Cudowna dziewczyna cz.5

Cudowna dziewczyna cz.5W połowie sierpnia, wybraliśmy się na weekend, nad morze. Pogoda była niestety deszczowa. Spaliśmy w kempingu, ponieważ Julia strasznie się uparła, pierw na namiot, ale później zmieniła zdanie na te kempingi. Nie chciała spać w hotelu, ponieważ zawsze tam spała, a chciała zaznać smaku czegoś innego. Wybraliśmy się do Kołobrzegu. Spacerowaliśmy na molo, jedliśmy rybę w restauracji, zwiedzaliśmy miasto. Weekend minął szybko i musieliśmy wracać do domu. W drodze powrotnej, leciał przebój Lady Pank „Zawsze tam gdzie Ty’’. Julia śpiewała go głośno, wystawiając swoją dłoń za okno. Była tak śliczna, tak idealna. Byłem największym szczęściarzem, że mam ją przy sobie.  
Rozpoczął się rok szkolny. Byliśmy chyba najlepszą parą, tej szkoły. Julka odkąd była ze mną, przestała imprezować, spotykać się z koleżankami. Właściwie wcale ich nie miała. Ignorowała ich zaproszenia na domówki, różne spotkania. Cały czas była ze mną. Czasami ja, Julia, Dawid i Paweł, chodziliśmy razem do kina, czy na jakiegoś kebaba lub piwo, ale ona nigdy nie chciała pić. Odkąd była ze mną, nie tknęła alkoholu. Było to dziwne, ale powiedziała, że to jej postanowienie do końca roku. I trwała w nim. Chłopacy bardzo ją polubili, a ona ich.  No i bardzo lubiła się z moją siostrą. Można powiedzieć, że były przyjaciółkami. Czasami siedziała z nią i plotkowała, a ja pomagałem ojcu przy samochodzie, czy w innych pracach. Wrzesień, październik minął szybko. Pewnego dnia podeszła do mnie wychowawczyni Julii.  
-Marcin, mogę cię prosić na słówko. –powiedziała podchodząc do mnie, gdzie siedziałem na schodach z kolegami.  
-Słucham. –zapytałem, gdy i podszedłem do niej na bok.
-Dlaczego Julki nie ma w szkole? –zapytała patrząc mi prosto w oczy -Wiesz może?  
-Chora jest. –odpowiedziałem szczerze. –Dzwoniła dziś rano, że jakieś przeziębienie ją złapało. –tłumaczyłem pani Jawor.
-Mamy piątek. W poniedziałek jej nie było, we wtorek była, w środę nie, wczoraj była a dziś znowu jej nie ma. –powiedziała nerwowo. W sumie to było dziwne, te niechodzenie Julki do szkoły, ale nie zwracałem na to tak uwagi.
-Pewnie powinna wyleżeć się porządnie. Weekend w domu spędzi, wyzdrowieje. –zasugerowałem.
-Tak. W tamtym i poprzednim tygodniu, była podobna sytuacja. Niech chodzi do szkoły. Inaczej będę musiała wezwać jej rodziców, czego bym nie chciała, ponieważ nie za bardzo przepadam za rozmowami z nimi.
-Dobrze. Ja też nie przepadam za rozmowami z nimi. Przekażę Julii.
-Dzięki. I podszkol swoją dziewczynę z matematyki ma trzy gołe jedynki. –powiedziała a ja bardzo się zdziwiłem. Julia nie mówiła, że ma problem z matematyką, a to był początek roku szkolnego, a w tym roku matura. I w sumie Jawor, miała rację, że Julia coś często opuszcza szkołę. Czemu wcześniej tego tak nie zauważałem? Zawsze dzwoniła, że jest chora, tym swoim słodkim głosem lub, że musi coś załatwić z ojcem. Postanowiłem pojechać do niej po szkole, nie mówiąc jej nic. Zatrzymałem się koło zakrętu jakieś trzydzieści metrów od jej domu. Żegnała się z jakimś chłopakiem. Przytuliła go i pocałowali się w policzek. Wysoki brunet z lekkim zarostem, na koniec do niej pomachał i wsiadł do czarnego, sportowego lamborghini. Ruszyłem moim golfem, mijaliśmy się. Miał około trzydziestki na moje oko. Co ona zdradza mnie z takim typem? Byłem wściekły, ale nie wiedziałem, czy to prawda, czy moje urojenia. Julia widziała, że jadę,  dlatego stała przy wejściu. Wysiadłem z auta i podszedłem do niej.  
-Co tu robisz? –zapytała zdziwiona.  
-A ty co już lepiej się czujesz? –odpowiedziałem pytaniem, chodź wcale dobrze nie wyglądała.  
-Idę właśnie się położyć. Wpadnij jutro, albo pod wieczór. –odpowiedziała.
-Kto to był? –spytałem zimno.
-Kto? –udawała zaskoczoną.
-Tamten typek, tą furką. –powiedziałem wściekły.  
-A… To znajomy ojca. Przyjechał do niego, niestety go nie było.  
-I musiałaś go pocałować i przytulić?  
-Nie. Co ty mówisz? –podenerwowała się.
-Nie rób ze mnie głupka. Widziałem. –mówiłem poważnym tonem.
-Po prostu stary znajomy ojca, dawno go nie widziałam i wyjeżdżał do Gdańska, długo go nie będzie, to się pożegnałam. –tłumaczyła, ale nie przekonały mnie jej słowa.
-Z każdego kolegę ojca tak żegnasz? –zaśmiałem się irytująco.
-Marcin, nie rób scen zmęczona jestem. –powiedziała stanowczo.  
-Porozmawiajmy u ciebie. –powiedziałem chcąc wejść do środka, by nie marzła Julka na dworze.
-Nie. –powiedziała i zagrodziła mi drogę.  
-Dlaczego? –byłem bardzo zaskoczony. Nie chciała mnie wpuścić do środka. –Kolejnego kolegę ojca tam ukrywasz? –powiedziałem wściekły odchodząc do samochodu.  
-Marcin, po prostu chce iść spać a ty jak możesz, tak w ogóle mówić?
-Rób co chcesz. Twoja wychowawczyni kazała ci przekazać, byś chodziła do szkoły. Inaczej wezwie twoich rodziców. –powiedziałem wsiadając do auta i odjeżdżając. Julia nawet mnie nie zatrzymywała. Bałem się, że to już koniec naszej sielanki. Nigdy tak się nie kłóciliśmy. Jak już to o jakieś głupstwa. Pierwsza rysa na szkle. Nie odezwała się do mnie przez cały dzień. Dlatego wieczorem postanowiłem do niej zadzwonić, ale nie odebrała. Następnego dnia, gdy ją spotkałem w szkole, natychmiast do niej podszedłem.  
-Dzwoniłem do ciebie wieczorem. –zacząłem rozmowę.  
-Spałam już. –oznajmiła zadumana.
-Co ty zła jesteś na mnie? –zdziwiłem się.
-A nie? Zapomniałeś jaką szopkę mi wczoraj oddaliłeś? –powiedziała tym razem zbulwersowana.
-Ja? A ty? Przytulasz, całujesz jakiś pedziów, nie wpuszczasz mnie do domu, szkołę olewasz,  co się dzieje z tobą?
-Boże ty masz jakieś chore wizje. –powiedziała zbulwersowana.  
-Wizje? Widzę przecież na własne oczy, co się dzieję. W sumie, nawet nie sypiamy ostatnio ze sobą, bo jesteś zmęczona, przeziębiona, nie masz nastroju.  
-To znajdź sobie inną jak ci źle. –odpowiedziała i odeszła ode mnie. Nie miałem siły już na rozmowę z nią, wkurzała mnie bardzo. Nie odzywałem się do niej cały dzień. Ona nawet nie zadzwoniła, nie napisała. Miałem ją przeprosić? Przecież nic takiego nie zrobiłem. Następnego dnia, mijaliśmy się w szkole i również nic ze sobą nie rozmawialiśmy. W tym milczeniu, w głębi duszy krzyczałem do niej, by podeszła i pogadała. Dawid na lekcji zaczął ze mną o tym rozmawiać.
-Zerwaliście? –zapytał.  
-Nie. –odpowiedziałem. –W sumie nie wiem. –zacząłem się zastanawiać, czy ja jeszcze z nią jestem.  
-O co poszło? –zapytał ciekawy.
-A szkoda gadać, być może o głupotę, o moje chore wizje a może o to, że już nie jest tak jak dawniej. Dzieje się coś. Jakby coś ukrywała.  
-Może ma kogoś? –zasugerował to, co było by najgorszą wersją.  
-Może. –wzruszyłem załamany ramionami.  
-Unika seksu, spotkań? –pytał śmiało.
-Skąd wiesz? –zdziwiło mnie to.
-Czyli ma kogoś. –potwierdził moje przypuszczenia. –Nie ma innej opcji.  
-Co mam zrobić? –zapytałem zdenerwowany.  
-Wiesz lubię Julię, ale jeżeli cię zdradziła to nie jest niczego warta. –oświadczył Dawid. –Podejdź do niej, powiedz, że jest nic nie warta i tak dalej.  
-No co ty? A jeśli mnie nie zdradza?  
-To ma cię gdzieś. Znudziłeś się jej.  Innej opcji nie ma. –odpowiedział zdecydowanie. Dlatego postanowiłem, jeszcze raz z nią porozmawiać. Po szkole zauważyłem, że już wyszła. Biegłem za nią. Zobaczyłem, że podchodzi do czarnego lamborghini i był tam ten facet, którego przytulała pod swoim domem. On wyszedł z samochodu i pocałował ją w policzek. Nie miałem wątpliwości. Zdradza mnie.
-Julia! –zawołałem i podbiegłem do niej. -Co to ma znaczyć? –spojrzałem na nią i jego. –Kumpel ojca, tak? Wyjechał na długo do Gdańska i dlatego, tak się z nim żegnałaś pod domem. O dziwo wraca po dwóch dniach. – byłem wściekły.  
-Marcin to nie tak. –odpowiedziała, a ten wysoki brunet zaśmiał się.  
-Znudziłem ci się nie? Poleciałaś na niego, bo stęskniłaś się za luksusem? Już po eksperymencie wytrzymania z takim biedaczkiem jak ja? Wolisz sypiać z bogaczami, jak kiedyś? –powiedziałem zdenerwowany, a ona uderzyła mnie w twarz.  
-Jak możesz? –powiedziała zdenerwowana, jeszcze bardziej ode mnie. Ręce się jej trzęsły.  
-Julia powiedz mu. –powiedział brunet, coś sugerując.
-Nie Aleks. Jedziemy. –powiedziała wsiadając do auta, próbując powstrzymać łzy.  
-No powiedz, tylko z nim mnie zdradzałaś? –krzyczałem.
-To nie tak młody. –powiedział kiwając przecząco głową brunet i wsiadł do samochodu, i odjechali. Nawet nie zauważyłem, że to przedstawienie widziało pół szkoły. Patrzyli na mnie z opadniętą szczęką, a ja odwróciłem się od nich i poszedłem do mojego samochodu. Musiałem ochłonąć. Byłem tak zdenerwowany, że nie mogłem włożyć kluczyka w stacyjkę. Byłem teraz pewny, zdradzała mnie. Co ja sobie myślałem, że córka biznesmena, ułoży sobie życie z synem mechanika? Taka miłość bezinteresowna? Bezinteresownie mogła mnie tylko zranić. Płakać mi się chciało. Nigdy tak się nie czułem. Poniżony, sięgałem dna. Jedyne co chciałem, to zniknąć.

tajniak

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1704 słów i 9460 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik dupa

    Jutro nastepna????

    4 lis 2015

  • Użytkownik tajniak

    @du*a Już jest kolejna.

    4 lis 2015

  • Użytkownik Misiaa14

    Cudowneee *-*

    3 lis 2015

  • Użytkownik grafoman

    Dzieje się  :bravo:  
    Umiesz poruszyć to coś.

    3 lis 2015

  • Użytkownik ~mysza

    Bosz piekne pisz dalej

    3 lis 2015