Ja i tylko On cz.2

Biegnę przed siebie. Łzy lecą mi strumieniem, ale nie zatrzymuję się. jakieś 10 metrów za mną biegnie Paula. Zośka zabrała moje rzeczy i poszła zanieść je do domu, później miała do nas dołączyć. Gdy tak biegłam nie wiedziałam co będzie, z jednej strony chciałam już być przy nim, ale z drugiej nie chciałam w ogóle tam iść. No bo w sumie kto chciałby iść do szpitala i zobaczyć jak jego druga połówka leży w śpiączce? Na pewno nie ja. Przez cały czas miałam nadzieję, że dziewczyny robią sobie ze mnie jaja. Już nie raz się nabierałam na ich żarty. kiedyś się spakowałam na wycieczkę, którą sobie ubzdurały, a jeszcze dawniej o mały włos nie spaliłam sobie włosów. Nie wiem jak, ale przerobiły suszarkę na zapalniczkę. Z tych rozmyślań wyrwały mnie drzwi szpitala. Stałam przed nimi jak wryta, nigdy nie lubiłam szpitali. Zawszę kojarzyły mi się z cierpieniem i śmiercią ludzi.  
- czy na pewno chcesz tam wejść? - zapytała Paulina cała zdyszana
- tak, tylko nie jestem pewna czy wytrzymam, gdy Go zobaczę  
- jest silnym facetem, na pewno będzie walczył
- walczyć będzie, ale nie wiadomo czy wygra - już nie mogłam wytrzymać tej rozmowy więc powoli, ale pewnie popchnęłam drzwi. Już od samego wejścia zrobiło mi się nie dobrze, właśnie sobie przypomniałam jeszcze jeden powód dlaczego nie lubię szpitali.
Ten zapach. Kiedyś musiałam go znosić co dziennie przez miesiąc, gdy bywałam u brata. Jak miał 14 lat musieli Mu przeszczepić nerkę.
- przepraszam - zapytałam nieśmiało pielęgniarki - gdzie znajdę Łukasza Szymańskiego?
- drugie piętro, trzecie drzwi po lewej - odpowiedziała grzecznie rudowłosa pielęgniarka, a w jej oczach zobaczyłam współczucie. Właśnie moja nadzieja, że dziewczyny robią sobie żarty legła w gruzach.  
Szłam powoli przyglądając się obrazom na ścianach. Jeden przykuł moją uwagę. Dziewczyna w białej sukience po kostki, stoi na moście szykując się do skoku.
Nie rozumiem dlaczego ludzie popełniają samobójstwa. Przecież cokolwiek by się nie stało trzeba iść do przodu i walczyć, a nie uciekać do śmierci. Nigdy tego nie rozumiałam i chyba nie zrozumiem. Ale wiem, że samobójstwo nie rozwiąże wszystkich zmartwień. Tylko Ty się ich pozbędziesz, ale dołożysz kolejnych twojej rodzinie i znajomym. Będą tęsknić, niektórzy popadną w depresje, bo bez ciebie sobie życia nie wyobrażają. Ale ty o tym nigdy nie pomyślisz, ponieważ jesteś zajętym swoimi problemami i nie myślisz o tym co poczują twoi bliscy jak ciebie nie będzie.
Wiele ludzi walczy akurat o życie, a ty podcinasz sobie żyły bo Cię chłopak rzucił.
Przed salą zobaczyłam rodziców i rodzeństwo Łukasza. podeszłam do nich i się przywitałam. Ola, jego siostra odciągnęła mnie na ubocze i zaczęła opowiadać co się stało.
Przed wczoraj chłopak był u swojej babci, pomóc jej w porządkach domowych. Zaczęło się robić ciemno, Jego babcia chciała, żeby został u niej, ale odmówił jej, ponieważ miał coś do zrobienia jeszcze w domu. Gdy wracał jakiś facet wjechał na chodnik i Go potrącił. Po przedmuchaniu okazało się, że ma 2, 5 ‰ we krwi. Niedługo ma mieć rozprawę w sądzie, z wielką chęcią bym tam poszła i zeznawała przeciwko niemu, ale nie ma co. To że jechał po pijaku i potrącił chłopaka na chodniku da mu chyba odpowiedni wyrok.
Weszłam do sali w której leży Łukasz. Zaczęłam wyć jak mała dziewczynka, która nie dostała lizaka, gdy zobaczyłam jak jego bezwładne ciało leży podpięte do różnych aparatur. Myśl, że może się nie obudzić to, że ja mogę się kiedyś obudzić bez niego nie dawała mi spokoju. Przychodziłam do niego codziennie, dzień w dzień, od rana do wieczora siedziałam u mojego chłopaka. Mimo upływającego czasu nie traciłam nadziei, że się kiedyś obudzi.
Wakacje dobiegają końca, niedługo muszę wracać do Warszawy. Nie śpieszy mi się zbytnio, bo nie chcę zostawiać Łukasza.  


Dziś pospałam sobie trochę dłużej. Już od dawna nie czułam się tak wypoczęta. Poleżałam sobie jeszcze chwilkę, po czym wstałam i poszłam do łazienki. Po niespełna 15 minutach zeszłam na dół i zobaczyłam jak Zosia i Paulina robią śniadanie. Zdziwiło mnie to bardzo, ponieważ to ja zawszę musiałam je przygotowywać. One nawet nie umiały nigdy herbaty zrobić, żeby wyszło jak trzeba. Albo to czajnik zepsuły, szklankę zbiły a raz Paula miała od nadgarstka do łokcia poparzoną rękę, ale tu trzeba je pochwalić. Zrobiły pyszną jajecznicę na bekonie i kurkach na których byłyśmy w zeszłym roku, gdy Zośka miała doła po zerwaniu z chłopakiem.
Około 10 zabrały się ze mną do szpitala. Weszłam jak co dzień z nadzieją, że Łukasz się obudził. Niestety, gdy weszłam od razu poczułam, że wszystkie spojrzenia są skierowane w moją stronę. Przyglądałam się ludziom i widziałam w nich współczucie.
Zaszłam wolnym krokiem pod salę w której leży Łukasz, gdybym wiedziała, że zastanę tam puste łóżko od razu poszłabym do pielęgniarki gdzie go przeniesiono. Moje myśli krążyły tylko o tym, że Łukasz się obudził. No bo przecież po co mieli by go przenosić skoro by jeszcze spał?
- Ania - szeptem przywołała mnie do siebie Paulina - chodź musimy ci o czymś powiedzieć - poszłam za nią, pełna nadziei, że prowadzi mnie do obudzonego chłopaka, ale po co miała by przede mną tak milczeć? Przecież, gdyby się obudził to by mnie chyba od razu poinformowała. Zaszliśmy pod główne wejście szpitala, z daleka zobaczyłam znajome mi twarze. Podbiegli do mnie i z płaczem mnie przytulili. Oszołomiona myślałam o najgorszym. Niestety nie pomyliłam się.
- moja droga - zaczęła z płaczem matka Łukasza - dzisiaj rano musiał mieć poważną operację - kobieta ciągle mówiła, a mi do oczu napłynęły łzy - lekarze robili co mogli, ale Łukasz... Łukasz umarł.
- nie... nie, nie, nie - ryczałam jak mała dziewczynka - pani kłamie, On nie umarł, On nie może umrzeć.
Wybiegłam ze szpitala, pędząc prosto przed siebie nie patrzyłam gdzie biegnę. Nogi niosły mnie same. Po 10 minutach byłam na moście. Dopiero teraz zrozumiałam ten obraz w szpitalu. Nie chciałam już żyć, nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Nie interesowało mnie teraz nic, po prostu chciałam skoczyć i dołączyć do ukochanego.
Już wiem co czują ci którzy popełniają samobójstwa, za moment przecież ja będę samobójcą. Patrzyłam jak woda rozbija się o skały. pierwsze wspomnienie o Łukaszu, pierwsza noga za barierką. Drugie wspomnienie o moim chłopaku, druga noga za barierkę. Trzecie i czwarte wspomnienie chłopaka, stoję luźno za barierką mostu. Piąte, ostatnie wspomnienie gdy tańczyliśmy nad gołym niebem, podczas obozu. Wtedy wyznał mi miłość.

werka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1282 słów i 6921 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Maja

    Dobre tooo ! XD

    22 lut 2015

  • Użytkownik Szalonaa

    Ciekawie się zapowiada :) czekam na ciąg dalszy ;)

    22 lut 2015