Trio cz. 1

Rozdział 1

-Jen! Chodź, bo się spóźnisz do szkoły!
Z rozmyślań wyrwał mnie głos mamy
-Idę
Wstałam i ruszyłam do łazienki
Stanęłam przed lustrem. Moje 16 letnie odbicie wyglądało okropnie. Dwoje małych zaspanych niebieskich oczu. Krótkie ciemne blond włosy jak zwykle rano w nieładzie. Jednym słowem: zombie.
-Uśmiechnij się- powiedziałam do siebie - Dzisiaj piątek
Starałam się być optymistką, choć nie było to proste.
Szybko się ogarnęłam i ruszyłam do salonu
-No jesteś wreszcie! Jedz śniadanie i zasuwaj do szkoły.
Posłusznie zjadłam kanapkę. Spakowałam się i poszłam na lekcję.
Dwa słowa o mnie: kocham czytać i z całej szkoły lubią mnie tylko dwie osoby: Maja i Elena. Zresztą one nie są bardziej popularne.
Do liceum doszłam w 5 min. Budynek jest stary, brzydki i nieodnowiony bo szkoła nie ma funduszy.
-Patrzcie! Dżem przyszedł.
Zignorowałam debili i podeszłam do moich jedynych przyjaciółek.
-Hej, dżemie
-Zamknij się, Sreleno- Są to nasze przezwiska w szkole, same czasami sobie dokuczamy tak dla rozluźnienia atmosfery.
Maja podeszła do mnie i mnie przytuliła, po chwili zastanowienia Elena zrobiła to samo. Maja jest blondynką z długimi włosami, ma niebieskie oczy i chudą twarz. Moim zdaniem jest śliczna. Lubię w niej poczucie humoru i to, że rozumiemy się bez słów. Co do Eleny jest to brunetka z rzadkimi włosami, a na małym nosie nosi okulary. Mimo to też jest ładna. Energiczna i szalona.
-Szykujcie się psychicznie i fizycznie na dwie godziny w-fu.
-To będzie rzeź!
Wybuchłyśmy śmiechem. Ruszyłyśmy do szafek po worki. Po czym poszłyśmy na salę.  
-ej, dziewczynki. Skoro jutro Sobota to wpadniecie do mnie? Rodzice gdzieś wychodzą więc cała chata dla nas!- Powiedziała Elena
-Jasne! Zrobimy zapasy i będziemy się obżerać aż nam brzuchy pękną!- Powiedziałam żartem
-Włączymy jakiś film i będzie spokój- Odrzekła śmiejąc się Maja
-Tylko bez muzyki! Pamiętacie co ostatnio robiła Elena? Wolę tego znowu nie oglądać- Nie chcecie wiedzieć co robiła
-Ej! To był tylko mój taniec!
-Straszny taniec  
-Cichaj! Nie było tak źle!
-A właśnie że było! Oślepłam wtedy!
Prowadziłybyśmy naszą konwersację dalej, ale zadzwonił dzwonek i musiałyśmy zacząć się przebierać, żadna z nas nie chciała się spóźnić na lekcję.  
Szybko wcisnęłam na siebie czerwoną bluzkę i czarne leginsy. Zaczęłam wiązać sznurowadła od trampek.
-Ej! Dżemie poczekaj na nas!
-To ruszcie swoje szanowne tyłki i się pospieszcie!
Na szczęście dziewczyny się szybko przebrały i po chwili siedziałyśmy na przeciwko pani Roth.  
Kiedy reszta była gotowa, zaczęłyśmy rozgrzewkę po czym zagrałyśmy w kosza. Nie jesteśmy zbyt wysportowane, więc niezbyt pięknie nam szło. Na drugiej lekcji było coś łatwiejszego, a mianowicie aerobik. Moim zdaniem mam dwie lewe nogi, chociaż dziewczyny twierdzą inaczej, ale ja wiem swoje. Na szczęście lekcja minęła szybko i po chwili szłyśmy na kolejną.
Którą był Angielski. Siedziałyśmy przed salą i omawialiśmy szczegóły domówki. Nagle zaleciało mi dymem. Miałam właśnie spytać dziewczyny czy one też to czują, kiedy rozległ się dźwięk 3 dzwonków.
Pożar!
Jezu! Wszyscy rzucili się do wyjścia. Wstałam i z przyjaciółkami poszłam w ich ślady. Wszędzie zaczął się zbierać dym. Gęsty, szary, duszący. Ledwo oddychałam, nie mówiąc już o tym że cokolwiek widziałam.  
Dusiłam się kaszląc i po chwili potknęłam się o coś. Wylądowałam na podłodze. Jak nigdy w życiu ogarnął mnie przejmujący lęk że zginę.  
Nie miałam siły wstać, nie mogłam już wsiąść oddechu. Coś wielkiego i płonącego upadło tuż przy mnie.
Zapragnęłam się stąd wydostać.  
Nie umrę tu. Powtarzałam sobie. Nie umrę.
I wtedy stało się coś dziwnego.
Ogarnęła mnie dziwna energia, która pomogła mi wstać, już nie oddychało się tak ciężko. Nawet zaczęłam coś widzieć.  
Nigdzie nie było moich przyjaciółek. Mogłam jedynie mieć nadzieję że udało im się wydostać. Popędziłam w stronę wyjścia, nie wiem jakim cudem cokolwiek tu widziałam. Ale obiecałam sobie że pomyślę o tym jeśli uda mi się stąd uciec. Dobiegłam do drzwi, a właściwie na nie wpadłam otwierając je. Wbiegłam na boisko na, którym zebrała się cała szkoła.  
-Jezu! Jenny! Już myśleliśmy, że po tobie! Jak udało ci się wydostać? - Spytała moja wychowawczyni.
Nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam jakim cudem nie spłonęłam. Zaraz potem wpadły na mnie przyjaciółki tuląc mnie do siebie i wrzeszcząc że nigdy więcej mam im tak nie robić. Chyba płakały, ja nie płakałam. Nie potrafiłam.  
-No dobrze! Straż już panuje nad sytuacją, z powodu pożaru przez jakiś czas nie będzie szkoły. Idziecie do domów. Przed wyjściem strażacy sprawdzą czy na pewno nic wam nie jest.
Dziewczyny pociągnęły mnie w stronę wyjścia z boiska. Szłam jak w transie. Może nawdychałam się za dużo dymu?  
Co tam się w ogóle stało!? Powinnam nie żyć!
Okazało się, że poza lekkim oparzeniem na ramieniu nic mi nie jest. Dziewczyny też były całe.
Weszłyśmy na ulicę i ruszyłyśmy w stronę mojego domu, ponieważ był najbliżej.  
-Jen! Cała się trzęsiesz! Na pewno wszystko, okay?- Powiedziała Maja, a w jej głosie słyszałam troskę.
-Nic mi nie jest... Elena! Uważaj!
Dziewczyna właśnie weszła na jezdnię. Kiedy za zakrętu wyjechał samochód. Jechał zbyt szybko, Elena nie zdąży uciec.

Tusia

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1045 słów i 5560 znaków.

Dodaj komentarz