Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Przygody Jasia i Małgosi - Olbrzym na Górze cz.4

Ognisko płonęło czerwonym żarem. Olbrzym dorzucił do niego parę drewnianych szczap na podpałkę. Jego posiłek musiał się przecież dobrze ugotować. Choć nie był on przeznaczony tylko dla niego ale też dla trójki dzieci które siedziały związane i przerażone przy ognisku. Ogień dotykał ich rumianych dziecięcych twarzyczek ale przez swoje więzy nie mogli od niego uciec. Spoglądnęły na gar z warzywami stojący nad ogniskiem.  
- Pewnie też tam skończymy - stwierdził cicho Jasio odwracając się do swojej siostry.  
- Ugotowani, zjedzeni i strawieni przez żołądek olbrzyma. Jego siostra popatrzyła zniesmaczona.  
- Musisz tak mówić? Chce mi się teraz rzygać!  
-Co? Moje warzywka są aż tak niesmaczne? - zapytał rozgniewany olbrzym  
- Nie, panie olbrzymie - powiedziała Małgosia  
- Po prostu się kłóciliśmy - dodała

- No mam nadzieję, bo moje warzywka to prawdziwe cudo! -odpowiedział olbrzym. Żar zaczął się unosić w górę niebezpiecznie dosięgając twarz dzieci. Olbrzym popatrzył uważnie na gar i z wyczuciem ugasił ognisko i zdjął z nad niego warzywka. Wziął dla siebie całą sałatę i soczewicę , dzieciom zostawiając garść fasoli i orzechów.  
- Więc skąd przychodzicie? - rozpoczął  
- Z domku w środku lasu - zaczęła Małgosia. Rodzeństwo następnie opowiedziało olbrzymowi swoje nieszczęsne przygody. Olbrzym słysząc je spuścił głowę i kiedy dzieci skończyły zaczął swoją opowieść.  
- Rozumiem was- powiedział  
- Ja też straciłem swój dom. Kiedyś byłem małym olbrzymem takim jak wy. Pewnego dnia w moim kraju rozpętała się wojna domowa. W powietrzu śmigały kule a domy płonęły niczym drwa w tym ognisku. Wtedy to straciłem swoją rodzinę - mówiąc to uronił łzę.  
- Wyruszyłem z ruin i błąkałem się przez siedem lasów i siedem gór. Było ciężko zwłaszcza kiedy lasy i góry wyglądały tak samo i trudno było powiedzieć czy to szósty czy dopiero trzeci las jaki się przemierzyło. W końcu dotarłem do tej jaskini. Zadomowiłem się tutaj, w okolicy było pełno warzywek, nie miałem więc na co narzekać. Dopóki nie napotkałem lokalnych mieszkańców.  
- Co się wtedy stało? - zapytała Małgosia  

- Pewnego dnia wyszedłem z jaskini żeby jak zwykle nazbierać warzyw na obiad. Przychodzę, patrzę a tam jakiś człowiek przyprowadził swoje czworonożne, łaciate zwierzę. Które zaczęło wcinać moje warzywka.  
- I co zrobiłeś - zapytał Jasio  
- Jak to co? Podbiegłem i ukręciłem kark tej bestii! Rodzeństwo zastygło w milczeniu.  
- Nie było ci przykro? - zapytała Małgosia  
- Biedna krówka - dopowiedziała mała Kasia.
-Niby czemu? Przecież ta krowa zjadała moje warzywka. Zasługiwała na swój los - stwierdził olbrzym z dumą w głosie. Zresztą nie tylko ona. Później zrobiłem to z kolejnymi krowami. Było ich chyba 10…albo nawet 12.  
- Tak się nie robi - stwierdził rozczarowany Jasio  
- Niby czemu? To moje pole i ja nimi rządzę! Nikt inny nie będzie się do niego wtrącał!  
- Słuchaj olbrzymie - zaczął Jasio.
- W naszym ludzkim świecie jest coś takiego jak prawo własności. Oznacza to że jeśli rzecz do kogoś należy może on nią rozporządzać jak chce. No chyba że ludzie ustanowili prawa które to ograniczają  
- A co to ma do rzeczy!? - stwierdził gniewnie olbrzym
- To że ludzie z miasta uważają pola i krowy które na nie wypasają za swoją własność. I  nie podoba im się że ktoś inny na nie przychodzi, niszczy im uprawy i zabija zwierzęta.  
- Trudno to już ich problem - odpowiedział olbrzym  
- To tak nie działa! To tak naprawdę w imię kota Filemona nie działa - ciągnął coraz bardziej poirytowany Jasio. Małgosia przerwała mu położeniem ręki na jego ramieniu  
- A może spróbowalibyście się dogadać? - zaproponowała dziewczyna
- Ja dogadać z nimi? Nie ma mowy! To moje pole i nikt nie będzie na nie wchodził!  
- Ale olbrzymie nie męczy cię już ta walka - powiedziała Małgosia zbliżając się do stwora. Wzięła go za rękę i wskazała na wystające z nich żyły.  
- To od nadciśnienia, takiej choroby. A pojawia się ona kiedy człowiek lub w twoim przypadku olbrzym bardzo się denerwuje. Jeśli pogodzisz się z mieszczanami nie będą już bez twojej zgody wchodzić na twoje pola a ty nie będziesz się tak denerwować.
Olbrzym zamilkł i przez chwilę wpatrywał się w dzieci.  
- Może rzeczywiście macie rację. Nie zaznałem spokoju odkąd zostałem wygnany ze swojej ojczyzny. Nic tylko się denerwuję i niszczę, niszczę i denerwuję, chyba po prostu czuję się źle i chcę aby inni też się tak czuli.  
- Dobrze a jaki macie plan? - zapytał Olbrzym z nadzieją w głosie
- Moglibyśmy zorganizować spotkanie z mieszkańcami wioski. Przekazałbyś na nich co ty uważasz, oni by przekazali co oni uważają i może udałoby się wam dojść do porozumienia  
- Też tak myślę nauczylibyście się co nieco o swoich racjach. Czyli o poglądach na daną rzecz.  
- I o prawie własności - dodał podnosząc palec i zamykając oczy Jasio  
- Tak o tym też - stwierdziła Małgosia przewracając oczami.  
- W takim razie do roboty! - wykrzyknął olbrzym.  

Kiedy dzieci wróciły aby oznajmić sołtysowi wiadomości zastały jego oraz jego pomocnika na sadzeniu pomidorów. Obaj mężczyźni klęczeli i wykopywali okrągłe dziury w ziemi. Małgosia i Jasio cicho zachichotali na pomysł jaki im przyszedł do głowy a dziewczyna realizując go powoli zbliżyła się do nich od tyłu-
Dzień dobry - powiedziała na cały głos kiedy znalazła się tuż przy nich. Obaj mężczyźni podskoczyli a Wójt Wójtowicz wskoczył na ramiona swojego pomocnika mocno chwytając się jego ramion
- Co? Skąd wy się tutaj wzięliście!? - wykrzyknął Wójt cały czerwony na twarzy.  
- Zrobiliśmy porządek z olbrzymem. Tak jak chcieliście - oświadczył im Jasio.  
- Jest nasz, już po nim! -wykrzyknęła unosząc ramionami mała Kasia.  
     - No dobrze a gdzie go macie? -zapytał zaskoczony pomocnik, próbując nie udusić się pod naporem potężnego ciała Wójta. Starszy mężczyzna odzyskując równowagę, zszedł mu z ramion i stanął na ziemi ocierając rękami garnitur. Kiedy to robił, Jasio przeszedł tymczasem do tłumaczeń
- Jest w swojej jaskini. Namówiliśmy go na spotkanie z mieszkańcami aby nawzajem wytłumaczyli sobie swoje racje i doszli do szlachetnego porozumienia  
- Co??? A niby czemu mam to zrobić - pół wykrzyknął a pół wyjęczał Wójt czerwony jak burak i wściekły jak byk  
- Ponieważ przestanie napadać na wasze krowy i niszczyć wasze pola. Kto wie może mieszczanie uznają to za wasz sukces i pomoże to wam w wygraniu następnych wyborów - oświadczył pewny siebie Jasio
Wójt objął ręką brodę i zaczął myśleć. Myślał, myślał i myślał  
- No dobrze może to faktycznie ma sens - stwierdził w końcu mężczyzna rozkładając ręce
- Zwołam na jutro zebranie wszystkich mieszczan. Ale jeśli spróbujecie mnie wykiwać … mówiąc to przybliżył twarz … jeśli uciekniecie się choć do jednego postępu … zrobię wszystko aby was stosownie ukarać. I zaczął zacierać ręce.  
- W porządku jak pan chce- oświadczyło zgodnie rodzeństwo bardziej zdziwione niż przerażone oświadczeniem Wójt.  
- A zatem dobrze. Prezentacja odbędzie się zatem dzisiaj wieczorem. Dumny Wójt odszedł zacierając ręce.  

Dzieci zostały sam na sam z jego pomocnikiem. Ten odrzekł uradowany:
     - Brawo dzieci, udało wam się! Wiedziałem, że wam się uda!
     - Och wiedział Pan? To dlaczego zostawił nas Pan samych na górze? - zapytała w imieniu rodzeństwa poirytowana Małgosia
     Pomocnik zamilknął na chwilę i zaczął ciągnąć swoje wyjaśnienia:
     - Widzicie dzieci, to była próba waszej samodzielności. Wiem, pewnie się wam to nie podobało i było dla was ciężkie, ale wierzcie mi, świat dorosłych jest wymagający i okrutny, jeśli sami sobie w nim nie poradzicie, nikt wam nie pomoże
     Dzieci popatrzyły na niego bez słowa i bez wyrazu twarzy. Nie spodobały im się wyjaśnienia mężczyzny
     - Proszę zrozumcie mnie - odrzekł mężczyzna
     Małgosia wyrwała się do przodu z uśmiechem na twarzy:
     - W porządku, rozumiemy Pana. Dał nam Pan ważną lekcję
Mężczyzna uśmiechnął się i wrócił do sadzenia pomidorów. Kiedy jednak dzieci skierowały się w stronę jaskini Olbrzyma, uśmiech zszedł z twarzy Małgosi i dziewczynka przyłączyła się do narzekań młodszego rodzeństwa. Zachowanie dziewczynki, było bowiem fałszywe czyli niezgodne z tym jak czuła się naprawdę. Nie zrozumiała zachowania mężczyzny. No, ale trudno rodzeństwu udało się namówić Olbrzyma i władze miejskie do próby porozumienia. Dzieci zakasały zatem rękawy i wzięły się do przygotowania Olbrzyma aby dobrze na nim wystąpił

***
Opowiadanie miało mieć tylko cztery części, przedłużyło się jednak w czasie pisania i dlatego w tym jeszcze tygodniu zostanie opublikowana ostatnia piąta część

Dodaj komentarz