High Five cz. 9

Monika

Staliśmy pod drzwiami, niepewnie spoglądając sobie w oczy. Ta chwila była magiczna. Twarz Mikołaja powoli zbliżała się w kierunku mojej. Dzieliły nas już tylko centymetry, ale oczywiście coś musiało nam przeszkodzić. Tym razem była to kobieta w średnim wieku, z wielkim uśmiechem na ustach. Kiedy tylko ją spostrzegliśmy, odskoczyliśmy od siebie w ekspresowym tempie.  
- Mikołaj! - wykrzyknęła uradowana. - Nareszcie przypomniałeś sobie drogę do domu!
- Cześć mamo - mówi chłopak i przytula się do kobiety. Chwilę później powiedział jeszcze - To jest Monika, moja przyjaciółka.  
Miałam ochotę go zamordować. Dlaczego zabrał mnie do swoich rodziców. Nie chciałam jednak pokazać, że ta wizyta jest niezaplanowana.
- Dzień dobry - powiedziałam nieśmiało.
- Witam - uśmiechnęła się ciepło. - Cieszę się, że mogę cię poznać. Nie mogłam już znieść, kiedy mój syn wzdychał do telefonu, jak ze mną rozmawiał. Andrzej, choć się przywitać.
Po chwili przyszedł elegancki Pan, jak się domyśliłam tata Mikiego. Przywitał się ze mną serdecznie. Przynajmniej nie czułam się jak piąte koło u wozu. Niedługo później siedzieliśmy już w salonie. Pani Agata, bo tak miała na imię mama chłopaka, poczęstowała nas ciastem, które swoją drogą było naprawdę przepyszne.
- To może opowiecie, jak się poznaliście? - zapytała.
- No nie wiem, czy chcesz tego słuchać, mamo - powiedział szarooki jakby trochę zawstydzony.
- Ale ja chętnie powiem - uśmiecham się do kobiety. - Mikołaj potrącił mnie na przejściu dla pieszych
Pani Agata zakrztusiła się herbatą, którą akurat piła. Jej oczy natychmiast skierowały się w stronę syna.  
- Dlaczego ja nic o tym nie wiem? - trochę się zdenerwowała. Później zwróciła się do mnie. - Dziecko, nic ci się nie stało? Tyle razy mówiłam Ci Mikołaj, żebyś nie jeździł tak szybko, bo doprowadzisz do tragedii.  
- Wiem mamo, przepraszam - powiedział skruszony. Widziałam, że jest mu wstyd, dlatego dyskretnie chwyciłam go za rękę. Posłał w moją stronę wdzięczne spojrzenie. W jego oczach zauważyłam też poczucie winy i smutek.
-Przejdziemy się?- pytam cicho.
Nic nie odpowiedział, po prostu pociągnął mnie za sobą w stronę wyjścia. Wiedziałam, że znów zaczął się obwiniać o ten wypadek.  
- Mikołaj zatrzymaj się - poprosiłam, kiedy znaleźliśmy się w miejscu, z którego nie było widać domu. - Musimy porozmawiać.
Chłopak stanął w miejscu i tępo wpatrywał się przed siebie. Na początku nie wiedziałam, co powinnam zrobić, ale po chwili poczułam impuls, żeby się do niego przytulić. Bez słowa oplotłam jego szyję rękoma, głowę kładąc na jego piersi. Poczułam, jak jego ciało sztywnieje, jednak po chwili przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Usłyszałam tylko, jak do mojego ucha szepcze ciche "przepraszam". Nie mam pojęcia, ile czasu spędziliśmy w tej pozycji, jednak czułam, że oboje tego potrzebowaliśmy. Swojej bliskości.
- Dziękuję, że jesteś - powiedział Mikołaj, odsuwając się trochę ode mnie. W odpowiedzi musnęłam lekko jego usta. Przez moment wydawał się lekko zaskoczony, ale po chwili na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- To było miłe - musnął lekko moje włosy.
- Miki, proszę nie naciskaj na mnie - mój głos lekko zadrżał. - Muszę uporządkować swoją przeszłość, w końcu zapomnieć.
Postanowiłam dać chłopakowi szansę, w końcu opiekował się mną jak nikt inny. Może nie znaliśmy się zbyt długo, jednak coś mnie do niego ciągnęło.
- Spokojnie malutka - przytulił mnie lekko. - Zaczekam tak długo, jak to będzie konieczne. Tylko musisz mi obiecać, że jak już wrócimy do mnie, opowiesz mi dokładnie, co wydarzyło się w twoim życiu.  
Wtuliłam się bardziej w jego ciało. Byłam już trochę zmarznięta, ponieważ słońce już dawno schowało się za horyzontem, a my dalej staliśmy na dworze. Mikołaj, jakby czytając w moich myślach, pociągnął mnie za sobą, już kolejny raz tego dnia, tym razem w kierunku domu.  
- Gdzie wy się tak długo podziewaliście - od progu Pani Agata zasypała nas pytaniami. Obok niej zauważyłam równie zaniepokojonego tatę Mikołaja. - Martwiliśmy się, że coś mogło się wam stać.
- Przepraszamy, trochę się zagadaliśmy - powiedział chłopak. - A teraz pozwolicie, że pójdziemy już spać, jesteśmy trochę zmęczeni.
Dobra, już przebolałam, że przyjechaliśmy do rodziców Mikiego, bez uprzedniego poinformowania mnie o tym, ale żeby od razu zostawać na noc. Myślałam, że wrócimy z powrotem do miasta, ale się przeliczyłam. Spojrzałam na szarookiego morderczym wzrokiem. Ten, nic nie robiąc sobie z mojego wyrazu twarzy, pociągnął mnie na piętro domu.  
- Oszalałeś - mówię lekko podniesionym głosem. - Nie było mowy o nocowaniu. I przestań mnie za sobą ciągać, sama potrafię chodzić.  
- Nie denerwuj się - przyciągnął mnie do siebie i delikatnie musnął moje czoło ustami. - Wolisz spać sama, czy może ze mną? - poruszył zabawnie brwiami.  
- Dziękuję za propozycję, ale nie skorzystam - szepnęłam mu na ucho - Pokażesz mi, gdzie mogę spać?
Wskazał dłonią na drzwi przed nami, kłaniając się przy tym lekko. Parsknęłam cicho pod nosem i otworzyłam drzwi. Od razu dostrzegłam łóżko, szybko zrzuciłam z siebie ubrania i wczołgałam się pod cieplutką kołderkę. Po kilku minutach już spałam.  

Mikołaj

Stałem pod drzwiami, za którymi zniknęła przed chwilą Monika. Dzisiejszy dzień był naprawdę fantastyczny, mimo, że się na taki nie zapowiadał. Czułem się fantastycznie. Dziewczyna dała mi szansę. Z uśmiechem na ustach udałem się do mojego starego pokoju. Nie mogłem zasnąć. Cały czas rozmyślałem, wpatrując się w sufit. Za oknem rozpętała się burza. Co chwilę pokój rozświetlała błyskawica. Chwilę później usłyszałem ciche pukanie, więc powoli podszedłem do drzwi i otworzyłem je. Bardzo się zdziwiłem, kiedy zobaczyłem przed sobą Monikę.  
- Przepraszam - mówi cicho. - Nie cierpię burzy. Mogę z tobą spać?
Zamarłem z szeroko otwartymi oczami. Tego się zupełnie nie spodziewałem.
- Jasne, zapraszam - uśmiechnąłem się.  
Dziewczyna położyła się. Chwilę jej się przyglądałam, ale już po chwili byłem obok niej.  
- Przytul mnie - usłyszałem.  
Nie czekając, wtuliłem się w ciało Moniki. jej obecność działała na mnie kojąco.  

Monika

Obudziły mnie promienie słońca. Przetarłam niezadowolona swoje oczy. Było mi strasznie gorąco, w dodatku coś krępowało moje ruchy. Polowi podniosłam głowę. Widok jaki zobaczyłam, wprawił mnie w kompletne osłupienie. Na moim brzuchu, jak gdyby nigdy nic, smacznie spał sobie Mikołaj. Mimowolnie wplotłam swoją rękę w jego włosy. Chłopak mruknął coś niezrozumiale pod nosem i otworzył oczy. Na jego twarzy natychmiast pojawił się szeroki uśmiech.
- Dzień dobry - powiedział zachrypniętym głosem.  
- Hej - odpowiedziałam. - Jak się spało?
- Wspaniale, zwłaszcza, że miałem Cię obok siebie - szepnął, po czym podniósł się na łokciach i delikatnie pocałował mnie w usta. Zaskoczona odwzajemniłam pieszczotę.
Jednak, tradycyjnie już, ktoś musiał nam przeszkodzić. Tym razem był to Pan Andrzej.
- Mikołaj, śniadanie - w tym momencie urwał, bo zobaczył w jakiej znajdujemy się pozycji. Ja pod chłopakiem, z potarganymi włosami, w jego łóżku. Natychmiast na moje policzki wpłynął soczysty rumieniec. - Ups.. Nie chciałem przeszkodzić - uśmiechnął się pod nosem i zamknął drzwi.
Chłopak wybuchnął śmiechem. Myślałam, że się udusi z tej radości.  
- Przestań - szturchnęłam go łokciem. - W oczach twojego ojca wyszłam na puszczalską.
- Marta, spokojnie - powiedział łagodnie. W jego oczach nadal błąkały się wesołe iskierki. - Moi rodzice są wyluzowani, poza tym widziałaś, że mój tata nie wyglądał na zdenerwowanego, tylko rozbawionego.  
- Może masz racje - szepnęłam i upadłam głową na poduszki.  
- Idziemy na śniadanie? - zapytał.
- Chyba nie mamy innego wyjścia - spojrzałam mu w oczy.
- To wstajemy. Zapomniałem Ci wspomnieć, że wziąłem dla ciebie kilka ubrań - uśmiechnął się cwaniacko. - Kiedy poszedłem się przebrać, przed wizytą w szpitalu, zahaczyłem o Twój pokój.
- Zaplanowałeś sobie wszytko - krzyknęłam oskarżycielko i rzuciłam w niego poduszką, która niestety, odbiła się od drzwi, bo chłopak zdążył wyjść już z pokoju.
Nie pozostało mi nic innego jak ubrać się i zejść na dół. Powoli przemierzałam schody prowadzące do jadalni. Bałam się, czy sytuacja z rana nie wpłynie na sytuację przy stole. Wszyscy już tam byli. Ostrożnie usiadłam na krześle obok chłopaka. Na ustach rodziców Mikołaja błąkały się uśmiechy. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.
- Monika - zaczęłam Pani Agata. - Cieszę się, że jesteś z naszym synem. Wspaniale jest widzieć go takiego szczęśliwego, wiedz, że to twoja zasługa.
Te słowa wprawiły mnie w osłupienie. Miki położył rękę na moim udzie. Wiedziałam, że w moim życiu szykują się wielkie zmiany. Nie myślałam jednak, że aż tak wielkie.

Hejo! Dziękuję, że czytacie to moje opowiadanie. Jesteście niesamowici!
Jeśli chodzi o kolejną część, to wszystko zależy od waszych komentarzy.
pozdrawiam
Margarett

Margarett

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1724 słów i 9473 znaków, zaktualizowała 18 wrz 2016.

9 komentarzy

 
  • Misiaa14

    Ohhh piękne :*

    19 wrz 2016

  • sandra15

    Napisz jeszcze dziś jedna część

    18 wrz 2016

  • ????

    Czekam na next  :rotfl:

    18 wrz 2016

  • Olifffka<3

    KC !!!

    18 wrz 2016

  • martuskaa

    Układać. Czekam na kolejne część  :)

    18 wrz 2016

  • martuskaa

    Fajnie ,ze zaczyna im się ukarać ;)

    18 wrz 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością. :* :) dodaj coś szybko. :)

    18 wrz 2016

  • Iskraa

    Świetna część, tak samo jak i reszta ;) czekam na next ;D

    18 wrz 2016

  • Morena

    Świetne opowiadanie :) czekam na kolejną część :)

    18 wrz 2016