Studentka z blizną: Epizod IV - Rezolucja

Są w życiu takie chwile, które mogłyby trwać w nieskończoność. Ta była bez wątpienia jedną z nich. Rabacki leżał na plecach i patrzył na piersi Julii Breicht, które tak cudnie opadały i podnosiły się zaledwie kilkadziesiąt centymetrów od jego źrenic. Cipka dziewczyny mocno zaciskała się na jego penisie, otulała go swoją wilgocią. Orgazm zbliżał się nieuchronnie. Dzisiaj już drugi.

Doktor mocniej złapał studentkę za pośladki, dociskając ją do swojego krocza. Zaczęła drżeć, krzyczeć, wić się na nim z jeszcze większą intensywnością. Mikołaj miał już na karku czterdziestkę – dwa orgazmy, niemal pod rząd, to w jego wieku nie lada wyczyn. No proszę, stary człowiek, a może! Rabacki do popadnięcia w samozachwyt miał jednak daleko, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że główna zasługa w tym wszystkim wytatuowanej studentki – ta młoda siksa byłaby zapewne w stanie pobudzić nawet mumię.

- Pan drży, panie profesorze – zauważyła Julia, nie przestając ujeżdżać penisa swojego wykładowcy. Robiła to niczym rasowa kowbojka. Rabacki pomyślał, że mogłaby zrobić karierę nie tylko w klubach ze striptizem, ale także w westernach.

- Jestem coraz bliżej. Dalej! Ujeżdżaj go – nakazał doktor, wypychając miednicę do przodu. Dzięki temu zanurzył członka w łonie dziewczyny jeszcze głębiej. Cipka zareagowała głośnym chlipnięciem.

- Tak, tak, tak… - wydusiła spazmatycznie Julia, po czym oddała się w pełni targającym ciałem konwulsjom. Jej wnętrze zalała lawa ciepłego i lepkiego płynu.

- Było niesamowicie. Każdy kolejny raz jest jeszcze lepszy – powiedział z satysfakcją Rabacki, sprawnym ruchem zdejmując z siebie studentkę.  

Julia opadła na łóżku tuż obok kochanka. Zaraz potem oparła głowę na jego torsie i postarała się uregulować szalony oddech. Jej dłoń powędrowała w stronę członka doktora, po czym zgrabnie go ujęła, starając się nie dopuścić, by zbyt szybko zrobił się miękki.

- Po wszystkim będziemy się kochać w ten sposób każdego dnia? – zapytała Julia, przygryzając płatek ucha kochanka. Jej zwinna dłoń ciągle masowała penisa – dzięki temu nadal, pomimo dwóch już dzisiaj eksplozji, znajdował się w stanie pełnej gotowości.

- Po wszystkim będziemy się kochać jeszcze intensywniej – odparł, po czym sięgnął do szuflady, a następnie wyciągnął z niej paczkę papierosów. Włożył jednego z nich do ust, a potem zapalił.  

- Ej, ja też chcę! Zawsze chciałam to zrobić zaraz po cudownym seksie – oznajmiła studentka. Rabacki bez słowa podał jej paczkę mocnych „Królewskich”, a potem po raz pierwszy wypuścił z ust dym. Leżał nieruchomo, obserwując, jak tytoniowe kłęby tańczą pod sufitem, kreśląc trudne do zdefiniowania kształty.

Julia wciągnęła nikotynę do płuc, a potem zaczęła się krztusić. Nie miała w tym wielkiej wprawy - dotąd stroniła od wszelkich używek. No ale zapalenie papierosa zaraz po stosunku, tak jak na filmach, było jej marzeniem. A ona uwielbiała spełniać marzenia. I realizować założone cele. Nadszedł czas dopilnować, żeby kolejny, który sobie obrała, znalazł swój szczęśliwy finał.

- Kiedy złożysz pozew? – Julia przybrała poważny ton, adekwatny do tematu, który właśnie podejmowała.

- Jak najszybciej. Skontaktuję się z adwokatem jeszcze tego wieczoru – głos Rabackiego był beznamiętny, nie zdradzał żadnych emocji. Zdaje się, że doktor przetrawił już wszystko, czego dowiedział się ostatnio o swojej żonie. I wreszcie zaczął wyciągać wnioski. Na szczęście takie, na jakie liczyła Julia.

- Przykro mi, że tak pana potraktowała – powiedziała studentka.

- Mnie też. Ta kurwa od lat puszczała mnie kantem. I to z kim? Z pierdolonym Wieszczykiem – wykładowca po raz kolejny zaciągnął się papierosem. Nie patrzył na leżącą obok dziewczynę. Jego wzrok był gdzieś daleko. Gdzieś na suficie.

- Wiem, co myślisz. Ja też ją zdradziłem, i to wtedy, gdy nie wiedziałem jeszcze o tym romansie. Ale byłem do tego zmuszony, rozumiesz? Od lat nie uprawialiśmy seksu, od lat traktowała mnie jak powietrze. A ja, jak każdy zdrowy facet, mam swoje potrzeby. Kurwa, przez tyle czasu pościłem, starałem się być jej wierny, podczas gdy ona zabawiała się w najlepsze z gościem, którego kiedyś uważałem za przyjaciela – perorował dalej.  

Julia w tym czasie milczała, cierpliwie wysłuchując wszystkich gorzkich żali. Dłonie zajęła liczeniem bujnych włosów, które zdobiły klatkę piersiową kochanka. Chwilę później złożyła leniwy pocałunek na jego splocie słonecznym, a potem przemówiła tak troskliwie, że Rabacki nabrał ochoty, by ją przytulić.

- Co będzie z dziećmi? – zapytała, teraz wodząc dłonią po brzuchu mężczyzny. Penis musiał swoje odpocząć – w końcu doktor miał już czterdzieści lat, a pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć.

- Dzięki twoim zeznaniom zostaną ze mną. Ta kurwa będzie się mogła z nimi widywać raz na dwa tygodnie, i to w obecności kuratora sądowego – odparł Rabacki, po czym posłał wtulonej w niego studentce szelmowski uśmiech.

Wiedział, że nie pozwoli, by jego żona dostała choćby skrawek majątku. W tej swojej pierdolonej bibliotece zarabiała grosze; to on zapracował na wszystko, co mieli. I to on zasłużył, by mieć pełną opiekę nad chłopcami. Wprawdzie w naszym kraju ojcom prawa rodzicielskie na wyłączność przyznaje się niezmiernie rzadko, jednak miał dowody, że Anna przez lata zdradzała go z innym, niszcząc całą ich rodzinę. A właściwie miała je Julia Breicht.

Skontaktował się z nią już na drugi dzień. Mailowo. Poprosiła, by przyjechał do mieszkania, które wynajmuje. Wsiadł więc w wysłużoną Toyotę i wyruszył pod wskazany adres. Długo zastanawiał się, o co w tym wszystkim chodzi, dlaczego Julia wysłała mu pornusa, którego główną bohaterką była jego małżonka. Może chciała pieniędzy? W porządku, tylko dlaczego skontaktowała się wyłącznie z nim, a nie z samą Anną? Chciała jego żonę skompromitować? Ale dlaczego? Zresztą, nawet gdyby, zrobiłaby to już dawno. Rzecz musiała być w czymś innym.

Gdy podjeżdżał pod starą kamienicę przy ulicy Struga, nie myślał, że wszystko potoczy się w taki sposób. Ani trochę. Wszedł do skromnego, dwupokojowego mieszkania wynajmowanego przez Julię Breicht, a potem zapytał wprost, co to wszystko ma znaczyć. Była skruszona. Wyjawiła, że od miesięcy śledziła jego żonę, że robiła to dla jego dobra. Że robiła to dlatego, że coś do niego czuje.  

Nagrała Annę podczas kilku schadzek z Wieszczykiem - wszystkie były obrzydliwe. Wszystkie mu pokazała. Twierdziła, że ktoś taki jak on nie zasługuje, by być z taką suką. Właśnie tak ją nazwała. „Suką”. Nie chciała, by dalej marnował sobie życie, więc postanowiła wyjawić mu prawdę na temat żony. Tak okrutną, beznadziejną, wyniszczającą. Ale jednak prawdę. Miała nadzieję, że podejmie jedyną słuszną w tej sytuacji decyzję: rozwiedzie się z tą „Suką”, a potem będą mogli być razem. I nie będą już musieli pierdolić się na uczelni, tylko będą to robić u niej. Albo u niego.  

Rabacki był zmieszany, ale zatapiał się w czułych słowach Julii Breicht, płynął z ich nurtem. Nie wiedział, czy studentka mówi prawdę, czy rzeczywiście coś do niego czuje. I przede wszystkim czy może jej zaufać. Kiedy jednak złączyła ze sobą ich usta, klamka zapadła – tym wargom nie byłby w stanie odmówić niczego.

Tak oto skonstatował, że Julia ma rację: należało się rozwieść z Anną czym prędzej i skończyć całą tę pierdoloną, trwającą od piętnastu lat farsę. Małżonka kompromitowała go już wystarczająco długo.  

Gdy Breicht objęła ustami jego członka, był pewien, że zadzwoni do adwokata jeszcze dziś. Obciągała genialnie; doszedł w jej gardle już po kilku ruchach. Potem zrobili sobie chwilę przerwy, ale jego podekscytowanie sięgało takich rozmiarów, że piętnaście minut wystarczyło, by miał ochotę na rundę drugą. Tym razem najpierw wszedł w dziewczynę klasycznie, na misjonarza, a potem pozwolił się jej dosiąść. To był najlepszy seks w jego życiu.  

Teraz doktor miał już za sobą dwa orgazmy, a w perspektywie wspaniałą przyszłość u boku pięknej i wyuzdanej studentki. Dzięki niej znowu czuł się prawdziwym mężczyzną, samcem alfa z prawdziwego zdarzenia. Mimowolnie przestał upajać się jedną z najcudowniejszych chwil, jakie kiedykolwiek przeżył, gdy drzwi od pokoju Julii Breicht niespodziewanie się otworzyły. Ujrzał w nich piękną blondynkę, najwyraźniej kompletnie zaskoczoną widokiem, który zastała.

- Och, wybacz Juliet. Nie wiedziałam, że masz gościa... – nieznajoma zwróciła się do jego kochanki, ciągle zafrasowana. Następnie odwróciła się na pięcie i już miała wychodzić, ale Breicht na to nie pozwoliła, zrywając się w jej kierunku.

- Daj spokój, nic się nie stało! Chodź, przedstawię cię mojemu… jak pana powinnam przedstawić, panie profesorze? –  Julia doskoczyła do swojej koleżanki, a potem pocałowała ją w policzek. Ciągle uśmiechała się od ucha do ucha, podczas gdy nieznajomą oblał rumieniec.

Doktor okrył się skrzętniej kocem, dopiero teraz uzmysławiając sobie, że jest przecież nagi. Domyślał się, że właśnie dlatego twarz przybyszki pokryła czerwień. Julia stała obok niej, taka jak ją pan Bóg stworzył. Zupełnie bez skrępowania. Najwyraźniej obie damy musiały być ze sobą bardzo blisko.  

- Rabacki. Mikołaj Rabacki – wydusił, wcześniej odchrząkując. Julia wydawała się rozbawiona; jej biały uśmiech rozjaśniał całe pomieszczenie. Odkąd ją poznał, zawsze zachowywała się w ten sposób: czym bardziej krępująca sytuacja, tym więcej na twarzy radości. Najbardziej popieprzona laska, jaką kiedykolwiek poznał – bez cienia wątpliwości. Ale też najbardziej pociągająca.

- Kalina Skarżyńska. Ja i Julia… jesteśmy współlokatorkami – odparła dziewczyna, nieśmiało się uśmiechając. – Julka wiele mi o panu opowiadała – ciągnęła dalej, podczas gdy studentka z blizną zamykała za nią drzwi. Najwyraźniej uznała, że jej i Rabackiemu dobrze zrobi towarzystwo.

- Doprawdy? Co takiego mówiła? – zaciekawił się doktor.

- Mówiłam o panu w samych superlatywach, prawda Kala? – Breicht wtrąciła się, zanim jej znajoma zdążyła cokolwiek powiedzieć. – Zresztą nieważne. Dlaczego okłamałaś pana doktora, że jesteśmy wyłącznie współlokatorkami? Przed nim nie musimy udawać – dodała, po czym zbliżyła usta do warg blondwłosej przybyszki. Zaczęła je całować namiętnie, zachłannie, zatapiać w nich całe pożądanie. Rabacki się przeraził: wyglądało na to, że Julii Breicht dwa orgazmy kompletnie nie wystarczały.

Doktor przez chwilę przyglądał się, jak obie dziewczyny wymieniają ze sobą ślinę. Kalina Skarżyńska odwzajemniała czułości studentki z blizną, jakby zapomniała już o tym, że nie są w pokoju same. Gdy Julia zaczęła zdejmować ze swojej koleżanki ubranie, Mikołaj był przekonany, że to dopiero początek tego bogatego w uciechy cielesne wieczoru. Wręcz niesamowite, jak wiele znajomość z przypadkową studentką gwarantowała mu ostatnio przyjemności.

- Chce pan na nas patrzeć, panie profesorze? Czy może się przyłączy? – zapytała Julia, po czym przejechała językiem po szyi swojej współlokatorki. Nie patrzyła na doktora, była skupiona wyłącznie na pięknym ciele Kaliny Skarżyńskiej, która pozostawała już tylko w samej bieliźnie. Była oparta o ścianę i głęboko wzdychała, podczas gdy Breicht pieściła kolejne strefy jej ciała.

- Nie wiem, co na to twoja koleżanka… - odparł doktor, wyczuwając ciepło rozchodzące się po wszystkich jego organach. Ponownie miał wzwód. Nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje – ostatnio życie zaskakiwało go tak kurewsko, że czasem się zastanawiał, czy to wszystko nie jest snem. Wysokie ukrwienie krocza przekonywało go jednak, że nie tylko nie śni, ale jeszcze nigdy nie odbierał bodźców tak intensywnie.

Współlokatorka Julii, po raz pierwszy odkąd dziewczyny zaczęły zabawę, spojrzała wprost w oczy Rabackiego. Miała wzrok przesiąknięty pożądaniem, spragniony i głodny. Zupełnie inny niż wtedy, gdy Skarżyńska nieoczekiwanie wpadła do pokoju Breicht, nakrywając jej schadzkę z doktorem. Mikołaj poczuł, że ma na nią ogromną ochotę. Na nią i na Julię. Na nie obie.

- Zapraszamy… - wyszeptała w odpowiedzi Kalina, wodząc dłońmi po ciele Julii. Obie dziewczyny teraz obmacywały się wulgarnie, entuzjastycznie szukały nieopanowanymi rękoma swoich warg sromowych, ich wilgoci. Rabacki widział, jak drżą, jak bardzo siebie pragną. Myślał tylko o tym, by wreszcie do nich dołączyć i razem z nimi zatopić się w otchłani nieprzyzwoitej przyjemności, na którą jeszcze niedawno kompletnie by nie mógł sobie pozwolić.

Teraz sytuacja była jednak zgoła inna. Praktycznie nie był już żonaty, a Julia, która właśnie przy pomocy zębów osuwała z miednicy Kaliny różowe stringi, należała do niego. Był o tym przekonany. Mógł sobie pozwolić na zabawy, które pozostawały dotąd wyłącznie w sferze jego najskrytszych fantazji. Był cholernym szczęściarzem. Tak, paradoksalnie, po tym wszystkim co się wydarzyło, był cholernym szczęściarzem.

Odsunął pościel, a potem wstał i pokonał kilka kroków, które dzieliły go od zaznania rozkoszy. Kalina ciągle była oparta o ścianę. Wzdychała głęboko i wściekle. Jedną z nóg miała założoną na ramieniu klęczącej przed nią Julii, podczas gdy ta za pośrednictwem języka obrabiała jej łono. Rabacki jeszcze przez moment przyglądał się temu z boku, zachwycając się pięknymi, młodymi, niezbrukanymi jeszcze życiem ciałami obu młodych dziewczyn. Chwilę później przysunął jednak swoje wargi do ust Kaliny Skarżyńskiej, a następnie po raz pierwszy ją pocałował.  

Zareagowała tak, jakby tylko czekała, aż doktor wreszcie zdecyduje się do niej zbliżyć. Całowała inaczej niż Julia – pocałunki studentki z blizną zwykle były subtelne, przepełnione niemal dziewiczą intymnością, natomiast język blondwłosej pracował szybko, zdecydowanie, brutalnie. Swego rodzaju nowe doznanie. Skarżyńska miała w sobie tyle zachłanności, że kilka razy przygryzła jego wargę –  na tyle mocno, że chyba nawet wyczuł na niej krew.

- Wiedziałam, że moja koleżanka się panu spodoba, profesorze – oznajmiła Julia, ciągle nurkując w kroczu pięknej blondynki. Pieściła ją oralnie z coraz większą intensywnością, podczas gdy Rabacki wziął się za ssanie jej piersi. Kalina Skarżyńska pojękiwała coraz głośniej, dając w ten sposób do zrozumienia, że praca obojga warg bardzo się jej podoba.  

- Mogłaś wcześniej powiedzieć, że masz tak sympatycznych znajomych – odparł, po czym ponownie pocałował nieznaną dotąd dziewczynę w usta. Teraz od razu dostosował swój język do jej rytmu, starając się poruszać nim z wysoką intensywnością. Starając się w jak najkrótszym czasie wymienić z nową kochanką jak największą ilość śliny.

To wszystko stanowiło tylko preludium do tego, co działo się potem. Gdy Julia dokończyła lizanie cipki Kaliny, a Rabacki przetransportował z jej jamy ustnej do swojego gardła wystarczająco dużo płynów, cała trójka przeniosła się na łóżko. Doktor wygodnie na nim usiadł, zaś piękna blondynka chwilę później zajęła się jego członkiem. Najpierw powoli zaczęła ściągać z niego napletek, wirować po nim językiem, a gdy już odsłoniła główkę nabrzmiałego penisa, śmiało wsunęła go do ust. Posuwiste ruchy jej warg przemierzały męskość wzdłuż i wszerz, a Rabacki, gdyby tylko mógł, zacząłby wzdychać. Ale nie był w stanie – jego usta były w tym czasie zajęte sprawianiem przyjemności znajdującej się nad nim Julii Breicht.  

Początkowo doktor był bardzo delikatny: starał się pieścić wargi sromowe swojej studentki z iście chirurgiczną precyzją, nie zaniedbując pieszczotami żadnego skrawka kompletnie przemoczonej cipki. Dziewczyna szybko jednak zaczęła się niecierpliwić.

– Och, tylko na tyle pana stać, profesorze Rabacki? – prowokowała, opierając wysportowane biodra o wezgłowie łóżka. Bawiła się piersiami, raz spoglądając na znajdującego się pod nią doktora, a czasem przerzucając wzrok na koleżankę, która z pasją i skupieniem obejmowała ustami penisa wykładowcy.

Osiągnęła zamierzony efekt – takie słowa musiały rozjuszyć Rabackiego, który zawsze pragnął być we wszystkim najlepszy. Mikołaj zintensyfikował ruchy, oraz do języka dołożył palce. Najpierw wsunął w wilgotne łono swojej studentki wskazujący, a potem jeszcze środkowy. Zaczęła jęczeć z dobrze mu znaną satysfakcją. Zastanawiał się, które z nich dojdzie jako pierwsze – Julia Breicht, której teraz intensywnie palcował cipkę, on sam, czy też Kalina Skarżyńska, ciągle zabawiająca usta żylastym kutasem i jednocześnie przeszywająca swoją kobiecość „na własną rękę”. Zagadka wkrótce miała zostać rozwiązana.

Spędzili w tej pozycji dobre kilkanaście minut, a potem spróbowali czegoś nowego. Rabacki wszedł w studentkę z blizną od tyłu, podczas gdy ta zabrała się za pieszczenie łona blondwłosej Kaliny, która z kolei zdecydowanie wypychała biodra do przodu, chcąc jak najhojniej częstować swoimi sokami wytatuowaną koleżankę. Mikołaj nie oglądał dotąd tego typu akcji nawet w pornolach – jeśli chodzi o filmy erotyczne, wybierał raczej te, które miały w sobie jak największą dozę realizmu. Trójkąty oraz klimaty BDSM niespecjalnie go kręciły, uważał je za zbyt surrealistyczne, przerysowane. Do dzisiaj. Cóż, był cholernym szczęściarzem.

Zamiana nastąpiła wkrótce – Kalina Skarżyńska również chciała zostać posunięta przez Rabackiego od tyłu. I również miała ochotę posmakować, pewnie po raz kolejny, soków Julii Breicht.  

Mikołaj posuwał ją intensywnie, obijając swoje podbrzusze o jej pełne pośladki. Niektórzy byliby pewnie zdania, że posiadająca niewątpliwie piękne rysy twarzy koleżanka studentki z blizną ma tu i ówdzie nieco zbyt wiele ciała, ale sam Rabacki kompletnie tak nie sądził. Wręcz przeciwnie – jej kształty były dla niego jeszcze bardziej pociągające niż wysportowana talia Julii Breicht, która mogłaby się zapewne znaleźć na okładce niejednego magazynu.

Cała trójka zgodnie stwierdziła, że najsprawiedliwej będzie, jeśli doktor spuści się na twarz obu dziewczynom. Tak więc gdy finał zaczął się zbliżać nieubłaganie, wykładowca wysunął penisa z cipki Skarżyńskiej, zaś ta do spółki z Julią przed nim uklęknęła. Obciągały mu na zmianę, zlizując z penisa zapachy swoich soków. Wspólnie palcowały też własne łona, które drżały w oczekiwaniu na zbliżający się wielkimi krokami orgazm.  

Zagadka nie została jednak rozwiązana. Trudno powiedzieć, które z nich doszło jako pierwsze, ale z pewnością nie był to doktor – Rabacki miał już za sobą dwa orgazmy, więc z trzecim, mimo tak wspaniałych stymulatorów, było nieco więcej zachodu. Obie dziewczyny niemal jednocześnie zaczęły sapać i krzyczeć, wyginać swoje ciała w nieregularny sposób. Jak na zawołanie. Raczej remis, choć ze wskazaniem na Breicht, która być może po prostu była od koleżanki ciut lepszą aktorką, dzięki czemu to jej finał był nieco bardziej przekonywujący dla jednoosobowego jury, w którym zasiadał doktor.  

Tak się złożyło, że wystrzelił na twarz Kaliny – gdy penis eksplodował po raz trzeci, akurat ona obijała go o swoje policzki. – Mniam! – wymruczała blondynka, oblizując usta, które zalał lepki płyn doktora medycyny estetycznej.  

- Panie profesorze, to niesprawiedliwe – wniosła zażalenie Julia, głęboko wysuwając język w oczekiwaniu na swoją porcję gorącej spermy. Gdy ją otrzymała, starym zwyczajem szeroko się uśmiechnęła, przez cały czas masując niewielkie, ale przecież tak jędrne piersi. – Teraz lepiej – zaaprobowała.

- Byłyście fantastyczne, ale muszę się już zbierać. Mam do załatwienia kilka ważnych spraw – powiedział na koniec Rabacki,  poszukując w pościeli swoich spodni. Cała kołdra wyglądała tak, jakby przeszło ją tsunami.  

- Oczywiście, rozumiemy to, panie profesorze. Prawda, Kala? – Breicht padła na łóżko, wygodnie się na nim rozkładając. Jej koleżanka pozostawała w pozycji siedzącej - ciągle nie mogła przestać bawić się spermą.

- Bezwzględnie, Juliet – odparła w końcu piękna blondynka, głośno cmokając po wsunięciu do ust nawilżonego nasieniem palca.

Obie dziewczyny pożegnały go czułymi pocałunkami. Rabacki opuszczał starą kamienicę przy ulicy Struga mając poczucie spełnienia, błogości, kompletnego zaspokojenia. Ale jednocześnie miał też dziwne, cholernie smutne wrażenie, że nic lepszego go już w życiu nie spotka.

***

Anna Rabacka się pakowała. Nie wiedziała, kto i dlaczego poinformował Mikołaja o jej romansie, ale nie miało to już żadnego znaczenia. Decyzję podjęli właściwie wspólnie: nie było konieczności prowadzenia przeciągających się obrad. Wiedziała, że to koniec. Nie czuła żalu – być może to dobrze, że tak się wszystko potoczyło. To było nieuniknione. Chyba. Bała się tylko, co będzie z chłopcami.

Małżonek urządził jej wczoraj iście karkołomną awanturę. Nigdy wcześniej się tak nie kłócili. Nazwał ją „puszczalską kurwą” i stwierdził, że wyłącznie z jej winy chłopcy będą się wychowywać w rozbitej rodzinie. Chciała mu wszystko wyjaśnić, ale nie słuchał. Był zaślepiony wściekłością, ego nie pozwalało mu przyjmować do wiadomości żadnych argumentów.

Nie, właściwie była jedna rzecz, której teraz żałowała. Miała do siebie żal, że tak późno się zorientowała. Że tak późno zrozumiała, że Mikołaj nie jest w stanie zapewnić jej spełnienia w każdym aspekcie życia. Że nie jest w stanie kochać się z nią tak, jak ona tego pragnie.

Odkąd rozpoczęła swoje życie seksualne, a nie było to wcale tak wcześnie, bo miała wówczas dwadzieścia lat, zawsze kręciły ją ostrzejsze klimaty. Fantazjowała na temat gwałtów, zdrad, „gangbangów”, stosunków w klimacie BDSM. Tak się akurat złożyło, że jej pierwszy kochanek miał bardzo podobne upodobania.

Krzysztofa Wieszczyka poznała na studiach. Nie był specjalnie przystojny, na pewno nie tak jak Mikołaj, ale miał w sobie coś ujmującego. Pewnego razu wpadli na siebie podczas jednej ze studenckich imprez, trochę wypili, coś zaiskrzyło, no i się stało – straciła dziewictwo. A potem oddawała się przyszłemu profesorowi regularnie, bo było jej z nim fantastycznie.

Próbowali wszystkiego, o czym zawsze fantazjowała. Wieszczyk był kapitalnym kochankiem - nikt nie potrafił pobudzić jej tak bardzo, jak on. Ale nigdy go nie kochała – prawdziwym, głębokim uczuciem, darzyła w swoim życiu tylko jednego mężczyznę – Mikołaja Rabackiego.

Mikołaj. Tak, było im kiedyś razem cholernie dobrze. Wprawdzie jej przyszłego męża kręciły w łóżku nieco inne klimaty i nigdy by się nie zgodził, by chociażby oddać na jej twarz mocz - kompletnie tego fetyszu nie rozumiał - to nie miała z tym jednak żadnego problemu. Kochała go całym sercem, żyła tą miłością. Tylko ona się liczyła.  

Gdy Rabacki jej się oświadczył, zerwała z Wieszczykiem wszelkie stosunki. Powiedziała mu, że kocha Mikołaja i inaczej nie można. Zrozumiał. On zawsze wszystko rozumiał, dlatego ich relacja była taka łatwa. No ale zawsze brakowało w niej głębszych uczuć. Tych, które pojawiały się, gdy miała obok siebie przyszłego męża.  

Proza szarego życia ich jednak przygniotła. Zniszczyła. Wypaliła. Nie pamięta dokładnie momentu, w którym przestała kochać Mikołaja, ale na pewno było to jeszcze przed tym, gdy zachorowała na depresję. Miała dość bycia nudną żoną, nudną matką, nudną kochanką. W pewnym momencie chciała nawet ze sobą skończyć. Wtedy jednak w jej życiu ponownie pojawił się Krzysztof Wieszczyk.

Znowu kochali się tak jak dawniej, znowu zaczęła czerpać z seksu ogromną satysfakcję. Znowu poczuła, że życie ma sens. Dzięki niemu. Nikt nie potrafił jej tak dotykać. Spotykali się raz, czasem dwa razy w tygodniu, a ona czekała na te spotkania jak dziecko na mikołajkowy prezent. Dziki, nieokiełznany seks z Wieszczykiem był dla niej nagrodą za nudne, monotonne życie u boku Mikołaja.  

W pewnym momencie wiedziała, że nawet gdyby mąż ją poprosił, nie byłaby w stanie przerwać tego romansu. Dobrze, że to wszystko się tak skończyło. Chyba.

- Nie wrócisz już do taty, prawda? – w drzwiach od salonu stanął Filip. W młodzieńczych, pięknych oczach, które odziedziczył po ojcu, miał łzy.

Nie odezwała się. Rozłożyła ręce, a syn do niej podbiegł i mocno się przytulił. Rozumiał. Był już wystarczająco duży.  

- Zawsze będziemy rodziną, wiesz? – wyszeptała, po czym głos się jej załamał. Miała nadzieję, że junior tego nie wyłapał.

- Wiem, mamo. Kacper też o tym wie – odparł chłopiec.  

Młodszy z synów zamknął się w pokoju – nie był gotowy na pożegnanie z matką. Spojrzała na drzwi od pomieszczenia, w którym się znajdował, ale do niego nie weszła. Potrzebował czasu. W końcu zrozumie. Na pewno.  

Usłyszała ryk silnika. Już czas. Raz jeszcze przytuliła Filipa, a potem wzięła wszystkie torby i wyszła z domu, w którym mieszkała przez ostatnie piętnaście lat. Gdy tylko weszła do samochodu, Krzysztof Wieszczyk przelotnie się do niej uśmiechnął, a potem przekręcił kluczyk i bez słowa wypuścił pojazd w miasto. Anna przez okno obserwowała, jak jej dawne życie znika za horyzontem.

***

- Ej, fajny ten twój doktorek! Też bym się za niego wzięła – powiedziała Kalina, wyskrobując z pudełka resztki lodów czekoladowych. Ciągle leżały w łóżku, delektując się wzajemnym towarzystwem.

- Dziękuję, że się zgodziłaś. To było nieodzowne – odparła Julia, wsuwając łyżeczkę do deseru, który znajdował się na kolanach koleżanki.

- Doprawdy? Przecież masz już dowody.

- Mam dowody, ale potrzebuję pewności.

- Jesteś moją dłużniczką, Juliet. I chyba nawet wiem, jak spłacisz ten dług… - Kalina przysunęła się do wytatuowanej dziewczyny, a potem złożyła na jej ramieniu pocałunek. W tym momencie zadzwonił telefon.

Julia zerwała się na równe nogi i natychmiast chwyciła komórkę. Wiedziała, kto dzwoni.

- Wszystko poszło zgodnie z planem? – zapytał głos w słuchawce.
- Tak.
- Założyłaś bardotkę?
- Już mówiłam, że tak. Nie musi się pan niczym przejmować, panie profesorze.
- Cieszę się, że niebawem to wszystko się skończy.
- Ja też.  

Julia się rozłączyła, a potem odłożyła telefon z powrotem na półkę. – To co, bierzemy drugą porcję? – rzuciła w stronę koleżanki.

1 komentarz

 
  • Aladyn

    Ależ fantastycznie budujesz napięcie...nie tylko erotyczne. Ciekawi mnie niezmiernie, jak rozwinie się intryga.   :bravo:

    19 mar 2019