Jak kamyk, cz. 4

***
Rano obudził mnie delikatny ziew w okolicach ucha, który lekko podnosił moje włosy. Wzdrygnęłam się. "Niemożliwe, żeby był na tyle bezczelny, żeby pakować mi się do łóżka” – pomyślałam. Wyciągnęłam rękę za siebie. Dotknęłam czegoś włochatego, zbyt włochatego nawet jak na Maćka. Odwróciłam powoli głowę, a moim oczom ukazał się rosły bernardyn. Na to, że żyje wskazywały otwarte ślepia i machanie ogonem, bo reszta jego ciała pozostała jak najbardziej niewzruszona. Uspokoiłam się nieco. Kiedy przemawiałam, chciałam, żeby ton mojego głosu był poważny i karcący, ale przeszkodziła mi w tym posenna chrypa.
- Ferdynandzie Wilku, co robisz w moim łóżku? – zapytałam.
Pies nadal machał ogonem i wyglądało na to, że nie zamierzał wstać i okazać choć odrobiny skruchy. Więcej, gdyby umiał mówić, podniósłby do góry łeb i powiedziałby pewnie: "Dwa jajka na bekonie proszę”.
Wstałam nieporadnie.
- Jesteś przebrzydłą kanalią, żeby zakradać się do łóżka dziewczyny bez pierwszej randki – mówiąc to zwęziłam oczy i wymierzyłam w niego wskazującym palcem. Nadal nic sobie ze mnie nie robił. Nie mogłam zauważyć, że w drzwiach do sypialni stoi Maciek i obserwuje całą scenę, bo gdy założyłam szlafrok leżący wcześniej na fotelu obok łóżka, już go nie było.
Schodzenie po schodach sprawiło mi trudność. Zaspana, musiałam podwójnie uważać. "Jak dobrze, że w moim mieszkaniu nie mam tego problemu” – gratulowałam sobie w myślach.
W kuchni, oparty o blat, z kubkiem świeżo zaparzonej kawy stał Maciek. Nie zauważyłam go jednak, człapiąc do ekspresu. Wiecie jak wygląda kaczka, która sunie po wodzie? Wiecie. A wiecie jak wygląda kaczka, która idzie po gęstej trawie? Wiecie. Ja byłam kaczką z gęstej trawy. Zero finezji. Moje pole widzenia zawęziło się do naczynia z ciemnym eliksirem bogów, włosy po interwencji Fredzia wyglądały jak u skrzata, a pidżama w różowe słoniki, rozmiar za duża, nie dodawała mi seksapilu.  
- Cześć – odwróciłam się gwałtownie, tak, że coś boleśnie zakuło mnie w szyi.
- Hej – odpowiedziałam.
"Myślałam, że on wstaje później. Tak nie mają ludzie, którzy prowadzą własne firmy? – zastanawiałam się chwilę nalewając kawy do kubka.
- Jak spałaś? – zapytał ze swojego miejsca.
- W porządku – po powrocie wczorajszego wieczoru do domu, rozeszliśmy się grzecznie do łóżek, co sprawiło mi ogromną ulgę, więc spałam jak zabita.
- O której dzisiaj wracasz? – niby niewinne pytanie, a parzył na mnie jak jastrząb na zająca.
- Powinnam być o 15. Masz jakieś specjalne życzenia… - pożałowałam swoich słów, napotykając jego wzrok.
- … co do obiadu? – dokończyłam i przełknęłam głośno ślinę.
- Nie – wydawało mi się czy kąciki ust mu się nieznacznie podniosły?
- Ok.
Odwróciłam się do niego plecami, patrząc na zimowy krajobraz za oknem. Nie zauważyłam, kiedy odstawił kubek i wyszedł.
***
Dzień w pracy okazał się dosyć męczący. Jedna z moich pacjentek nie czuła się najlepiej. Wiem, że to nieprofesjonalne, ale zżyłam się z kilkoma osobami, które prowadzę. Pocieszałam się, że nie jestem lekarzem, a logopedą, więc mogę sobie pozwolić na to bardziej. Ludzie po udarach mają duży problem z wyrażaniem myśli, po co dodatkowo tworzyć chłodny dystans w relacjach pacjent – specjalista? Martwiłam się o nią. Problematyczny okazał się też nowy pacjent oddziału, który nie miał najmniejszej chęci, żeby ze mną współpracować. Zamknięty w sobie, posępny, jak większość osób w jego sytuacji, nie dawał sobie szansy na przywrócenie choćby trochę sprawności mowy. Rozumiałam go dobrze, po takich traumatycznych przeżyciach człowiek czuje się pokonany i myśli, że nic dobrego go już nie czeka. Jakby z udarem odeszło wszystko, to kim był, jaki był i to, czego dokonał. "Poradzę sobie z tym” – pomyślałam z zacięciem.
***
Po powrocie do domu wzięłam się za gotowanie. Nastawiłam głośno radio, bo wydawało mi się, że Maćka nie było w domu. Z odbiornika popłynęła piosenka Florence and the Machine "No light, no light”. Wiecie pewnie jak to jest, kiedy zasłuchasz się w czymś i najpierw porusza się jedno twoje ramię, a nim się obejrzysz stoisz na środku kuchni, wywijasz na całego i podśpiewujesz pod nosem? To, co wtedy robicie jest intymne. Gdyby tak nie było, nie czulibyście zmieszania, kiedy zostajecie nakryci. Świadek moich popisów oparł się o framugę drzwi i nabierał coraz większej chęci, żeby do mnie dołączyć. Zaskoczyłoby mnie to, że chce się ze mną pobujać w rytm tej melodii, gdyby nie fakt, że złapał mnie w pasie, odchylił do tyłu, a w ślad za moim tułowiem poszedł jego własny. Potem to on się odchylił i naciskiem rąk nakazał mi zrobić to samo, co przed chwilą robił on, ale tym razem w jego stronę. Świetnie się zgraliśmy i nie miałam czasu, by analizować, płynęliśmy. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Czułam, że Maciek się odprężył i jakoś nie ma ochoty mnie puścić. Było mi dobrze. Niestety, piosenka się skończyła. Chciałam się odsunąć, ale nie pozwolił mi na to. Splótł dokładnie moje palce ze swoimi i pociągnął w stronę schodów. W połowie drogi uświadomiłam sobie, że idziemy na poddasze. Wiedziałam, co chce robić, ale dlaczego ominęliśmy moja sypialnię i wspinaliśmy się dalej?
- Dlaczego nie w mojej sypialni? – zapytałam.
- Bo nie chcę natknąć się na Freda. Troje w łóżku to już tłum – oznajmił, a ja prychnęłam śmiechem.  
***
Jego pokój zupełnie nie przypominał gabinetu. Były w nim najpotrzebniejsze meble, a ozdoby zostały ograniczone do minimum. Mimo to, pokój emanował trudnym do uchwycenia ciepłem. Był typowo męski, ale może przez dobór barw, może przez rozmieszczenie okien z beżowymi żaluzjami albo po prostu dlatego, że był jego prywatnym azylem, czułam się w nim dobrze. Kiedy zdążyłam się już trochę rozejrzeć, usiadłam na jednej z sof. Dopiero teraz zauważyłam, że cały czas mnie obserwował, dlatego zamiast rozsiąść się wygodnie, wyprostowałam plecy niczym struna. Atmosfera gęstniała – on nadal na mnie patrzył ze swojego fotela w kącie pokoju, a mnie zaczynało z napięcia boleśnie mrowić w okolicach karku.
- Rozbierz się i stań odwrócona twarzą do ściany – wypowiedział te słowa cicho, spokojnie.
Drgnęłam. Nie spodziewałam się tego. Zapatrzona dotąd w biel ściany jakby było na niej coś niezwykle ciekawego do obejrzenia, popatrzyłam mu w oczy pierwszy raz od wejścia z nim do pokoju. Lekko przekrzywiłam głowę, spojrzenie zadawało pytanie: "Co”?
- Rozbierz się i stań odwrócona twarzą do ściany – powtórzył, jego głos był pewny.
Chyba odebrało mi rozum – zamiast wyjść stamtąd trzaskając za sobą drzwiami, stanęłam pod tą cholerą ścianą i zaczęłam ściągać z siebie ciuchy. Nie szło mi tak sprawnie jak w filmach, dłonie mi drżały przy każdym z dwunastu guzików uroczego swetra z dwunastoma dziurkami wdzięcznie przez te guziki przeplecionymi… Myślałam, że umrę ze wstydu. Kiedy ja mocowałam się z ostatnimi dwoma, on nadal w milczeniu mnie obserwował. Nie stracił cierpliwości, choć na niego nie patrzyłam, czułam, że jest mu dobrze, że syci oczy tą sceną. Przy ściąganiu spodni, lekko się zachwiałam. Tego było już za wiele, chciałam uciec.
- Nie – wyczuł, co chcę zrobić i tonem nieznoszącym sprzeciwu zatrzymał mnie.
- Dalej – nakazał.
Odetchnęłam głęboko. "Najgorszy moment” – pomyślałam ściągając majtki i rozpinając stanik. Rzuciłam go niedbale w kąt. Nie miałam odwagi, by na niego spojrzeć. Nie czułam się na tyle silna. Odwróciłam się do ściany twarzą, jedną z moich kostek przepasały figi w ciemnoróżowe paski. Nie było mi dobrze, na pewno nie wyglądałam dobrze. Kuliłam się coraz bardziej w sobie chowając ręce do klatki piersiowej. " Nie śmiej się, tylko się ze mnie nie śmiej” – błagałam w duchu, do oczu napłynęły mi łzy, więc zacisnęłam powieki. Czułam się narażona na atak najbardziej jak to możliwe. Słowny, fizyczny, bez znaczenia. Otrzeźwił mnie jego przyspieszony oddech i szelest. Zanim się odwróciłam, poczułam za sobą ciepło. Po raz kolejny zdałam sobie sprawę jak wysoki jest, a ja niska. Poczułam jego oddech na szyi, wstrząsnął mną dreszcz, kiedy zdałam sobie sprawę, że i on ma dreszcze. Nie dotykał mnie, ale czułam, że jest nagi. Odsunął trochę moje włosy i pocałował w szyję. Pierwszy atak. Prześlizgnął się na bark. Drugi atak.
- Oto, co mi dajesz – rozkosz – szepnął. Trzeci atak. Nie wytrzymałam. Skóra na ramieniu piekła do żywego. Chciałam go dotknąć. Położyłam dłoń na jego pośladku przybliżając jego biodra do swoich. Zabrał ją stanowczo, uniósł do góry i oparł o ścianę. Zakrył moją dłoń swoją. Czy wiecie jak to jest czuć za sobą rozgrzane i gotowe ciało, które jest centymetr od was i, którego nie możecie dotknąć? Czy wiecie jakie tortury i magia się wtedy dzieją? Czułam ciężki oddech, swój i jego. Czułam muśnięcia jego warg, jego podniecenie i… odpadłam. Z moich ust wydobywał się cichy jęk za każdym razem kiedy mnie dotykał. Drżałam coraz bardziej. "Jak to możliwe? Jak to możliwe, że tylko za mną stoi, ciężko oddycha, szczędzi dotyku, a ja czuję się bardzo, bardzo słaba, krucha, bliska roztrzaskania? – pytałam się w duchu.
Nagle odwrócił mnie gwałtownie. Straciłam równowagę, ale przytrzymał mnie.
- Połóż się.
Wykonałam jego polecenie. Zamknęłam oczy na chwilę, a kiedy poczułam, że materac ugina się pod jego ciężarem, otworzyłam ponownie. Zobaczyłam jak bardzo powoli wsuwa się na mnie, jak zaczyna górować nade mną. Pocałował mnie pierwszy raz w usta, a mnie zahuczało w głowie: "Robisz to dobrze”. Poczułam, że nakierowuje go na mnie, jednym mocnym pchnięciem wdarł się do środka. Zabolało, z grymasem zacisnęłam powieki. Znieruchomiał głęboko we mnie.
- Otwórz oczy. Patrz na mnie jak ci to robię – rozkazał szeptem.
To, co zobaczyłam, sprawiło, że już do końca nie mogłam oderwać wzroku od jego twarzy. Pożądanie, czyste, dojmujące pożądanie. Zaczął się poruszać.
- Nie przestawaj – prosiłam cicho – nie przestawaj.
- Boże – na jeden prawie niewyczuwalny moment zatrzymał się, a w jego oczach zobaczyłam niedowierzanie, może strach. Pokręcił lekko głową jakby ktoś strzelił mu w twarz. Przyspieszył, bardzo.
- Moja – powtarzał przy każdym ruchu – moja, rozumiesz?
Doszłam intensywnie. Drżałam, czoło oparłam o jego podbródek. Jego ramiona otaczały mnie tak, że czułam się jak w kołysce, bezpieczna. Mogłam to przeżywać i wiedziałam, że nic złego mi się nie stanie, że on poczeka. I tak było, zatrzymał się. Trzymał mocno, kiedy się rozpadałam. Czuł to, był ze mną i nie chodzi mi tylko o ciało. Przylegał do mnie tak ściśle, że trudno byłoby mi włożyć pomiędzy nasze ciała dłoń. Wydawało mi się, że łapał mój ciężki oddech, jęk, zapach. Nim się uspokoiłam, zaczął brać mnie mocno.
- Boli – wyrwało mi się, nie byłam jeszcze gotowa.
- Wytrzymaj. Przytul się i wytrzymaj. Po prostu wytrzymaj – teraz to on błagał. To nie było już czułe, to nie było już delikatne. Wsuwał się głęboko trzymając moją głowę w dłoniach jak kamyk na wysokości swoich obojczyków. Mimo to, to, jak to robił, brutalnie i gwałtownie, to był balet. Byłam znowu blisko. Tym razem doszliśmy jednocześnie. Głośno. Spuścił się we mnie obficie i nawet wtedy nie przestał poruszać. Wyhamowywał powoli. Jego oczy znowu patrzyły na mnie, już przytomniej, i znowu wyrażały zdziwienie. Pocałował mnie lekko i zszedł ze mnie. Ogarnęła mnie senność. Ciężka i równie gwałtowna jak to, co robiliśmy przed chwilą. Nim wszedł do łazienki, już pogrążyłam się we śnie.
***
Obudziłam się sama. Rozejrzałam się po pokoju, ale w ciemności trudno było mi cokolwiek dostrzec.
- Maciek? – rzuciłam w przestrzeń.
Byłam sama, nie tylko w pokoju. Dom był pusty, mroczny. Na korytarzu panował chłód. Nie mogłam się natknąć na nikogo po drodze do mojej sypialni, ale i tak przemknęłam do niej szybko i cicho.
Kolejnie dwa dni były także takie. Ciemne i ciche, bo ciągle zachmurzone niebo lało litrami deszczu, a Maciek nie zamienił ze mną ani słowa po tym, co się wydarzyło.

JakKamyk

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i erotyczne, użyła 2321 słów i 12768 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Ningru

    Kiedy wrzucisz kolejną część?☺

    14 sty 2018

  • Użytkownik JakKamyk

    @Ningru kolejną część zamieszczę 20 stycznia,pozdrawiam ciepło

    15 sty 2018

  • Użytkownik Ningru

    @JakKamyk dziękuję za odpowiedz☺ pozdrawiam!

    15 sty 2018

  • Użytkownik Dom

    Nieco przeraża ta kilkudniowa cisza pod sam koniec. Niemniej 50 Twarzy Greya w wykonaniu bernardyna Maćka ;) zabrzmiało dość nowatorsko. Opis samego zbliżenia jest dość intrygujący, wręcz szorstki. Ciekaw jestem co przyniosą kolejne części.

    8 sty 2018

  • Użytkownik Ningru

    I doczekałam się na kolejną część☺ i już nie mogę doczekać się następnej, tego co bedzie dalej, co powie Maciek? Jak będą teraz wyglądały ich relacje? Świetne opowiadanie, jedno z lepszych na tym portalu!!!

    6 sty 2018

  • Użytkownik Robert72

    Już czekam na dalsze części . Bardzo fajne , ciekawe postępowanie Maćka.

    6 sty 2018