- Mrau, kochany- zaśmiał się Justin nr. 2 ( vel. "kochany")
- To było dziwne Justin
- Dobra stara chodź- powiedział "mój" Justinek.
Poszliśmy usiąść na ławkę było ok. 17:00. Siedziałam tutaj w bluzie i było mi zimno( oczywiście miałam resztę garderoby), ale ja nob nie ubrałam kurtki * facepalm*. I feel like genius.
- Mo o co chodziło- spytał Jus lekko przysuwając się do mnie.
- Ja-ja, chciałam żebyś mnie odprowadził, bo ja-ja- jąkałam się, chyba się zakochałam. Hahahhahah. WAIT?! WHAT?!
To nie możliwe...
- Oki staruszko zbieramy się - powiedział spoglądając w moje oczy.
Widziałam jak Justin 2 się na nas gapi. Mrrrr, chyba jest zazdrosny. Ale chyba nie o mnie ( smajl)!
Idąc na przystanek zauważyłam Toma z jakąś laską. Mówił, że kocha a znów to robi. Tego, nigdy nie spodziewałam się tego po nim. Jus chyba zauważył gdzie się patrzę i odwrócił mnie w swoją stronę. Przytuliłam się do jego torsu i zaczęłam płakać jak małe dziecko ( tak, tak wiem ostatnio dużo płacze). On tylko jeszcze mocniej mnie przytulił. Stałam tak z nim i doszłam do wniosku, że to CZEGO PRAGNĘ w tej chwili to młody Justin. Przytuliłam go jak najmocniej i podniosłam głowę, on tylko pocałował mnie w czoło i objął ramieniem. Tak jestem pewna zakochałam się. Usiedliśmy na przystanku i dopiero za 30 minut miał być autobus. Był zimno, Jus oddał mi swoją bluzę i przytulił. Było mi gorąco. Pragnęłam tylko być z nim. już to mówiłam( czyt. pisałam), ale zakochałam się. Haha, fajne uczucie. Mam nadzieję, że Jus czuje to samo. Nadal przytulając się do chłopaka i wąchając jego pięknom niebiesko białom bluzę z nike, usłyszałam głos nadjeżdżającego autobusu. Nie chciałam się z nim rozstawać.
- Jus, pojedziesz ze mną ? - spytałam z nadzieją.
- Jasne kruszynko- powiedział mrugając do mnie.
- Awwwww :3 - jakie z ciebie słodziak - mówiąc to zrozumiałam, że mówiłam czystą prawdę.
Spojrzał się na mnie dziwnie.
- No, co, mówiłam serio- teraz ja puściłam mu oczko.
- Dzieciaki wsiadacie?- spytał już trochę poddenerwowany kierowca autobusu.
- Tak- powiedział rozbawionym moim wyznaniem kolega.
Usiedliśmy na końcu ( oczywiście razem), położyłam moją głowę na jego ramieniu, on objął mnie ramieniem.
- Misiaku, wysiadamy- powiedział Jus biorąc mnie za
rękę.
- Już?- spytałam zaspana.
- Za pięć minutek- uśmiechnął się serdecznie.
- Awwww :3 - znów to powiedziałeś- Misiaku- to tak słodko brzmi Kocie- powiedziałam rozbawiona sytuacją.
- Hahahah, kocie, hahahha- śmiał się ze mnie.
Szczerze poczułam się urażona.
- Kotku, nie chciałem- powiedizął ze skruchą.
- To był udawany foch- powiedziałam z uśmiechem i poczochrałam mu włoski.
- Uuuu, jak słodka ta para- powiedział ktoś za nami.
- Ma pani racje- powiedziałam spalając przy tym tzw. buraka.
- Ej, my nie jesteśmy para!- krzyknął zdziwiony Jus.
- To ja przepraszam, ale powinieneś chcieć z nią być- ten ktoś znów się wtrącił.
- Justin, ja przepraszam, nie powinnam. Dojdę do domu sama, możesz już iść- powiedziałam podnosząc się z miejsca.
- Nie, kocie!- powiedział oraz się roześmiał.
Nie śmieszyło mnie t, a le nie dałam tego po sobie pokazać.
- Teraz, to kocie?
- Stara, nie gniewaj się- powiedział smutny.
- Dobrze, Jus
- Bez żadnego dodatku, no wiesz co?- powiedział
- Co?- spytałam robiąc chyba przy tym głupkowata minę, bo mój obiekt westchnień zaczął się śmiać.
- Przystanek przy ul. Star 12- ogłosił metaliczny głos.
- Chodź- powiedział, pociągnąwszy mnie za rękę Jus.
- No idę, idę
Wyszliśmy z autobusu, było koło 19.
- Przejdziemy się? - spytało "moje" kochanie.
- Ale jest późno- powiedziałam.
- Zaopiekuję się tobą!
- W takim razie przez parczek do domu
- Tak jest pani kapitan- przystanął i mi zasalutował.
- Dobra, to się opiekuj mną. Wierzę ci!
Chłopak mnie objął i poszliśmy. Śmialiśmy się z wszystkiego. Wpadłam na genialny pomysł. Wskoczyłam na chłopaka.
- Patataj mój rumaku- krzyczałam na cały park. Pozostali ludzie gapili się na nas jak na idiotów.
- Szybciej- popędzałam Jusa.
- Ej, królewno, twój rumak jest zmęczony- powiedział przez śmiech.
- Oki, zsiadam królewiczu : D - wyszczerzyłam ząbki.
- Ale, zaraz teraz pojedziesz na baranie- zachichotał.
- Jasne- wskoczyłam na jego bary a ten złapał mnie za nogi.
- Gdzie mnie zabierasz baranie?
- Do twojego domu
- Która godzina?
- Po 22
- Haha, Daniel nas zabije !
- Upss, a to pech - i znów wyszczerz.
- Ale z ciebie rozbójnik- powiedziałam.
Gdy dochodziliśmy do domu nadal siedziałam na Jusie.
- Ej skarbie, widziałeś moją torebkę? - zapytałam.
- Tak kocie, mam ją- i ten uśmiech. ( Loff)
Otworzyłam drzwi powoli i bezszelestnie. Na kanapie siedział Daniel. Teraz się skapnęłam, że na nadal siedzę na barana u Jusa.
- Siostrzyczko! -krzyknął zdenerwowany Danio.
- Tak?
- Co on tu robi, co wy robicie?
- Hahahahhahaha- zaczęliśmy się z Justinem śmiać.
- Wypad!- krzyczał mój brat.
- Ale brat, ja nie schodzę z jego barków, jak on ma iść to ja też- powiedziałam, wiedziałam że Daniel się wpienił i muszę bronić Justinka.
- TAK?! Wolisz go?! Jak możesz?- krzyczał Danielek.
- Ej, ej braciszku ja nie wzbiorę kocham was ciebie jako brata a Jusa kocham też- mój smajl był dziwny.
Daniel podszedł do nas i walnął mnie z liścia. Szybko zeskoczyłam z Justina i pognałam do wyjścia. Zapaliłam skręta. Jednak to co zobaczyłam zabolało, cholernie zabolało :c
6 komentarzy
Flo
Ciekawe ;D , czekam na następną część .
flora
Czeemu jąąą uderzyyyyył ??? Przecież nic mu nie zrobiła, idiota !! Pisz dalej, bo chce poznać dalsze losy bohaterów, za bardzo się wciągnęłam. Napisz, kiedy kolejna część!!
Lovely.
Nie możemy się doczekac *
dusiaczekk
ob ona siedziała u Jus na baranie : P uuu, powiem, ze w ^, będzie się działo
astronautka
super cieszyła się jak wtedy kiedy widzę maleńkie dziecko niemowlę i właśnie zgadzam się z koleżanka dlaczego ją uderzył ???
NutellaOrzechowa
Dalej !!! :3 Dlaczego Danio ją uderzył ?