Rodzeństwo stało na kamiennej półce wpatrując się w dal i zastanawiając się nad swoim mizernym losem. Jeszcze kilka tygodni byli w swojej chatce w środku lasu, poświęcając czas na zabawę i poznawanie świata. Teraz byli ...sami i zdani tylko na siebie. I nie zapowiadało się aby miało to zmienić. Popatrzyli po sobie ze smutkiem w oczach, a następnie na torbę jaką zostawił im tajemniczy mężczyzna
- Po co nam to właściwie dał? - zapytał się w końcu Jasio
- Może myślał że nam to pomoże. Powinniśmy myśleć pozytywnie Jasiu! - stwierdziła rezolutnie Małgosia
- Jakbyśmy mieli jeszcze do tego jakiś powód - rzekł niechętnie chłopak
- Ale to ciężkie- wyskamlała mała Kasia próbując podnieść torbę. Rodzeństwo wzięło torbę we trójkę i ciężko dysząc udało się w głąb jaskini. Torbę zostawili przy wejściu ponieważ była dla nich za ciężka. Wejście prowadziło do dużej kamiennej półki która nagle się urywała. Dzieci stanęły i uważnie przypatrzyły się temu co znajdowało się pod nią. Był to wielki krąg z którego wnętrza dochodziły odgłosy chrapania. We wnętrzu kręgu znajdował się ten po którego tutaj przyszli. Olbrzym. Nie był on do końca taki jaki go sobie wyobrażali. Był wielki ale porośnięty czymś na kształt futra. Jego czaszka była raczej kwadratowa niż w pełni ludzka a stopy wydawały się nadmiernie duże w stosunku do reszty ciała. Stwór smacznie spał zwinięty w kłębek i wydawało się jakby cała reszta świata nie miała dla niego znaczenia.
- Ale futro. Jak misiu! - wykrzyknęła mała Kasia
- Cicho- wyszeptało jej starsze rodzeństwo. Skierowali się w stronę wejścia.
- No to chyba zostaniemy tutaj - wyszeptał Jasio zwieszając głowę.
- Jasiu podnieś głowę! -powiedziała Małgosia
- Na pewno znajdziemy jakiś sposób - mówiąc to poklepała go po ramieniu. Chłopiec zawiesił się i stał przez chwilę w bezruchu
. - Faktycznie może coś rzeczywiście znajdziemy - rzucił pod nosem. I zaczął myśleć, myśleć i myśleć
-Małgosiu chodźmy zobaczyć torbę. - wykrzyknął po długiej chwili zastanowienia
-Myślę że wpadłem na pomysł.
Jak powiedział tak zrobili
- Czytałem kiedyś książkę na temat wojskowości. Była w niej mowa na temat wynalazku który pozwalał wojskom wygrywać bitwy. - mówił chłopak
- Może to miał na myśli zastępca Wójta kiedy powiedział, że to pomoc dla nas
Wkrótce znaleźli się na skalnej półce a chłopiec otworzył torbę i wyjął znajdujące się w niej przedmioty
- Łyżka, nogi, sznur... - recytował - to wszystko części katapulty!
- Używali jej kiedyś to burzenia murów, my możemy jej użyć do oszołomienia olbrzyma. Myślę że da się ją zbudować z tego co jest w torbie.
- Może i się da ale potrzebujemy czegoś do strzelania. Musimy jakoś oszołomić olbrzyma zanim złapiemy go w siatkę.
- Kaminie- wyseplała mała Kasia
- Co, mała? - zapytała troskliwie Małgosia - Kaminie - powtórzyła dziewczynkę pokazując rodzeństwu szare skały na brzegu jaskini. Dziewczyna popatrzyła się na skały i wyszeptała do brata:
-Patrz się możemy ich użyć jako amunicji. Wpierw użyjemy ich aby oszołomić olbrzyma i sprawić aby stracił orientację. Kiedy to się stanie wystrzelimy siatkę i go w nią złapiemy
- Myślę że to dobry plan - powiedział chłopak
Po czym rodzeństwo wzięło do roboty. Wpierw przytwierdzili gwoździami nogi do łychy. Narzędzia, które dostali były jednak wadliwe to znaczy nie nadawały się do użytku dlatego Małgosia sprawdziła swoją torbę i wyjęła z niej dobry, mocny młotek. Następnie zawiązali sznur z tyłu katapulty, ponieważ tylko w ten sposób mogli wystrzeliwać kamienie po czym ułożyli ich stertę jak i siatkę na ryby z boku. Tak oto przygotowani, czekali na pojawienie się Olbrzyma.
Ten przebudził się kiedy zaczęło się robić ciemno. Zwykle tak robił, jego oko było bowiem przyzwyczajone do ciemności. Rozciągnął się po czym wstał i zaczął sobie robić śniadanie. Trochę orzechów, trochę sałaty, trochę fasoli - wszystko na pyszną śniadaniokolację. Siadł przed ogniskiem i zaczął rozmyślać. Był jednym z ostatnich przedstawicieli swojego rodzaju, niewielu już ich zostało w ludzkim świecie. Był samotny, taki samotny że aż oczy zaczęły mu łzawić. Zaraz… to nie z żalu, to od dymu. Przypalało mu się śniadanie! Rzucił się aby ugasić ogień. Udało mu się ale kiedy chciał podnieść patelnię nagle usłyszał dźwięk spadającej skały. Co to się działo? Czyżby znowu jaskinia miała mu się zawalić? Wyszedł w kierunku skalnej półki która służyła mu jako punkt widokowy na okoliczne miasto. Kiedy do niej dotarł zauważył dziwny widok .Na półce stały trzy dzieci otaczając dziwny przedmiot w kształcie stojącej łyżki. Chciał się do nich zwrócić z pytaniem co tutaj robią ale kiedy otworzył usta nagle poczuł wyraźny ból w swoim prawym ramieniu. Zatoczył się i kiedy odwrócił się zobaczył na dole kamienną kulę. Stojąca na półce dziewczynka w hełmie na głowie wyciągnęła rękę i krzyknęła:
- Cel … Dziecko przyniosło kolejną kulę a chłopiec zapakował ją do rury
- Pal! Odpalił sznurek przy rurze i kolejny kamień wystrzelił w jego kierunku. Tym razem uchylił się ale dziewczynka ponownie kazała podać kamień, dziecko to zrobiło, chłopak go załadował i odpalił a ten poleciał w jego kierunku. Konkretnie w jego oko. Olbrzym zatoczył się z bólu.
- Przynieś siatkę! -krzyknęła Małgosia.
Jasio i Kasia przynieśli siatkę i razem przytwierdzili ją do sznura katapulty.
- Cel - powiedziała pewna siebie Małgosia obserwując zataczającego się z bólu Olbrzyma
-I pal! - dodała po czym siatka poleciała w stronę olbrzyma.
Oszołomiony gigant nie mógł stawić oporu i siatka otoczyła jego ramiona i głowę czyniąc go zdanym na łaskę rodzeństwa
- Hurra, udało się! - wykrzyczało rodzeństwo. Olbrzym jeszcze raz się zatoczył i opadł na przeciwległą ścianę jaskini. Nagle jednak wydał z siebie ryk i całą swoją mocą zdarł z siebie siatkę.
- O nie… - wyszeptała Małgosia. Ruszył na rodzeństwo z rozpostartymi ramionami. Małgosia doskoczyła do Jasia i złapała go mocno za ramię, to samo zrobiła jej młodsza siostra. Nie mogło to jednak powstrzymać olbrzyma, który z gniewną twarzą i okrzykiem dotarł do skalnej ścianki.
Dodaj komentarz