Czego pragnę - rozdział 5

Oni rozmawiali o mnie i Danielu. Szeptali coś o tym, że chyba mój brat mnie coś tam coś tam ( ja wiem ale wam tego nie napisze, hahahha to potem) Poczułam, ochotę przywalenia im w twarz. Podeszłam od tyłu do Toma, a Justin widząc mnie wykonywał śmieszne ruchy.  
- Cześć- powiedział Jus.  
- Siemson, młody - powiedziałam z uśmiechem.  
- H-hej- wybełkotał Tomi.  
- Yo, yo - powiedział ten trzeci.  
- Justin, czemu obgadywaliście Dania?
- Skąd znasz moje imię- powiedział tam ten gość z bulwersem.  
- Ymmm... - spojrzała na niego wzrokiem typu " WTF?!"  
- No bo on też jest Justin- powiedział Justin ( jak to dziwnie brzmi)  
- Aha, Jus możemy pogadać?
- Jasne- odpowiedzieli oby dwoje.  
- Hhahahahhaa, nie ty "kochany", tylko młody :)  
- Mrau, kochany- zaśmiał się Justin nr. 2 ( vel. "kochany")
- To było dziwne Justin
- Dobra stara chodź- powiedział "mój" Justinek.  
Poszliśmy usiąść na ławkę było ok. 17:00. Siedziałam tutaj w bluzie i było mi zimno( oczywiście miałam resztę garderoby), ale ja nob nie ubrałam kurtki * facepalm*. I feel like genius.  
- Mo o co chodziło- spytał Jus lekko przysuwając się do mnie.  
- Ja-ja, chciałam żebyś mnie odprowadził, bo ja-ja- jąkałam się, chyba się zakochałam. Hahahhahah. WAIT?! WHAT?!
To nie możliwe...  
- Oki staruszko zbieramy się - powiedział spoglądając w moje oczy.  
Widziałam jak Justin 2 się na nas gapi. Mrrrr, chyba jest zazdrosny. Ale chyba nie o mnie ( smajl)!
Idąc na przystanek zauważyłam Toma z jakąś laską. Mówił, że kocha a znów to robi. Tego, nigdy nie spodziewałam się tego po nim. Jus chyba zauważył gdzie się patrzę i odwrócił mnie w swoją stronę. Przytuliłam się do jego torsu i zaczęłam płakać jak małe dziecko ( tak, tak wiem ostatnio dużo płacze). On tylko jeszcze mocniej mnie przytulił. Stałam tak z nim i doszłam do wniosku, że to CZEGO PRAGNĘ w tej chwili to młody Justin. Przytuliłam go jak najmocniej i podniosłam głowę, on tylko pocałował mnie w czoło i objął ramieniem. Tak jestem pewna zakochałam się. Usiedliśmy na przystanku i dopiero za 30 minut miał być autobus. Był zimno, Jus oddał mi swoją bluzę i przytulił. Było mi gorąco. Pragnęłam tylko być z nim. już to mówiłam( czyt. pisałam), ale zakochałam się. Haha, fajne uczucie. Mam nadzieję, że Jus czuje to samo. Nadal przytulając się do chłopaka i wąchając jego pięknom niebiesko białom bluzę z nike, usłyszałam głos nadjeżdżającego autobusu. Nie chciałam się z nim rozstawać.  
- Jus, pojedziesz ze mną ? - spytałam z nadzieją.  
- Jasne kruszynko- powiedział mrugając do mnie.  
- Awwwww :3 - jakie z ciebie słodziak - mówiąc to zrozumiałam, że mówiłam czystą prawdę.  
Spojrzał się na mnie dziwnie.  
- No, co, mówiłam serio- teraz ja puściłam mu oczko.  
- Dzieciaki wsiadacie?- spytał już trochę poddenerwowany kierowca autobusu.  
- Tak- powiedział rozbawionym moim wyznaniem kolega.  
Usiedliśmy na końcu ( oczywiście razem), położyłam moją głowę na jego ramieniu, on objął mnie ramieniem.  
- Misiaku, wysiadamy- powiedział Jus biorąc mnie za
rękę.  
- Już?- spytałam zaspana.  
- Za pięć minutek- uśmiechnął się serdecznie.  
- Awwww :3 - znów to powiedziałeś- Misiaku- to tak słodko brzmi Kocie- powiedziałam rozbawiona sytuacją.  
- Hahahah, kocie, hahahha- śmiał się ze mnie.  
Szczerze poczułam się urażona.  
- Kotku, nie chciałem- powiedizął ze skruchą.  
- To był udawany foch- powiedziałam z uśmiechem i poczochrałam mu włoski.  
- Uuuu, jak słodka ta para- powiedział ktoś za nami.  
- Ma pani racje- powiedziałam spalając przy tym tzw. buraka.  
- Ej, my nie jesteśmy para!- krzyknął zdziwiony Jus.  
- To ja przepraszam, ale powinieneś chcieć z nią być- ten ktoś znów się wtrącił.  
- Justin, ja przepraszam, nie powinnam. Dojdę do domu sama, możesz już iść- powiedziałam podnosząc się z miejsca.  
- Nie, kocie!- powiedział oraz się roześmiał.  
Nie śmieszyło mnie t, a le nie dałam tego po sobie pokazać.  
- Teraz, to kocie?
- Stara, nie gniewaj się- powiedział smutny.  
- Dobrze, Jus
- Bez żadnego dodatku, no wiesz co?- powiedział
- Co?- spytałam robiąc chyba przy tym głupkowata minę, bo mój obiekt westchnień zaczął się śmiać.  
- Przystanek przy ul. Star 12- ogłosił metaliczny głos.  
- Chodź- powiedział, pociągnąwszy mnie za rękę Jus.  
- No idę, idę
Wyszliśmy z autobusu, było koło 19.  
- Przejdziemy się? - spytało "moje" kochanie.  
- Ale jest późno- powiedziałam.  
- Zaopiekuję się tobą!
- W takim razie przez parczek do domu
- Tak jest pani kapitan- przystanął i mi zasalutował.  
- Dobra, to się opiekuj mną. Wierzę ci!  
Chłopak mnie objął i poszliśmy. Śmialiśmy się z wszystkiego. Wpadłam na genialny pomysł. Wskoczyłam na chłopaka.  
- Patataj mój rumaku- krzyczałam na cały park. Pozostali ludzie gapili się na nas jak na idiotów.  
- Szybciej- popędzałam Jusa.  
- Ej, królewno, twój rumak jest zmęczony- powiedział przez śmiech.  
- Oki, zsiadam królewiczu : D - wyszczerzyłam ząbki.  
- Ale, zaraz teraz pojedziesz na baranie- zachichotał.  
- Jasne- wskoczyłam na jego bary a ten złapał mnie za nogi.  
- Gdzie mnie zabierasz baranie?
- Do twojego domu
- Która godzina?
- Po 22
- Haha, Daniel nas zabije !
- Upss, a to pech - i znów wyszczerz.  
- Ale z ciebie rozbójnik- powiedziałam.  
Gdy dochodziliśmy do domu nadal siedziałam na Jusie.  
- Ej skarbie, widziałeś moją torebkę? - zapytałam.  
- Tak kocie, mam ją- i ten uśmiech. ( Loff)
Otworzyłam drzwi powoli i bezszelestnie. Na kanapie siedział Daniel. Teraz się skapnęłam, że na nadal siedzę na barana u Jusa.  
- Siostrzyczko! -krzyknął zdenerwowany Danio.  
- Tak?  
- Co on tu robi, co wy robicie?
- Hahahahhahaha- zaczęliśmy się z Justinem śmiać.  
- Wypad!- krzyczał mój brat.  
- Ale brat, ja nie schodzę z jego barków, jak on ma iść to ja też- powiedziałam, wiedziałam że Daniel się wpienił i muszę bronić Justinka.  
- TAK?! Wolisz go?! Jak możesz?- krzyczał Danielek.  
- Ej, ej braciszku ja nie wzbiorę kocham was ciebie jako brata a Jusa kocham też- mój smajl był dziwny.  
Daniel podszedł do nas i walnął mnie z liścia. Szybko zeskoczyłam z Justina i pognałam do wyjścia. Zapaliłam skręta. Jednak to co zobaczyłam zabolało, cholernie zabolało :c

dusiaczekk

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1206 słów i 6415 znaków.

6 komentarzy

 
  • Użytkownik Flo

    Ciekawe ;D , czekam na następną część .

    7 kwi 2013

  • Użytkownik flora

    Czeemu jąąą uderzyyyyył ??? Przecież nic mu nie zrobiła, idiota !! Pisz dalej, bo chce poznać dalsze losy bohaterów, za bardzo się wciągnęłam. Napisz, kiedy kolejna część!! :D

    3 kwi 2013

  • Użytkownik Lovely.

    Nie możemy się doczekac :**

    3 kwi 2013

  • Użytkownik dusiaczekk

    ob ona siedziała u Jus na baranie : P uuu, powiem, ze w ^, będzie się działo <3

    3 kwi 2013

  • Użytkownik astronautka

    super cieszyła się jak wtedy kiedy widzę maleńkie dziecko niemowlę  i właśnie zgadzam się z koleżanka dlaczego ją uderzył ???

    2 kwi 2013

  • Użytkownik NutellaOrzechowa

    Dalej !!! :3 Dlaczego Danio ją uderzył ?

    2 kwi 2013