja czułam tuż za uchem jego oddech. Napięcie mijało, a on zaczynał mnie całować w płatek ucha, łaskotać i mówić mi jakieś bardzo głupie rzeczy, które były tak ważne w każdym związku.
¬- Głuptas… Tu masz pieprzyk? Ale masz małe stopy przy moich… Ślicznie pachniesz. Ada… Ada… - usypiałam kołysana jego szeptem.
Rano obudziły mnie czyjeś stopy ocierające się o moje. Podniosłam głowę do góry. „Boże, ale boli” – nawet na myśl się skrzywiłam, a co byłoby, gdybym to powiedziała.
- Cześć Kamyk. Jemy coś? – zapytał mnie nieco zachrypnięty głos.
Odwróciłam się powoli. Nawet nie silił się na szept.
- Zanim mnie wyrzucisz, bo będziesz myślała, że to był wielki błąd, to wczoraj – pokazał palcem wskazującym na mnie i na siebie – muszę zjeść śniadanie, wziąć prysznic i powiedzieć ci, że nie zrezygnuję Ada.
Wstał i najzwyczajniej w świecie poszedł nagi do kuchni robić nam kawę.

JakKamyk

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i erotyczne, użyła 1972 słów i 10897 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Mała

    Tak i to bardzo

    4 lut 2018

  • Użytkownik JakKamyk

    Czy chcielibyście kontynuacji tej historii? Czy macie ochotę przeczytać następną?
    Kamyk

    3 lut 2018

  • Użytkownik Ningru

    @JakKamyk zdecydowanie chcemy kontynuacji!!! Ale i nowe opowiadanie chetnie przeczytamy!!!☺ pozdrawiam!

    3 lut 2018

  • Użytkownik Ningru

    @JakKamyk falstart. Chyba jednak nie chce kontynuacji tej historii. Tak jest dobrze. Daje nadzieje

    3 lut 2018