Życiowa układanka, część dwunasta,

Życiowa układanka, część dwunasta,Życiowa układanka, część dwunasta.

#mąż, #żona, #szantaż, #zdrada, #mediacje, #pieniądze, #ugoda

Poniedziałek, 4 Czerwiec 2018, wcześnie rano

     Monika prawie w ogóle nie spała. Kiedy wreszcie zasnęła, sen był krótki i bardzo niespokojny. Obudziła się bladym świtem i była bardziej zmęczona, niż gdy się kładła. Nie miała ochoty próbować kolejnej drzemki. Bardziej z nudy, niż z potrzeby, poszła skorzystać z toalety.  
     Kiedy skończyła sikać, zwyczajowo osuszyła papierem toaletowym swoją waginę, jednak dotykając, poczuła ukłucie wewnątrz, w miejscu podobnym do tego, gdzie bolało ją przy wczorajszej próbie współżycia. Zaczęła więc delikatnie badać palcami swoje wnętrze i odkryła źródło tego bólu. Miała wrażenie, że lekarka, zdejmując jej szwy, pominęła jedną nitkę i jej koniec drażni ją gdzieś wewnątrz  pochwy.
     Pierwsze pojawiło się zdenerwowanie — Jakby miała mało na głowie dzisiaj, jeszcze będzie musiała podjechać do szpitala i poprosić, aby któryś z lekarzy, który dzisiaj ma dyżur, sprawdził jej odkrycie. Moment później pojawiła się jednak ogromna nadzieja, że kolejna próba zbliżenia z mężem, będzie zdecydowanie przyjemniejsza, co wyraźnie dodało jej energii i napełniło optymizmem.
     Po pobycie w łazience i umyciu się poszła przygotować dla siebie i męża śniadanie. Już wcześniej spodziewała się, że Piotr wkrótce się obudzi i chociaż w ten sposób, chciała mu umilić poranek. Teraz jeszcze chciała podzielić się z nim nadzieją na rychłą poprawę jej stanu.
     – Dzień dobry Kochanie. Śniadanko dla ciebie… - Monika wesoło przywitała męża, wchodząc do sypialni i widząc, że już nie śpi.
     – Dzień dobry – odpowiedział lekko zaspanym głosem.
     – Jak byłam w łazience – chciała jak najszybciej podzielić się swoim odkryciem – wyczułam coś w środku, chyba ta lekarka w piątek, usunęła mi nie wszystkie nitki i może dlatego coś nam przeszkadzało…
     – Pokaż – chciał osobiście potwierdzić jej odkrycie.
     Monika odstawiła na szafkę z boku, przyniesioną tacę z kanapkami i herbatą, położyła się na plecach, na łóżku obok męża i rozwiązała pasek szlafroka. Poły szlafroka zsunęły się, odsłaniając jej nagie ciało. Aby ułatwić mężowi zbadanie swojego wnętrza, podkurczyła i rozchyliła nogi.  

     Piotr usiadł obok żony i ostrożnie wsunął w nią palec, zaczął szukać owego znaleziska.
     – Faktycznie tam coś jest! – dosyć szybko Piotr również wyczuł palcem to samo, co odkryła Monika, nawet wyczuł kłujące zakończenie nitki.
     – Boli – zaprotestowała, kiedy chciał wsunąć w nią dwa palce. – Myślisz, że to szew?  
     – Możliwe, bo mnie też coś zakuło… Co z tym zrobimy? – Piotr wyraźnie się ożywił.

     – Poczekam do ósmej i spróbuję zadzwonić do tej lekarki – odpowiedziała po chwili zastanowienia. – Może uda mi się umówić na dziś na kontrolę…  
     – Oby.
     – Mam nadzieję, że jak usunie tę nitkę, to będziemy mogli wreszcie normalnie się kochać… – mówiła z przejęciem.
     – Jak się nie dodzwonisz, to możemy podjechać do tego szpitala… – jemu również udzielił się optymizm żony.
     Wciąż mając dłoń na jej łonie, zaczął ją bezwiednie pieścić palcami, skupiając się głównie na zewnętrznych częściach sromu.
     – Co robisz? – spytała tonem wyrażającym akceptację doznawanych pieszczot.
     – A co, nie chcesz? To przestanę… – lekko droczył się z nią, nie przerywając ruchów dłoni.
     – Chcę i to bardzo – odpowiedziała coraz bardziej podniecona.
     Coraz bardziej zatracała się w przyjemnych doznaniach, wywołanych staraniami męża, aż do gwałtownego orgazmu, po którym jej ciało na długie chwile opanowało przyjemne rozleniwienie.

     Wciąż miała dłoń męża między zaciśniętymi udami, jedynie mąż teraz leżał tuż obok. Rozluźniła zaciśnięte uda i uwolniła jego dłoń, a sama zaczęła powoli muskać ustami jego ciało. Jego sprzęt był gotowy do akcji i pragnęła poczuć go w sobie, jednak wiedziała, że będzie musiała z tym poczekać, aż pozbędzie się tego pominiętego szwu. Teraz mogła odwdzięczyć się mężowi jedynie pieszczotami oralnymi. Nie myślała nad techniką tych pieszczot, a dała się ponieść namiętności. Spokojne poranne pieszczoty dały przyjemność nie tylko jej, ale również obdarowanemu nimi Piotrowi. Jego nabrzmiały narząd po kilku minutach starań, zaczął pulsować w jej ustach i obficie zalewać jej gardło. Pierwszy raz, z taką ochotą, połykała jego nasienie. Nie wypuszczając jego penisa z ust, z przyjemnością obserwowała zadowolenie na jego twarzy.  
     Sama była tak szczęśliwa i podniecona, że gdyby tylko mąż, w jakikolwiek sposób, dał jej znak, że chce powtórki, bez najmniejszego sprzeciwu powtórzyłaby te pieszczoty, aby dać mu więcej przyjemności, choć wiedziała, że drugi raz trwałby zdecydowanie dłużej…  
     Czekała jednak na jego ruch, wciąż trzymając w buzi jego przyrodzenie i delikatnie muskając koniuszkiem języka wędzidełko. Kiedy mąż postanowił przytulić ją, wydało się jej to jeszcze większą nagrodą za jej starania. Długie chwile spędzili przytuleni i dopiero później głód zmusił ich do przerwania tych pieszczot.
     Kanapki niestety nieco obeschły, a herbata wystygła, jednak nie żałowali czasu poświęconego na poranne amory i w dobrych nastrojach zjedli śniadanie w łóżku. Kiedy skończyli, Monika wstała, aby wynieść talerze i kubki do kuchni.  
     Nie przejmowała się własną nagością i boso, w „stroju Ewy” przemierzyła mieszkanie, co sprawiło Piotrowi dodatkową przyjemność. Widok jej krągłości i jej swobodne ruchy sprawiły, że jego kutas znów stanął na baczność…
     – Widzę, że zanim napiję się tej kawy, będę musiała się nim zająć… – Monika, wracając do sypialni, zauważyła ponowną erekcję męża.
     – To przez ciebie, kręcisz tym gołym tyłkiem i kusisz… – odpowiedział żartobliwie.
     – Coś ci się nie podoba?
     – Podoba się i dlatego stanął…
     – Teraz, mogę ci ulżyć tylko ustami… – Powiedziała nieco zawiedzionym głosem, stawiając oba kubki z kawą, na szafce nocnej po jego stronie łóżka.
     – … ale jak wrócimy ze szpitala, to z tym gołym tyłkiem… – dodała weselej, sama dając sobie klapsa – będziesz mógł zrobić wszystko, na co tylko będziesz miał ochotę… – dopowiedziała, klękając przed siedzącym na krawędzi łóżka mężem.

     Nadzieja na szybką poprawę jej stanu wyraźnie zaprzątała jej myśli, co pozwoliło nie tylko zapomnieć o dzisiejszych mediacjach oraz związanym z nimi stresem, ale też ponownie oddać się porywom namiętności.  
     Piotr również skupił się na tym temacie i oboje byli w dość dobrych humorach. Żona ochoczo zabierała się do powtórnego oralnego zaspokojenia jego chuci i najbliższy kwadrans upłynął im na uwolnieniu kolejnej porcji nasienia. Również tym razem, ku jego radości, pokornie połknęła wszystko, co jego penis zdołał z siebie wyrzucić, a później chwilę jeszcze delikatnie ssała.
     Tak spędzili większość poranka, reszta upłynęła im na wypiciu kawy, prysznicu, ubieraniu się i próbie dodzwonienia do lekarki. Kiedy wreszcie udało im się dodzwonić, Monika umówiła się na konsultację na godzinę piętnastą trzydzieści.

***

      Chociaż spotkanie mediacyjne było zaplanowane na godzinę jedenastą, Monika z Piotrem pojawili się w kancelarii tuż po godzinie dziewiątej. O tej porze w poniedziałkowy poranek, zastali jedynie pracowników pierwszej linii kontaktu z klientem, sami prawnicy dopiero zaczynali się powoli schodzić do pracy. Mecenas Kabała pojawił się kwadrans przed godziną dziesiątą, witając się jedynie krótko, dopiero tuż po dziesiątej znalazł czas, aby z nimi porozmawiać.
     Pokazał im salę konferencyjną, na której będzie się odbywało spotkanie, udzielił kilku wskazówek na temat zachowania podczas spotkania. Uprzedzał o możliwych próbach wyprowadzenia z równowagi przez oponentów i prosił o opanowanie emocji i powściągliwość w reakcjach.
     W oczekiwaniu na przyjazd pozwanej czwórki i rozpoczęcie negocjacji, asystentka zaproponowała im kawę i ciasteczka.  
     Mecenas Kabała wyszedł tymczasem do swojego gabinetu po dokumenty przygotowane w związku z ich sprawą. Wrócił do sali konferencyjnej około dwudziestu minut przed spotkaniem, pchając przed sobą zgrabny metalowy wózeczek, przypominający hotelowe wózeczki do dostarczania posiłków do pokoi gościnnych. Na blacie wózka znajdowało się kilka stosów teczek z dokumentami, każdy stos miał teczki w innym kolorze.
     Przed przyjazdem drugiej strony negocjacji, mecenas Kabała zaproponował wspólne wyjście na papierosa, do wydzielonego pomieszczenia.  

***

     Wracając z papierosa spotkali czekających już Andrzeja, Bogdana i Jerzego, których mecenas Kabała zaprosił do Sali konferencyjnej.
     Po zajęciu miejsc przy stole, Bogdan korzystając z nieobecności Artura, zabrał głos.  

     – W imieniu swoim i moich dwóch obecnych tutaj kolegów, chciałbym zauważyć, że nasz udział w tych negocjacjach ma sens dopiero, po zawarciu ugody z nieobecnym Arturem S…  
     – Spokojnie, poczekajmy jeszcze chwilę na panów kolegę – odpowiedział mecenas.
     – Od tygodnia, to już nie jest nasz kolega, dlatego prosiłbym, żeby zaczął pan negocjacje od próby zawarcia ugody z nim i gdy to już się stanie, możliwie najszybciej, uwolnił nas od jego towarzystwa – Bogdan nie ukrywał rozłamu w ich obozie.
     – A cóż panów poróżniło, jeśli wolno zapytać – adwokat drążył temat.  
     – Poznaliśmy drugą twarz Artura, dowiedzieliśmy się, co robił za naszymi plecami i zobaczyliśmy powody, dla których Pani Monika trafiła do szpitala – to mówiąc sięgnął do teczki i wyjął kilka pudełek z płytami DVD.

      – To są jedyne kopie nagrań z monitoringu w jego domu i samochodzie. Oryginały oraz ich kopie z telefonu, tabletu i chmury tego kretyna, zostały usunięte przez mojego zaufanego informatyka.
     – Ale te materiały, nie nadają się do wykorzystania w sądzie, przez sposób ich pozyskania – zauważył Kabała.
     – Zrobicie z tym, co uważacie. Ważne, że on, już nie ma tych nagrań. Taki mały gest dobrej woli z naszej strony. Swoją drogą panie Piotrze niezły prawy sierpowy, znokautować dwóch byków jednym ciosem, gratuluje! – powiedział podając Piotrowi pudełka z płytami.
     – Dziękuję – Piotr był zaskoczony tak podarunkiem, jak i uznaniem ze strony Bogdana.
     – Uprzedzam, że nie są to nagrania, które łatwo się ogląda. Widzieliśmy je raz, w obecności Artura, na przyspieszonym podglądzie i nie chcemy tego więcej oglądać.

     W pomieszczeniu zapanowała cisza, którą przerwało dopiero zaanonsowanie przez asystentkę, przybycia Artura, który pojawił się w drzwiach za chwilę.
     – Przepraszam, kłopoty z miejscem do parkowania – tłumaczył się Artur.
     – To się przesiądź na rower – dopiekł mu Jerzy.
     – Bardzo śmieszne…
     – Dobrze, Panowie możemy zaczynać? – mecenas przerwał pyskówkę między Arturem i Jerzym.
     – Tak, miejmy to, jak najszybciej za sobą… – Jerzy, odparł pozbawionym entuzjazmu głosem.  
     – Niech pan usiądzie i zaczynamy – adwokat, zwracając się do Artura, wskazał najbliższe wolne miejsce, między nim i Bogdanem, a naprzeciwko Piotra.

     – Nazywam się Kamil Kabała i jestem adwokatem tutejszej Kancelarii Malinowski, Kabała i partnerzy. Reprezentuję obecnych tutaj małżonków Monikę i Piotra M. i w ich imieniu zaprosiłem panów na niniejsze spotkanie mediacyjne…
     – Chyba wezwałem… – wtrącił Artur.
     – Panie S. – mecenas zwrócił się do niego po nazwisku – jeszcze nie udzieliłem panu głosu i bardzo nie lubię, kiedy mi się przerywa. Pański udział w tym spotkaniu jest co prawda dobrowolny, ale biorąc pod uwagę ilość przestępstw i rozmiar szkód wyrządzonych mojej klientce, ledwie tolerowalny. Moja mocodawczyni, mimo ogromu cierpień, zgodziła się, w geście dobrej woli, dać panom szansę polubownie zaspokoić jej żądania zadośćuczynienia krzywdom i uszczerbku na zdrowiu, jakich doznała.  
     – Ale nie sześćset tysięcy, mogę jej dać sześćset złotych, więcej kurwa nie była warta, sła… – Artur nieopatrznie użył wulgaryzmu w charakterze przecinka.
     Piotr, który dotąd starał się panować nad emocjami i zgodnie z radami mecenasa, spokojnie znosił obecność i zaczepki Artura, choć wszystko się w nim gotowało. Ostatnie słowa szefa, pogarda w jego głosie i obraza żony były impulsem, który wywołał jego gwałtowną reakcję. Zerwał się z krzesła i zamachnął w stronę siedzącego naprzeciw i mówiącego te słowa przedsiębiorcy.
     – Piotrek NIE! – Monika próbowała powstrzymać męża za ramię.
     Artur, na widok zbliżającej się pięści, próbował się odsunąć wraz z krzesłem od stołu, choć ten był na tyle szeroki, że wystarczyło żeby się odchylił do tyłu, aby uniknąć ciosu. Noga siedziska jednak zahaczyła o wykładzinę i wraz z całym krzesłem poleciał do tyłu, z hukiem lądując na podłodze.
     Bogdan, przysłuchując się rozmowie adwokata z Arturem, obserwował Monikę. Zauważył jednak ruch jej męża i instynktownie zareagował. Odruchowo sparował, otwartą dłonią, cios pięści lecącej w kierunku siedzącego obok byłego kompana. Obaj przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
     – Zostaw, nie warto… – Bogdan uspokajał Piotra, jednocześnie uwalniając jego pięść z nadspodziewanie silnego uścisku.

     W sali konferencyjnej zapanował lekki harmider, jednocześnie toczyła się wymiana zdań między Arturem a Bogdanem, obok zaś druga polemika mecenasa z Piotrem.

     – Ja pierdolę, moja głowa – Artur zawył na ziemi
     – Nie jęcz, nawet cię nie dotknął – Bogdan zwrócił się teraz do leżącego.

     – Panie Piotrze, prosiłem o panowanie nad emocjami – mecenas strofował męża klientki.
     – Ale on obraził Monikę…
     – Słyszałem. Jednak lepiej będzie, jeśli pan wyjdzie i zaczeka tam, gdzie byliśmy przed spotkaniem. – prawnik próbował nie okazywać zdenerwowania.
     Był zły na mocodawcę, że dał się tak łatwo sprowokować, torpedując jego starania o zawarcie ugody. Sam z trudem tolerował obecność i zachowanie Artura, teraz jednak będzie musiał jeszcze bardziej się postarać, aby osiągnąć zakładany cel.

     – Zaatakował mnie… – Artur próbował obwiniać Piotra.
     – Zamknij się. Sam się wyjebałeś z krzesłem – Bogdan uciszał dawnego kompana – A jak jeszcze raz ją obrazisz, to sam ci pierdolnę…

     Piotr, wychodząc wściekły z sali, usłyszał słowa Bogdana i spojrzał z zaskoczeniem w jego stronę. Kolejny raz dzisiaj, niespodziewanie otrzymał z jego strony wsparcie. Nim minął drzwi, zerknął jeszcze na Artura, który nadal leżał na podłodze i ze zdziwioną miną patrzył na swojego kompana.
     – Panowie tylko bez rękoczynów, bo wezwę ochronę… – te słowa mecenasa, Piotr usłyszał jako ostatnie, nim zamknęły się za nim drzwi.

***

     – Kurwa! Ale spierdoliłem sprawę… – zaklął tak siarczyście, aż asystentka za kontuarem podskoczyła przerażona.
     Był wściekły na siebie, że dał się sprowokować. Swoim atakiem niczego nie osiągnął, nie docenił szerokości blatu, a teraz Monika została tam sama.  
     Nie miał pojęcia, jak dalej przebiegną negocjacje i jak bardzo spierdolił plan adwokata, ale zdawał sobie sprawę, że mocno utrudnił mu zadanie.  
     Teraz mógł tylko czekać, nie mając już żadnego wpływu na dalszy przebieg negocjacji. Zrezygnowany ruszył przed siebie korytarzem, na końcu którego znajdowała się palarnia.

***

     Tymczasem w pomieszczeniu, które opuścił, nikt nie kwapił się, aby pomóc Arturowi podnieść się z podłogi. Adwokat układał w głowie nową koncepcję poradzenia sobie z krnąbrnym przeciwnikiem, pozostali zaś, z satysfakcją obserwowali, jak zadufany w sobie biznesmen, ze skwaszoną miną i jękami bólu podnosi się z ziemi, po ciosie, którego nie otrzymał.

     – Chyba nie zdaje sobie pan sprawy, z powagi sytuacji, w jakiej się pan znajduje – mecenas Kabała, podniesionym głosem ponownie zwrócił się do Artura – Za przestępstwa, których się pan dopuścił, powinien pan następne dwadzieścia lat spędzić za kratkami…  
     – Ale nie wytrzymasz tam długo gnido, dla takich jak ty, współwięźniowie mają specjalne atrakcje, gorzej traktują tylko pedofili – Jerzy nie wytrzymał i przerwał adwokatowi.  
     – To akurat prawda – mecenas nabrał powietrza i potwierdził słowa przedmówcy.

     – Jaką mam pewność, że mimo iż zapłacę, to nie trafię do więzienia?
     – Celem ugody jest rozwiązanie, w której obie strony coś zyskują. Moja klientka jest gotowa zrezygnować ze zgłaszania przestępstw, których padła ofiarą, jeśli bezzwłocznie uzyska zadośćuczynienie, którego oczekuje oraz spełnienia pozostałych żądań.
     Obaj spojrzeli na Monikę, która jedynie twierdząco skinęła głową.
     – Ale nie mam teraz takiej gotówki… – Artur próbował zbić wysokość żądań.
     – To sprzedaj samochód – Jerzy nadal nie odpuszczał.
     – Weź kredyt – wtrącił Bogdan.
     – Albo na brakującą kwotę wypisz weksle… – Andrzej również dorzucił swoje trzy grosze.

     Zarówno Monika, jak i reprezentujący ją prawnik, byli nieco zaskoczeni faktem, że pozostali uczestnicy mediacji, choć pozornie nie mając w tym żadnego interesu, to przerywając wypowiedzi adwokata, wspierają ich działania, kontrując argumenty byłego kolegi.  
     Mecenas powstrzymał ich dalsze wypowiedzi gestem ręki. Nie potrzebował i nie chciał ich pomocy. Domyślał się, że będą oczekiwali w zamian ustępstw we własnej sprawie, jeszcze tylko nie wiedział jakich.

     – Panie Arturze, określenie wysokości zadośćuczynienia leży w gestii strony ofiary, a nie sprawcy – powiedział, kiedy wreszcie pozostała trójka ucichła.
     – Ale, aż tyle? – Artur wciąż nie dawał za wygraną…
     – Dopuścił się pan szeregu przestępstw, których moja klientka padła ofiarą. Za każdą z doznanych krzywd należy się jej stosowne zadośćuczynienie. Najwyraźniej nie jest pan świadom ich ilości, kwestionując wysokość roszczeń mojej mocodawczyni. Zatem pozwoli pan, że wymienię wszystkie dla porządku… – mecenas mówił bardzo spokojnym, lecz pewnym głosem.
     – Słucham… – Artur, zaskoczony opanowaniem prawnika, poddał się jego woli.

     – W dniu szesnastego maja bieżącego roku, we własnym biurze, doprowadził pan moją klientkę, a swoją podwładną, do poddania się innej czynności seksualnej, naruszając tym samym artykuł sto dziewięćdziesiąty dziewiąty Kodeksu Karnego, zagrożony karą pozbawienia wolności do lat trzech. Dla osiągnięcia własnych korzyści odegrał pan przed moją klientką mistyfikację. Zastraszył ją pan, wzbudzając w niej poczucie zagrożenia oraz wmawiając jej krytyczne położenie. Co więcej, aby uwiarygodnić fałszywie przypisywane jej zarzuty, posłużył się pan nazwiskiem mojego wspólnika, wykorzystując jego renomę i wizerunek naszej kancelarii, do czego jeszcze wrócimy. Pańskie podstępne działanie stanowi naruszenie artykułu sto dziewięćdziesiątego siódmego ka-ka, paragraf drugi, za co grozi osiem lat. W ramach tego podstępu, w oparciu o fałszywe dowody - artykuł dwieście trzydziesty piąty i trzy lata pozbawienia wolności - pod adresem mojej mocodawczyni i jej męża, kierował pan groźby, wyczerpując znamiona czynu objętego artykułem sto dziewięćdziesiątym tegoż samego kodeksu - dwa lata pozbawienia wolności. No niech pan sam sobie odpowie, czy sześćdziesiąt tysięcy złotych, jest warte spędzenia wielu lat w więzieniu?
     Prawnik zawiesił przemowę zaledwie na kilka sekund, nim Artur zdołał ochłonąć i zabrać głos, gospodarz spotkania zaczął wymieniać kolejne czyny rozmówcy.
     – Następnie wymógł pan na mojej klientce, aby pojechała z panem na parking leśny, gdzie zmusił ją pan do kolejnych czynności seksualnych i obcowania płciowego, a więc ponownie artykuł sto dziewięćdziesiąty siódmy, tym razem paragraf pierwszy i dwanaście lat pozbawienia wolności. Co więcej, przebieg tego przestępstwa, bez wiedzy i zgody mojej klientki, zarejestrował pan, więc dochodzi artykuł sto dziewięćdziesiąty pierwszy a, ka-ka i kara pięciu lat. Czy za cierpienia i straty moralne jakie spowodowały te dwa przestępstwa, roszczenie mojej klientki, również w postaci sześćdziesięciu tysięcy, to według pana zbyt wiele – mecenas celowo trzymał Artura w nieświadomości, że wymiary tych kar nie sumują się wprost.

     Monika obserwowała na przemian, to adwokata reprezentującego jej interesy, to Artura i jego reakcje na słowa prawnika. Wymieniane paragrafy oraz wymiary kar wzbudzały w nim strach, co dawało jej drobną satysfakcję wobec przypominanych cierpień i poniżeń jakich z jego strony doświadczyła.
     Artur nie odpowiedział. Jedynie cmoknął, kiwając głową.

     – Dalej, tego samego dnia, wciąż wykorzystując podstępnie wzbudzone poczucie zagrożenia, przed rzekomo grożącą mojej klientce odpowiedzialnością karną oraz dodatkowo grożąc jej ujawnieniem mężowi, zarejestrowanych, bez wiedzy i zgody mojej mocodawczyni, nagrań z obcowania płciowego, jakiego się pan na niej dopuścił, zmusił ja pan do zaciągnięcia zobowiązań finansowych w postaci weksli na niebotyczną dla niej kwotę, co jest pogwałceniem… – mecenas kontynuował swoje wystąpienie, a Monika przysłuchiwała się temu ze spuszczoną głową i łzami w oczach, ponownie przeżywając poniżenia, jakich doznała i świadoma dalszej, bolesnej części tej listy. Jedynym jej pocieszeniem był fakt, że Piotr nie musi tego słuchać, choć nadal czuła się winna wobec męża.
     Artur milcząco przyjął do wiadomości dotychczasowe argumenty prawnika, bacznie obserwowany przez pozostałą trójkę oraz mówiącego.

     – Następnie w trakcie zawierania tej „umowy”, wykorzystując wmówione jej krytyczne położenie, po raz kolejny doprowadził pan moją klientkę, do innych czynności seksualnych, a następnie ponownego obcowania płciowego. Za wynikające z tego straty moralne, moja mocodawczyni oczekuje zadośćuczynienia w kwocie...  
     – … sześćdziesięciu tysięcy. To już sto osiemdziesiąt… – Artur ciężko westchnął, wchodząc w słowo gospodarzowi.  
     – Cieszę się, że umie pan liczyć. Mam nadzieję, że sumuje pan również ogrom moralnych i fizycznych cierpień mojej klientki, do jakich się pan przyczynił – adwokat uszczypliwie odpowiedział na przerwanie wypowiedzi przez oponenta.
     – Staram się – Artur odparł zrezygnowany.
     – Jakby tego było mało, grożąc swojej podwładnej, upublicznieniem nagrań z parkingu (…) zmusił ją pan do przyjazdu do swojego domu i poddaniu się wielokrotnie czynnościom seksualnym, znów artykuł… – z coraz większym trudem słuchała słów prawnika, były bolesne niczym sól posypana na coraz świeższe rany.  
     – W trakcie tej orgii, którą pan urządził, zmusił pan moją mocodawczynię, do nie tylko pańskiej żądzy, ale również do spółkowania z pańskim niepełnoletnim synem, a później pańskimi gośćmi… – na samo wspomnienie tych dwóch Niemców, przeszył ją ogromny ból i wróciły rozmazane strzępy wspomnień.
     Pogrążyła się w tych wspomnieniach i nie potrafiła skoncentrować się na wydarzeniach wokół niej. Na szczęście dla niej, taktyka prawnika okazała się skuteczna przeciw Arturowi, który ostatecznie uległ argumentom mecenasa Kabały. Zaczęła zdawać sobie sprawę z kolejnych wydarzeń dopiero w chwili, kiedy padło pytanie skierowane do niej.
     – Pani Moniko, powtórzę pytanie, czy zgodzi się pani, aby na brakującą część roszczeń w kwocie dwustu pięćdziesięciu tysięcy złotych, pan Artur podpisał weksel, z terminem spłaty trzech miesięcy? – adwokat patrzył, oczekując odpowiedzi.
     – Przepraszam, ale te wspomnienia były tak bolesne, że straciłam wątek – była wyraźnie zagubiona.  
     – Rozumiem, już streszczam. Pan Artur, wpłaci na konto kancelarii trzysta pięćdziesiąt tysięcy złotych. Sześćdziesiąt tysięcy z tej kwoty, to  zadośćuczynienie za wykorzystanie nazwiska mojego wspólnika. Dwieście dziewięćdziesiąt tysięcy, kancelaria przekaże na państwa konto – prawnik, mówił spokojnym głosem.
     – A reszta?
     – Właśnie o to pytam. Czy akceptuje pani, aby na poczet pozostałych pani roszczeń, z braku środków finansowych, pan Artur zabezpieczył wekslem z trzy miesięcznym terminem płatności. Kancelaria oczywiście będzie pilnować terminu spłaty weksla i niezwłocznie przekaże otrzymane środki na państwa konto.
     – Wolałabym całość od razu, ale chyba nie mam wyboru...  
     – Rozumiem, że pani akceptuje - mecenas, zadowolony z osiągniętego konsensusu, wyraźnie dążył do podpisania porozumienia nim Artur zmieni zdanie.
     – Tak.

     Adwokat, chcąc uniknąć kolejnej awantury między byłymi wspólnikami, poprosił Artura do swojego gabinetu, gdzie przygotował ustalone zmiany w treści ugody. Po wydrukowaniu, odczytał ponownie ich treść, oznaczył sygnaturą wewnętrzną, własnym podpisem i pieczęcią kancelarii i dopiero wówczas, dał do podpisania Arturowi.  

***
  
     Piotr już trzecią godzinę siedział samotnie w palarni i próbując ukoić nerwy palił kolejnego papierosa, nim usłyszał kroki na korytarzu i w drzwiach stanęła Monika. Była uśmiechnięta, a to już dobrze wróżyło.  
     – Tutaj jesteś! Szukałam cię… – powiedziała wchodząc.
     – Co tak długo? Jak poszło? – Piotr był ciekaw dalszych wydarzeń.
     – Musimy już jechać, bo spóźnię się na te badanie, ale mamy obie ugody!
     Piotr był tak szczęśliwy ogólną informacją o sukcesie, że nie zwrócił uwagi na znikomy entuzjazm ze strony żony, podświadomie przypisując to zmęczeniu długimi negocjacjami.  
     – To dobrze, opowiesz mi po drodze…
     – Później ci opowiem, naprawdę musimy już jechać, za pół godziny muszę być u tej lekarki… – Monika zmieniła temat.
     – Zdążymy, nie denerwuj się… – znając fobię żony na temat punktualności, nie polemizował z nią.
     – W domu wszystko ci opowiem, żebyś skupił się na drodze – to druga jej fobia o rozpraszaniu rozmową kierowcy.  
     Musiał uzbroić się w cierpliwość i poczekać, aż wrócą do domu, aby poznać szczegóły…

***

     Pod szpitalem, jak zwykle nie było gdzie zaparkować, wysadził więc Monikę blisko wejścia, aby nie tracić czasu. Zrobił kolejną rundę po parkingu, jednak bez powodzenia i pojechał szukać wolnego miejsca do zostawienia auta nieco dalej od szpitala.  
     Objazd okolicznych uliczek zajął mu dobre trzydzieści minut, nim znalazł wolne miejsce. Po drodze mijał kilku strażników miejskich, zakładających blokady na koła samochodów stojących w niedozwolonych miejscach, co skutecznie powstrzymało go przed zaparkowaniem w podobny sposób.
     Odległość znalezionego miejsca sprawiła, że wędrowanie do szpitala i powrót z Moniką nie miały sensu, napisał jej tylko, żeby dała znać, jak wyjdzie z gabinetu, to po nią przyjedzie. Teraz zostało mu tylko czekanie na telefon od żony.  
     Czas dłużył mu się niemiłosiernie, podsycając dodatkowo jego zniecierpliwienie. Wciąż nie miał pewności, czy wreszcie będą mogli się normalnie kochać. Nie znał też szczegółów dzisiejszych mediacji, został z nich wyproszony, przez swój brak opanowania. Pocieszał się tym, że nie została zupełnie sama i miała wsparcie prawnika. Z rozmyślań wyrwał go dzwonek telefonu.

***

     – Mieliśmy rację, był jeszcze jeden szew – Monika podzieliła się nowiną, wsiadając do auta.
     – Zdjęła ci go?
     – Tak, robiła mi też dwukrotnie oddolne USG. Przy pierwszym bolało, a po usunięciu szwu, było zdecydowanie lepiej – dała mu buziaka w policzek, korzystając że mąż jeszcze nie włączył się do ruchu.
     Spojrzał na nią, promieniała radością.
     – Coś jeszcze mówiła?
     – Sprawdziła, jak to się goi – trzymała męża w napięciu – i powiedziała, że wszystko dobrze.
     – Czyli wreszcie będziemy mogli się kochać?
     – Ile tylko dasz radę…
     – Oby nie było korków, bo wezmę cię na pierwszym lepszym parkingu po drodze – zażartował włączając się do ruchu.  
     – Sama się na ciebie rzucę, przy pierwszym korku… – odpowiedziała mu podobną obietnicą

***

     Kiedy dotarli do domu, Piotr, choć miał ogromną ochotę na seks, jeszcze bardziej chciał poznać szczegóły mediacji.  
     – Powiesz wreszcie? – Piotr zapytał, kiedy tylko weszli do mieszkania i zamknęli drzwi za sobą.
     – Ale co mam powiedzieć? – Monika, zaskoczona, w pierwszej chwili nie domyśliła się o co ją pyta.
     – Jak przebiegły negocjacje? – Piotr poirytowany zwlekaniem, nie miał zamiaru dłużej czekać.
     – Ach, to – Monika dopiero przypomniała sobie, że nie powiedziała mężowi jeszcze nic o negocjacjach. Radość z rezultatów konsultacji medycznej przyćmiła poprzednie wydarzenia.  

     – Po  twoim wyjściu, Artur próbował obwinić cię o napaść, ale najpierw Bogdan go wyśmiał, że nawet go nie dotknąłeś, a później pan mecenas przywołał go do porządku…  
     – Kolejny raz nam dzisiaj pomógł, trzeba będzie mu jakoś podziękować… – Piotr wszedł jej w słowo.  
     – Kiedy Artur się wreszcie pozbierał z podłogi i uspokoił, to jeszcze próbował kwestionować kwotę, jakiej od niego oczekujemy. Mecenas szczegółowo wyliczał mu każde przestępstwo, jakiego dokonał, wymieniał paragrafy, które ten złamał i jakie są za to kary.
     – No i co? Zgodził się? – Piotr nie mógł się doczekać meritum.
     – Na pierwsze trzy żądania, przystał prawie bez protestu, dopiero jak wyliczenia dotarły do tamtej soboty – tutaj Monika wyraźnie posmutniała – to próbował się targować, ale adwokat sprowadził go na ziemię, długą listą czynów, kolejnymi przepisami, paragrafami i ustawami.
     – I wtedy się zgodził?
     – Jeszcze nie. Próbował bronić się, że nie ma tyle majątku, ale mecenas nie dawał za wygraną. Bogdan i Jerzy zasugerowali, żeby jeszcze sprzedał samochód, a na brakującą resztę wystawił weksel. Był wściekły, ale w końcu się zgodził.
     – Wreszcie.
     – Ale z Arturem, to jeszcze nie koniec…
     – To jeszcze coś później było?
     – Kiedy Artur już zgodził się na te warunki, to adwokat przypomniał mu jeszcze o tym przekręcie, w którym ktoś podawał się za mecenasa Malinowskiego. Finalnie zmusił go, aby wpłacił na konto kancelarii kolejne sześćdziesiąt tysięcy zł, żeby nie być ciąganym po sądach.  
     – I dobrze chujowi.
     – Na koniec, adwokat wymusił na nim jeszcze rozwiązanie naszych umów o pracę, z dniem dzisiejszym, dostaniemy odprawy - ty półroczną, a ja trzy miesięczną, ze wszystkimi premiami i dodatkami oraz dobre świadectwa pracy.
     – Nawet o tym nie pomyślałem…
     – Ja też nie – przyznała - No i kolejny weksel na pokrycie ewentualnych, dalszych kosztów leczenia.
     – I Artur to wszystko podpisał?  
     – Tak – zadowolona wręczyła mężowi tekst pierwszej ugody.

     Rozochocony dotychczasowymi sukcesami i przekonany, że kolejne negocjacje były dużo łatwiejsze od poprzednich, zapytał o nie, spodziewając zdawkowej odpowiedzi.
     – A jak poszło z druga ugodą?  
Monika wyraźnie posmutniała i zaczęła nieśmiało opowiadać dalszy przebieg wydarzeń.

     – Pod nieobecność prawnika, Jerzy i Andrzej zaczęli rozmowę.  
     – To gdzie wtedy był adwokat?
     – Wyszedł z Arturem spisać, wydrukować i podpisać ustaloną ugodę i dopiero po jakimś kwadransie wrócili, żeby podpisała…
     – Aha – Piotr powoli poznawał wydarzenia z jej relacji – A co z pozostałymi?
     – Jerzy i Andrzej wypomnieli, że mocno wspierali nasze negocjacje z Arturem, że w życiu nie ma nic za darmo, że nie muszą anulować tych weksli… Mówili, że gdyby nie ich pomoc w dzisiejszych negocjacjach, to prawnik, zamiast pół bańki, wyrwałby od Artura góra dwieście tysięcy…  
     – Może coś w tym jest… – Piotr zgodził się z żoną.
     – Wciąż z trudem mogłam myśleć, przez wspomnienia tamtej soboty i jej konsekwencji… Bogdan nic nie mówił, siedział w milczeniu, jakby lekko nieobecny, obserwując rozwój wypadków – powoli relacjonowała wydarzenia.

     Piotr słuchał w skupieniu, starając się nie przerywać żonie, aby jak najszybciej poznać fakty.
     – Zapytałam czego chcą, a Jerzy odpowiedział coś w stylu, że Artur, przez cały tydzień, korzystał z tamtej umowy, a oni tylko raz…  

     – Andrzej dodał, że prawnik wywalczył już zadośćuczynienie w tej materii od Artura… – Monika nieśmiało zdradzała kolejne szczegóły.

     – Później Jerzy powiedział, że żądam od każdego z nich więcej, niż od tego pajaca, choć to był jego pomysł, że na seks z nami wtedy się zgodziłam i zobowiązałam się seksem spłacać weksle, które podpisałam… – Monika ledwie powstrzymywała łzy.

     – Próbowałam protestować, że przecież tamta umowa jest nieważna… Że podpisałam je jedynie dlatego, że Artur mnie zmusił… Ale Jerzy odpowiedział, że weksel to weksel i trzeba go spłacić tak czy inaczej…
     Piotr ledwie powstrzymywał się, aby nie wejść jej w słowo, ale tylko wydłużyłoby to poznawanie faktów, a chciał poznać wszystkie szczegóły.

     – W końcu powiedział, że jeśli chcę, żeby anulował moje weksle, to albo mogę je spłacić lub muszę spędzić z nim tydzień… Powiedziałam mu, że chyba oszalał, ale on dalej tłumaczył, że to nawet nie połowa tego czasu, który zobowiązałam się spędzić z każdym z nich w tamtej umowie…
     W Piotrze gotowały się emocje. Z zaciśniętymi pięściami i zębami obserwował żonę, która ze spuszczoną głową, opanowywała łkanie, aby relacjonować dalej.

     – Powiedziałam im, że po tym, co Artur mi zrobił, nadal nie mogę współżyć... Na co Andrzej, że da mi miesiąc, żebym wydobrzała, ale weksle anuluje dopiero po wyjeździe, a Jerzy dodał, że jeśli robi mi to różnicę, to on też może poczekać miesiąc i być tydzień po Andrzeju...  
     – Chcesz mi powiedzieć, że się na to zgodziłaś?! – Piotr już nie potrafił opanować emocji.
     – Jak to od nich usłyszałam, to nie wiedziałam co zrobić. Później wrócił prawnik wraz z Arturem, na widok którego aż mnie trzęsło. Przejrzałam i podpisałam trzy kopie ugody z Arturem, które przyniósł mecenas. Adwokat wręczył jedną z kopii ugody Arturowi i pożegnał go, dając mu do zrozumienia, że jego dalsza obecność nie jest mile widziana…

     – Po wyjściu Artura, powiedziałam mecenasowi o przebiegu rozmowy, jaka miała miejsce pod jego nieobecność. Adwokat natychmiast zwrócił się do nich i zażarcie przerzucali się argumentami w tej kwestii, wzajemnie obalając, bądź pomniejszając argumenty przeciwnika.
     
     – Po kilku minutach burzliwej dyskusji zapanował impas w negocjacjach. Andrzej jak i Jerzy, jako gest dobrej woli zaoferowali anulowanie po jednym wekslu, jako zadośćuczynienie z ich strony, nadal jednak oczekiwali spłacenia pozostałych weksli w gotówce, bądź w naturze. Adwokatowi też powiedzieli, że są gotowi poczekać z realizacją spotkań, jakich ode mnie oczekiwali, aż wyzdrowieje...  

     – Prawnik zapytał Bogdana, a jakie jest jego stanowisko w tej sprawie , bo dotąd nie uczestniczył w dyskusji, ale powiedział, że nie będzie zabierał głosu i dostosuje się do ustaleń kolegów…  
     – I co na to adwokat?  
     – Starał się ich przekonać do anulowania pozostałych weksli, odgrażając się założeniem sprawy o ich unieważnienie. Jerzy odpowiedział mu, żeby mnie uświadomił, że idąc przez kolejne instancje, zajmie to minimum dwa lata, a efekt jest wątpliwy, nie wspominając ryzyka nagłośnienia sprawy. A Andrzej zagroził, że jeśli założy sprawę, to oni przekażą do windykacji wszystkie te weksle i do sprawy dołączy komornik.

     – Zapytałam więc wprost adwokata i ten dłuższą chwile objaśniał mi, jak mogą wyglądać kolejne kroki i ile czasu mogą zająć… Nawet jego optymistyczne rokowania opiewały na co najmniej kilkunastomiesięczną batalię sądową od złożenia wniosku do uzyskania wyroku pierwszej instancji, od którego druga strona będzie mogła się odwołać do sądu kolejnej instancji – na chwilę zawiesiła głos.
     Piotr jednak nie przerywał jej, więc kontynuowała wypowiedź.
     – Chciałam uniknąć rozgłosu w tej sprawie i starałam się znaleźć jakiejś wyjście z tej sytuacji. Spytałam, dlaczego im tak zależy na tych spotkaniach i dlaczego aż cały tydzień, to Jerzy wytłumaczył mi, że wedle tamtej umowy miałam spłacić te weksle, odbywając z każdym z nich dziewięćdziesiąt spotkań po cztery godziny, że to daje razem piętnaście dni…

     – No tak wychodzi, ale co z tego? – po chwili obliczeń, Piotr niechętnie przyznał jej rację.
     – Dalej powiedział, że skoro ja bym chciała w ogóle uniknąć tych spotkań, a oni chcieliby obiecane dwa tygodnie, to możemy się spotkać w połowie i dlatego są skłonni ograniczyć to do tygodniowego wyjazdu, jednak weksle anulują dopiero na koniec wyjazdu – Monika nadal mówiła z przerwami, wciąż patrząc w podłogę.  
     Piotr choć chciał jak najszybciej poznać finalne ustalenia, wiedział, że musi dać jej czas to wszystko opowiedzieć. Jej wzrok wbity w podłogę i skulona sylwetka upewniały go tylko w przekonaniu, że żona czuje się winna. Przez jego własny błąd nie było go tam i teraz mógł tylko zapoznać się z ustaleniami, jakie poczyniono bez niego.
     – Chyba ani ty, ani mecenas nie zgodziliście się na TAKIE warunki? – z trudem powstrzymywał się przed podnoszeniem głosu.
     – Adwokat kilkukrotnie mówił im, że takie warunki są niezgodne z prawem, że ugody o takiej treści nie będzie mógł sporządzić, ale to nie przekonało ich do zrezygnowania z tego warunku. Niestety nie potrafił też zagwarantować nam wygranej w sądzie.
     Piotr ciężko westchnął słysząc jej słowa.

     – To na czym w końcu stanęło? – zadał wreszcie pytanie, którego bali się chyba oboje.

     Monika dłuższą chwilę zbierała się na odwagę, aby powiedzieć mężowi na jakie warunki finalnie przystała
     – Piotr, byłam w sytuacji bez wyjścia: Ciebie tam nie było, czas nam się kończył, a ja musiałam jakoś rozwiązać kwestię tych weksli i to bez rozgłosu. W akcie desperacji, zostało mi jedynie negocjować warunki. Jednak nie bardzo chcieli ustąpić.  
     – Powiesz w końcu? – ponaglał podniesionym głosem.

     – W końcu, zgodzili się anulować weksle, a nawet zapłacić, po równowartości jednego weksla, czyli po dwadzieścia tysięcy, ale… – powoli odsłaniała szczegóły ugody.
     – Ale co? – szukał drugiego dna tej umowy, bo inaczej nie bałaby się mu tego powiedzieć.
     – Ale musiałam zgodzić się w zamian na czterodniowy wyjazd z każdym z nich…
     – Nie, no kurwa nie wierzę… – Piotr opadł ciężko na stojące obok krzesło.
     – Nie miałam wyboru… – próbowała się usprawiedliwić.
     – Miałaś! Ale zamiast walczyć, znowu zgodziłaś się, jak zwykła dziwka, dawać im dupy i obciągać na każde zawołanie!
     – To nie tak!
     – A jak? – zapytał silnie wzburzony – Myślałem, że tamta sobota czegoś cię nauczyła… Ale widzę, że się pomyliłem…

     Monika nie potrafiła znaleźć słów, aby odpowiedzieć mężowi. Łzy napłynęły jej do oczu, a gardło miała zaciśnięte. Z trudem wypowiedziała tylko jedno słowo. Chciała mu jakoś to wynagrodzić.
     – Przepraszam – wydukała przez łzy, klękając przed nim i kładąc dłoń na jego udzie.
     – Zostaw mnie! – wstając, odepchnął w złości jej dłoń.
     Przez załzawione oczy obserwowała, jak ubrał ponownie buty i z trzaśnięciem drzwiami wyszedł z mieszkania. Nie miała siły na nic, po prostu legła na podłodze i płakała, przez łzy zerkając w stronę drzwi, którymi wyszedł…


Wtorek, 26 Czerwiec 2018

     Głośne jęki Moniki, zwiastowały jej rychłe szczytowanie. Było jej to teraz kompletnie obojętne, czy ktokolwiek, poza nią i sprawcą jej uniesienia, to usłyszy… To co miało teraz dla niej znaczenie, to nadchodzący orgazm i wypełniający ją kutas.  
     To wszystko, co musiała znosić przez ostatnie trzy tygodnie, przestało teraz mieć jakiekolwiek znaczenie. Obecne doznania, zdecydowanie były warte tego bólu i poniżenia, które musiała znieść, zaspokajając na wszelkie sposoby tamtych napaleńców.  
     Zgodziła się na te kontrowersyjne warunki ugody tylko po to, aby ponownie móc poczuć, jak wypełnia ją i dochodzi w niej właśnie ten konkretny kutas.  
     Jej ciałem szarpały konwulsje, jej gorące wnętrze rytmicznie zaciskało się na jego męskości, a jej nogi i ramiona, ciasno oplatały jego ciało. Jedyne, o czym jeszcze marzyła, to poczuć, jak pulsuje w niej i zalewa ją swoim nasieniem.  
     Niespełna godzinę temu zaspokajała go ustami. Patrzyła wówczas na jego twarz, obserwując rysujące się na niej emocje, kiedy dochodził. Gdy w końcu szczytował, z radością przyjmowała i połykała kolejne salwy jego nasienia. Mimo, że miała w ustach jego przyrodzenie, uśmiechała się, aby dać mu jeszcze więcej przyjemności. Sama również odczuwała satysfakcję ze spełnienia się w roli kochanki, zdolnej do doprowadzenia jedynie ustami i językiem partnera do orgazmu. Teraz pragnęła ponownie spełnić się w roli samicy i przyjąć jego nasienie w swoim rozpalonym wnętrzu.  
     Wreszcie nastąpił kulminacyjny moment z jego strony, czuła jak zaczyna pulsować i moment później, jego nasienie, niczym gorąca lawa, zaczęło wypełniać ostatnie wolne zakamarki jej wnętrza, ciasno wypełnionego jego męskością. Kolejny raz poczuła się spełniona w swojej roli i ponownie doszła, rytmicznymi skurczami pochwy rozprowadzając jego nasienie do najgłębszych zakątków.
     – Zostań we mnie, proszę – wyszeptała, gdy uspokoiła nieco oddech i poczuła, że partner próbuje z niej wyjść.  
     Jeszcze mocnej objęła go ramionami i nogami, aby zatrzymać go w sobie. Zmęczony miłosnymi harcami spełnił jej prośbę, opadając na nią swym ciałem.

     Choć dotkliwie odczuwała jego ciężar przygniatający ją do materaca i ciężko było jej oddychać, to z czułością muskała palcami jego plecy. Była szczęśliwa czując go na sobie. Dla niego wciąż trzymała szeroko rozchylone i podkurczone nogi, choć było to już dosyć bolesne. To dla niego, mimo ogromnego zmęczenia, rytmicznie zaciskała mięśnie pochwy, aby dać mu dodatkową przyjemność i wydłużyć jego erekcję, tak przyjemnie rozpychającą jej wnętrze. Jednak jej ciało przegrywało ze zmęczeniem i nie była już w stanie kontynuować swych starań. Musiała zmienić pozycję i rozruszać obolałe mięśnie. Uczucie spływających między pośladki miłosnych soków irytowało ją coraz mocniej…

     – Pozwól, że szybko się podmyję i możemy ponownie się kochać, jeśli masz ochotę – przerwała namiętny pocałunek, by wyszeptać mu te słowa, najczulej jak mogła.
     – Zostań – odpowiedział po chwili, wyrwany z błogich otchłani pieszczot.  
     – Nie masz ochoty? – spytała zaskoczona.
     – Mam, ale teraz ty na górze, bo pewnie jest ci bardzo niewygodnie – mówiąc to, przechylił się na bok, zmuszając ją do przeturlania się wraz z nim.
     – Zaraz wszystko ze mnie wyleci i cię ubrudzę… – wyraziła swoją troskę.
     – Nie szkodzi. Nie przeszkadza mi to. Tym bardziej, że to tylko moja sperma…
     – Skoro tak… – pochyliła się, aby kontynuować namiętne pocałunki i zaczęła ostrożnie ruszać się na nim.

     Pierwsze ruchy były mało zgrabne, ale przynosiły ulgę obolałym stawom i odrętwienie mięśni powoli ustępowało. Aby móc głębiej nabijać się na wracający do pełnej sztywności penis, musiała przerwać pocałunki i odchylić się do pionu. Wkrótce jego dłonie wędrowały na przemian po jej udach i piersiach, aż wreszcie zasugerował, aby zmodyfikowała nieco konfigurację i z klęczenia zmieniła w kucki. Dla własnej wygody i lepszej stabilności swoje dłonie oparła o jego ramiona.
     Teraz dopiero mogła poczuć go w sobie w całej okazałości, choć początkowo wydawało się jej, że już głębiej się nie zmieści, wciąż jednak nie dotykała pośladkami do jego lędźwi. Choć jej do tego nie zmuszał, za każdym razem nabijała się jeszcze bardziej, aż wreszcie wnikał w nią cały i ciasno wypełniał.
     Czuła go wyraźnie za każdym razem, gdy opadała na niego. Choć doznawała przy tym intensywną przyjemność, to jednak balansowała jedynie na krawędzi orgazmu, nie mogąc go osiągnąć. Było w tym nieco bólu, ale to nie ból, czy dyskomfort powstrzymywał ją przed osiągnięciem spełnienia. Jedynie nie zdawała sobie jeszcze sprawy, co jest tego przyczyną. Jednak jej ciało wiedziało to już doskonale i gotowe, z zapasem endorfin, czekało na sygnał, aż potrzeby kopulującego z nią samca zostaną, choć chwilowo, zaspokojone.  
     Uda i łydki z trudem unosiły i bez oporu pozwalały kolejny raz opadać jej ciału, piersi boleśnie falowały w rytm jej ruchów. Rytm, którego bała się zmienić, aby nie zaburzyć doznań kochanka, którego ciało wreszcie wyprężyło się, a jego korzeń zaczął znajomo pulsować w jej wnętrzu. Teraz niemal zupełnie bezwładnie opadła, głośno uderzając pośladkami o jego biodra i z radością poczuła pierwszą falę wytrysku, jej piersi znalazły wreszcie podparcie na jego torsie, podczas, gdy przez jej ciało przelewała się, ze zdwojoną siłą, fala długo oczekiwanego orgazmu.
     Gdy wróciła jej świadomość, leżała na nim, mocno przytulona, z podkurczonymi nogami, ciężko dysząc mu do ucha i nie mogła się podnieść. Potrzebowała kilku chwil, by odzyskać władzę w rękach i nogach. Były to jednak przyjemne chwile, bliskość czułego mężczyzny połączona z uczuciem całkowitego wypełnienia oraz wrażeniem, że jego gorące nasienie rozlało się po każdym zakamarku jej wnętrza obezwładniało, a subtelny dotyk jego dłoni sunącej wzdłuż kręgosłupa prócz dreszczyku przyjemności przeszywającego jej ciało, dawał ogromne poczucie bezpieczeństwa i motywował do poszukiwania kolejnego sposobu sprawienia mu przyjemności.
     – Dziś powinnam zacząć brać pigułki… – zaczęła nieśmiało, gdy wreszcie opanowała oddech.
     Dłoń sunąca kolejny raz wzdłuż jej kręgosłupa zatrzymała się, czekał w milczeniu.
     – Jeśli chcesz, nie będę ich brać… – wciąż przytulona, czekała na jego reakcję.
     Początkowo, prócz ciszy, odpowiedziało jej jedynie kilka wyraźnych drgnięć wciąż wypełniającego jej wnętrze organu, którego właściciel przemówił dopiero po chwili…
     – Monika, doceniam propozycję, ale pierwsze, to chyba wypadałoby jednak z mężem?  
     Nie spodziewała się takiej reakcji, zaskoczył ją kompletnie, dopiero po dłuższej chwili zebrała myśli.
     – Bogdan, to już nie wiem, jak mogłabym się zrewanżować za twoją pomoc przy negocjacjach z Arturem – zaczęła mówić to, co jej leżało na sercu.
     – Najwięcej zrobił wasz prawnik…
     – Ale ty chciałeś i pomogłeś
     – Nie ma o czym mówić…  
     – Na te spotkania z wami, zgodziłam się tylko ze względu na ciebie…  
     – A można wiedzieć czym sobie zasłużyłem?  
     – Od podpisania weksli i tamtej umowy, tylko ty jeden kochałeś się ze mną normalnie, pozostali rżnęli mnie, jak gumową lalkę, jakbym nie miała żadnych uczuć…
     – A mąż?
     – Piotrek ostatnio też, ale on musi odreagować to, co mu zrobiłam...
     – Nie wiem, czy to jest najlepszy sposób – komentarz.
     – Mam nadzieję, że w końcu mu przejdzie. Strasznie mi brakuje takiego seksu, jaki mieliśmy przed tym wszystkim…  – wyznała z nostalgią w głosie.
     Bogdan nie odpowiedział słowami, ale przytulił ją mocniej do siebie i nadal delikatnie głaskał po plecach. Monika,  również w milczeniu, zatraciła się we wspomnieniach, z których wyrwało ją uczucie wiotczejącego penisa wysuwającego się z jej wnętrza.  
     Teraz już musiała iść do łazienki. Korzystając z okazji również podmyła się, aby czuć się bardziej komfortowo.  
     Kiedy Monika była w łazience, Bogdan miał chwilę, żeby przemyśleć jeszcze raz jej ofertę. Doszedł do wniosku, że niebezpiecznie zbliżył się emocjonalnie do Moniki, a ona była wyraźnie gotowa zostawić męża, aby być z nim. Dotychczasowe wygodne życie samotnika z poukładaną sytuacją finansową, znajdującego zaspokojenie w ramionach różnych kobiet, bez konieczności tłumaczenia się, gdzie spędził noc, ani na co wydał kasę, jeśli korzystał z płatnej miłości było wystarczająco satysfakcjonujące. Perspektywa znoszenia fochów i zachcianek kobiety w ciąży, ciągły płacz dziecka i pieluchy przerażały go, a jeszcze bardziej, kiedy zdał sobie sprawę, że za kolejnych kilka lat, gdy przyjdzie po własne dziecko do przedszkola, wszyscy będą mówili, że dziadek przyjechał… Postanowił tak pokierować resztą tego wyjazdu, żeby jak najbardziej zniechęcić Monikę do siebie, jednocześnie samemu oddalić się od niej emocjonalnie.

     – Może masz jakąś fantazję, którą mogłabym spełnić, żeby się odwdzięczyć? – Monika wracając z łazienki przerwała jego dywagacje.

     – Właściwie to mam, ale raczej ci się nie spodoba… – odpowiedział dopiero po chwili zastanowienia.
     – Powiedz – Monika naiwnie dawała się wkręcić w jego plan.
     – Lubię patrzeć, jak kobieta przeżywa kolejne orgazmy – powoli wkręcał ją w wymyśloną na poczekaniu intrygę.
     – Patrz do woli, co w tym miałoby mi się nie spodobać? – spytała, nie przeczuwając podstępu.
     – W moim wieku, potrzeba czasu, żeby móc bzykać kolejny raz… – rozbudowywał plan.
     – Chcesz, żebym się sama pieściła pomiędzy kolejnymi razami?
     – To też, ale myślałem o czym innym… – powoli zbliżał się do sedna.
     – Jakiś wibrator, czy inny sztuczny penis? – próbowała zrozumieć, czego od niej oczekuje.
     – Raczej naturalny… Chciałbym pomiędzy jednym, a drugim bzykaniem patrzeć, jak reagujesz, kiedy posuwa cię ktoś inny…  
     Monika zaniemówiła z wrażenia. Chciała odwdzięczyć mu się za pomoc, ale na myśl o seksie z kilkoma facetami wróciły wspomnienia z willi Artura.
     – Tak czułem, że się nie zgodzisz… – widząc jej reakcję, podpuszczał ją udając minę dziecka, któremu ktoś odebrał najlepszą zabawkę.
     Monika choć pamiętała, czym skończyła się jej ostatnia grupowa zabawa, czuła jakąś niewytłumaczalną potrzebę, aby spełnić zachciankę Bogdana.
     – To nie tak – zaczęła nieśmiało - po tym, jak skończyła się wizyta u Artura boję się…
     – Rozumiem twoje obawy, Artur to nieodpowiedzialny debil.

     – A Piotrek wściekłby się do reszty, jakby się dowiedział, że pieprzył mnie ktoś jeszcze… – dodała po chwili.
     – Takie rzeczy robi się tylko z kimś, kogo się zna, dlatego myślałem o Jerzym i Andrzeju – powoli pozbawiał ją argumentów.
     – Sama nie wiem.
     – Nic na siłę – starał się sprawiać wrażenie, że jej odmowa, nie sprawi mu zawodu.

     Monika była już całkiem skołowana. Bała się, jak to się może skończyć. Jednak opanowanie Bogdana i brak nacisku z jego strony sprawiało wrażenie, że będzie to niegroźna zabawa w szerszym gronie. Spełnienie fantazji mężczyzny, któremu czuła się zobowiązana zrewanżować za otrzymaną pomoc.

     – Ale jak by to miało wyglądać? Tak, jak wtedy u ciebie w hotelu? – ciekawość nie pozwoliła jej porzucić tematu.
     – Podobnie, tylko tym razem wszyscy będziemy się widzieć…

     Niezbyt podobał się jej ten pomysł. Co prawda, akcję z hotelu wspominała dużo lepiej, niż wizytę w domu Artura. Te kilka dni, które spędziła osobno z Andrzejem, czy Jerzym, również wypadło całkiem znośnie. Choć bywały momenty, że seks z jednym, czy drugim był ostry i bolesny, to jednak wróciła z tych wyjazdów bez fizycznych obrażeń, a nawet przeżyła po kilka orgazmów z każdym z nich. Rozsądek się sprzeciwiał, ale na samo wspomnienie lepszych chwil, zrobiła się mokra i sutki jej sterczały.
     – Skoro tego chcesz… Sama nie wiem czemu, ale się zgadzam… – wyszeptała cicho.
     – Naprawdę? Bardzo się cieszę! – udawał zaskoczonego.
     – Tylko żebyś nie był zaskoczony, że z nimi nie dochodzę tak często, jak z tobą… – zaczęła mówić nieśmiało – Może dlatego, że dbają tylko o własną przyjemność i wolą ostrzejszy seks…

     Uwaga Moniki mile połechtała jego męskie ego. Świadomość bycia lepszym samcem zadziałała, jak najlepszy afrodyzjak, momentalnie wywołując ponowną erekcję. Erekcję, której nie zamierzał zmarnować. Spojrzał na nią i zobaczył ją w pełnej okazałości, widząc jej nagie ciało nie tylko z przodu, ale także dużym lustrze na ścianie za nią, mógł podziwiać odbicie jej drugiej strony. Właśnie zdecydował, w jaki sposób zaspokoi swoje pożądanie…
     – Chodź! – to jedyne co usłyszała.
     Kilka sekund później już stała oparta dłońmi o lustro. Wszedł w nią bez najmniejszego oporu, Początkowo starała się patrzeć w odbicie jego twarzy, jednak w miarę rosnącego podniecenia jej głowa coraz częściej opadała bezwiednie. W końcu musiał trzymać ją za włosy, aby móc widzieć, jak zmienia się jej twarz.  
     Monika patrzyła nieprzytomnym wzrokiem, przeżywała kolejne fazy uniesienia. Całe jej ciało odbierało intensywność tego zbliżenia, któremu ulegle się poddawała. Jedna jego dłoń, trzymająca jej włosy, zmuszała nie tylko do patrzenia w lustro, ale również do głębszego pochylenia tułowia, druga trzymająca jej pierś ustalała granicę tego pochylenia i utrwalała jego dominację nad nią.  
     Mimo oparcia dłoni na lustrze, odruchowo postawiła stopy nieco do przodu względem bioder, aby zrównoważyć pochylenie tułowia i jego pchnięcia. Przez to była jednak mocniej wypięta, niż gdyby leżała na stole, a to umożliwiało mu jeszcze głębszą penetrację, z której skwapliwie korzystał, za każdym razem mocno dobijając biodrami do jej pośladków, aż po hotelowym apartamencie roznosił się charakterystyczny, rytmiczny dźwięk.  
     Każde pchnięcie, kończące się całkowitym wypełnieniem jej wnętrza, obwieszczała głośnym jękiem euforii, na którą składało się zarówno doznanie wypełnienia, jak i masochistyczna przyjemność z rytmicznego uderzania w pośladki. Czuła dziką, wręcz prymitywną satysfakcję z przyjmowania w całości w sobie tak obdarzonego samca i zaspokajania jego woli.  
     Już nie wspinała się na szczyt spełnienia, ona na ten szczyt pędziła, a wręcz była przez niego wpychana niczym kruszyna porwana przez pędzący pociąg. Wreszcie ten szczyt osiągnęła i po jej ciele zaczęły rozchodzić się fale gorąca i skurcze. Cipka pulsowała, a ten ogromny tłok w niej, wciąż poruszał się rytmicznie, nogi jej drżały, aż z trudem utrzymywała swoją pozycję. Chciała opuścić głowę, jednak nie pozwolił jej na to. Nawet poczuła jak naciska łokciem na jej plecy zmuszając do jeszcze mocniejszego wygięcia pleców.  
     Fala orgazmu rozeszła się po całym ciele i miała wrażenie, że jej piersi płoną. Jedynie dotyk jego dłoni zachłannie trzymającej pierś przynosił pewne ukojenie, jednak nie na długo. Nogi drżały jej coraz bardziej i nie potrafiła już ustać w miejscu. Aby nadal miała biodra na komfortowej dla niego wysokości musiał zabrać dłoń z jej piersi i przełożyć na jej podbrzusze. Nie przerwał jednak się w niej poruszać i jej orgazm wciąż trwał. Skurcze pochwy były już bolesne, pośladki piekły, a piersi paliły, jednak musiała znosić jeszcze przez chwilę to, jak ból mieszał się z przyjemnością, nim wreszcie wbił się w nią i pozostał dochodząc w jej wnętrzu.  
     Przez jej ciało przetoczyła się kolejna faza orgazmu nim zdała sobie sprawę, że ma nogi w powietrzu. Stopy ostrożnie szukały podparcia, lecz wymęczone skurczami mięśnie nie zapewniały wystarczającego podparcia i gdy tylko jej kochanek zabrał dłoń z jej podbrzusza, zaczęła się osuwać do pozycji klęczącej. Gdyby mogła położyła by się na podłodze, aż do odzyskania sił, jednak jego druga dłoń wciąż zaciskała się wokół jej włosów. Moment później, jakby zrozumiał jej intencje i uwolnił jej włosy, pozwalając by legła u jego stóp. Sam również zmęczony cofnął się kilka kroków i ciężko usiadł na krawędzi łóżka, by za chwilę opaść plecami na skotłowaną poprzednimi wyczynami pościel.


Środa, 27 Czerwiec 2018

     Poprzedni dzień upłynął im na rozmaitych miłosnych igraszkach. Po dosyć wymagającym seksie przed lustrem, Monika potrzebowała trochę czasu, aby odzyskać siły do wstania z podłogi. Początkowo oboje byli na tyle zmęczeni, że ledwie starczyło im sił na delikatne pieszczoty, później Monika zaspokajała go w pozycji na jeźdźca. Podobało jej się, że mogła dyktować tempo i głębokość penetracji, jednocześnie prezentując mu swoje piersi, z których była tak dumna i które wyraźnie przykuwały jego uwagę. Po kolejnym spełnieniu leżała wtulona w niego aż zasnęła.  

***


     – Szybko dojechaliście – Bogdan przywitał kolegów.
     – Zdążyliśmy przed korkami – odpowiedział Jerzy.
     Pojawienie się Andrzeja i Jerzego zepsuło trochę nastrój Moniki, przypominając o dziwacznej fantazji Bogdana, o której zapomniała w euforii uniesień, zafascynowana jego delikatniejszym podejściem do kobiet. Teraz zrozumiała, dlaczego rano poprzestał na lodziku, którego zrobiła mu zaraz po przebudzeniu i gdy proponowała mu seks, powiedział, że po śniadaniu.  
     Miała na sobie komplet białej bielizny, pończochy i szpilki, bo takiego stroju do śniadania sobie od niej zażyczył. Na szczęście śniadanie zamówił do pokoju i nie musiała tak paradować przez pół hotelu. Musiała przyznać, że bielizna, którą jej kupił, była doskonale dopasowana i bardzo seksowna. Może miał dobre oko do tego, albo sprzedawczyni w sklepie była rewelacyjna w swym fachu. Aż zrobiło się jej przykro, kiedy uświadomiła sobie, że za chwilę będzie musiała zdjąć tą bieliznę, a przynajmniej biustonosz i stringi, których koronki niewiele zasłaniały, ale dawały jej poczucie większego seksapilu.  
     Po kilku słowach powitania, panowie przenieśli się w kierunku kanapy i foteli. Bogdan zasugerował, że skoro jemu już rano zrobiła loda, to dla wyrównania sił powinna obciągnąć dwóm pozostałym. Jerzy bez cienia skrępowania, jako pierwszy rozpiął i spuścił spodnie wraz z majtkami. Nie przejmując się towarzystwem kolegów, za moment siedział goły od pasa w dół i przywołał ją do siebie. Jeszcze przez chwilę nie musiała się pozbywać bielizny i klęknęła między nogami Jerzego, aby zaspokoić go oralnie. Chwilę później zauważyła ruch koło siebie i zobaczyła, że Andrzej, również nagi usiadł obok i przygląda się jak ona obciąga Jerzemu.
     Kiedy Jerzy wreszcie doszedł w jej ustach, z głośnym stęknięciem z jego strony, Andrzej odczekał ledwie minutę, może półtorej, aby zdążyła połknąć i dokładnie wyssać poprzednikowi, nim sam zaczął się domagać atencji z jej strony. Nie miała nawet chwili, aby uspokoić oddech, a już klęczała między nogami kolejnego z uczestników orgietki. Jedynym pocieszeniem była różnica w anatomicznej budowie ich organów, co prawda musiała szerzej otwierać usta, ale nawet mając niemal całego w buzi, wciąż mogła w miarę swobodnie oddychać. Podniecony obserwowaniem, jak zajmowała się jego kolegą, Andrzej dosyć szybko „dogonił” kolegów i obficie nakarmił ją swoim nasieniem.  
     Chociaż nie widziała Bogdana, domyślała się, że ją obserwuje i jego kolegą zajmowała się z taką samą troską, z jaką zajmowała się gospodarzem tej imprezy o poranku, po wytrysku delikatnie pieszcząc jego przyrodzenie i wysysając ostatnie kropelki nasienia.  
     – Monika, wystarczy już męczenia gości przystawkami, czas na danie główne… – Bogdan przywołał ją tymi słowami do siebie.
     Posłusznie przerwała zajmować się Andrzejem, wstała z kolan i obchodząc stół, podeszła do Bogdana. Widząc jego ramiona sięgające za jej plecy, spodziewała się przytulenia, jednak on sięgnął tam, jedynie po to, aby rozpiąć i pozbawić ją biustonosza, który zdjął z niej i rzucił w stronę siedzących na sofie kompanów. Obserwowała jak Jerzy złapał w locie jej nowiutki biustonosz i przystawił do twarzy, upajając się zapachem jej perfum.
     – Połóż się przodem na stole… – posłusznie wykonała polecenie Bogdana.
     – A teraz pozbądź się majtek.
     Z tą komendą miała więcej trudności, kiedy próbowała się podnieść z blatu, poczuła jego dłoń na plecach i zrozumiała, że ma pozostać w tej pozycji. Patrząc w obserwujące jej starania twarze Jerzego i Andrzeja, sięgając rękoma do tyłu, zsunęła koronkowe stringi do połowy ud, ledwie mijając manszety pończoch. Aby zsunęły się dalej, musiała przebierać nogami, aż zsunęły się jej do kostek. Ostrożnie uniosła lewą stopę, starając się wydostać ją z opasającej kostkę gumki majtek.  
     – Podaj mi je – kolejne polecenie Bogdana, wypowiedziane stanowczym, acz spokojnym głosem, wywołało kolejną falę podniecenia.
     Zgięła dość energicznie prawą nogę w kolanie i zawieszone na kostce stringi posłusznie powędrowały w pobliże jej pośladków. Poczuła jak stojący za nią kochanek uwolnił jej drugą nogę z tego skrawka materiału. Postawiła stopę ponownie na ziemi i w tym momencie zobaczyła jak jej stringi lądują w dłoni Andrzeja. On również postanowił powąchać jej bieliznę. Choć miała je na sobie niespełna dwie godziny, na pewno nasiąknęły jej intymnym zapachem. Dobrze, że przed śniadaniem brała prysznic…
     Dalsze jej rozterki przerwał dźwięk rozpinanych spodni Bogdana i za moment poczuła, jak jego nabrzmiałe przyrodzenie wnika w jej mokrą z podniecenia grotę. Dość szybko wypełniał ją całkowicie i nieco szybciej niż zwykle, rytmicznie wbijał się w nią, głośno uderzając biodrami o jej pośladki, dociskając ją do krawędzi blatu.  
     Siedzący zaledwie dwa metry przed nią pozostali dwaj uczestnicy orgii mogli, i z wyraźnym zainteresowaniem obserwowali, jak na jej twarzy rysuje się cała gama emocji których doświadcza. Ich widok utrudniał jej początkowo pełnię uniesienia, jednak w miarę narastającego podniecenia, zamglony wzrok pozwolił zapomnieć o nich.  
     Kiedy zbliżała się do orgazmu, nieświadomie opuściła głowę, skupiając się na płynących z jej wnętrza doznaniach. Zaczęła cicho pojękiwać, z przyzwyczajenia tłumiąc odgłosy ekstazy, kiedy ciągnąc za włosy zmusił ją do podniesienia głowy. Nieprzytomnym wzrokiem patrzyła przed siebie, sutki szurały po blacie w rytm jego pchnięć, miała wrażenie, że nie tylko jej cipka pulsuje, również piersi zdawały się pulsować, nogi drżały, a w uszach szumiała krew i nawet nie zadawała sobie sprawy, jak głośno teraz jęczała szczytując.  
     Dopiero, gdy przeżyła główną falę orgazmu i nieco opadły emocje, odzyskała ostrość widzenia i ze zdziwieniem zobaczyła wpatrzonych w nią mężczyzn. Bogdan wciąż rytmicznie wbijał się w nią, a każdemu klaśnięciu jego bioder o jej pośladki, towarzyszył głośny jęk zadowolenia z ust Moniki. Odgłos ten jeszcze nasilił się, gdy zbliżający się do finału kochanek zwiększył impet z jakim ją penetrował. Teraz nawet stół pod nią zaczął się przesuwać, aż wreszcie z głośnym jękiem wbił się w nią i pozostał w środku, pulsując i zalewając wszelkie zakamarki jej wnętrza swoim nasieniem.
     W chwili gdy Bogdan doszedł przeżyła kolejny, mniej intensywny orgazm wywołany jego pulsującym organem w jej wnętrzu. Z otchłani uniesienia została brutalnie sprowadzona do rzeczywistości niespodziewanym piekącym uderzeniem w pośladek i gwałtownym wycofaniem z jej wnętrza.  
     – Który następny? – zastanawiała się, czy Bogdan pyta ją, czy kompanów.
     – Tylko pamiętajcie chłopaki, że prosiła, żebyście byli trochę delikatniejsi – dodał nim ktokolwiek zdążył zareagować.
     – Teraz moja kolej! Chodź tutaj – Jerzy przywołał ją do siebie, wciąż siedząc na kanapie i klepiąc się w uda.
     Z trudem podniosła się z blatu i na lekko miękkich nogach podeszła do Jerzego. Widząc, że zainteresowany nie kwapi się do zmiany pozycji, zmuszona była usiąść mu na kolanach przodem do niego biorąc jego uda między swoje. Pomagając sobie dłonią naprowadziła jego ponownie sztywnego penisa na swoją mokrą od własnych i Bogdana soków norkę i opuściła biodra, nadziewając się na niego. Nie była to najwygodniejsza dla niej pozycja, dla zapewnienia sobie lepszej stabilizacji, oparła dłonie o oparcie sofy.  
     Jerzy unikał zbytniej bliskości jej ust koło swojej twarzy, więc przeniosła dłonie na jego ramiona i nieco odchyliła się do tyłu. Miał dzięki temu swobodny dostęp zarówno do jej bioder, co początkowo wykorzystał do wymuszenia na niej odpowiedniego tempa i głębokości penetracji. A gdy nadziewała się na niego zgodnie z jego oczekiwaniami, do obmacywania i ściskania jej piersi, na których skupiał wzrok. Co jakiś czas również nie szczędził jej jednego bądź kilku uderzeń dłonią w pośladek, gdy tylko minimalnie zwalniała lub spłycała ruchy.
     Z trudem wytrzymywała to tempo i kiedy wreszcie dochodził, sama również szczytowała, odruchowo przytulając się do niego i tłumiąc jęki o jego ramię. Ledwie Jerzy skończył pulsować w jej wnętrzu, a już Andrzej domagał się, aby teraz znalazła się na jego kolanach.  
     Kiedy do niego podeszła, kazał jej usiąść tyłem do siebie. Posłusznie wykonała polecenie, gruby penis wniknął w jej wymęczoną cipkę bez najmniejszego oporu, wywołując jedynie głośne westchnienie z jej strony. Nie pozwolił jej ułatwić sobie zadania przez oparcie rąk o kolana. Sugestywnie poprowadził jej ręce, aż sięgnęła dłońmi za głowę do tyłu i chwyciła go za kark.  
     Aby tego dokonać, musiała mocno przylegać plecami do jego torsu, dając kochankowi swobodny dostęp do uniesionych piersi i pomiędzy szeroko rozchylone uda. Aby zapewnić mu odpowiednio głęboką penetrację, prócz unoszenia bioder musiała pracować nimi przód i tył. Pozycja była dosyć wymagająca. Podniecało ją, że jest obserwowana przez Bogdana. To przecież dla spełnienia jego fantazji brała udział w tej orgii, świadomość, że ma on teraz swobodny wgląd we wszystkie jej intymne zakamarki, podczas, gdy ona zaspokaja jego kolegę, dodatkowo ją mobilizowało. Chciała dać mu jak najlepsze widowisko, co skłaniało ją do jeszcze bardziej prowokacyjnych działań.  
     Dłonie błądzące po jej piersiach, były subtelniejsze  niż poprzednika, a nowe, przyjemne doznania będące skutkiem jej nowej techniki sprawiły, że doszła sporo przed Andrzejem. Po chwili przerwy na opanowanie drżenia nóg, wznowiła swoje starania, aż doprowadziła również jego do szczytowania, co nagrodził nie tylko kolejną porcją wlanego w nią nasienia. Po tym jak przestał w niej pulsować, nie pozwolił jej wstać, wciąż pieszcząc jedną dłonią jej piersi, a drugą łechtaczkę. Kontynuował zabawę jej ciałem, aż ponownie doszła, wciąż mając go w sobie.  
     Rytmiczne zaciskanie się jej cipki na jego orężu Andrzeja, wyraźnie go podnieciło, bo poczuła, jak ponownie rośnie w jej wnętrzu. Bogdan również wydawał się zadowolony, po obejrzeniu z bliska jej szczytowania miał już kolejną erekcję. Nie miała już siły na kolejną turę i z obawą czekała, co teraz wymyślą. Gospodarz wspaniałomyślnie zaproponował jej chwilę przerwy, co przyjęła z wielką ulgą. Wykorzystała ten czas na toaletę, podmycie i odświeżenie się.
     Kiedy wróciła, panowie raczyli się swoimi i rozmawiali na tematy biznesowe, zupełnie nie krępując się swoją nagością. Jej ponowna obecność w pomieszczeniu, niemal natychmiast, przykuła ich uwagę, przerywając dotychczasową rozmowę.  ochoczo zerkając na jej nagie ciało.  
     – Drink dla ciebie – Bogdan podał jej sporą szklankę, z kolorowym płynem.
     – Dziękuję. Podobało ci się przedstawienie? – spytała, chwytając jedną dłonią drinka, a drugą, za jego wciąż sztywnego kutasa.
     – Pierwszy akt, bardzo. Jak wypijesz drinka, możemy przejść do drugiego aktu… – odpowiedział jej, nawiązując do nomenklatury teatralnej, jednocześnie delikatnie muskając jej policzek palcami dłoni, w której jeszcze przed chwilą podawał jej drinka.
     Monika była tak zaskoczona odpowiedzią, że omal nie zakrztusiła się tym drinkiem. Kolejnym zaskoczeniem były dodatkowe cztery dłonie, jakie poczuła na pośladkach i piersiach. Drink przyjemnie smakował i niemal nie czuła w nim alkoholu, a pragnienie było ogromne.  

Piątek, 29 Czerwiec 2018

     Monika wysiadła z taksówki i chwiejnym krokiem szła w stronę bloku. Pamiętała jedynie urywki wydarzeń ostatnich dni. Mętlik w głowie nie wynikał jednak z nadmiaru spożytego alkoholu, czy innych substancji, choć po mocniejszym drinku nie raz była na rauszu. Tym razem za strzępy wspomnień odpowiadały jednak silne emocje i ilość zaskakujących wydarzeń.
     Pamiętała, że to Jerzy rozłożył sofę, na której za chwilę została przez nich położona, że Jerzy jako pierwszy posiadł ją w pozycji misjonarskiej. Kiedy skończył, jego miejsce szybko zajął Andrzej, zakładając sobie jej nogi na ramiona i głęboko dźgając jej wnętrze, mimo najkrótszego przyrodzenia. Jednak żaden z nich wówczas nie doprowadził jej na szczyt, choć kilka razy była blisko. Kiedy przyszła kolej Bogdana nastąpiła mała zamiana miejsc i teraz była na górze. Mogła wreszcie dostosować swoje ruchy do własnych potrzeb i kolejny raz szczytować.  
     Nie było jednak jej dane długo cieszyć się tym uniesieniem. Z błogiego stanu spełnienia, tuż po tym, gdy opadła na Bogdana, brutalnie wyrwało ją uczucie rozpierania w odbycie, kiedy to Jerzy postanowił dołączyć do nich i zacząć kolejną rundę. Po raz kolejny bez pytania jej o zdanie przełamali jej tabu i pierwszy raz doświadczyła podwójnej penetracji. Przynajmniej świadomie pierwszy raz, bo wciąż nie wiedziała, co dokładnie wydarzyło się u Artura w domu.  
     Dwóch hojnie obdarzonych samców jednocześnie wypełniało jej wnętrze, każdy w innym otworze, a jednak musieli wzajemnie czuć swoją obecność. Kutas Jerzego, choć smuklejszy, rozpychał się w jej tyłku i dociskał Bogdanowego olbrzyma do wszystkich czułych miejsc w jej cipce. Po pierwszym szoku, zauważyła, że Bogdanowi odpowiada taka zabawa i sama odczuwała skutki z niej wynikające. Mimo niedawnego orgazmu i zaskoczenia, szybko zaczęła odczuwać rosnące podniecenie. Później zabawa wymknęła się z pod kontroli.  
     Kolejnym mocnym akcentem była chwila, kiedy najwyraźniej panowie wykorzystali swoje siły witalne i żaden nie był już zdolny do odbycia z nią stosunku. Wówczas Jerzy zażądał, aby poszła z nim pod prysznic. Spodziewała się, że prócz wzajemnego mycia połączonego z obmacywaniem jej i wpychaniem w nią palców, będzie musiała mu obciągnąć, ale nie spodziewała się, że zamiast spermą, ten bydlak zaleje jej usta moczem. Przynajmniej nie kazał jej tego połykać, czego nie mogła powiedzieć o Andrzeju, ten wszedł do niej pod prysznic, gdy obmywała się po wyjściu Jerzego z łazienki.  
     Kiedy ponownie się obmyła po drugim kochanku i wyszła z łazienki, czekało ją kolejne zaskoczenie. Choć wspólna zabawa dobiegła końca, to Bogdan kazał jej wybierać, któremu z pozostałych panów umili dzisiejszą noc, zapowiadając, że jutrzejszą spędzi z tym drugim. Obaj nie byli zbyt delikatnymi, czy brutalnymi kochankami, co świetnie pamiętała z wyjazdów z nimi, ale miała aktualnie żal do Andrzeja i dlatego wskazała Jerzego.  
     Zadowolony wybraniec określił swoje wymagania co do jej stroju, ograniczając jej ubiór jedynie do bielizny, pończoch i szpilek. Na szczęście pozwolił jej zakryć się szlafrokiem na czas przemieszczania się do zajmowanego przez niego pokoju. Gdy wreszcie tam dotarli, kazał jej postawić swojego kutasa ustami. Jednak mimo długich starań efekt był mizerny i Jerzy sięgnął po jakieś tabletki na potencję. Dopiero po pewnym czasie tabletka zadziałała i znów jego kutas stał się długi i sztywny. Zadowolony z powrotu erekcji, pchnął ją na stojący za nią stół i dociskając jej tułów do blatu, dosłownie zerwał z niej majtki, wchodząc w nią gwałtownie. Zmęczona ponad półgodzinnym obciąganiem nawet nie protestowała, była zadowolona ze zmiany, pojękując bardziej z powodu obtarć po wcześniejszych zabawach, niż przyjemnych doznań. Z doświadczenia z poprzedniego wyjazdu z nim wiedziała, że całkowita uległość się opłaca, dzięki temu on szybciej dochodzi i jest delikatniejszy.
     Z tamtej noc pamiętała, że kilka razy musiała zaspokajać jego żądze, a wspomagany farmaceutykami kutas praktycznie nie opadał. Nawet gdy zasnęła nad ranem, czuła jak kolejny raz dobierał się do niej. O świcie obudził ją, ponownie domagając się obciągania, bo chciał jako pierwszy dziś nakarmić ją swoją spermą. Dopiero kiedy skończyła, pozwolił jej pójść do łazienki, a gdy wróciła wykąpana, postanowił również jako pierwszy, w tym dniu, skończyć w jej wnętrzu. Kiedy miała to już za sobą, wrócili do pokoju Bogdana. Z bielizny z poprzedniego wieczoru jedynie biustonosz nie ucierpiał, rozerwane majtki i przetarte na kolanach pończochy wyrzuciła jeszcze w pokoju Jerzego i w samym szlafroku z butami i stanikiem w ręku wracała hotelowym korytarzem, w towarzystwie Jerzego, który szlafrok uzupełnił o hotelowe kapcie.
     Czwartek w jej wspomnieniach początkowo niewiele różnił się od poprzedniego dnia i zaraz po przyjściu do pokoju Bogdana musiała jeszcze zaspokoić oralnie pozostałych dwóch samców, nim wspaniałomyślnie zamówili śniadanie. Zapamiętała ich prostackie żarty, że przecież ona już jadła, ale ostatecznie również dla niej zamówiono porcję. Przy śniadaniu Andrzej pochwalił się, że ma w apartamencie jakuzzi i po posiłku całą grupą przenieśli się do jego pokoju.  
     Seks w wodzie z bąbelkami początkowo był atrakcją dla wszystkich, jednak później zabawa toczyła się głównie poza wanną. Panowie nieco spokojniej rozłożyli siły i były przerwy pomiędzy kolejnymi zbliżeniami, jednak wypełniali je irytującymi ją poleceniami.  
     Ich nowym pomysłem było wtykanie w jej tyłek różnych zabawek analnych, zakończonych różnymi ogonkami, dzwoneczkami czy wstążeczkami. Wyjmowali je tylko, gdy zmieniali na inną lub akurat któryś z nich postanowił skorzystać z zajmowanego przez nie otworu. Wówczas przynajmniej nie musiała paradować z tymi gadżetami, czy to kicając, czy też w inny sposób udając kolejne zwierzątko, bądź wygrywając jakąś melodię trzęsąc tyłkiem.
     Po obiedzie wymyślili sobie nową zabawę i rzucali metalowymi obręczami do celu, jaki stanowiło tkwiące w jej tyłku długie, sztywne dildo, po kilku rundach rzutów wyłaniali zwycięzcę, który sam decydował, w jakiej formie odbierze od niej nagrodę. Ona musiała spełniać każde ich życzenie.
     Wieczorem Bogdan i Jerzy opuścili apartament Andrzeja i została z nim sama. Dał jej chwilę, aby dokładnie zmyła z siebie wszelkie ślady kolegów. Pobyt w łazience zajął jej około pół godziny. Wreszcie mogła skorzystać z toalety, również prysznic trochę czasu jej zajął. Kiedy skończyła i wyszła z łazienki, czekał na nią zniecierpliwiony, popijając drinka w Jakuzzi. Widziała po jego minie, że jest wkurzony czekaniem, więc próbowała obłaskawić go, proponując oralne pieszczoty w wodzie.  
     Kiedy zaspokajała go ustami, podtapiał ją, przytrzymując jej głowę pod wodą, aż doszedł w jej gardle, chyba bardziej podniecony jej walką o każdy oddech, niż samym penetrowaniem jej gardła. Ledwie skończył i wyszedł z wody, oczywiście oczekiwał, żeby go wytarła świeżym ręcznikiem. Później musiała go masować nie tylko dłońmi, ale całym ciałem, piersiami, pośladkami czy cipką, na koniec oczywiście nadziewając się na jego grubego, sterczącego kutasa.  
     Odniosła wrażenie, że on również wspomagał się jakiś specyfikiem na potencję, bo choć cały czas był sztywny, to bardzo długo musiała się starać, aby go zaspokoić. Gdy wreszcie doszedł, była potwornie zmęczona i bardzo bolały ją nogi, nie dane jej jednak było odpocząć. Andrzej, wciąż zły na nią, za zbyt długi czekanie, postanowił wymierzyć jej karę.
     Pociągnął ją za nogi tak, że wylądowała wypiętym tyłkiem na krawędzi łóżka, a on wyładowywał swoje emocje, silnymi uderzeniami dłonią w oba pośladki i w rozchylone krocze za każdą minutę, jaką kazała mu na siebie czekać. Wyraźnie podniecało go, gdy skamlała przepraszając i błagała by przestał. Jednak dopiero kiedy oba pośladki były całe czerwone i paliły żywym ogniem, przerwał wymierzanie kary, ale tylko po to, aby posiąść ją analnie.  
     Opuchnięty po uderzeniach i obtarciach z dwu-dniowej orgii tyłek boleśnie dawał Monice znać, że jest mocno rozpychany. Każde uderzenie brzuszyska Andrzeja o jej pośladki wywoływało kolejny syk bólu, co tylko go zachęcało do kolejnych mocniejszych pchnięć. Na szczęście kiedy skończył, był tak zmęczony, że wkrótce zasnął.
     Wczesnym rankiem obudził ją pełen pęcherz. Andrzej wciąż spał, więc delikatnie wymknęła się spod kołdry i cicho poszła do łazienki za potrzebą. Kiedy skończyła, w drzwiach ukazał się gospodarz, również za potrzebą. Kazał jej zaczekać na siebie pod prysznicem. Spływająca woda wyraźnie przypomniała o obtartych kolanach i strefach intymnych. Gospodarz dołączył do niej po chwili, zachłannie obmacując jej ciało i wymierzając kilka kolejnych klapsów. Po starannym umyciu go, musiała jeszcze dogodzić mu ustami.
     Po wyjściu z łazienki Andrzej zadzwonił po pozostałą dwójkę. Zaraz po ich przyjściu zamówili śniadanie. Kiedy zostało dostarczone Andrzej nie pozwolił jej zjeść, tylko kazał wejść pod stół i obciągnąć swoim kompanom. Żaden z nich nie zaprotestował, więc posłusznie spełniła polecenie. Dopiero później mogła zjeść „ostygłe resztki z pańskiego stołu”.  
     Resztę czasu do opuszczenia hotelu zajęła runda seksu z każdym z nich w bąbelkowej kąpieli,  później kolejna tura na łóżku bądź stole. Panowie mieli jeszcze jakieś plany, jednak telefon z recepcji przypominający o kończącej się doby hotelowej skutecznie je zweryfikował. Założyła szlafrok i udała się z Bogdanem do ich pokoju, gdzie w pośpiechu ubierali się i pakowali.  
     Jerzy i Andrzej postanowili wracać od razu, a Bogdan po zaniesieniu rzeczy do samochodu zaproponował jeszcze zjedzenie obiadu. Nie było w tym krzty szarmanckiego zachowania, zwyczajnie potrzebował czasu, aby mieć pewność, że odparowały z niego resztki alkoholu, po wieczornej popijawie z Jerzym.
     Cała droga strasznie się jej dłużyła, boleśnie odczuwała każdą nierówność drogi obitymi pośladkami i opuchnięciami na obu obtartych dziurkach. Bogdan zajechał na tyły swojego hotelu, dopiero wtedy przypomniała sobie o odebraniu weksli. Kiedy weszli na górę, postanowił, że nim odda jej weksle, jeszcze raz ją zerżnie. Uznała że nie ma sensu protestować - wobec tego, ile razy była brana przez te trzy dni orgii, nie miało to już żadnego znaczenia.
     Kiedy pchnął ją na biurko, pokornie podwinęła spódnicę i chciała zsunąć stringi. Jednak nim do nich sięgnęła, poczuła szarpnięcie i trzask rozrywanego materiału oraz kolejne bolesne otarcia na biodrach. Wciąż w przeżywała to, jak ją później potraktował. Jego pełen dezaprobaty komentarz na widok opuchniętego łona i resztek po porannej orgii bolał nie mniej, niż razy spadające na jej obolałe pośladki, które szybko znów płonęły czerwienią i parzyły. W końcu wdarł się boleśnie w jej ciaśniejszy otwór i posuwał dbając jedynie o własną przyjemność, na koniec zamiast skończyć w środku, szarpnął ją za włosy i zmusił do uklęknięcia przed nim.  
     Nie zdążyła jednak wziąć go do ust i wystrzelił na jej twarz i włosy. Nie pozwolił jej skorzystać z łazienki aby doprowadzić się do porządku. Po prostu wyciągnął z szuflady plik weksli, który jej wręczył i kazał spierdalać do męża. Była tak wściekła i zaskoczona, że bez słowa chwyciła weksle, wcisnęła je w torebkę, zabrała swoją walizkę i wyszła z jego apartamentu. Nawet nie pamiętała, czy wezwała taksówkę, po prostu wsiadła w pierwszą, jaka podjechała i podała adres…

     Z zamyślenia wyrwał ją odgłos zatrzaskujących się drzwi klatki schodowej. Zorientowała się, że stoi od jakiegoś czasu pod własnymi drzwiami z kluczami w ręku i nerwowo obciąga przykrótką spódniczkę. Chcąc uniknąć wzroku sąsiadów pospiesznie otworzyła drzwi i weszła do mieszkania szybko zamykając je za sobą. Zostawiła walizkę oraz torebkę na przedpokoju i poszła do łazienki, aby jak najszybciej zmyć z siebie to wszystko.  
     Kiedy się rozbierała, usłyszała odgłos otwieranego zamka w drzwiach, zrozumiała, że konfrontacja z Piotrem jest nieunikniona…


Koniec części dwunastej

Niepozorny

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 14034 słów i 82841 znaków. Tagi: #mąż #żona #szantaż #zdrada #mediacje #pieniądze #ugoda

8 komentarzy

 
  • Niepozorny

    Przepraszam, ale jestem zawalony praca i na razie pisanie stoi w miejscu...

    23 marca

  • Christo

    Jakiś mały update co do postępów nad kontynuacją? :jupi:

    22 marca

  • Edgar

    Miała zacząć brać pigułki... Ale jak jej wrzucili coś do drinka to pewnie zapomniała, zapłodnił i ją wkrótce zostanie bez męża, za to z brzuchem...

    10 lutego

  • Arecki

    Czyli jednak dziwka. Mam nadzieję że mąż kopnie ją w tyłek i zażąda rozwodu.

    30 wrz 2023

  • Kolekcjoner

    Całkiem dobry wynik 😁 gratuluję , seria wciąga i z niecierpliwością czekam na dalsze części, pozdrawiam z Poznania.

    27 wrz 2023

  • Niepozorny

    Cieszę się, że się wam podoba.
    20 łapek w górę w niecałą dobę, to chyba niezła recenzja...

    Tym, którzy czekali cierpliwie na tą część, serdecznie dziękuję za wszelkie przejawy wsparcia i motywacji do pisania, mimo wszelakich przeszkód i mam nadzieję, że nie zawiodłem waszych oczekiwań.  

    Co do kolejnej części, zrobię co mogę, aby nie przedłużać - plan na kolejne części i pewne fragmenty następnej części już są, więc może nie będzie tak źle. Życie pokaże jak to wyjdzie...

    26 wrz 2023

  • trantolo

    @Niepozorny super opowiadanie, fajnie się czyta są tak opisane jak realne historie, jedyny minus to czas oczekiwania na kolejną część  :bravo:

    26 wrz 2023

  • Niecierpliwy

    @Niepozorny czekamy na te obiecane części :)
    Z nudów przeczytałem już całość od początku :D

    2 marca

  • Max

    Również czekam na kolejna cześć. Przeczytałem dziś całość i jest to jedno z lepszych opowiadań na jakie trafiłem

    26 wrz 2023

  • Christo

    Doczekałem się...serce się raduję i jednocześnie krwawi nad głupotą bohaterki:)
    Aż strach pytać, ale kiedy część następna?

    Mam nadzieję, że mąż wrócił z Sylwią i papierami rozwodowymi;)

    25 wrz 2023