High Five cz. 8

Monika

Budzą mnie promienie wczesnego słońca. Minął prawie tydzień od rozmowy z Mikołajem, od tamtej pory nasze stosunki ograniczały się do minimum. Chłopak wychodził z rana na trening a wracał przed zmrokiem. Miałam wyrzuty sumienia, to przeze mnie stał się taki smutny. Nawet nie chciało mi się wstawać z łóżka. Widok jego obojętnej twarzy doprowadzał mnie do depresji.  

Po godzinie, z wielkim wysiłkiem zwlekłam się z łóżka. Przypomniało mi się, że muszę się stawić w szpitalu na zdjęcie gipsu. Ta myśl poprawiła trochę moje samopoczucie. Ubrałam się, przewiesiłam torebkę przez ramię i mogłam wychodzić. Kiedy schodziłam po schodach, prawie od razu zauważyłam Mikołaja siedzącego w jadalni i pijącego kawę. Moje oczy automatycznie skierowały się w dół. Nie mogę na niego patrzeć, nie potrafię mu się oprzeć. Mówię ciche "dzień dobry" i nakładam buta, drugiego chowając do torebki, przecież nie będę chodzić w jednym, kiedy zdejmą mi gips. Już mam zamiar otworzyć drzwi, kiedy powstrzymuje mnie przed tym głos chłopaka:
- Gdzie idziesz? - pyta zaciekawiony.  
- Do szpitala - odpowiadam cicho. - Mam umówioną wizytę kontrolną.
- Zawiozę Cię - mówi i podnosi się z krzesła. - Daj mi 5 minut, zaraz przyjdę.
- Poradzę sobie sama- zaprzeczam, ale on jest już na górze.

Takim oto sposobem siedzę na schodach i czekam na Mikołaja. Dlaczego musiał zauważyć, że chciałam wyjść? Teraz jeszcze ciężej będzie mi go opuścić. Tak, dobrze zrozumieliście, zamierzam się od niego wyprowadzić. Nie mogę siedzieć mu na głowie, już i tak nadużyłam jego gościnności. Poza tym, zaczynam się do niego przywiązywać...
- Jestem - mówi i uśmiecha się lekko.
Nie wiem, co mam powiedzieć. Uśmiechnął się pierwszy raz od tamtego feralnego zdarzenia. Zdziwiona wsiadłam do samochodu, blondyn usiadł za kierownicą i ruszyliśmy. W połowie drogi znów usłyszałam z jego ust pytanie:
- Przepraszam za moje zachowanie - mówi skruszony. - Nie wiem, dlaczego to zrobiłem
- No nie wiem - udaję, że się zastanawiam. - Nie odzywałeś się do mnie przez tydzień - nie potrafię się na niego złościć, ale niech się trochę pomartwi.
- Skoro tak, to postaram się, żebyś przestała się gniewać - uśmiecha się pod nosem.
Kiedy dojechaliśmy do szpitala, tak jak poprzednim razem w tym miejscu, Mikołaj bierze mnie na ręce. Dlaczego on musi być taki uparty. Nawet nie chce mi się z nim kłócić, bo wiem, że i tak mnie nie posłucha. Po godzinnym oczekiwaniu przed gabinetem prawie zasypiałam na ramieniu chłopaka.  
- Moni - słyszę cichy szept przy uchu. - Obudź się, zaraz będzie Twoja kolej.
Po kolejnych dwudziestu minutach, wreszcie mogłam pozbyć się tego ustrojstwa z mojej nogi. Nawet nie macie pojęcia jakie to uczucie. Chyba nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa. Musiałam jeszcze podpierać się na kuli, ale to tylko przez kilka dni.
- Moja męka się skończyła - mówię uśmiechnięta. - Twoja z resztą tez.
- Dlaczego moja?
- Bo nie będę musiała już u Ciebie mieszkać - odpowiadam.
Na twarzy Mikołaja pojawił się lekki grymas. Powiedział tylko ciche "chodźmy" i poszedł. Właściwie po kilku metrach zostałam za nim daleko w tyle. Chyba zapomniał, że moja noga nie jest jeszcze w pełni sprawna. Przez takie szybkie tępo zaczęłam odczuwać ból.  
- Mikołaj - syknęłam cicho
Z tym samym wyrazem twarzy odwrócił się do mnie. Dopiero kiedy zauważył, że trzymam się za kolano, w jego oczach zauważyłam zmartwienie. Podbiegł do mnie szybko i ponownie tego dnia, znalazłam się w jego ramionach. Kiedy myślę, że już nigdy więcej nie będę mogła się do niego przytulić robi mi się smutno. Jeszcze dzisiaj zamierzam się od niego wyprowadzić. Kiedy wsiadamy do samochodu panuje między nami panuje dość napięta atmosfera. Po kilkunastu przejechanych metrach zauważam, że jedziemy w przeciwnym kierunku do jego domu.
- Gdzie jedziemy? - pytam.
- Zobaczysz.
Tak wyglądała nasza rozmowa. Podczas drogi cały czas posyłałam mu ukradkowe spojrzenia. Po prostu, nie mogłam się powstrzymać. Jechaliśmy już ponad pół godziny, a na horyzoncie nie było śladu żadnej żywej duszy, dookoła były tylko lasy. Przez cały czas zastanawiałam się, dokąd możemy jechać i dlaczego cały czas milczy. Cisza zaczęła się robić coraz bardziej krępująca. Po kolejnych kilometrach bezsensownego wpatrywania się w szybę powiedziałam:
- Możesz mi w końcu łaskawie powiedzieć, gdzie jedziemy?!
- Właściwie, to już jesteśmy na miejscu - powiedział spokojnie.
Nie czekając na Mikołaja, wysiadłam z auta. Odetchnęłam z ulgą, kiedy w końcu rozprostowałam nogi. Dopiero chwilę później dostrzegłam gdzie się znajdujemy. Byliśmy na środku wielkiej polany.Na przeciwko mnie stał piękny, drewniany domek, do którego prowadziła ścieżka wysypana drobnymi kamyczkami. Wszędzie było pełno kwiatów. Wciągnęłam głęboko powietrze. Byłam w raju. Nawet nie zauważyłam, że chłopak przyglądał mi się z zaciekawieniem. To miejsce pochłonęło mnie całkowicie.
- Nie chcę przeszkadzać, ale w środku jest równie interesująco - powiedział z rozbawieniem, sprawiając, że w końcu się ocknęłam. Czy on zawsze musi przerywać moje rozmyślania w najgorszym z możliwych momentów? Nie czekając na niego skierowałam się w stronę domku. Za plecami usłyszałam tylko jego śmiech. W połowie drogi poczułam jego ręce na moich biodrach. Mimowolnie po moim ciele przebiega dreszcz. Chyba to wyczuł, bo przysunął się do mnie jeszcze bliżej, przez co nie mogłam się ruszyć.  
- Co robisz? - pytam trochę zdezorientowana.
- Próbuję pokazać, że nie jestem Ci obojętny, Księżniczko - mówi szeptem. Jego usta znajdują się tuż przy moim uchu. Czuję jego ciepły oddech. Wyrywam się z jego uścisku. Mój oddech jest przyśpieszony, a na policzkach czuję gorąco. Nie wiedziałam, że to dopiero początek.

Witam, zgodnie z zapowiedzią rozdział pojawia się w niedzielę. Zmieniamy trochę zasady, ponieważ zauważyłam, że komentarzy jest coraz mniej. Nowe rozdziały pojawiać się będą:
- co tydzień, jeśli będzie PONAD 8 komentarzy
- co dwa tygodnie, jeśli będzie MNIEJ niż 8 komentarzy
W sprawie jasności, komentarze będą się liczyć do 5 dni od dodania części, np. część dodaję w niedzielę - komentarze sprawdzam w piątek wieczorem, jeśli będzie ponad 8, to rozdział pojawi się dwa dni później, czyli w niedzielę itp
Nie miejcie mi tego za złe, ale muszę wiedzieć czy opowiadanie się podoba i czy nie ma potrzeby jego poprawienia ;)  
Pozdrawiam  
Margarett

Margarett

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1201 słów i 6743 znaków.

9 komentarzy

 
  • Olifffka<3

    KC !!!

    13 wrz 2016

  • Milka

    Niezile tylko szkoda że w takim momencie przerwałaś :bravo:

    12 wrz 2016

  • Kamikadze

    Super! Czekam na kolejną część ;)

    11 wrz 2016

  • Misiaa14

    Cudoo :*

    11 wrz 2016

  • Niejestempiekna

    A szybciej się nie da?  :p

    11 wrz 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością. :* :)

    11 wrz 2016

  • martuskaa

    Super ,czekam na kolejną ,ale dłuższa ! :)

    11 wrz 2016

  • ????

    Czekam na kolejną  :rotfl:

    11 wrz 2016

  • sandra15

    Fajne opowiadanie???? ale Pisz dłuższe

    11 wrz 2016