Czego pragnę - rozdział 1

Hej, hej! Napiszę troszkę dłużej ( z dialogami) mam nadzieję, że się spodoba.  
***********************************************************************
  Poniedziałek- najgorszy dzień w tygodniu. Jest 8:00, jak zawsze o tej porze wstaję z łóżka. Nigdy nie sprawiało mi to problemów, aż do teraz. Nie mam dla kogo się budzić, nie mam dla kogo się ubierać, nie mam na kogo czekać na przystanku.  
- Nicol ubieraj się- krzyknęła z dołu mama.  
- Tak, tak bo na pewno mam na to ochotę- pomyślałam.  
  Idąc do nowej szkoły, rozmyślałam co teraz robi moja paczka...  
- Halo, halo proszę pani!- z zamyśleń wyrwał mnie męski głos.  
- Zostawiła panienka w autobusie torbę- powiedział.  
- Och, dziękuję!- powiedziałam nadal nie obecna.  
Byłam już prawie w szkole, ale nie wiedziałam czy wejść. Wszystko od nowa, nowi znajomi, otoczenie i nauczyciele. Weszłam do szkoły, był to pierwszy dzień po wakacjach. Może nie będzie tak źle...  
Siedząc na sali gimnastycznej, podeszła do mnie jakaś wysoka pani i powiedziała żebym poszła do sali numer 126. Ta byli już wszyscy, chyba się spóźniłam. Specjalnie mnie to nie obchodziło.  
- Witaj Nicol!- krzyknęła starsza pani.  
- Dzień dobry- odpowiedziałam kobiecie bez większego entuzjazmu.  
- Jest to nasza nowa uczennica- Nicol Sunshine- opowiadała o mnie kobieta.  
Poczułam, że zaraz spalę buraka, ponieważ wszystkie oczy zwróciły się w moja stronę. Oczęta przystojniaka z trzeciej ławki też. Co ja wgl. gadam? Przecież miałam się nie przyzwyczajać... Po ok. 2 godzinach psorka Patty wypuściła nas do domów. Szłam powoli na autobus, nagle poczułam szarpnięcie. No kurde, teraz przecież wszystko mam, czego to coś chce. Odwróciłam się i ujrzałam go. Wysoki blondyn z tymi magicznymi oczami ( ten co chodzi do mojej klasy).  
- Tak?
- Chciałem cię poznać- mówiąc to tak słodko się uśmiechnął.  
- Aha
- Co ty taka wyssana z życia?- pytał się.  
- Podoba mi się tak- mówiłam próbując dać przystojniakowi, że nie mam ochoty gadać.  
- Ahh, skąd jesteś?
- Z LA, i zamierzam tam wrócić. Jeszcze coś bo muszę wyjść zaraz z psem na spacer?
- Nie, po prostu chciałem być miły.  
No tak przecież nie wszyscy chcą zrujnować mi życie- pomyślałam.  
- Przepraszam- wydukałam zakłopotana.  
- Nic się nie stało( i znów ten szarmancki uśmiech), odprowadzić cię?
- Wiesz, no ten... Co sądzisz o bogatych ludziach?- wypaliłam nagle.  
- Są porąbanymi snobami, zawsze zadufanymi w sobie!- prawie krzyczał.  
- Aha, to może lepiej mnie nie odprowadzaj... - powiedziałam na serio przejęta.  
- Czy ty jesteś bogata?
- Tak kurde! Tak! Tak! Jestem!  
- Ja, ja nie chciałem- mówił smutno.  
- Co z tego?! Nikt mnie nie zna i raczej nie pozna!- rzuciłam na odchodne.  
- Nie chciałem! Naprawdę!- krzyczał za mną chłopak.  
Tak normalnie ten dzień był super. Teraz jak on wie, pewnie dowiedzą się inni. Brrrr... wolę o tym nie myśleć. Wyszłam na godzinę z Playerem na spacer. Zawsze mi to pomagało, ale nie dziś. Chciałabym o wszystkim komuś opowiedzieć. Nie mam komu- właśnie to zrozumiałam. Niby mam przyjaciół w Los Angeles, ale bardzo mnie zaboli jeśli usłyszę ich głos. Nawet takie wspomnienie ich głosu przyprawia mnie o łzy. Nie zaważyłam, że Playo wparował do mojego pokoju i położył się na kartonach, patrzeć na mnie swoimi ślepiami. Wyglądał tak ładnie. Po tych refleksjach postanowiłam włączyć fb.  
  To co zauważyłam przyprawiło mnie o smutek, rozpacz wszystko we mnie pękło... .

dusiaczekk

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 655 słów i 3559 znaków.

4 komentarze

 
  • astronautka

    dussiaczku ją cb widzę najczęściej;)

    29 mar 2013

  • Flo

    Bardzo fajne ; D Pisz ; )

    29 mar 2013

  • dusiaczekk

    ok, jakoś w pon. postaram się dodać : D

    29 mar 2013

  • Czilli

    Ppodoba mi się ! pisz !

    29 mar 2013