Sofonisba, cz. 7

- Wzywałeś mnie, ojcze?
     - Tak, córko. Musimy porozmawiać o ważnych sprawach.
     - O jakich właściwie? Może o tym, kiedy wreszcie poślubię Masynissę?
     - O tym też, ale sprawa, o której mówię, jest bardzo pilna.  I dotyczy tego, co dzieje się tu i teraz, w pałacu króla Syfaksa. Tylko ty możesz mi pomóc, córko.
     - W jaki sposób, skoro zdajesz się ukrywać nawet to, że przybyłam tu razem z tobą?
     - Nie zamierzam czynić już tego zbyt długo. A twoje dotychczasowe odosobnienie okaże się, jak sądzę, bardzo pomocne.
     - Przestań wreszcie kluczyć, ojcze. Powiedz, o co ci chodzi, skoro moja pomoc jest jakoby tak nieodzowna?
     - Jak wiesz, wojna nie idzie najlepiej...
     - Wiem, że po twoich pierwszych zwycięstwach Wielka Matka odwróciła oblicze i Hiszpania została stracona. - Starannie dobierała słowa, by nie irytować ojca bez potrzeby. Pewnej kwestii pomiąć jednak nie potrafiła. - Może dlatego, że nie dopełniłeś przysięgi, a przecież to Masynissa i jego jeźdźcy przyczynili się do początkowej klęski rzymskich prokonsulów.
     - O naszej końcowej przegranej zadecydowała głupota tych idiotów, mojego imiennika Hazdrubala Barkasa oraz Magona, z którymi musiałem dzielić dowództwo! Nasza umowa z Masynissą nie miała tu nic do rzeczy! I wcale jej nie złamałem, Wielka Matka niech mi będzie świadkiem! - Ojciec uniósł się jednak gniewem. - Prawda, jeszcze ten przeklęty Scypion, młodzik, niemal chłystek...
     - To on wyrzucił  was z Hiszpanii, a teraz jest tutaj.
     - Tak, dokładnie tak. Teraz jest tutaj. - Hazdrubal opanował  się z wyraźnym trudem i zmusił do bardziej spokojnego prowadzenia rozmowy. - W tej chwili jako gość Syfaksa, a wkrótce, być może, jako dowódca inwazyjnej armii rzymskiej. Powierzono mu to zadanie, zbiera wojska i flotę na Sycylii.
     - Po co przypłynął więc do Sigi, z dwoma zaledwie okrętami?
     - Domyśl się, córko. Przybył tu, by zbierać informacje albo w celu bardziej jeszcze niebezpiecznym niż szpiegowanie. Kto wie, czy nie po to, by przeciągnąć Syfaksa na stronę Rzymu?
     - Do tej pory król wspierał Miasto.
     - Ale bez większego zaangażowania. A to prawdziwy pustynny lis i znany krętacz. Jeżeli Scypion złoży mu korzystną ofertę, to może obrócić się przeciwko dotychczasowym dobroczyńcom.
     - Obrócić się  przeciwko Miastu, którego zapewne nienawidzi. Podobnie jak wszyscy, których  od wieków obdarzamy naszymi dobrodziejstwami.
     - Oszczędź mi takich słów, córko.
     - Przedstawiam tylko bez niedomówień obecną sytuację.
     - Jest niełatwa, ale na szczęście trafiłem tu w samą porę, by zapobiec najgorszemu. Możemy wspólnie pokrzyżować plany Scypiona.
     - W  jaki sposób?
     - Trzeba odwrócić jego uwagę, zamącić mu w głowie, sprawić, by przestał  myśleć jasno. Próbowałem już wina, koni, kobiet. Próbowałem go nawet przekupić.
     - Jak rozumiem, bez powodzenia?
     - To młodzik, dobiega zaledwie trzydziestu lat. Coś musi zadziałać. Jeżeli uda się odwieść prokonsula od jego misji i wróci z niczym, Rzymianie uznają, że zanurzył się we wschodnim przepychu i rozpuście. Scypion zostanie skompromitowany i osłabi to jego pozycję. Może nawet zostanie odwołany, a przynajmniej zyskamy na czasie.
     - Czyżbyś zamierzał wysłać mnie do łożnicy tego Rzymianina, ojcze?
     - Co ci przyszło do głowy, córko?
     - Tak zrozumiałam twoje słowa. I odpowiem wprost, nie zgadzam się. Przysięgałeś przed obliczem Wielkiej Matki, że poślubisz mnie Masynissie. Przysięgałeś na krew. Nie możesz złamać takiej przysięgi, Wielka Tanit na pewno by tego nie wybaczyła.
     - Nie złamałem i nie zamierzam łamać tej przysięgi.
     - Rzucenie mnie w ramiona Scypiona byłoby jednak taką zdradą, cokolwiek byś o tym myślał.
     - Nie będę hańbił czymś takim ani ciebie, ani siebie, Sofonisbo. Nie będę hańbił  naszego rodu. Od takich rzeczy są niewolnice.
     - Czego więc właściwie ode mnie chcesz?
     - Chcę, żebyś zatańczyła na uczcie wydanej przez Syfaksa. Zatańczyła tak, jak uczyniłaś to dla Masynissy. Abyś oczarowała i uwiodła Scypiona swoim tańcem. Wiem, że to potrafisz. Boska Tanit obdarzyła cię szczególnymi darami i wielkim talentem, żadem mężczyzna nie zdoła ci się  oprzeć. Ten Rzymianin również nie.
     - I co potem?
     - Oczywiście, nie znajdzie okazji, by zaspokoić rozbudzone żądze. Na to przecież nie pozwolimy, ani wcale tego nie chcemy. Będzie jednak o tobie myślał, nieustannie. Tu i teraz, podczas tajnych negocjacji, potem na czele armii. A ja zadbam, by wieści o powodach jego zauroczenia dotarły do Rzymu. Odtąd każde, najdrobniejsze potknięcie Scypiona będzie można odebrać jako celowe zaniedbanie czy nawet  zdradę. I znajdą się w Rzymie tacy, którzy zechcą  tak pomyśleć. Wrogów mu nie brakuje, jeszcze liczniejsi zazdroszczą zwycięstw i sławy.
     - Plan godny prawdziwego stratega. Czy raczej mistrza intrygi. Może w tym drugim powiedzie ci się lepiej, niż na polu bitwy.
     - Daruj sobie te złośliwości. Wiem, że proszę o niemało, ale w ten sposób oddasz wielką   przysługę Miastu. Miastu w ogromnej potrzebie.
     - Nie po raz pierwszy, ojcze.
     - Pamiętam.
     - Dobrze, zrobię to. Dla Miasta oraz dla siebie samej i Masynissy. Po powrocie bez żadnej zwłoki odprawisz nasze zaślubiny.
     - Tak uczynię, jeżeli nadal będziesz tego chciała. Mam złożyć  przysięgę?
     - Obawiam się twoich przysiąg, ojcze. Wystarczy mi twoje słowo oraz to, że nadal będziesz  mnie potrzebował dla podtrzymywania złudzeń tego Rzymianina. O ile w ogóle zwróci uwagę na mnie i na mój taniec.
     - Musiałby być z kamienia, by zachować obojętność.
     - Podobno Rzymianie to ludzie ze spiżu, ojcze. Pamiętaj o tym.
     - Oni wszyscy publicznie i oficjalnie wyrażają  pogardę dla wschodniego luksusu i rozpusty, jak nazywają nasze obyczaje. Podczas gdy potajemnie marzą, by ich zaznać. Wierz mi córko, znam ludzi, zawsze i wszędzie są tacy sami. Scypion również objawi skazy na swej posągowej postaci. To ty je odsłonisz.
     - Dla chwały Miasta oraz szczęścia mojego i Masynissy.
     Wypowiadając te słowa uświadomiła sobie, że przy wyrażaniu zgody na szalony plan Hazdrubala kierował nią jeszcze jeden powód. Rzymianie naprawdę uchodzili za odlanych ze spiżu. A oto będzie miała okazję uczynić rysę, albo nawet więcej niż rysę, na pancerzu jednego z nich. I to najpierwszego ze wszystkich, zdobywcy i zwycięzcy, kogoś, kto pokonał  jej własnego ojca. Czy jakakolwiek godna tego miana kobieta mogłaby oprzeć się  podobnemu wyzwaniu?

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i historyczne, użył 1182 słów i 6581 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik POKUSER

    Oj ktoś będzie zazdrosny...

    31 sie 2023

  • Użytkownik nefer

    @POKUSER Prawda. I to niejeden...

    1 wrz 2023

  • Użytkownik Funkykoval197

    I znów ujrzymy taniec Sofonisiby :-) pozdrawiam Neferze PRK

    9 sie 2023

  • Użytkownik nefer

    @Funkykoval197 Tak, przyjdzie jej zatańczyć. Pytanie, co z tego wyniknie?
    Pozdrawiam.

    10 sie 2023