Trio cz. 6

Rozdział 6

-Wstawaj, leniu!- Właśnie tymi słowami obudziła mnie Maja, następnego dnia.
-Która godzina?
-8:00, więc jeśli nie chcesz spóźnić się na śniadanie to wstawaj.
Miała rację, zostało pół godziny. Podniosłam się. Zauważyłam że Elena nadal śpi. Wstałam uśmiechając się podstępnie. Podeszłam powoli do śpiącej koleżanki. Stanęłam tuż przy niej i ryknęłam na całego gardło.
-Atakują nas!
Elena zerwała się z posłania, ale zaplątała się w kołdrę i po chwili leżała na ziemi, mówiąc:
-Co? Gdzie? Jak?
Zaczęłam się śmiać.  
-Taki żart. A teraz wstawaj bo zaraz śniadanie.- Mówiąc to wzięłam czyste ubrania, które wczoraj przyniósł mi Liam i poszłam do łazienki. Szybko się ogarnęłam i ubrałam. Po czym wyszłam z toalety dając dziewczyną miejsce na przebranie się.  
Kiedy wszystkie się przebrałyśmy była już 8:25, więc dosłownie biegłyśmy do jadalni. Dotarłyśmy na miejsce dokładnie o wpół do 9. Otworzyłam drzwi do jadalni. W środku było pełno osób! Prawie cała sala była przepełniona! Na środku stał wielki stół na którym znajdowało się mnóstwo jedzenia: szynki, sery, chleby, jajka, sałatki i wiele innych przysmaków. Weszłyśmy do środka, podchodząc do stołu szwedzkiego. Wzięłam talerz nakładając sobie kanapkę, plasterek szynki i jajko na twardo. Rozejrzałam się szukając wolnego stołu. Był jeden w kącie Sali. Z dziewczynami podeszłam do niego siadając na drewnianym krześle.  Przyjaciółki usiadły po obu moich stronach zajadając.  
-Można się dosiąść?- Podniosłam wzrok. Nad nimi stał Liam, Leo i David.
-A nie macie jakiś swoich kolegów żeby z nimi siedzieć?
-No nie za bardzo- powiedział Leo siadając na przeciwko mnie, nie czekając na pozwolenie.
-Nie macie tu znajomych?- Spytała zdziwiona Maja
-Po za sobą? Niezbyt, rozejrzyj się.- Zmarszczyłam brwi rozglądając się. I nagle mnie oświeciło. Cała sala była pełna dzieci od ok 10 do 14 lat. Było tez kilku dorosłych. Ale żadnej osoby w naszym wieku.  
-Czemu...- Nie dokończyłam przerwano mi.
-Już ci spieszę z pomocą.- Rzekł Leo.- No więc zazwyczaj jak znajdujemy nowe osoby, są to właśnie dzieci w wieku ok 10-11 lat. Nie mam pojęcia dlaczego was znaleźliśmy tak późno. Tak czy siak, czas trwania treningu lub po prostu nauczenia się swoich umiejętności trwa od 2 do 4 lat. Dzieci które skończą trening wracają do domów. Tylko jeśli jest jakaś misja i są potrzebne wracają.  
-Więc dlaczego wy tu jesteście?
-Ponieważ nie mamy gdzie wracać.- Mówiąc to po raz pierwszy od kiedy go poznałam nie uśmiechał się.
-Przykro mi.- Wróg, nie wróg, ale nikt nie zasługiwał na stratę rodziny.
Resztę posiłku zjedliśmy w milczeniu. Kiedy z dziewczynami skończyłyśmy, wróciłyśmy do pokoju. Usiadłam na swoim łóżku myśląc o tym co mi powiedział Leo. Mam tu spędzić ok 2 lat na treningu. Sama nie wiem co o tym sądzić. Postanowiłam o tym nie myśleć. Chwyciłam książkę i zatopiłam się w świecie fantasy, o którym jeszcze niedawno myślałam że nie istnieje. Nie miałam pojęcia jak bardzo się myliłam i że sama jestem jego małą częścią.  
Nigdy nie rozumiałam ludzi nie lubiących czytać. Czytanie zawsze było moją ucieczką od rzeczywistości, którą tak strasznie uwielbiałam. Kocham to uczucie, kiedy bardziej martwię się o problemy bohaterów niż moje. Kiedy płaczesz, bo twój ulubiony bohater umarł choć naprawdę nie istnieje, kiedy masz wrażenie ze żyjesz z nimi, że ich problemy są twoimi problemami, że ich radość jest twoją radością. Jak można tego nie uwielbiać? A potem musisz zamknąć ten wspaniały wynalazek człowieka i wrócić do swojego monotonnego życia. I choć nie wiem jak bardzo realne to wszystko ci się wydawało to tego tak naprawdę tego nie ma.
Wspaniałą lekturę przerwało mi pukanie do drzwi. Elena otworzyła.  
-No to co dziewczynki? Gotowe na swój pierwszy trening?- Właśnie tymi słowami powitał nas Leo stając w drzwiach.- No więc musimy was zaprowadzić. Maja pójdzie z Liamem, Elena z Davidem, Jen ze mną.  
Dziewczyny wstały i posłusznie wyszły, a ja za nimi.  
-No to chodź- Powiedział David do Eleny. Przyjaciółka rzuciła nam ostatnie spojrzenie po czym poszła za chłopakiem.  
Spojrzałam na mojego ,,przewodnika”. Odwzajemnił spojrzenie. Kiwną mi głową w którą stronę mamy iść po czym ruszył tam. Poszłam za nim. Musiałam iść szybko, żeby go dogonić. Szliśmy teraz równo. Nie odzywałam się do niego.  
-Zawsze jesteś taka wygadana?
-Nie mam ci nic do powiedzenia
-Bzdura! Na pewno nadal masz pełno pytań.
-Może i mam, ale to nie znaczy że chcę spytać akurat ciebie!
-Ej no, przestań wreszcie zachowywać się jak obrażona paniusia! Dobra potrafię zrozumieć, że nam na początku nie ufałaś, ale teraz jak znasz prawdę naprawdę możesz trochę przystopować, nikt tu nie chce ani tobie ani twoim przyjaciółkom zrobić krzywdy!- Czy on siebie słyszy! Ja go zaraz uduszę!- Wręcz przeciwnie, gdybyś nie zauważyła ja i chłopaki staramy się z wami zaprzyjaźnić.
-Gdybyś nie zauważył ja nie chcę się z wami przyjaźnić!- Powiedziałam naśladując ton jego głosu.
Zatrzymał się i spojrzał na mnie.  
-Słuchaj wiem przez ostatnie kilka dni trochę przeżyłaś- Jego głos znów stał się spokojny.- Uwierz mi. Możesz nam zaufać.  
Milczałam. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc resztę drogi szliśmy w ciszy. Kiedy dotarliśmy do drewnianych drzwi. Leo znów na mnie spojrzał.  
-Przyjdę po ciebie za godzinę. Żeby zaprowadzić cię na kolejną lekcję.- Przez chwilę milczał nadal się we mnie wpatrując- Naprawdę możesz nam zaufać. Przemyśl to.
Podniosłam wzrok. Kiwnęłam głową. Zdziwiło mnie to, że naprawdę postanowiłam to przemyśleć. Uśmiechnął się. Po czym otworzył drzwi wpuszczając mnie do środka.  Weszłam do średniej wielkości pokoju. Nie było w nim wiele rzeczy. Stół, dwa krzesła i tak naprawdę to tyle. Jeszcze po ścianą stała szafa.  
-Ty musisz być Jenny- Aż podskoczyłam na dźwięk tego głosu. Wcześniej go nie zauważyłam, ale w kącie stał mężczyzna miał coś koło trzydziestki. Miał czarne włosy i piwne oczy. Był wysoki i lekko przy kości.  
-Tak- Powiedziałam- To ja.  
Uśmiechnął się do mnie.
-Jestem Chris, twój nauczyciel od jasnowidzenia.
Odwzajemniłam uśmiech.  
-Szczerze mówiąc wogle nie rozumiem tego. Jak nad tym panować?
Wskazał mi głową żebym usiadła, a on zrobił to sama zajmując miejsce na przeciwko mnie.  
-Moja droga, jasnowidzenia nie da się nauczyć. Nie możesz wywołać wizji, ani zadecydować o czym będzie mówić. Samo przychodzi.
-Więc, po co mi te lekcje?
-Jestem jedynym człowiekiem żyjącym w tym zamku posiadającym moc jasnowidzenia. Kiedy mówiłem Paulowi że lekcje nie będą ci potrzebne po prostu nie słuchał. Ludzie wmówili sobie że tą umiejętność da się okiełznać. Myślę że dlatego, bo nie potrafią jej zrozumieć.
Kiwam głową. Ludzie bardzo często chcą okiełznać coś czego nie rozumieją, bo się tego boją.  
-Czyli co będę robić na pańskich zajęciach?
-Co chcesz możesz na przykład poczytać.
-Nie mam książki
-Na szafie powinnaś  coś znaleźć.
Wstaję i podchodzę do mebla. Na górnej półce znajduje się dosłownie kilka książek. Głównie literatura poważna. Leży tam też jeden kryminał. Zawsze najbardziej lubiłam fantastykę, ale lepsze to niż nic. Biorę książkę w ręce. Na okładce ma różę z opadającymi płatkami. Hmm zapowiada się nieźle.
Wracam z powrotem do krzesła otwierając książkę.
-Dobry wybór.- Mówi.
Uśmiecham się zatapiając się w lekturze. Wciągam się w cudowną opowieść, w której zamordowana została główna bohaterka prologu. Nasz detektyw pani Suzanne Grece wielce się w tą sprawę miesza. Wszystkie oskarżenia lecą na brata zabitej, ale ja podejrzewam jej kolegę.  
Tak zatopiłam się w tą historię, że nawet nie zauważyłam kiedy minęła godzina. Zdałam sobie z tego sprawę gdy usłyszałam głos:
-Idziesz? Czy wolisz nadal zatapiać się w książęce?- Spytał mnie Leo, który stał w drzwiach, kto wie ile czasu. Spojrzałam na niego spod łba. Odłożyłam książkę na biurko.
-Weź ją. Odasz mi jak skończysz.  
Uśmiechnęłam się. Z powrotem chwyciłam książkę w ręce.  
-Do widzenia- Kiwnęłam głową i wyszłam na korytarz.  
-Nie lubisz czytać?- Spojrzałam na chłopaka
-Skąd ten pomysł?
-Powiedziałeś ,,zatapiać w książęce” z takim sarkazmem. Jakbyś tego nie lubił! Jak można nie lubić tego zatapiania się?
-Ja lubię czytać. Ale tak śmiesznie wyglądałaś!  
-Wcale nie! Wogle ile tam stałeś?
-Wystarczająco długo.- Mrugną do mnie, a ja miałam ochotę go udusić!  
Idjota! Wrzeszczałam w myślach! Jak on mnie denerwuje! Chwila... Czy on właśnie powiedział, że lubi czytać? Wow, edycja limitowana. Zaśmiałam się w myślach. Wbrew sobie zaczęłam się zastanawiać co czyta.
-No dobra jesteśmy.- Stanęliśmy przed drewnianymi drzwiami.- To jak z tymi przemyśleniami?
Spojrzałam na niego pytająco. Aaa pewno chodzi o to ,,zaufanie im”
-Możesz  pomarzyć- pokazałam mu język i weszłam do pokoju nie czekając na jego reakcję.
Pomieszczenie było zupełnie inne niż poprzednie. Zaczynając od tego, że o wiele wiesze! Stało w mim kilka kukieł treningowych. A na samym środku mężczyzna. Prawdopodobnie mój drugi nauczyciel.
-Dzień dobry, jestem...- nie dane mi było dokończyć
-Pierwszy dzień i już spóźniona!  
-Przepraszam.- Wyjąkałam, zaskoczona.
-Przeprosinami, nie odzyskasz 2 minut lekcji.- czy on właśnie robił mi wyrzuty o dwie minuty???- no dobra. Jestem Hans i będę cię uczył władzy nad ogniem. Widzisz te kukły? Masz spróbować je podpalić.  
-Ale jak?
-Wyobraź sobie, że stoi w płomieniach. Zaczerpnij powietrza i wyślij płomień, trudne?- rzucił rozdrażnionym głosem.
Wychodzi na to że nie. Zamknęłam oczy. Otworzyłam w pamięci obraz kukły. Wyobraziłam  sobie jak płonie, jak ogień po prostu ją pożera. I spróbowałam wysłać płomień.  
Nic się nie stało.
-Eh... Dali mi niedorajdę.- on na prawdę chce mnie zdenerwować! Ciekawe za którym razem mu się udało!- no nic próbuj.
No więc próbowałam i próbowałam i nadal nic. W końcu po godzinie Hans pozwolił mi iść. Szczęśliwa że wreszcie mam spokój do końca dnia. Ruszyłam do drzwi.
-Tylko nie zapomnij że masz zaraz trening.  
-Co mam?
Westchnął.
-Codziennie po lekcjach uczniowie maja treningi fizyczne. Obowiązkowe.
Zamknęłam oczy. Super. Ale wielki pan ,,zostańmy przyjaciółmi” nie raczył mnie poinformować.
Kiwnęłam głową na pożegnanie i wyszłam z pokoju. Głowę miałam pochyloną to całe panowanie nad ogniem strasznie męczy. Nie idę na żaden trening! Mogą pomarzyć. Zamknęłam oczy idą przed siebie, o ja  to był ciężki dzień. (Nie ważne że chyba jeszcze nie ma południa).  
Dopiero jak wpadłam na coś, a może kogoś otrząsnęłam się z zamyślenia. Podniosłam wzrok. Przede mną stał David, chyba jedyny z całej trójki, który mnie jeszcze nie wkurzył. Może dlatego, że tak mało się odżywał?
-Hej, gdzie idziesz?
-Do pokoju
-Zaraz jest trening
-Ale nie chce na niego iść
-To obowiązkowe- chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął korytarzem
Zmieniam zdanie wszyscy mnie już wkurzyli! Ciągnął mnie jakieś 2 minuty, po czym otworzył pierwsze drzwi po prawej. I wpuścił mnie pierwszą.
Ta sala była ogromna i pełna dzieciaków.  
No to po mnie.

Tusia

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2159 słów i 11643 znaków.

1 komentarz

 
  • ♦

    Poradzisz sobie...Ładnie odbierasz tekst...potrafisz. Widać wyraźne postępy itd. :)

    5 lut 2016