Trio cz. 11

Rozdział 11
-Spóźniłaś się- Powiedział Leo o 7:10 kiedy wreszcie weszłam do Sali.
-Przepraszam zaspałam.
-To chociaż fajna ta książka?  
-Skąd...
- Jenny, trochę cię przez te dwa tygodnie zdążyłem poznać, nie odrywasz nosa od książek.  
Naprawdę, aż tak dużo czasu spędzałam na czytaniu? Widocznie tak.
-Bardzo fajna.- odpowiedziałam na jego pytanie.
-No dobra czyli wymówkę za spóźnienie mamy, czas wsiąść się do roboty. Chodź.
Zaprowadził mnie do kukły ustawionej na środku Sali.
-No dobra, pewno nie wiesz jak ją podpalić?
-Nie do końca
-A co mówił ci Hans?
-Tylko, że muszę sobie wyobrazić jak kukła płonie, a powinno się tak stać.
-Tylko tyle?- Spytał wyraźnie zdziwiony.
-No, tak.
-To nic dziwnego, że nie udało ci się nic przez ten czas zrobić.
-Czyli co? Czyli co jeszcze trzeba zrobić?
-Wiesz, powinnaś włożyć to jakieś emocje. Magia żywiołu opiera się głównie na emocjach, nie ważne czy szczęśliwych czy tych gorszych, ale ważne by były, musisz zawsze w to coś wkładać, a nie że myślisz tylko o podpaleniu, rozumiesz?
-Chyba, wreszcie coś rozumiem. Nie ma magii bez emocji.  
-Tak, spróbuj, pomyśl o czymś co cię na przykład uszczęśliwia, i spróbuj.
-No dobra.
Stanęłam na przeciw kukły, znów patrząc na te jej czarne oczka. Pomyślałam o Mai i Elenie o tych wszystkich naszych wygłupach, i o nocach, które spędziłyśmy u któreś z nas. O tym jak zawsze podchodziłyśmy do wszystkiego z rezerwą i śmiałyśmy z głupot. O tych wszystkich tekstach które tylko my rozumiałyśmy.  
Czułam jak kąciki moich ust unoszą się do góry w uśmiechu.  
A potem, tą całą energię spróbowałam wysłać do kukły. Ku mojemu zaskoczeniu zajęła się ogniem  
-No widzisz, to wcale nie jest takie trudne- Powiedział Leo
-No teraz to wydaję się proste.
-Oczywiście to nie wszystko, co można zrobić. Możliwości jest wiele, możesz tworzyć ognistą tarczę albo strzelać kulami ognia. Żeby to wszystko ogarnąć trzeba czasu, ale skoro już coś potrafisz, to powinnaś być już odporna na ogień, ale na twoim miejscu nie wkładałbym ręki do ogniska.
-Ale dlaczego? Przecież to taka fajna zabawa.
-Jak kto lubi.
Uśmiechnęłam się.
-Mogę przy okazji trochę poduczyć cię do pojedynków.
-O nie! Nie, nie, nie i jeszcze raz nie!
-Ok, czyli zaczynamy.
On chce mnie zdenerwować  
-Ale...
-Żadnych ,,ale”!
-Pff
-No chodź, nauczę cię przerzutu przez ramię.
Wiecie jak to się skończyło? Oczywiście wylądowałam na ziemi.
-Więc tak to ma wyglądać, teraz twoja kolej młoda damo.
-O ile można mnie tak nazwać.
Stanęłam przed nim tak samo jak on przed chwilą przede mną. Chwyciłam go za rękę próbując przerzucić go przez ramię, ale zamiast tego jego ciężar oparł się na moich plecach, a ja straciłam równowagę i tak oto Ja wylądowałam na podłodze, a on na mnie.
-O tutaj są nasze zguby!- Do pokoju wpadli David, Liam, Maja i Elena, spojrzeli na nas.- Nie przeszkadzajmy im- I wyszli tak szybko jak weszli.
Zrzuciłam z siebie Leona i wstałam.
-Chyba dość na dzisiaj- I wybiegłam za nimi.
Na korytarzu ich nie było, więc poszłam do pokoju. Na szczęście moje przyjaciółki tam były.
-Dziewczyny to nie tak jak myślicie!
-Jasne- odparły chórem
-No tak!
-Wiesz znikasz wcześnie rano, a potem znajdujemy cię na podłodze z Leo. To co mamy myśleć?
-Kobiety! On porostu pomagał mi w nauczeniu się do tych pojedynków!
-Jasne- znowu ten chórek.
-Jesteście głupie.- Powiedziałam przewalając się na łóżko.Dziewczyny zaczęły chichotać i szeptać między sobą.
????????????
Jakiś czas później byłyśmy w drodze na śniadanie. Posiłek minął szybko, a co dziwne Leo się na nim nie pojawił.
Następną godzinę zajęła mi lekcja z Chrisem.
Kiedy potem szłam na zajęcia z Hansem byłam cała podenerwowana. Jak zareaguje na moje nowe umiejętności? Będzie pod wrażeniem? Taką miałam nadzieję.
Weszłam do Sali.
Znowu stoi w tym samym miejscu czekając na mnie.
-No proszę! O to nasza mistrzyni władzy nad ogniem.- jego głos aż ociekał sarkazmem- No dalej idź się pogap na kukłę.
Ja mu kiedyś coś zrobię. O zaraz zobaczy jak się pogapię!
Szybko stanęłam na  przeciwko mojego potencjalnego przeciwnika. Znowu pomyślałam o przyjaciółkach, i zanim się obejrzałam kukła płonęła.
-Wow, czyli coś jednak umiemy? Mogłaś to zrobić szybciej, następnym razem bardziej się postaraj.
Czy ja dobrze słyszę? Czy on naprawdę nadal musi mi mówić co robię nie tak? Czy chociaż raz mogłabym usłyszeć coś w stylu ,,dobra robota”? Czy ja naprawdę tak wiele żądam?  
Mam dość, tak potwornie mam dość. Zanim zauważam moje oczy zachodzą łzami. Nie chce żeby je zobaczył. Zanim się orientuje wybiegam z Sali.  
Biegnę przed siebie. Naprawdę w tym momencie mało mnie obchodzi czy znowu się zgubię.  
-Jen?- słyszę znajomy głos.
Odwracam się do Leona, kiedy zauważa moją twarz od razu pyta:
-Hej, co się stało?
-A jak myślisz? Znowu Hans. Mam dość Leo!- chyba krzyczę ale mam to w nosie- mam dość tego że nie ważne jak się staram on musi marudzić! Mam dość, że nie widzi tego, że robię postępy! Mam dość że musi mnie ciągle obrażać i wytykać mi jak to nic nie umiem!- Teraz to już na pewno krzyczę.- Naprawdę próbowałam to ignorować, ale nie jestem z kamienia! To boli! To boli, jak ktoś się z ciebie tak bezczelnie nabija!
Nie wiem kiedy znalazłam się w jego objęciach, ale nie obchodzi mnie to. Kładę głowę na jego ramieniu szlochając mu w koszulkę.
-Wiem, Jenny, wiem.
Tylko tyle mówi, ale to wystarcza. On mnie rozumnie. Ktoś mnie rozumie.  
Dalej szlocham, przytulona do niego, ale on nie marudzi, wręcz przeciwnie mam wrażenie, że mnie nawet mocniej przytula.
Zdaję sobie sprawę, że jedyne czego czasami potrzebuję to pocieszenia i zrozumienia.

Tusia

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1095 słów i 5911 znaków.

Dodaj komentarz