Cudowna dziewczyna cz.2

Cudowna dziewczyna cz.2Nie mogłem znaleźć odpowiedniego prezentu na urodziny dla Julki. Chłopaki mówili, abym jej kupił whisky, siostra mówiła, że nie stać mnie na żaden prezent dla kogoś takiego jak Julia. To była prawda. To mnie przybijało, bo nie miałem pojęcia co jej dać, aby nie wyjść na idiotę. W końcu siostra mi doradziła, abym kupił jej łańcuszek. Więc kupiłem srebrny łańcuszek z serduszkiem za dwieście trzydzieści trzy złote. Nigdy tak drogiego prezentu nikomu nie kupiłem. Julka była wyjątkowa, więc musiałem jej go kupić. Siostra mnie wystylizowała. Ubrała mi jeansy, koszule granatową, powtarzając, że szkoda, że nie mam błękitnej. Z włosami coś tam porobiła.  
-W końcu wyglądasz jak człowiek. –przyznała. Wiktoria była cały czas w szoku, że Julka mnie zaprosiła na osiemnastkę. Kupiłem jeszcze różę dla niej. Wiki zawiozła mnie do Bornelów, ale nie pod sam dom, bo przecież jeździła starym golfem i aż wstyd było podjeżdżać tą bryką, więc się przeszedłem. Muzykę było już z daleka słychać. Ludzie byli i na zewnątrz i w środku. Była ich masa. A byłem przed czasem, więc pewnie jeszcze dojdą. Drzwi były otwarte, wszedłem lekko podenerwowany. Szukałem Julki i znalazłem przy barze. Stała i piła trzy kolejki pod rząd. Zaczęli bić jej brawa. Nie wiedziałem co robić. Podejść czy jak. Może ucieknę? I tak pewnie by się nie zorientowała, że mnie nie ma. Stałem przy ścianie. Ona opuściła bar, mówią, że idzie do toalety. Więc czekałem, aż wyjdzie z niej i wtedy złoże jej życzenia. Po pięciu minutach wyszła. Miała na sobie białą sukienkę, szpilki i włosy rozpuszczone. Wyglądała jak anioł.
-Cześć. Wszystkiego najlepszego. –powiedziałem, nie zastanawiając się nawet czego jej życzyć, ponieważ miała wszystko.  
-O hej. Super, że przyszedłeś. To dla mnie? –zapytała patrząc na mały podarunek i różę.  
-Tak. –odpowiedziałem.  
-Dziękuje ci bardzo. Poczekaj odłożę do pokoju. -Weszła i rzuciła róże i prezent na łóżko. Pomyślałem, że jutro z tej róży nie będzie już nic. Bez sensu pomysł był z tą różą i tak zwiędnie.  
-Czego się napijesz? –zapytała.
-Nie wiem.
-Wódka? Piwo? Whisky? Wino? Rum? Koniak? No mów. –wymieniała.  
-Szeroka baza ofert. –powiedziałem.  
-Szczerze kocham whisky najbardziej na świecie, ale dziś pije wódkę, bo w końcu osiemnastka. –powiedziała a koleżanki zaczęły ją wołać.  
-Julka! Dalej bawimy się! –krzyczała jedna.  
-Muszę spadać. To do później, jak coś przy barze jest kelner, coś ci poleje. –powiedziała i poszła. Cóż czego mogłem się spodziewać. Przecież nie będzie siedziała ze mną przez całą imprezę. Wykorzystałem swoje pięć minut. Cóż nie pozostało nic innego jak się napić. Poszedłem do kelnera. Szykował mi whisky z lodem. W końcu nie każdego stać na whisky na co dzień. Siedziałem przy tym barze i piłem, podziwiając ten piękny dom. Spoglądałem na tańczącą Julię. Miała już w sobie dużo alkoholu. Ja też zacząłem pić, szklanka whisky za szklanką. Julka tańczyła później z jakimś chłopakiem. Był wysoki, umięśniony. Julka pociągła go jednak trzymała dystans, gdy ten łapał ją za tyłek a ona od razu odpychała jego ręce. Koło mnie usiadła jakaś dziewczyna. Była wysoka, szczupła i miała blond włosy. Ogólnie była piękna. Ale nie lubiłem blondynek, uważałem je za głupie i może dlatego, że moja siostra jest głupią blondynką.  
-Cześć. –powiedziała do mnie dziewczyna.
-Cześć. –odpowiedziałem.
-Dlaczego taki przystojniak nie tańczy? –zapytała. Przystojniak? Oprócz mojej babci nikt tak nie mówił.  
-Pije. –powiedziałem, prosząc o kolejną szklankę whisky. –To samo.
-Wystarczy. –powiedziała do barmana. –Jak masz na imię ? –zapytała mnie.  
-Marcin.
-Olga. Chodź tańczyć. –powiedziała i pociągła mnie za rękę. No cóż nie mogłem odmówić, ale pewnie bym to zrobił, gdybym nie był pijany. Jakoś łatwiej mi wychodził ten taniec z odwagą po whisky.  
-Świetnie tańczysz. –powiedziała do mnie. A ja cały czas zerkałem jak tańczy Julia.  
-Dziękuje. Ty również. –powiedziałem.  
-Podoba ci się?  
-Kto?
-Julia.  
-Nie. Coś ty.
-Jasne każdy z was tak mówi. –powiedziała Olga. –Zawsze miała wszystko.  
-Szczęściara.  
-Nie znasz jej tak jak ja. –powiedziała.  
-Jesteś pewnie jedną z jej przyjaciółek co?
-Jestem jej wrogiem numer jeden. –powiedziała, co bardzo mnie zdziwiło.
-To co tu robisz?  
-Mieszkam czasami. –powiedziała  
-Jak to? –zapytałem. Julka właśnie się spojrzała na nas i natychmiast przerwała taniec z tym mięśniakiem i podeszła ze zdenerwowaniem do nas.
-Co tu robisz? –zapytała wściekła Julka.
-Tańczę nie widzisz. –powiedziała uśmiechnięta Olga, próbując nadal ze mną tańczyć. Lecz Julka ją odsunęła ode mnie.  
-Wynoś się! –powiedziała do Olgi.
-Nie masz prawa mnie stąd wyganiać.  
- To jest mój dom!
-Twojego ojca.  
-Ale moja impreza i nie życzę sobie byś tu była.
-Okej. Na mnie pora. Idziesz Marcin gdzieś w miasto? –zapytała mnie Olga.
-Nie, nie. –powiedziałem  
-Jak chcesz. Miłej drętwej imprezy. –powiedziała i wyszła. Julka była wściekła nie wiedziałem za bardzo o co chodzi. Poszła do góry. Musiałem dowiedzieć się o co chodzi. Po chwili poszedłem do góry i szukałem jej. Znalazłem w jej pokoju. Jak całował ją ten mięśniak.  
-Sorry. –powiedziałem. Zamknąłem drzwi, ale coś mnie tknęło by wejść tam jeszcze raz. I miałem racje. On ją całował a ona tego nie chciała.  
-Puść mnie! –krzyczała.  
-Zostaw ją! –powiedziałem odsuwając tego mięśniaka.  
-Wyjdź stąd młody. –wstał i pokazał mi drogę do drzwi.  
-Nie wyjdę. Masz ją zostawić rozumiesz? –powiedziałem a on zaczął się śmiać, po chwili uderzył mnie w twarz.  
-Zwariowałeś Patryk! –powiedziała przestraszona.
-A idźcie w cholerę. –powiedział i wyszedł.
-Nic ci nie jest? –zapytała.
-W porządku. –powiedziałem podnosząc się z ziemi.  
-Będziesz miał niezłe limo. -powiedziała.  
-Trudno. A z tobą wszystko w porządku? Niezły dupek.
-Tak, Patryk ma na imię. Za bardzo się napił. I tak nic by mi nie zrobił, więc nie czuj się jak bohater, który wpadł i mnie uratował.  
-Nie czuje się tak, ale wyglądało to tak jakby… No jakby miał cię zgwałcić zaraz.
-Ale by tego nie zrobił.
-Skąd ta pewność?
-Bo nie raz już tak było.  
-Odważna jesteś.  
-Taki ktoś jak ja musi być odważny. Nawet nie wiesz jak to jest…
-Masz racje nie wiem jak to jest mieć wszystko. –powiedziałem patrząc w jej oczy, byłem już dość pijany.  
-Ja mam wszystko? –zdziwiła się.
-No tak kasa, dom, znajomi to nie wszystko.  
-Chcesz to sobie to weź, ale daj mi tylko normalny dom, znajomych którzy nie są takimi fałszywymi ludźmi. Pieniądze to nie wszystko Marcin.  
-Ale lepiej żyć pozwalają.  
-I co z tego. Matka jeździ z kochankiem po świecie, ojciec pracuje, a gdy wraca do domu to spotyka się z małolatami. Ta Olga to moja koleżanka, była koleżanka, obecna kobieta ojca.
-Przepraszam nie wiedziałem.  
-Nikt o tym nie wie. Nikomu tego nie mówiłam. Nie chce by ktoś się o tym dowiedział.  
-Masz moje słowo. –powiedziałem byłem w szoku. Nie tak sobie wyobrażałem jej życie.  
-Tak więc widzisz mam wszystko. –zaczęła płakać. –Najgorsze, że udają przed wszystkimi raz na kiedyś udane małżeństwo.  
-Nie płacz. Dałbym ci chusteczkę, ale tym razem nie mam. –powiedziałem a ona wyciągnęła całe pudełko z pod łóżka.
-Często płacze. Nie jestem taka twarda jak się wszystkim wydaje.  
-Myślałem, że jesteś szczęściarą.  
-Jestem bogaczem. A bogacz to tylko biedny człowiek z kupą pieniędzy. Dla mnie najmniejsza radość życia jest szczęściem.  
-Próbowałaś rozmawiać o zachowaniu twoich rodziców z nimi samymi?
-Kiedyś. Jeszcze jak byłam młodsza. Boże to tyle już trwa. Nic to nie dało. Dla nich to biznes. Dlatego się nie rozwiodą.  
-Zamierzasz nadal udawać to jaka jesteś przed innymi?
-Mam powiedzieć, ludziom prawdę o sobie o rodzinie?
-Nie. Chodzi mi o to, że jesteś ciepłą osobą, a zachowujesz się przed ludźmi jak… Jakbyś była taka jak reszta. A ty nie jesteś głupią dziewczyną z górą pieniędzy. Jesteś… Jesteś cudowna. –powiedziałem patrząc w jej piwne oczy, a ona uśmiechnęła się do mnie i pocałowała mnie namiętnie. Boże co to był za pocałunek. Po prostu czar, magia. Długo to nie trwało. Gdy to przerwała, swoją ciepłą dłoń położyła na moim policzku.
-Nikt nie może się dowiedzieć o tej rozmowie. Nikomu nigdy o tym nie powiedziałam.  
-Czuje się wyjątkowy.
-Marcin, ty jesteś wyjątkowy. –powiedziała a mi zrobiło się ciepło na sercu. –Przepraszam, ale idź już chce się położyć spać.  
-Jasne a co z urodzinami?  
-Niech się bawią, ja zakluczę swój pokój. Ochrona jest na dole to ich będzie pilnować.  
-Okej. W takim razie dobranoc.  
-Dziękuje za wszystko Marcin.  
-Nie ma za co Julia. Śpij dobrze. –powiedziałem i wyszedłem. Byłam tak szczęśliwy wracając do domu, ale też zaniepokojony. Julia miała dwie twarze tej twardej dziewczyny i tej smutnej, nieszczęśliwej dziewczyny. Sam nie wiedziałem co będzie teraz. Czy ten pocałunek coś dla niej znaczy, tak jak dla mnie?  
W poniedziałek w szkole czekałem na nią. Tego dnia po raz pierwszy powiedziała mi cześć. Siedziała z koleżankami, ale już nie taka wesoła jak dawniej. I już nie rozmawialiśmy. Pomyślałem, że znowu rok będę musiał czekać. Widziałem na Facebooku, że świetnie się bawi z koleżankami na imprezach. Widocznie jej jest tak dobrze udawać przed nimi, że niej jest w porządku, a może tak naprawdę kłamała o wszystkim. Wyżaliła się mi, bo byłem pod ręką?  
Po dwóch miesiącach podczas szkolnych rozgrywek w koszykówkę chłopców siedziała na trybunach po lewej stronie u góry. Była jakaś zamyślona. Siedziała z koleżankami, które nie zwracały tak jakby na nią uwagi. Dostałem smsa od niej., , Chodź przed szkołę.’' Wyszła pierw ona, a później ja.  
-Dzięki, że przyszedłeś. –powiedziała na mój widok.  
-Słucham. Co za problem masz? –powiedziałem, tym razem byłem poważny. Byłem tak naprawdę na nią wściekły, że dopiero teraz się do mnie odezwała.  
-Jest taki jeden problem.
-W sumie nie. Nie chce tego słuchać. –powiedziałem i się odwróciłem do wejścia szkoły.  
-Czyli już nawet tobie nic nie mogę powiedzieć? –powiedziała poirytowana. A ja odwróciłem się jeszcze do niej
-Gadasz, piszesz tylko jak czegoś potrzebujesz. Co ja jestem psycholog? Pogotowie dla zagubionej nastolatki?  
-Nie poznaje cię.  
-Ty mnie w ogóle znasz? To ty zawsze mówisz o sobie. Przestań być taką egoistką. Cały świat ci się wali przez rodziców tak? Ciesz się może, że chociaż ich masz. Moja matka umierała na moich oczach. Nikt nie pocieszał sześciolatka. Dałem radę, więc zaciśnij zęby i też daj radę. Miałem ci nie radzić nic a znowu to robię. W chwili kiedy cię poznałem byłem najszczęśliwszy na świecie. Gdy mnie pocałowałaś jeszcze bardziej szczęśliwszy. Ten pocałunek nie traktowałaś poważnie. Nic nie bierzesz na poważnie. Świat jest dla ciebie zabawą, ale są też jakieś zasady. Bawiłaś się mną, moimi uczuciami wykorzystałaś je i jak znudzoną zabawkę wyrzuciłaś, bo już nie była ci potrzebna, a teraz znowu jest potrzebna i chcesz pogadać. Naiwniak ze mnie. Nie jestem z twojej bajki. Leć do swojej popularności. Nie licz już na mnie. –powiedziałem i wszedłem do szkoły nie wiedziałem wtedy czy dobrze zrobiłem, cały się trząsłem po tych słowach. Ona stała tam na zewnątrz w tym deszczu a ja wróciłem na mecz. Ona już nie wróciła. I nie wróciła następnego dnia i kolejnego i wcale nie wróciła. Wystraszyłem się. Dzwoniłem do niej, pisałem i nic. Może chciała się pożegnać wtedy przed szkołą? Może wyjechała? Pytałem ludzi z jej klasy, ale nic nie wiedzieli. Nie było już jej trzy tygodnie w szkole. Po nocach nie mogłem spać. I byłem raz u niej i nikogo nie zastałem. To wszystko było dziwne. Tak bardzo nienawidziłem siebie za tamte słowa, które jej powiedziałem.

tajniak

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2306 słów i 12378 znaków, zaktualizowała 29 paź 2015.

4 komentarze

 
  • Tosia12283

    Super.

    27 paź 2015

  • Klaudix

    Świetne!  Czekam na kolejne ;)

    26 paź 2015

  • melka

    poprosimy koleeeejna !:)

    26 paź 2015

  • Micra21

    Cześć, będzie dalej? Trochę błędów i braki przecinków. Przeczytaj na spokojnie jeszcze raz. Ale jestem na TAK Pozdrawiam

    26 paź 2015

  • tajniak

    @Micra21 będzie niedługo. Również pozdrawiam

    26 paź 2015