Rozdział 7
-Dlaczego nam nie powiedzieliście, że będzie jeszcze jakiś trening?- Powiedziałam gdy już David zaprowadził mnie do miejsca gdzie czekała na nas reszta.
-Wypadło nam z głowy, przepraszam- powiedział Liam.
Westchnęłam, ,,wypadło nam z głowy”, żeby zaraz coś nie spadło mu na głowę. No dobra może trochę przegięłam. Jeszcze raz przejechałam spojrzeniem po Pokoju. Przypominała sale gimnastyczną. Były w niej chyba wszystkie dzieci z całego zamku.
-Chwila. Skoro wy już skończyliście naukę to czemu jesteście na tym treningu?
-Trening czyni mistrza- Powiedział Leo, a jego piwne oczy zaświeciły.
-No dobra zebrani! Zaczynamy trening! 5 kółek dokoła Sali! Raz dwa! Jazda!-Krzyknęła jakaś kobieta.
Wszyscy zaczęli biegać. A ja ruszyłam w ich ślady. Pomieszczenie okazało się większe niż na początku mi się zdawało. Po okrążeniu miałam dość, ale biegłam dalej byle przed siebie. Gdybym wiedziała że czeka mnie w-f nie zakładałabym dżinsów.
Całe długie 5 kółek później stałam dysząc. Naprawdę mam słabą kondycję.
-No dobra grupo! Coś dzisiaj nie macie dnia, więc nie będzie pojedynków! Dobierzcie się w pary!
Pojedynków? To co oni normalnie na tych treningach nawalają w siebie ile się da? Ja sobie tu nie dam rady.
-Jen?
Odwróciłam się. Za mną stała Maja
-Nie obrazisz się, jeśli będę ćwiczyć z El?
Nachodzi mnie strasznie egoistyczna myśl. Jeśli ona będzie ćwiczyć z Eleną, to ja będę musiała ćwiczyć z kimś kogo zupełnie nie znam. Mam ochotę poprosić ją żeby ćwiczyła, że mną, ale mówię:
-Jasne, że się nie obrażę.
Uśmiecha się do mnie i szybko przytula, a potem odchodzi do przyjaciółki. Rozglądam się. Leo ćwiczy z Davidem, a Liam z jakimś chłopcem. Bombowo moja ostatnia deska ratunku właśnie uciekła.
-Hej, ty jesteś tą nową prawda? Jestem Hazel. Chcesz ćwiczyć, że mną?- Właścicielką głosu okazała się dziewczynka na oko w wieku 14 lat. Niska, śliczna. Długie brązowe włosy upięła w koński ogon. Duże zielono złote oczy błyszczały, a małe różowiutkie usta układały się w nieśmiały uśmiech, który po chwili odwzajemniłam.
-Jasne. Jestem już tak sławna, że wszyscy wiedzą, że ja jestem nowa?- Śmieje się.
-No wszyscy wiedzą. Jesteście pierwszymi, które znaleźli w tak późnym wieku.
-Aż taka stara jestem?
Zaczyna się śmiać.
-Bardzo nawet zmarszczki ci już widać.
Łapie się za twarz z udawanym przerażeniem. A moja nowa koleżanka dostaje głupawki.
-Dobra dość tych pogaduszek! Zaczynamy! Ustawić się na przeciwko siebie. Zabawa uczy refleksu nazywa się lustro! Jedna z osób robi coś, a druga musi to powtórzyć jak najszybciej i jak najlepiej umie!
-Kto zaczyna?- Pytam
-Ja- Uśmiecha się
Podnosi rękę, a ja powtarzam.
-A tak w ogóle jestem Jenny, ale mów mi Jen.
-Jakie masz moce?- drapie się po nosie, a ja robię to samo.
-Władam ogniem i potrafię przewidzieć przyszłość. A ty?
-Ja potrafię rozmawiać z zwierzętami i jestem lekarką.
-Lekarką?
-No wiesz, na przykład jeśli masz jakąś ranę to potrafię szybko ją wyleczyć, po kilku sekundach jej nie będzie, ale bardzo szybko się przy tym męczę.
-Zmiana osób!
Drapie się po głowie robiąc głupawą minę. A ona uśmiechając się robi to samo, ale mina słabo jej wychodzi, przez to że ledwo powstrzymuje się od śmiechu.
Lekcja minęła nam na różnych ćwiczeniach. Byłam wykończona kiedy wreszcie nauczycielka powiedziała:
-No dobra, dość na dziś!
Hazel uśmiechnęła się. Razem ruszyłyśmy do drzwi.
-Wiesz, która godzina?- spytałam gdy już udało nam się wyjść na korytarz.
Zerknęła na zegarek na ręce.
- 13:07
-Dzięki.
-Idziesz?
Chciałam zaczekać na dziewczyny, ale kiedy się odwróciłam zobaczyłam je idące z chłopakami. Śmiały się. Wiem, że to głupie, ale ogarnęła mnie zazdrość. Najpierw zostawiły mnie praktycznie samą na treningu, a teraz zachowują się jakbym nie istniała i to chłopacy byli ich najlepszymi przyjaciółmi. Jak już mówiłam, wiem że to głupie, ale spojrzałam na Hazel i powiedziałam:
-Idę
Nie chciałam na nie czekać.
Ruszyłyśmy z moją nową koleżanką. Nawet nie wiedziałam gdzie idziemy, ale co tam.
-Ile już jesteś w tym zamku?
-Jakiś rok.
- A jak ci idzie szkolenie?
- Nie jest źle, ale lepiej też mogło być.
-Okay.
-No tu jest mój pokój, widzimy się na objedzie?
-Tak jasne.
Uśmiechnęła się jeszcze raz po czym weszła do pokoju.
Odwróciłam się i wróciłam korytarzem.
Tylko był jeden problem. Taki malutki.
Nie wiedziałam gdzie jestem.
Szłam dalej. Pewno w końcu znajdę jakiś korytarz, który znam. Mijałam drzwi i obrazy. Każdy obraz był inny. Jeden przedstawiał łąkę inny morze. Nie przejmowałam się zbytnio tym, że się zgubiłam póki nie zaszłam w ślepy zaułek.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że przecież jestem w zamku. Pewno jest ogromny mogę tędy chodzić i chodzić, a i tak nie znajdę mojego pokoju.
Odwróciłam się i ruszyłam z powrotem. Skręciłam w pierwszą odnogę po lewej i szłam dalej, ale nadal nic mi nie wydawało się znajome.
Ogarną mnie strach i przerażenie, a w brzuchu czułam nie przyjemny nacisk, który zawsze mi towarzyszył gdy się bałam. Szłam przyspieszając, aż w końcu prawie biegłam.
I znowu nic. Nic nie wydawało się ani trochę znajome, żadnej podpowiedzi, którędy iść. Teraz nawet nie wiedziałam jak trafić do pokoju Hazel. Gdybym chociaż znalazła stołówkę, ale nie same pokoje i te głupie obrazy!
Zatrzymałam się. Znajdywałam się w kolejnym ślepym zaułku.
Usiadłam na ziemi.
Podciągnęłam kolana do piersi.
I położyłam na nich głowę.
Podałam się.
Dodaj komentarz