Nie ma języków łatwych i trudnych

Angielski jest prosty... Rosyjski byłby łatwy, gdyby nie pisownia... Łacina jest ciężka... Fiński jest nie do ogarnięcia... Francuski ma strasznie niezrozumiałą gramatykę... Esperanto jest dziecinnie łatwe... Ile razy słyszeliśmy takie stwierdzenia. Ile jest w nich prawdy? Wiele i niewiele zarazem. Wokół języków narosło wiele mitów, legend i innych historii podwodnych. Postaramy się z nimi rozprawić, tak na szybko. Nie mam zamiaru napisać dysertacji, a lekkie czytadło przed snem, więc będzie łatwo i, mam nadzieję, przyjemnie.  

Po pierwsze. zależy, z jakiej pozycji staramy się opanować język obcy. I tak, Anglikowi będzie najłatwiej opanować inny germański, a Polakowi inny słowiański z uwagi na strukturę, słownictwo itp. Są oczywiście pułapki, tak zwani fałszywi przyjaciele, i tak gift dla Anglika jest podarkiem, dla Niemca trucizną, oi tym, co znaczy po czesku szukać, wiedzą chyba wszystkie dzieci. Ale można w obrębie rodziny znaleźć zdania, które brzmią niemal tak samo, jak np. Она пришла и показала ему свою пизду (sorry, ale na portalu erotyczn6ym chyba ujdzie). Natomiast dla, powiedzmy, Chińczyka czy Zulusa nauka esperanto, rzekomo najłatwiejszego języka świata będzie równie trudna co nauka fińskiego. Dlaczego? Ano dlatego, że w tych językach nie ma znanych nam kategorii gramatycznych – rzeczowników, czasowników, tam podział jest zupełnie inny. I system trzeba opanować od nowa. Gdy zaczynałem uczyć się fińskiego, nie mogłem się długo przyzwyczaić, że rzeczowniki mogą się odmieniać przez osoby. Ktoś, kto się uczy języków azjatyckich, najpierw musi się nauczyć tonów, czyli "śpiewania", które to tony zastępują między innymi końcówki.  

Kolejna przeszkoda to słówka. Pomijam, że połowa słów w językach indoeuropejskich pochodzi z łaciny, toteż ich opanowanie jest dla nas, będących w tej grupie językowej, nietrudne. Nawet takie niby polskie słowa jak rudera czy dom pochodzą z łaciny (rus, ruderis czy domus). Ale wystarczy  wyściubić nieco nos poza języki indoeuropejskie i kochana łacina przestanie już działać. Poza tym nawet w obrębie jednej rodziny mogą nas czekać niespodzianki. Fiński z węgierskim są z jednej grupy językowej, a tym czasem wspólnych wyrazów mają nie więcej niż pięć czy sześć (w tym ver – krew).  

Więcej wspólnych wyrazów, a nawet zwrotów czy idiomów będą miały języki może z innej grupy, ale bliskie geograficznie, gdyż miały okazję się przeniknąć. I tak mamy masę słów niemieckich (szajba, flaszka, szychta) i wiele wspólnych idiomów, np. hier liegt der Hund begraben – tu leży pies pogrzebany. W Niemczech jest nawet w użyciu idiom Noch ist Polen nicht verloren (jeszcze Polska nie zginęła) i oznacza trudną sytuację, z której jest jednak jakieś wyjście. W ogóle niemiecki jest bardzo bliski kulturowo i mimo nieszczęsnych rodzajników (gdyby nie der die das byliby Niemcy z nas...) odnajdziemy tam o wiele więcej znajomych rzeczy niż w wydawałoby się łatwym angielskim. Poza tym, w przeciwieństwie do Angoli, nie mamy kilkunastu określeń na deszcz, kilka na krzyż nam wystarczy.  

Skąd więc wziął się mit o łatwości angielskiego? Gramatyka angielska nie jest prosta, natomiast jest coś takiego jak krzywa uczenia się, czyli szybkość postępów. W przypadku angielskiego jest ona łagodna – na początku są rzeczy łatwe, brak odmian, trochę jesteśmy osłuchani przez zalew kultury anglosaskiej – piosenki, filmy. I tak po pół roku nauki jesteśmy w stanie sklecić prosty dialog i dość niegramatycznie załatwić proste, ale ważne rzeczy typu kupić coś, zapytać o drogę, powiedzieć lekarzowi, co nas boli. Teraz postarajcie się to samo zrobić po węgiersku lub fińsku. No way. I co z tego, że po opanowaniu podstaw gramatyki węgierskiej dalsza nauka jest prosta i krzywa uczenia dramatycznie się wypłaszcza? Większość ma nikłe szanse na dojście do tego etapu, bo początkowa krzywa uczenia się jest bardzo pochyła.  

Poza tym każda gramatyka ma swoje osobliwości. Martwimy się, że w angielskim jest masa czasów, w tym np. czasy ciągłe, czego nie ma w większości języków. Nie ma? Naprawdę? We francuskim mamy konstrukcję être en train de faire – być w trakcie robienia czegoś. Finowie załatwiają sprawę oczywiście przypadkami, mają tyle, że sobie mogą pozwolić :) Szczegóły pomijam. Natomiast najbardziej oryginalni są Szwedzi: aby powiedzieć, że coś właśnie się dzieje, trzeba użyć dwóch czasowników: stanu i czynności. I tak han sitter et läser  – on siedzi i czyta – rozumie się jako: on właśnie czyta. De lag och sov – oni leżeli i spali – znaczy: oni właśnie spali, kiedy... Śpiący na stojąco i siedząco w tej chwili są bez znaczenia.  

Dobra, przestaję nudzić, a o pozornej łatwości angielskiego napiszę oddzielnie, bo mimo posiadania certyfikatu "proficiency" i bycia zawodowym tłumaczem ciągle z nim walczę. Zatem – do poczytania!

trujnik

opublikował opowiadanie w kategorii felieton, użył 883 słów i 5196 znaków, zaktualizował 3 kwi 2023.

3 komentarze

 
  • Czytelnik3

    W czasie II wojny światowej jeden z żołnierzy powiedział, że język angielski jest dziwny bo "a" czyta się jak "e", "e" jak "i", "i" jak "j" a "j" jak "drz".

    5 kwi 2023

  • trujnik

    Dziękuję za dyskusję, jestem mile zaskoczony, że na portalu dotyczącym ruchańska :) są osoby czytające i dyskutujące o poważniejszych rzeczach. Dlatego zamieszczę jeszcze kilka felietonów językowych, mam nadzieję, że nie zanudze was na mierć

    4 kwi 2023

  • MEM

    @trujnik "jestem mile zaskoczony, że na portalu dotyczącym ruchańska :) są osoby czytające i dyskutujące o poważniejszych rzeczach"

    Bo portal (sądząc po dostępnych kategoriach w poszczególnych jego działach) nie dotyczy wyłącznie "ruchańska", tylko tak się złożyło, że został przez to zdominowany. ;) Może z czasem ludziom zachce się rozmawiać też i o czymś innym. Kto wie?

    4 kwi 2023

  • MEM

    "Ale wystarczy wyściubić nieco nos poza języki indoeuropejskie i kochana łacina przestanie już działać."

    A niekoniecznie. :) Łacińskie "succarum" (cukier), i choćby angielskie "sugar", wywodzą się z arabskiego "sukkar". A z kolei Arabowie wzięli to z sanskrytu. Zaś żeby było śmieszniej, pomimo arabskiej "pożyczki" słowa oznaczającego cukier, w Indiach na cukier mówi się "misri", co pochodzi od arabskiego "Masr" oznaczającego Egipt (i wzięło się z tego, że arabscy kupcy przywozili do Indii cukier właśnie z Egiptu) i z kolei pochodzącego z aramejskiego. "Misri" również oznacza Egipt w suahili, prawdopodobnie z tego samego powodu – handlu arabskich kupców z ludami używającymi tego języka. Samo proste założenie, że języki są do siebie podobne wyłącznie w obrębie rodziny językowej, od bardzo dawna nie działa. Eksploracja świata, podboje oraz przede wszystkim handel (a w dzisiejszych czasach globalizacja) spowodowały pojawienie się wielu zapożyczeń w językach bardzo od siebie odrębnych.
    _________
    W przypadku języków mnie najbardziej fascynuje to, że w rodzimym języku mówi się (i to na ogół płynnie i bezbłędnie) "z automatu", nie myśląc jakoś nad tym, co chce się powiedzieć, a z kolei w obcym języku czasem mimo nawet dobrego stopnia jego znajomości takiej płynności już nie ma, zaczyna się "przetwarzanie" z rodzimego na obcy i z powrotem, zanim się coś powie. A wydawałoby się, że w obu przypadkach wystarczy się nauczyć słów i gramatyki. Zresztą, nawet niedawno udowodniono, że budowa ludzkich mózgów różni się w zależności od tego, jakim językiem dane osoby posługują się jako swoim rodzimym.

    I na koniec zagwozdka: Co było pierwsze: myśl, czy język? Bo nie można stworzyć języka bez myśli. A z kolei myśli nie można stworzyć bez języka. ;)

    4 kwi 2023

  • trujnik

    @MEM A to już Chomsky o to pytał :) choć najcenniejsze co opracował, to drzewka.  
    Ależ oczywiście łacina nie stworzyła wszystkich słów, masa zapożyczeń z greki, sporo z arabskiego – tam, gdzie kultury mogły się mieszać. Poza tym wiele przyszło z praindoeuropejskiego – ale to już nie moja działka, ja zajmuję się germańskimi i trochę ugrofińskimi, prehistoria mnie nie interesuje :) Dziękuję za ciekawe uwagi, ale ten tekst ma walor wyłącznie rozrywkowy, nie chciałem zanudzać przykładami, które nikomu nic nie będą mówić, np. wyrażaniem ciągłości w języku fińskim, a to oprócz przypadków da się załatwić bezokolicznikami. Pozdrawiam.

    4 kwi 2023

  • MEM

    @trujnik "Dziękuję za ciekawe uwagi, ale ten tekst ma walor wyłącznie rozrywkowy, nie chciałem zanudzać przykładami, które nikomu nic nie będą mówić"

    A nie ma za co. :) Te "uwagi" to też tylko jako ciekawostka. ;)

    4 kwi 2023

  • MEM

    @KontoUsunięte "i nazywają chrześcijan "nasrani". ;)"

    Jak pięknie to słowo brzmi w polskich uszach... :rotfl:

    4 kwi 2023