High Five cz. 6

Marta

Wracam do domu z wykładów. Jest niesamowicie zimno, ale nie ma się czemu dziwić, przecież mamy środek grudnia. Zapada mrok. Niedługo święta. Uwielbiam ten czas. Niesamowita atmosfera, spokój, spotkania z rodziną i przyjaciółmi. Jestem już prawie pod moim blokiem. Wtedy go zauważam. Stoi oparty o klatkę schodową. Nie mam pojęcia, czemu na mnie czekał, przecież z nim zerwałam. Powoli do niego podchodzę.
- Czego chcesz? - pytam zła. - Powiedziałam ci przecież, że z nami koniec.
- To dopiero początek, Kochanie - uśmiecha się obleśnie.

Budzę się cała zlana potem. Nie mogę zaczerpnąć powietrza. Nade mną zauważam nachylającego się Mikołaja. Coś do mnie mówi, ale nic nie rozumiem. Kiedy zaczynam kontaktować ze światem, wybucham histerycznym płaczem. Dlaczego to do mnie wróciło? Przecież już zaczynałam żyć normalnie, bez niego, bez przeszłości. Blondyn nic nie mówiąc, przytula mnie do siebie. Kurczowo trzymam się jego ramion. Boje się zostać sama. Boję się, że on mnie znajdzie.  
- Cii - słyszę przy uchu. - To tylko zły sen. Spokojnie.
Trochę się uspokajam, jednak moje myśli nieustannie krażą wokół koszmaru. Co, jeśli dowie się do kąd wyjechałam? Jest nieobliczalny, nigdy nie wiadomo, co mu strzeli do głowy. Wzdrygam się nerwowo. Mikołaj automatycznie przyciąga mnie do siebie jeszcze mocniej. Jego obecność przynosi mi ukojenie.  
- Zostań tu ze mną - mówie cicho w jego klatkę piersiową. - Nie chce być sama, boje się.  
- Oczywiście, Księżniczko - mówi i całuje mnie w czoło.
Kołysana jego miarowym oddechem, zasypiam.

Budzi mnie ogromny ból pleców. Niezadowolona otwieram powieki. To co zobaczyłam, wprawiło mnie w osłupienie. Okazało się, że spaliśmy na siedząco... Ja, w dodatku na kolanach Mikołaja. Nie powiem, przyjemnie jest obudzić się w jego ramionach. Podnoszę głowę i spostrzegam zmartwione spojrzenie chłopaka. Pewnie zastanawia się, co mi się śniło.  
- Cześć - mów czule. - Jak się spało?
- Hej - odpowiadam - Całkiem nieźle, tylko trochę plecy mnie bolą. Dziękuję, że przy mnie byłeś.
Pod wpływem jego przeszywającego spojrzenia rumienię się obficie. Dlaczego przy chodzby najmniejszym geście z jego strony zawstydzam się jak nastolatka? Zachowuję się co najmniej dziwnie.
- Powiesz, co Ci się śniło w nocy? - pyta ostrożnie.
- Przepraszam, ale za krótko Cię znam - mówię cicho.
- W porządku. Poczekam tak długo, jak będzie trzeba. - odpowiada czule - Co powiesz na szybkie śniadanie? Za godzinę mam trening, było by mi miło, gdybyś poszła razem ze mną. Później możemy pojechać po Twoje rzeczy.
- Jasne - uśmecham się lekko. Przy tym człowiku nie potrafię być smutna.
Po szybkim posiłku poszłam się przebrać. Mikołaj pożyczył mi ubrania swojej siostry, które zostawiła przy okazji odwiedzin. Krótkie spodenki i zwiewna, pomarańczowa bluzka. Uwielbiam ten kolor. Na nogę wsunęłam mojego buta i mogliśmy wychodzić. Chłopak czekał już na mnie obok drzwi. Miał na sobie jeansowe spodenki przed kolano i czarną, krótką bluzkę. Na ręku miał powieszoną torbę, jak się domyśliłam, treningową. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się, ukazując dołeczki w policzkach. Przepuścił mnie w drzwiach i pomógł wsiąść do samochodu. Po chwili włączyliśmy się do ruchu. Dawno nie byłam na żadnym obiekcie sportowym, dlatego czułam nutkę podekscytowania. Zawszę ją czułam patrząc na stadiony. Niby zwykłe budynki, jednak kryjące w sobie historie, radość wygranej i gorycz porażki. Po prostu magię sportu. Mimo tego, że zmiszczył mi życie, nie mogłam się od niego odciąć. Sport był i jest całym moim życiem, choć teraz w nieco inny sposób
Po kilku minutach byliśmy już pod halą.  
- Poczekasz na mnie na trybunach dobrze - powiedział szarooki i pokazał mi drogę skinięciem głowy. - Szybko się przebiorę i do Ciebie przyjdę.  
Szłam wskazanym korytarzem w stronę boiska. Już z daleka było widać parkiet i trybuny. Wchodząc wstrzymałam oddech. Obiekt był niesamowity. Nawt, kiedy był pusty, czułam jego atmosferę. Podeszłam do kosza na piłki i wzięłam jedną z nich. Od początku piłka ręczna była moim nałogiem. Pamiętam jeden z treningów. Zakochałam się od pierwszch minut na boisku. I tak pozostało do dzisiaj. Mikołaj ma szczęście, że może spełniać się zawodowo jako szczypiornista. Uśmiechnęłam się smutno. Dlaczego w moim życiu nic się nie udaje? No może oprócz tego, że zostałam dziennikarką sportową. Chyba jedynie te studia utrzymały mnie przy życiu. Pogrążona w myślach siadam na parkiecie. Przypominam sobie pierwszy mecz. Doping kibiców. Prowadzenie kilkoma bramkami. I w końcu wygrana. Pierwsza w mojej karierze. Łzy szczęścia, później rozczarowanie po przegranej w kolejnym meczu. Byłam najbardziej obiecującą szczypiornistką młodego pokolenia. I wtedy spadłam na sam dół.  
- Dobrze się czujesz?- pyta Mikołaj.  
Z tego wszystkiego nie zauważyłam nawet, że tu jest. Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem. Po moim policzku spłynęła wielka łza. Myślałam, że się pozbierałam. Przez kilka lat starałam się podnieść. Wszystko zepsuła jedna chwila wspomnień.
- Przepraszam, ale muszę stąd wyjść, wybacz - mówię cicho i wstaję. Chwytam kule i opuszczam boisko. Widziałam, że chłopak chciał za mną pobiec, ale na szczęście dla mnie, wszedł trener i rozpoczął się trening. Wyszłam na zewnątrz. Muszę się uspokoić. Idę przed siebie i zastanawiam się, czemu los jest taki okrutny. Poszłam do parku i siadłam na jednej z ławek. Pora zapomnieć o przeszłości, nie mogę pozwolić, żeby mnie zniszczyła.

Mikołaj

Czemu Monika tak niespodziewanie wyszła? Widziałem jak siedziała wpatrzona w parkiet, kurczowo trzymając piłkę. Dlaczego płakała? Ta dziewczyna jest co raz bardziej tajemnicza. Nie mogę jej rozgryźć. Czyżby miało to jakikolwiek związek z piłką ręczną? Ciekawi mnie gdzie się teraz podziewa. Martwię się, że stanie się jej coś złego. Przez natłok myśli nie mogę skupić się na treningu. Cały czas gubię piłkę i nie mogę trafić do bramki. Mam nadzieję, że dziewczyna czeka na mnie pod halą.  
- Mikołaj do mnie! - do moich uszu dobiegł krzyk trenera. Jak nic nie wystawi mnie w najbliższym meczu.
- Tak trenerze - mówię zasapany.
- Skup się. Chyba chcesz zagrać prawda?- pyta
- Jasne, że chcę - mówię szybko. - Tylko nie mogę przestać myśleć o dziewczynie, która tu ze mną przyszła.
- Masz na myśli Monikę Sikorę? Minąłem się z nią w drzwiach.
- Trener ją zna? - pytam zdziwiony.
- Oczywiście - mówi. - Biedna dziewczyna. Była najlepszą szczypiornistką w kraju. Jedna kontuzja zniszczyła jej karierę.
Monika była szczypiornistką?! Zachowałem się jak ostatni kretyn. Chowam twarz w dłonie., , Jestem szczypiornistą, gram na pozycji rozgrywającego, chociaż nie sądzę, żeby coś Ci to mówiło". Co ja najlepszego narobiłem?

Hej wszystkim! Dziękuję za tak dużą liczbę wyświetleń! Jesteście niesamowici! Ten rozdział jest ze wszystkich najdłuższy, ale myślę, że długo tak nie pozostanie ;)
Kolejny rozdział pojawi się w niedzielę ;)

Margarett

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1291 słów i 7305 znaków, zaktualizowała 30 sie 2016.

4 komentarze

 
  • Misiaa14

    No tego się nie spodziewałam  świetna część :3

    30 sie 2016

  • :)

    Suuuper!!!<3

    30 sie 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością. :* :)

    30 sie 2016

  • Czarna21

    Daj coś wcześniej. Pliss  :)

    30 sie 2016