Sofonisba, cz. 2

- I cóż, córko. Nie płaczesz,  nie rozdzierasz szat, nie błagasz o litość?
     - A czy kiedykolwiek takową okazałeś, mnie czy komuś innemu?
     - W takim razie ten pustynny kundel zginie. Zginie ukrzyżowany, jak zasługują na to wszystkie nędzne psy, synowie szakala i hieny.
     - Możesz mnie zabić, ale  nie śmiej obrażać ani mnie, ani mojego ojca. Jestem synem króla!
     - Króla garści piasku, stada brudnych owiec i bandy śmierdzących pastuchów!
     - Króla setek dzielnych wojowników oraz tysięcznych stad niedościgłych koni, szybszych od wiatru!
     - Króla, którego wygnano z jego ziem, który ukrywa się na pustyni niczym szczur ścigany przez lisa.
     - Przeklęty Syfaks zajął część naszych pastwisk, pełzając u waszych stóp niczym padalec i korzystając z waszej pomocy, ale ojciec zachował dość wojowników, by wziąć odwet. Ten dzień  nadejdzie, przysięgam na wszystkich bogów!
     - Tymczasem błaga o rozejm i korzy się przed Miastem, a ciebie przysłał jako zakładnika, gwaranta dobrej woli oraz szczerych zamiarów. Jak gdyby szczury z pustyni kiedykolwiek potrafiły dotrzymać danego słowa. Uczyniłeś właśnie piękny przykład, podnosząc wzrok na moją córkę i to w świątyni Wielkiej Matki.
     - Ojcze, to ja jestem winna, to ja...
     - Milcz, nieszczęsna. Tobą zajmę się później, gdy już skończę z tym tutaj.
     - Jak powiedziałeś, jestem zakładnikiem i gwarantem rozejmu z moim ojcem, królem Gają. Jeżeli skażesz mnie na śmierć albo sprawisz, że zniknę bez śladu, pokój przerodzi się w nową wojnę. Co na to Miasto, co na to wasza Rada i sufeci?
     - To już nie twój kłopot.
     - Nie możecie pozwolić sobie na kolejną wojnę pod samymi murami w chwili, gdy wasza wojna z Rzymem nie idzie zbyt dobrze.
     - Przeciwnie, wielki Hannibal od lat gromi za morzem kolejne armie Rzymian i wkrótce zdobędzie ich miasto.
     - Nie zdobył przez siedem lat, wątpliwe, by uczynił to akurat teraz. Rzymianie wystawiają wciąż nowe wojska i przechodzą do ataku, straciliście już połowę Hiszpanii, na Sycylii zdobyli Syrakuzy, którym przez trzy lata nie potrafiliście przyjść z pomocą.
     - Ruszam właśnie z nową armią do Hiszpanii i zamierzam odzyskać ten kraj. Dwaj rzymscy wodzowie, którzy tam dowodzili, znaleźli niedawno to, na co zasługiwali. Znaleźli własną śmierć. W zamian wysłano tam jakiegoś młodzieniaszka, jemu również dam to, co mu się należy.
     - Rzymscy prokonsulowie zostali zdradziecko zamordowani, przyznaję, to potraficie zorganizować. A teraz dowodzi tam syn jednego z nich, młody Scypion. Z pewnością zechce pomścić śmierć ojca, a słychać, że chociaż lat ma niewiele, odwagi i zdolności mu nie brak.
     Słuchała tej rozmowy zaskoczona i oszołomiona. Nie tyle przytaczanymi przez ojca oraz Masynissę imionami czy szczegółami na temat wydarzeń wojny, znała je dobrze. W domu Hazdurbala Giskonidy często mówiono o takich sprawach, a ona bywała przy tym obecna i milcząc wprawdzie, potrafiła  wyciągać wnioski. Po pierwszych, oszałamiających zwycięstwach Hannibala wojna istotnie nie szła najlepiej. Ojciec żywił poważne obawy przed nadchodzącą kampanią i dlatego pozwolił córce na nocne modlitwy w świątyni. Dziwiła się, że tu i teraz, wobec schwytanego i zdanego na jego łaskę Masynissy, wdał  się w podobną dyskusję. Przerzucał się argumentami na temat sposobu prowadzenia i przebiegu wojny, zamiast szybko wydać wyrok i zakończyć sprawę. Tak zwykle czynił, nie okazując nigdy litości. Czyżby... Dziewczynie przyszła do głowy nagła myśl, sprowokowana niezwykłym zachowaniem Hazdurbala. Jeżeli ma rację, to jest jeszcze jakaś szansa. Trzeba sprawić, by ten pomysł w naturalny sposób pojawił się w ich rozmowie, by żaden nie stracił twarzy w razie wysunięcia i odrzucenia propozycji...
     - Ojcze, przybyłam tutaj, by błagać Wielką Matkę o twoje zwycięstwo, o zwycięstwo i pomyślność Miasta.
     - Przyszłaś tutaj, próbując mnie oszukać, by spotkać się potajemnie z tym synem pustyni.
     - Przyznaję, ojcze, taką również miałam nadzieję. To ja prosiłam o to spotkanie. Ale i on miał przecież wyruszyć na wojnę w twojej armii, błagałam więc Boską Tanit o pomyślność także i dla niego. Błagałam o zwycięstwo dla nas wszystkich, dla całego Miasta.
     - Jedyny sposób, w jaki obecnie przysłuży się bogini i Miastu, to śmierć na krzyżu jako ofiara oraz odkupienie świętokradztwa.
     - Czy nie znajdziesz innej możliwości odkupienia tej winy, która przede wszystkim mnie przecież obciąża?
     - Może bym i znalazł... Miasto istotnie znajduje się w wielkiej potrzebie... A co ty o tym myślisz, synu pustyni?
     - Jestem wojownikiem i przyznaję, wolałbym spotkać śmierć w bitwie, niż  na na krzyżu.
     - A więc wolałbyś walczyć z Rzymianami? Może po to tylko, by zdradzić mnie przy pierwszej okazji?
     - Daję słowo księcia.
     - Księcia, którego przodkowie i krewni z upodobaniem mordują się wzajemnie od pokoleń.
     - Nie zdradziłbym na pewno... Gdybyś dał mi, panie, nadzieję...
     - Komu miałbym ją  dać? Wojownikowi z pustyni?
     - Synowi króla i przyszłemu władcy Numidów.
     - Udowodnij więc, że aż tyle znaczysz.
     - Gdy wezwę moich towarzyszy, stanie za mną więcej niż setka wojowników. Na koniach śmigłych niczym wiatr, wojowników, którzy nie lękają się niczego. Rzymianie nie spotkali jeszcze takich w bitwie.
     - Potrzebuję pięć setek.
     - Dostaniesz ich, panie.
     - Uczyń tak, a udowodnisz, że jesteś księciem, może przyszłym królem. Komuś takiemu, mógłbym obiecać córkę.
     - Zbiorę ich nim księżyc dwa  razy powróci.
     A więc nie myliła się! Udało się ocalić życie Masynissy, a nawet uzyskać coś więcej, o wiele więcej. Ojciec sprzeda ją za pięciuset konnych? Dlaczego nie, skoro ona sama tego pragnie. Lepiej to, niż zostać wydaną komuś obcemu za uprawną ziemię, gaje oliwne czy sztaby srebra. I nie będzie to nawet żaden dyshonor, nieraz już  tak w dziejach Miasta bywało.
     - Trzymam cię za słowo, książę.
     - Zawarliśmy umowę, szlachetny panie. Nie zawiedziesz się.
     - Na to liczę. Złożymy teraz wspólną przysięgę, przysięgę przed obliczem Boskiej Tanit. Mamy tu akurat Jej świątynię i samą arcykapłankę.
     - Szlachetny panie, mężczyznom nie wolno, zwłaszcza tej nocy...
     - Dostojna, to sprawa wielkiej wagi, sprawa zwycięstwa i przyszłości Miasta. Nie stoję tu tylko jako głowa rodu Giskonidów, stoję  jako wybrany przez lud i Radę dowódca armii ruszającej na ważną wojnę. To sprawa państwowa. Bogini z pewnością to zrozumie i udzieli błogosławieństwa złożonej przed Jej ołtarzem przysiędze.
     - Wielka Matka zawsze sprzyja swemu ludowi i Miastu, jednakże...
     - Złożę bogatą ofiarę.
     - Ofiara ze srebra i kadzidła może nie wystarczyć, szlachetny panie. Tanit to surowa Pani...
     - Dobrze więc, złożymy również ofiarę według dawnego obyczaju przodków. Mamy tu nawet kogoś bardzo odpowiedniego do tej roli. Wszystkie przysięgi najsilniej spaja krew.
     - Jak sobie życzysz, panie. Wielka Matka spojrzy łaskawie na twoją  przysięgę i twoją ofiarę. Ale z mężczyzn pójdziecie tylko wy dwaj, ty i książę. Jako ofiarnicy.
     - Nie traćmy czasu.
     Ojciec odprawił zbrojnych, skinął  na Masynissę  i wyrwał wciąż łkającą Hafisę z ramion Sofonisby. Oszołomiona służka nie stawiała początkowo oporu, dopiero przekraczając zakazany dla niej uprzednio próg najświętszego przybytku zdała sobie sprawę, co ją czeka.
     - Pani, litości! - Usiłowała upaść do stóp Sofonisby. - Zawsze byłaś dla mnie dobra. Zdradziłam cię, ale oni mnie zmusili! Zmusili!
     Hazdurbal z łatwością obezwładnił i utrzymał  niewolnicę w silnym uścisku. Masynissa nie uczynił żadnego ruchu, Sofonisba również stała w milczeniu. Ojciec popchnął nieszczęsną Hafisę ku ołtarzowi, arcykapłanka raz jeszcze dobyła srebrzystego noża.  
     - Pani, łaski...
     Z  poderżniętego gardła młodej niewolnicy krew popłynęła znacznie obficiej niż podczas ofiary złożonej z gęsi, obryzgując kamienny stół, posąg bogini, a także wszystkich obecnych. Kilka kropel dosięgło również szaty Sofonisby. Wzdrygnęła się mimowolnie. Znała starodawne obyczaje przodków, nie uczestniczyła jednak dotąd w takiej ceremonii, nigdy tak bezpośrednio i w tak małej odległości.
     „Nic nie mogłam zrobić. Ojciec nigdy nie ustępuje w takich sprawach. Nic nie mogłam zrobić.”
     Hazdubral puścił bezwładne ciało Hafisy, które opadło  na ołtarz. Zanurzył dłonie w strumieniu wciąż płynącej krwi. Uniósł ociekające ramiona ku posągowi bogini.
     - Wielka Matko, przysięgam przed Twym obliczem, przysięgam na krew własną i mojego rodu, że wydam moją córkę Sofonisbę za księcia Numidów Masynissę, jeżeli ten przyprowadzi pięciuset jeźdźców na wojnę z Rzymem i dobrze sprawi się pod moim dowództwem.
     „Zdradziła mnie, zdradziła nas oboje. Ukrzyżowanie byłoby dla niej łaską, tak powiedziała. To mimo wszystko lżejsza śmierć, niż na krzyżu.”
     Przyszła teraz kolej na księcia. Krew nadal płynęła, chociaż mniej już obficie.
     - Boska Tanit. Przysięgam przed Twym obliczem na krew własną i mojego rodu, że przyprowadzę  pięciuset jeźdźców na wojnę z Rzymem i będę walczył ze wszystkich sił, najlepiej jak potrafię, pod rozkazami szlachetnego Hazdurbala Giskonidy, jeżeli ten wyda za mnie swoją córkę, Sofonisbę. Wielka Matko, kocham ją i nigdy nie opuszczę, ani nikomu nie oddam.
     „A więc dokonało się. Takich przysiąg nie da się już w żaden sposób cofnąć bez klątwy bogini. Poślubię Masynissę, poślubię Masynissę! Czy jednak zawarte pod takim znakiem małżeństwo  przyniesie nam szczęście? Czy przyniesie szczęście i pomyślność Miastu? Okaż swą łaskę, Wielka Matko!”

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i historyczne, użył 1750 słów i 9882 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik POKUSER

    Brawo Mistrzu

    31 lip 2023

  • Użytkownik shakadap

    Brawo. Świetnie napisane.
    Pozdrawiam i powodzenia.

    31 maj 2023

  • Użytkownik nefer

    @shakadap Dzięki za wizytę. Kolejne części pojawią się w niedługim czasie. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodą,
    również pozdrawiam.

    31 maj 2023

  • Użytkownik Funkykoval197

    Rzeczywiście. Zaczyna wciągać. Zdrówka życzę. PRK

    27 maj 2023

  • Użytkownik nefer

    @Funkykoval197 Mam nadzieję, że opowieść zdoła Cię  zadowolić, Rycerzu.
    Pozdrawiam

    28 maj 2023

  • Użytkownik Funkykoval197

    Jestem wybrednym czytelnikiem więc musisz się z tym pogodzić 😁

    28 maj 2023

  • Użytkownik emeryt

    Tym razem nick bez pomyłki. Brawo, opowiadanie zaczyna się bardzo ciekawie. Masz bardzo dużo wiadomości z historii i potrafisz jej wątki uczynić podstawą opowiadania. Moje gratulacje. Serdeczne życzenia dożo zdrowia i ciągle wspaniałej weny. :bravo:

    26 maj 2023

  • Użytkownik nefer

    @emeryt Ta historia oparta jest ogólnie na prawdziwych wydarzeniach - co prawda, poszczególni Autorzy starożytni różnie opisali szczegóły, wybieram wersje, które najbardziej mi odpowiadają, plus licentia poetica celem udramatyzowania albo dopełnienia. Mam nadzieję, że Tobie  oraz innym Czytelnikom się  spodoba. Erotyki też nie zabraknie, nadejdzie jeszcze jej czas.
    Dzięki za wizyte i pozdrawiam.

    28 maj 2023