High Five cz. 10

Mikołaj

Po słowach mojej mamy zobaczyłem, że Monica poczuła się niezręcznie, jednak z każdą kolejną minutą jej ciało się rozluźniało. Wdziałem w jej oczach tańczące iskierki, szczególnie kiedy mój tato dowiedział się, że jest dziennikarką sportową i wyraził zgodę na nasz ślub. Nie powiem rozbawiło mnie to. Dziewczyna jedynie spojrzała na mnie z pod rzęs. Nie powiem, wyglądała wtedy naprawdę pociągająco. Kiedy skończyliśmy posiłek, postanowiliśmy wracać do domu. Po bardzo długim pożegnaniu z moimi rodzicami, udaliśmy się w drogę powrotną.  
- Dziękuję - powiedziała Monika i uśmiechnęła się ciepło. - Atmosfera w Twoim domu jest niesamowita.
- To ja dziękuję, że ze mną pojechałaś - odparłem - A raczej za to, że nie wyskoczyłaś z samochodu gdy Cię "porwałem".
W odpowiedzi usłyszałem tylko perlisty śmiech Moniki. Uwielbiałem ten dźwięk. Poczułem, że muszę zrobić wszystko, aby słyszeć go jak najczęściej. Przez dalszą część drogi nie odzywaliśmy się więcej. Panującą ciszę zakłócało tylko grające radio. Co jakiś czas posyłaliśmy sobie tylko ukradkowe spojrzenia. Na ustach dziewczyny wciąż błąkał się cień uśmiechu. Wspaniale było widzieć, że jest szczęśliwa. Kiedy wjeżdżaliśmy do miasta Monika niespodziewanie powiedziała:
- Wiesz, dużo ostatnio myślałam i doszłam do wniosku, że wystarczająco długo siedziałam Ci na głowie. Mógłbyś odwieść mnie do mojego mieszkania?  
- Skoro tak uważasz - odpowiedziałem ponuro. Dlaczego ona musiała wiecznie wszystko komplikować?
- Dzięki - uśmiechnęła się delikatnie. - Rzeczy, które zostawiłam u Ciebie zabiorę jeszcze w tym tygodniu.  
- Jasne.
Byłem zły. Już myślałem, że Monika pogodziła się z tym, że u mnie mieszka. Przyzwyczaiłem się do jej obecności w moim domu. Nie uśmiechało mi się przebywanie samemu w domu.  
- Jeszcze raz dziękuję Ci za wszystko, co dla mnie zrobiłeś - powiedziała, kiedy znaleźliśmy się pod blokiem. - Mam nadzieję, że nasza znajomość nie skończy się na dzisiejszym pożegnaniu.
- Cieszę się, że to powiedziałaś - uśmiechnąłem się. - Zapiszę Ci na kartce mój numer, zadzwoń kiedy będziesz czegoś potrzebowała, albo po prostu porozmawiać.
- Do zobaczenia - powiedziała jeszcze po czym pochyliła się i pocałowała mnie w policzek.
Byłem tak zdziwiony, że nawet nie zauważyłem, kiedy wysiadła z samochodu. Wchodząc na klatkę, odwróciła się jeszcze i pomachała mi. Byłem naprawdę szczęśliwy.

Monika

Stojąc pod drzwiami mieszkania, w którym wynajmuję pokój, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Mikołaj był niesamowity. Dzięki niemu mogłam poczuć się wolna i szczęśliwa. Kiedy już nalazłam klucze w torebce, niespodziewanie drzwi otworzyły się.
- Dobrze, że jesteś - powiedziała Pani Stasia, to u niej wynajmowałam pokój. - Chcę Cię przeprosić, że tak wyszło, ale muszę poprosić, żebyś się wyprowadziła. Najlepiej będzie, jeśli zrobisz to dzisiaj.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. W moich oczach pojawiły się łzy.
- Ale dlaczego - spytałam cicho.
- Zalegasz mi z czynszem od dwóch miesięcy. Nie mogę Cię utrzymywać - odpowiedziała spokojnie.  
- Oczywiście - po moim policzku spłynęła łza, jednak szybko ją starłam. - Za godzinę już mnie tu nie będzie.
Siedziałam w moim, już byłym pokoju, wkładając ubrania do walizki. Nie miałam tu dużo rzeczy, ponieważ większość przebywała jeszcze w moim rodzinnym domu. Spojrzałam z nostalgią na ściany. Zastanawiałam się, dokąd mam pójść, przecież nie miałam tu żadnej rodziny ani znajomych. Miałam tylko Mikołaja. Tylko czy zechce mi znów pomóc... Nie zastanawiałam się dłużej tylko zabrałam swoje rzeczy i skierowałam się do wyjścia, oddając po drodze klucze. Kolejny punkt mego życia się zawalił. Zrezygnowana usiadłam na ławce pod dużym klonem. Wyciągnęłam z kieszeni kartkę, którą dostałam od Mikego. Po chwili zastanowienia, pomyślałam, że nie mam nic do stracenia. Zadzwoniłam.
- Słucham - usłyszałam po drugiej stronie.
- Hej Miki, to ja, znaczy Monika - plątałam się.
- Nie myślałem, że zadzwonisz tak szybko - w jego głosie było słychać szczęście. - Co tam?
- Nie wiem jak to powiedzieć - powiedziałam cicho.
- Śmiało, przecież nie gryzę - zaśmiał się.
- Skoro tak - westchnęłam. - Mogę u Ciebie zamieszkać?
Przez dłuższą chwilę panowała cisza.
- Jesteś tam - szepnęłam.
- Tak, tak, po prostu mnie trochę zaskoczyłaś - odpowiedział. - Skąd taka nagła zmiana?
- Wyrzucono mnie z mieszkania - w moim głosie można było wyczuć rozpacz.
- Zaraz po Ciebie przyjadę. Jesteś pod blokiem?
- Tak - zdążyłam jeszcze odpowiedzieć zanim usłyszałam dźwięk kończącego się połączenia.  
Zrozpaczona wpatrywałam się w niebo. Nie wiem, ile czasu spędziłam w takiej pozycji, ale było mi to obojętne. Do rzeczywistości przywrócił mnie znajomy głos, który coraz bardziej lubiłam.
- Zapraszam - usłyszałam i zobaczyłam jak chłopak otwiera drzwi od strony pasażera swojego samochodu.
Bez słowa wsiadłam do auta. Miki w tym czasie wsadził moją walizkę do bagażnika i usiadł za kierownicą.
- Gotowa na nowe, lepsze życie u mego boku? - zapytał i poruszył zabawnie brwiami.  
Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Zapowiadały się ciekawe dni, a może nawet  miesiące...  

Rozdział wyszedł beznadziejnie... Strasznie nudny... Pisałam go na szybko, żeby wywiązać się z naszej umowy o komentarzach. Nie wiem natomiast, czy rozdział pojawi się za tydzień... Dopiero koniec września, a już nie ma czasu na nic poza nauką... Jeśli się wyrobię, to rozdział będzie  za tydzień, jeśli nie, to trochę później.
Dziękuję za wszystkie komentarze! Wyjawię Wam, że w kolejnej części Monika opowie nam o swojej przeszłości... Nie zabraknie w też szczypty romantyzmu... Dostanie także zaskakującą propozycję... Piszcie jaka, według was może być ta propozycja.
Pozdrawiam  
Margarett

Margarett

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1123 słów i 6104 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik kaaay

    Super!

    25 wrz 2016

  • Użytkownik cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością  :* :)

    25 wrz 2016